Życie po zdradzie, ale jak????

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

Nirwanno

Przykro mi, że nie rozumiesz mojej odpowiedzi.

Z tego co wiem, zasady na forum są takie, że w danym wątku odnosimy się i pomagamy autorowi wątku, a nie prowadzimy prywatne dyskusje "o zyciu i o śmierci".
Więc nie rozumiem dlaczego TUTAJ miała bym Ci odpowiadać na takie personalne pytanie.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Nirwanna »

Lustro,
Czasem, gdy wątek pomocowy płynnie przeplata się z refleksjami ogólnymi, które są wymianą myśli w duchu akceptacji inności innych opinii, wtedy puszczamy te posty, nie wydzielając ich. Zwłaszcza, jeśli autor wątku nie ma nic przeciw.
Tak jest i w tym wątku, od około 75 postów.
Tak bywało w innych wątkach.
Co do pytania - nie masz obowiązku odpowiadać. Szanuję w tym Twoją wolność.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
karo17
Posty: 266
Rejestracja: 02 maja 2018, 17:47
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: karo17 »

Jeśli można to i ja dorzucę trzy grosze.
Pomimo tego iż w przysiędze są: miłość, wierność i uczciwość. To każde z nich ma inny ciężar gatunkowy. Miłość to dość szerokie pojęcie. Ciche dni, uszczypliwości, nie przygotowanie obiadu bo mi się nie chciało, nie posprzątanie wspólnego domu bo mi się nie chciało to nie jest okazywanie miłości. To takie drobne, choć powtarzające się często mogące być uciążliwymi ziarnkami pisaku rzucanymi w drugą osobę. Można (jak się swoje niewłaściwe zachowanie zauważy) zmienić swoje zachowanie i wieść „normalne i dojrzałe” życie małżeńskie.
Niewierność, w tym przypadku cudzołóstwo. To rzucenie nie ziarnkiem piasku ale dużym i ciężkim kamieniem. Czy osoba rzucona wstanie po tym?

Czy jest różnica? Jak porównać ziarnko piasku choćby rzucane często do ciężkiego kamienia? Dla mnie jak i pewnie dla wielu innych osób całkiem duża. Z piasku można się otrząsnąć, przepracować i dalej „dojrzalej” żyć a po rzucie kamieniem? Czy ktoś się podniesie? Czy pamiątka takiego rzutu nie zostanie na zawsze?
I nie ma sensu pisanie że: „kto jest bez winy niech pierwszy rzuci kamieniem”. To świadczy o dużym niezrozumieniu powagi tematu o którym mówimy.

Oczywiście nie mówimy o tym żeby tych co zdradzili stawiać pod pręgierz i biczować. Jednak co gorsze, niewierni łatwo znajdą usprawiedliwienie. Bo piasek to w sumie taki sam materiał jak kamień... tylko że większy. Jak w znanym serialu niejaki Paździoch chciał się powiesić w klozecie, tłumaczył później że tak naprawdę to tylko chciał skoczyć na bungee ale z nieodpowiedniej strony założył linę :).
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: rak »

fajne porównanie Karo,

ja bym je jeszcze trochę rozszeszył - zdrada b. rzadko występuje sama z siebie, nie zdradza się przecież małżonka, którego się szanuje i kocha, oraz stara się wobec niego być uczciwym.

Więc ten kamyk, ja bym bardziej opisał to jak skalną bryłę, to spada zazwyczaj po szeregu ziarenek, kamieni i innego materiału. Niezauważenie tego strumienia "piasku" i nie zareagowanie jest moim zdaniem odpowiedzialnością zdradzonego, możliwe że jego naiwnością, często głupotą (piszę o sobie jak coś ;) ), która pobłażała złu i rozuchwalała współmałżonka. W najdelikatniejszym ujęciu brakiem realizowania miłości do samego siebie. Przepraszam za te mocne słowa jak ktoś miałby się obrazić, jak coś to odnoszę je do siebie, bo tutaj widzę swoją dużo większą odpowiedzialność niż "braki w okazywaniu miłości". Patrząc w przeszłość widzę b. dużo wydarzeń, które powinny mnie obudzić z letargu i naiwności o wielkiej, szczerej i dozgonnej miłości. Bardziej zwracałem uwagę na czułe słówka i teatralne gesty niż prawdziwe działania i ich motywację.

Ale nie zmienia to jednak faktu, że zdradzający często zanim postawił "wisienkę na torce" to wcześniej przestał być uczciwy w mniejszych rzeczach (i jego hierarchia wartości zostala zachwiana), a jeszcze wcześniej zazwyczał przestał okazywać miłość, czyli głęboko troszczyć się o swojego małżonka. Więc sam popełnił te samę błędy o które oskarża zdradzonego (może dlatego?), tylko poszedł w nich przynajmniej jeden, dwa kroki dalej.

Moim zdaniem jeszcze większa jest jego odpowiedzialność jak po odkryciu zdrady zamiast natychmiast rzucać się do ratowania i zadośćuczyniania, to jeszcze czuje się z niej dumny i obnosi się dookola jaki jest szczęśliwy z łamania tej przysięgi i dowartościowania się w nowym związku (bo kocha i świat powinien przed nim klękać). Nawet jeśli później wraca, czy próbuje wrócić to nie czuje żalu i skruchy, tylko oprawia swoją zdradę w laurkę, chowa w szufladzie i myśli, że taka postawa nie będzie miała wpływu na jego "próbę" ratowania małżeństwa.
Oznaczałoby to mniej niż więcej, że sam fakt zdrady i reakcja na niego została tak mocno wewnętrznie utwierdzona i wspierana, że podaje nawet w wątpliwość brak celowości kryzysu. Przekornie zaryzykowałbym, że w niektórych przypadkach związek przyczynowo-skutkowy jest nieco odwrócony w czasie.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Niezapominajka »

No ja zgodzę się tu z Lustro. Zdradą jest nieokazywane miłości, głuchota na wołanie o uczucia drugiego, olewanie, niepatrzenie na potrzeby, generalnie niedopełnienie obowiązków małżeńskich. Druga osoba ma już dość...i...nieszczęście gotowe.
I teraz, tak, bardzo łatwo okopać się na pozycji ofiary, tak, ja biedna/biedna zdradzona, podeptana, zniszