Życie po zdradzie, ale jak????

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: renta11 »

lustro pisze: 23 lis 2018, 12:50
Zaniechanie okazywania miłości jest zdradą. Też tak to odbieram.
I przecież wszystkich tu obecnych ( no prawie wszytskich) rani ten brak miłości współmałżonka, chłód, dystas, nie raz wrogość...jakiej doświadczają od zdradzających - odchodzących.
Ta bezwzględność w wyborze własnego ja i przedkładaniu go ponad dobro innych ( małzonka, rodziny...) Obcość i dalekość...lekceważenie potrzeb najbliższych...
Brak miłości niszczy.

A co jeżeli ten brak miłości jedna ze stron uważa za standard zachowań?
I jest głucha i ślepa na "wołanie" z drugiej strony własnie o tą milośc ?
I bardzo często ze zwykłej wygody, bo tak jest mi dobrze i wygodnie...

Taki jest tu podział, na tych, co potrafia zobaczyć, to zaniechanie i brak miłości w swoim postepowaniu, w stosunku do współmałżonka, kiedy jeszcze wydawało się być wszystko dobrze...
I tych, którzy tego nie widzą i bardzo często, nie chcą zobaczyć.
Pierwsi potrafią zrozumieć, co skąd się wzieło i jakoś łatwiej im i przebaczyć i żyć...
Drudzy trwają w niezrozumieniu i własnym poczuciu krzywdy...cierpią

Czy zaniechanie okazywania miłości i wszystko, co z tego wynika, jest przejawem dojrzałości?
A nie jest tak, że to ta niedojrzałość i przeświadczenie, że skoro jestem mężem/żoną, to mogę wszystko, bo mam "glejt" na ta drugą osobę...własnie doprowadziła do katastrofy?
I kto tak naprawdę jest odpowiedzialny?
Czy ten, co uważał, że każda okoliczność usprawiedliwia jego lekceważenie wobec potrzeby miłości współmałżonka i okazywania jej ze swojej strony?
Czy ten, co po latach lekceważenia i poczucia odtrącenia, w tej najwiekszej potrzebie, jaką człowiek ma, a jaka jest wpisana w małżeństwo - miłosci...zrezygnował z bicia głową w mur i zwyczajnie po ludzku poległ...?

A moze nikt tak naprawdę nie jest bez winy? I każdy powinien posypać, po swojemu, głowę popiołem i w postawie miłości postarać się zrozumiec współmałżonka, własnie z ta miłością?
To jest trudne z obu stron - zapewniam.
Lustro

Między "ustami a brzegiem pucharu" jest wiele rozwiązań. Ty wybrałaś jak wybrałaś ("To on podał mi piłkę"). Najsmutniejsze jest to, że nadal tak uważasz. :o
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: twardy »

ozeasz pisze: 23 lis 2018, 12:20 Mój teść podobno zdradzał , jednak teściowa z tego co słyszałem nie ,za to oziębłość i dystans jaki okazywała mężowi w swoim domu również dla mnie jest brakiem wierności oraz miłości i uczciwości
Ozeaszu w tym co napisałeś sam odpowiadasz jak należy rozumieć zdradę. Piszesz, że teść podobno zdradzał, a teściowa nie. Dalej piszesz, że postępowanie teściowej jest brakiem miłości i uczciwości. Ok, z tym nie dyskutuję. Jednak wiedząc jakie było zachowanie teściowej, napisałeś, że ona nie zdradzała.
Wynika z tego, że jej postępowanie uważasz jako okazywanie braku miłości i uczciwości, ale nie jest ono zdradą. To Twoje słowa i zgadzam się z nimi.
lustro pisze: 23 lis 2018, 12:50 Zaniechanie okazywania miłości jest zdradą. Też tak to odbieram.
A ja nie uważam braku okazywania miłości za zdradę. Jest to oczywiście postępowanie niewłaściwe, złe, ale nie jest zdradą. Dlaczego?

Wikipedia podaje:
"Zdrada – świadome złamanie przysięgi lub odstępstwo od przyjętych (przez siebie, najbliższe osoby lub daną społeczność) norm czy wartości, działanie przeciwko tym normom i wartościom, zaparcie się ich, a także jawna lub skryta ich negacja. Człowiek dopuszczający się zdrady określany jest mianem zdrajcy. Zdrada może dotyczyć poszczególnych osób lub całej społeczności, wobec których zdrajca ma trwałe zobowiązania lub ponosi za nie odpowiedzialność[1].

W różnych kulturach, religiach i systemach prawnych zdrada jest czynem moralnie złym, chociaż niekiedy odmiennie rozumianym, w zależności od uwarunkowań historycznych i społecznych[1].

W sensie psychologicznym zdrada jest skutkiem wolnego wyboru, opierającego się na niewierności wobec siebie samego, najbliższych czy całej społeczności...."

Dobrze pisze o tym Jacek:
jacek-sychar pisze: 23 lis 2018, 12:29 A przyjmujesz do wiadomości, że ktoś może kochać, ale źle tę swoją miłość wyrażać?

Ja kochałem moją żonę, ale ona nie czuła się kochana. Dlaczego? Bo ja źle wyrażałem swoją miłość, a ona źle ją odczytywała.
Zgodnie z pojęciem zdrady, aby można było mówić o zdradzie musi być ona "świadoma" i być "skutkiem wolnego wyboru".

Czy postawa o jakiej pisze Jacek, czyli braku umiejętności właściwego okazywania miłości, jest czynem świadomym, będącym skutkiem wolnego wyboru? Oczywiście, że nie. (Nie piszę tu o przypadkach psychopatów).
Trudno jednak zdradzie fizycznej przypisać znamiona braku świadomości oraz skutku braku wolnego wyboru.

Dlatego podsumuję moją wypowiedź stwierdzeniem jakie powtarzane jest często w naszej wspólnocie, przez jej członków oraz księży rekolekcjonistów:
Za kryzys małżeński odpowiadają obie strony, chociaż przeważnie w różnym stopniu, ale za zdradę fizyczną odpowiada wyłącznie zdradzający".
Pragnę od razu wyjaśnić, że jako zdradzony nie uważam się za lepszego od mojej żony.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: SiSi »

jacek-sychar pisze: 23 lis 2018, 12:31 I jeszcze jedno.

Ci co zdradzili przypominają mi takich małych chłopców w spodenkach, którzy na pytanie "Kto wybił szybę piłką" wskazują na kolegę mówiąc "To jego wina, to on mi podał".
Bardzo trafia do mnie to porównanie.
I teraz tak. Jeśli ten chłopiec w spodenkach założy "dorosłe spodnie" i powie : ja wybiłem szybę. Bez niej ciężko żyć bo i zimno i przeciąg. Wezwę szklarza.
I wtedy ten co krzywo piłeczkę podał powie pewnie: kosztami możemy podzielić się po połowie.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: renta11 »

ozeasz pisze: 23 lis 2018, 13:19 Jacku rozumiem to że w taki sposób widzisz , rozumiem że zdrada dla zdradzanego to często "koniec świata" ,rozumiem że poczucie odrzucenia , ból i cierpienie pozostaje na lata , że w takiej sytuacji jest się "skazany" na życie samotnego małżonka , wiem bo te i inne doświadczenia były i są moim udziałem , zdradzany wielokrotnie przez kilka lat ,świadomy tego praktycznie od początku ,żyjąc wtedy z żoną w jednym mieszkaniu doświadczyłem trudnych emocji , doświadczyłem osobistego "piekła" .
W żaden sposób nie chcę Ci nic odebrać , jak każdy z nas masz swoje doświadczenia .

Ja za to chcę powiedzieć że ostatnie rekolekcje z Ks. Dziewieckim i kilka treści usłyszanych zmieniło moją percepcję , nie diametralnie ale jednak ,szczególnie pierwsze słowa które do mnie dotarły ,że "pierwsze zło dotykające małżeństwo to zaprzestanie , brak okazywania miłości" , stąd się też bierze delikatnie inne spojrzenie na moje małżeństwo i to co sie w nim zadziało , o innych wiem mało . Pozdrawiam :)
Pozwolę się do tego odnieść.
W taki sposób to wszystko się relatywizuje. Bo nie ma człowieka na tej ziemi, który by nie zgrzeszył przeciw małżonkowi choćby myślą (bo np. kuriozalnie zapomniał o nim myśleć ciepło w każdej minucie życia). I proszę mi nie przywoływać "niech pierwszy rzuci kamieniem".
Więc ja wołam o "miarę rzeczy". :D
Bo dzisiaj, mimo nawoływania do nieoceniania nikogo, ja jednak zupełnie inaczej patrzę na dziecko, które ukradło lizaka, a inaczej na wielokrotnego mordercę. Oczywiście biorę odpowiedzialność za mój wkład w kryzys, jak dojrzała osoba. Brak okazywania miłości można rozumieć na wiele sposobów, a nawet zupełnie inaczej odbierać. Ale nie zamierzam się katować do końca życia z powodu mniejszej czy większej krzywdy (być może pierdoły), która była moim udziałem. Nawet jeśli mój mąż brał to za "ogromną krzywdę", z powodu której "mógł zrobić wszystko". I nie myl Ozeaszu przebaczenia z pojednaniem. Wybaczyłam mężowi w moim sercu, nie żyję swoją krzywdą (co imputujesz Jackowi), nie trwam latami w czymkolwiek. Ale staram się widzieć chociaż fakty w miarę obiektywnie (na ile jest to możliwe).
Przyjmuję do wiadomości, że są różne sytuacje. Ja nie narzucam nikomu mojego widzenia sprawy. Ale nie zamierzam milczeć, kiedy narzuca się "jedyną słuszną linię partii". Chrześcijanin to nie piętnujący się za wszystko człowiek, biorący na siebie wszystkie grzechy tego świata, nie wymagający od innych, tolerujący wszystko w imię ołtarzyka z hasłem sakramentalne małżeństwo i nastawiony tylko na bycie i trwanie w małżeństwie. I na takim cierpiętnictwie także nie zbuduje się niczego.
A chwalenie postawy "To on mi dał kółko" i pochylanie się bez refleksji nad niedojrzałym małżonkiem to - bardzo niedojrzała postawa.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: rak »

Wybacz Ozeaszu,

ale niestety nie mam dzisiaj tyle czasu, żeby zaadresować wszystkie kwestie które podniosłeś. Zajmę się więc tylko tymi, które w tej chwili uważam za najważniejsze.

Z góry zaznaczę, że mamy różne doświadczenia i zrozumienie pewnych spraw, przedstawię Ci więc tylko moję licząc się z tym, że Twoje może być inne.
ozeasz pisze: 23 lis 2018, 13:01 Nie chciałbym tu wchodzić w "podświadomość " co jest stanem poza naszym rozumieniem i jak wskazuje sam termin poza świadomością ,bardziej chciałbym się skupić na świadomych zachowaniach ,tym bardziej że charakter grzechu zakłada świadomość ,jeśli jej nie ma , nie ma grzechu ,a w takich kategoriach pojmuje brak wierności w tej rozmowie.
Ozeaszu jest napisane, że będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym umysłem. Znaczy się wszystkim czym Cię Pan obdarzył, też tym o czym teraz możesz nie mieć pojęcia. Praca nad sobą jaką staramy się robić i jak ja ją rozumiem to jest właśnie wzniesienie się w poznaniu rzeczy ponad to, co wiedzieliśmy i czuliśmy wcześniej (a już wiemy, że nas zwodziły), w sensie psychologicznym jest to wyciąganie podświadomości (nabytów wzorców, przekonań, nawyków) do świadomości w celu przejęcie nad tym kontroli i odpowiedzialności, lub zgodnie z planem Bożym dążeniem do wolności i świętości.
Święty moim zdaniem (w języku psychologii) to nie jest tylko osoba, która świadomie unika grzechu, ale też podświadomie okazuje zawsze miłość, bo znalazła wewnętrzną psychiczną spójność (miłuje całym sercem) na każdym poziomie.
ozeasz pisze: 23 lis 2018, 13:01 Rak pisze:
ale wewnętrznie zżera go ochota na większe emocje
w sensie tu użytym nie ma pejoratywnego brzmienia ? Czy wiekszość z nas tutaj nie tego oczekuje ?
Czy ksiązka "Języki miłości" nie opisuje właśnie tego stanu jako deficyt ,pusty zbiornik ?
Ozeaszu wspomniana książka opisuje zasady przyciąganie emocjonalnego, ważnego, bo pozwalającego na dopasowanie się dwóch stron i nie odpychanie na tym poziomie. Mało za to opisuje skąd te emocje mogą pochodzić, jakie realizować potrzeby (lub nie) i jakie reprezentować postawy. Nasze emocje też mają swoje źródła i nie wszystkie popychają nas w stronę dobra.
Nie mi to oceniać, każdy to robi we własnym zakresie, ale jak wiesz nie wszystko co jest przyjemnie i pociągające jest dobre. I rozpoznanie tego i przebudowanie się w środku to jest duża sprawa. Można być zżeranym przez emocje, którre mają b. robaczywe podstawy, przekonania, które działają toksycznie w dłuższym okresie, choć wydaje się, że bierzące emocje są dobre, a na pewno przyjemne.
Praktycznie możesz mieć pusty zbiornik, bo zbudowałeś w sobie potrzeby napełnienia go np. dostawaniem codziennie mercedesa, gwiazdki z nieba, lub czymkowiek innego, i w tym sensie jesteś odpowiedzialny w trakcie rozwoju, żeby urealnić swoje potrzeby, przekonania na temar realizacji postaw, tak żeby Ciebie samego nie niszczyły od środka, ani nie popychały w stronę złego, mimo, że tak ładnie mani ładną otoczką...
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: ozeasz »

Twardy pisałem o zdradzie w sensie ww w poprzednich postach , kontynuując swoją myśl nie doprecyzowałem .
Z definicji które podałeś nie wnioskuję że zdrada jest tylko rozumiana jako cudzołóstwo ,ale właśnie szeroko pojęta :
"Zdrada – świadome złamanie przysięgi lub odstępstwo od przyjętych (przez siebie, najbliższe osoby lub daną społeczność) norm czy wartości, działanie przeciwko tym normom i wartościom, zaparcie się ich, a także jawna lub skryta ich negacja.
Zgadzam się z tym że w pojęciu gradacji niewierności cudzołóstwo jest na samym szczycie , ale zauważmy że Jezus wskazał że źródłem cudzołóstwa nie jest czyn fizyczny ,a już sfera myśli .
A szczyt to nie cała góra ,on się opiera na czymś pod nim ,i z kształtu wynika że większość góry to nie szczyt.

Ja na dzień dzisiejszy mimo świadomości tego że :
KKK 2381 Cudzołóstwo jest niesprawiedliwością. Ten, kto je popełnia, nie dotrzymuje podjętych zobowiązań. Rani znak przymierza, jakim jest węzeł małżeński, narusza prawo współmałżonka i godzi w instytucję małżeństwa, nie dotrzymując umowy znajdującej się u jego podstaw. Naraża na niebezpieczeństwo dobro rodzicielstwa ludzkiego oraz dzieci, które potrzebują trwałego związku rodziców.

Biorę pod uwagę że może mieć to genezę w braku tego:
KKK 2365 Wierność oznacza stałość w dochowywaniu danego słowa...
Zarówno ze strony osoby która cudzołoży ,jak i tej która nie cudzołoży .

Zastanawiam się na ile byłem/jestem podobny do tych którzy przyprowadzili kobietę złapaną na cudzołóstwie aby ją ukamienować ,a którzy odeszli po pytaniu Jezusa , na ile teraz moja postawa jest analogiczna ?


Mimo że to forum składa się przeważnie z ludzi zranionych przez cudzołóstwo ,to jestem przekonany że to nie jest jedyna twarz "zła" i choć rozumiem że jest ono z racji tego miejsca szczególnie naświetlone .
Jednak takie pojęcie może być zrozumiałe u ludzi dopiero co skrzywdzonych którzy się tu pojawiają ,trudno mi zrozumieć tego rodzaju patrzenie u ludzi którzy "przepracowali swoje zranienia".
W tej kwestii np.: GosiaH,El , nieobecna tu już Mea są przykładem przepracowania i wyjścia poza świat własnych zranień .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: ozeasz »

Renta11 pisze:Przyjmuję do wiadomości, że są różne sytuacje. Ja nie narzucam nikomu mojego widzenia sprawy. Ale nie zamierzam milczeć, kiedy narzuca się "jedyną słuszną linię partii".
Właśnie ...ja również .


Gdzie w moim poście zobaczyłaś relatywizację ? Podzieliłem się moim doświadczeniem i wydaje mi się rozumieniem sytuacji zdradzonego .
Renta11 pisze:A chwalenie postawy "To on mi dał kółko" i pochylanie się bez refleksji nad niedojrzałym małżonkiem to - bardzo niedojrzała postawa.

Czy to do mnie ,czy możesz napisać gdzie pochwalam cudzołóstwo i zdradę ?

Myślę że bedąc już trochę na tym forum w jakimś sensie jestem "poznany" ,zarówno w mojej historii jak i doświadczeniu .

Na dzień dzisiejszy zastanawiam się na ile w tym co chcę przedstawić z mojego(i nie tylko) punktu widzenia ma być odbierane jako chęć przekonania innych do swojego zdania.
A więc nie mam zamiaru nikogo przekonywać do mojej percepcji , i na tym pozostanę , Przedstawiłem swój punkt widzenia ,postrzegania , rozumiem że dla niektórych tu obecnych może być nie zrozumiały ,może wręcz nie do przyjęcia .

Trafiłem tu jako osoba "totalnie rozwalona psychicznie" ,dzięki tej wspólnocie ,nie tylko forum , moje dzisiejsze spojrzenie zawdzięczam m.in. formacji ,rozwojowi osobistemu i relacji z Bogiem ,środowisko Wspólnoty Sychar było mi w tym pomocą .

Jednak nie wszystko co tu spotykam jest besprzecznie jedyną prawdą , nieumiejętność przebaczenia , świadomość własnego wkładu w destrukcję małżeństwa ,sposób radzenia sobie w trakcie odseparowania się od współmałżonka rozumiem jako elementy drogi i pewnego procesu które nie są celem .


Wszystko mi wolno ,ale nie wszystko przynosi mi korzyść .


W tym kluczu zdaję sobię sprawę z ran jakie mogą zostać zadane tym którzy zetknęli sie z cudzołóstwem (albowiem do nich się zaliczam) ,jednak na dzień dzisiejszy nie przekonują mnie wszystkie sposoby myślenia (obecne tu na forum ,jak i w ogniskach) które mają na celu poradzenie sobie z tą rzeczywistością .

Nie twierdzę że mam monopol na prawdę i tak samo postrzegam interlokutora.


Wydaje mi się że na dzień dzisiejszy wyczerpałem przedstawienie swojego sposóbu postrzegania w tych kwestiach ,doświadczenia związanego z tym co usłyszałem na ostatnich rekolekcjach i tego jak zmieniło ono moje postrzeganie , i z całym szacunkiem dla rozmówców nie czuję potrzeby ze swojej strony kontynuowania tego nadal ,nawet jeśli jest to równoznaczne z ostracyzmem ze strony niektórych .
Pozdrawiam wszystkich .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Ukasz

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Ukasz »

A ja relatywizuję ciężar zdrady - bo ona bywa bardzo różna i różny jest jej wpływ na małżeństwo. Ani jej lekceważenie, ani absolutyzowanie nie jest właściwe.
Ani zdrada emocjonalna jak fizyczna nie niszczą same w sobie więzi małżeńskiej, tylko jej zagrażają. Powodują wzmocnienie relacji z kowalską/kowalskim i jednocześnie osłabienie tej ze współmałżonkiem. Czymś zupełnie innym jest jednorazowa wpadka, po której osoba winna żałuje i rozpoczyna intensywną pracę nad sobą, a czym innym odejście do kochanki/ka, zwykle połączone z agresją wobec porzuconej żony czy męża, nieraz wręcz znęcaniem się nad nim np. w trakcie procesu rozwodowego. To są absolutnie różne światy. Podobnie brak miłości i troski o współmałżonka może polegać na niezrozumieniu czy pewnym niedocenieniu, przy dobrej woli codziennie jakoś wprowadzanej w życie, a może też przyjąć postać ostentacyjnej pogardy i wrogości podtrzymywanej przez lata.
Ja nie wiem, czy moja żona sypia czy sypiała z innymi mężczyznami. Nawet nie czuję potrzeby, żeby się tego dowiedzieć. Co by to zmieniło w relacjach między nami, skoro ona deklaruje, że będzie uważać, żeby przypadkiem nie narodziła się jakakolwiek więź między nami, zarzuca mi wszystko, co w jej rozumieniu może mnie zranić, ograniczyła kontakt do tego, że czasem mnie mija w domu traktując jako coś pośredniego między powietrzem a meblem stojącym na drodze? Jeżeli zaczniemy odbudowywać naszą relację, to wtedy sprawa jej ewentualnych pozamałżeńskich doświadczeń seksualnych nabierze znaczenia jako jeszcze jeden obszar do przepracowania. Dobrze, że Bóg mnie w tym trudnym czasie obdarzył czystością, bez tego nasze szanse byłby jeszcze bardziej odległe.
Można rozwalić małżeństwo nie dopuszczając się fizycznej zdrady i można dalej budować więź mimo ciężaru zdrady. A nigdy nie warto zdradzać, to zawsze jeszcze pogarsza sprawę.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

twardy pisze: 23 lis 2018, 13:36
lustro pisze: 23 lis 2018, 12:50 Zaniechanie okazywania miłości jest zdradą. Też tak to odbieram.
A ja nie uważam braku okazywania miłości za zdradę. Jest to oczywiście postępowanie niewłaściwe, złe, ale nie jest zdradą. Dlaczego?

Wikipedia podaje:
"Zdrada – świadome złamanie przysięgi lub odstępstwo od przyjętych (przez siebie, najbliższe osoby lub daną społeczność) norm czy wartości, działanie przeciwko tym normom i wartościom, zaparcie się ich, a także jawna lub skryta ich negacja. Człowiek dopuszczający się zdrady określany jest mianem zdrajcy. Zdrada może dotyczyć poszczególnych osób lub całej społeczności, wobec których zdrajca ma trwałe zobowiązania lub ponosi za nie odpowiedzialność[1].


"Ja ( ... ) biorę Ciebie ( ... ) za żonę/męza i ślubuję Ci miłość, wierność i uczciwość małżeńską oraz to, że Cię nie opuszczę aż do śmierci. Tak mi dopomóż Panie Boże Wszechmogący w Trójcy Jedyny i Wszyscy Święci."

Zauważ Twardy, że tekst przysięgi małżeńskiej obejmuje kilka aspektów. Na pierwszym miejscu jest MIŁOŚĆ
Skoro to treśc przysięgi małżeńskiej, a zdrada to świadome złamanie przysięgi, to niedochowanie miłości, wierności, uczciwości jest zdradą.
Logiczne.
Nie ma rozdzielenia.
I własne uważanie lub nie niewiele tu zmienia.
Jonasz

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Jonasz »

Hm.
Właśnie przyszła mi książka Odważ się pokonać granice czyli jak zbudowac wspaniałe relacje po trudnych doświadczeniach.
Części w środku ciekawe - podtytuły
Zrozumieć problem.Czy ja jestem gotowy, czy druga strona gotowa, w stronę relacji.
Zabieram się do lektury...
Bo już mam kręćka ....
twardy
Posty: 1889
Rejestracja: 11 gru 2016, 17:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: twardy »

ozeasz pisze: 23 lis 2018, 15:17 Wydaje mi się że na dzień dzisiejszy wyczerpałem przedstawienie swojego sposóbu postrzegania w tych kwestiach ,doświadczenia związanego z tym co usłyszałem na ostatnich rekolekcjach i tego jak zmieniło ono moje postrzeganie , i z całym szacunkiem dla rozmówców nie czuję potrzeby ze swojej strony kontynuowania tego nadal ,nawet jeśli jest to równoznaczne z ostracyzmem ze strony niektórych .
Masz do tego prawo Ozeaszu, dlatego nie będę odnosił się w dalszej części tego postu do tego co napisałeś
Ukasz pisze: 23 lis 2018, 15:29 Ja nie wiem, czy moja żona sypia czy sypiała z innymi mężczyznami.
I ciesz się Ukaszu, że tego nie wiesz.
Możliwe, że wtedy zmieniłbyś podejście do tematu zdrady fizycznej, a na pewno to co piszesz nie byłoby jednak wyłącznie (wybacz) teoretyzowaniem.
lustro pisze: 23 lis 2018, 15:43 Skoro to treśc przysięgi małżeńskiej, a zdrada to świadome złamanie przysięgi, to niedochowanie miłości, wierności, uczciwości jest zdradą.
Zapomniałaś o aspekcie, na który zwróciłem uwagę w poprzednim moim poście, a mianowicie o świadomości czynu.

A wracając do tematu kto jest winny za fizyczną zdradę to podam mój sposób rozumowania na przykładzie.
Jeśli żona karałaby męża za jej zdaniem, jego niewłaściwe zachowanie cichymi dniami, to kto jest winien, że między nimi są te ciche dni?
Mąż, bo niewłaściwie postępował czy żona, która podjęła świadomą decyzję o cichych dniach? Według mnie żona.

Analogicznie, jeśli żona nie okazywałaby mężowi czułości, miłości, zainteresowania i mąż mając tego dosyć znalazłby sobie kochankę i zdradził fizycznie żonę, to kto odpowiada za tę zdradę? Według mnie mąż, bo to on podejmuje decyzję i kroki, aby ta fizyczna zdrada zaistniała. Wszystkie przesłanki, które doprowadziły go do tej świadomej decyzji są tylko szukaniem usprawiedliwienia dla tej decyzji.
jacek-sychar

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: jacek-sychar »

Na początku roku miałem wypadek. Samochód do kasacji. Jechałem na głównej drodze i wjechał we mnie inny samochód. Jaka była moja wina? A taka, że facet wyglądał tramwaju. A ja miałem samochód czerwony, ale trochę za mały i nie jechałem po torach. Choć po wypadku na torach właśnie wylądowałem. Czy mogłem temu zapobiec? Wszak istnieje zasada ograniczonego zaufania. Pewnie jakoś mogłem. Ale jak?

To tak przez analogie do wcześniejszej dyskusji.
lustro pisze: 23 lis 2018, 12:54 Jacku...ech Jacku... naprawdę tkwisz w takim przekonaniu?
Tak, tkwię w tym przekonaniu.
Może mogłem lepiej wyrażać swoją miłość do żony. Tylko do dzisiaj nie wiem, czego ona oczekiwała. Że będę zarabiał więcej pieniędzy? Pracowałem uczciwie, więc nie były to miliony. Że będę pomagał w domu? Pomagałem, ale widocznie nie tak, jak ona by sobie tego życzyła. Że nie będę pił, palił i bił? Nie robiłem tego. Że będziemy wyjeżdżać razem na wakacje? Wyjeżdżaliśmy, no może nie tyle ile by ona chciała.
Czy mi coś zarzucała? Tak, że nasze małżeństwo rozbiła moja mama, która zmarła 11 lat przed jej odejściem. Mieszkała prawie 200 km od nas i spotykaliśmy się 2, góra 3 razy w ciągu roku. A jakoś nie przeszkadzała żonie jej mama, która przyjeżdżała do nas na całą zimę. Nie przeszkadzał jej siostrzeniec, który mieszkał u nas z rok czasu i codziennie wracał pijany po pracy. Nie przeszkadzały jej trzy siostrzenice, które pomagały jej w domu (nawet jak nie pracowała) i na które ja musiałem zarobić.
Innych zarzutów do mnie miała.
A teraz ciekawostka. Robi teraz wiele rzeczy z kochankiem, których nie chciała robić ze mną. I jak to wytłumaczyć?
No ale ona czuła się niekochana. A czy ja mam wpływ na jej odczucia?
Ale niektórzy tutaj uważają, że ja zepchnąłem ją w przepaść ramion kochanka. :(
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Nirwanna »

Lustro, mam propozycję.
Skoro jest brak okazywania miłości, przysięgniętej w przysiędze małżeńskiej, to do czego ma prawo małżonek, który owego braku doświadcza?
Co ma prawo zrobić wg Ciebie?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

Nirwanna pisze: 23 lis 2018, 17:25 Lustro, mam propozycję.
Skoro jest brak okazywania miłości, przysięgniętej w przysiędze małżeńskiej, to do czego ma prawo małżonek, który owego braku doświadcza?
Co ma prawo zrobić wg Ciebie?

Droga Nirwanno

Rozumiem, że chciała byś ze mna tu podyskutowac. Ale pytanie zupełnie odchodzi od tematu wątku,a dyskusja robi się akademicka.
To wątek Blondi.
Gdzieś nam znikła jego Właścicielka. A przecież o nią tu chodzi.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Nirwanna »

Nie chciałabym z Tobą podyskutować.
Ale skoro nie chcesz pociągnąć tematu dalej, to z mojej strony nie ma problemu. Uszanuję Twoją decyzję.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
ODPOWIEDZ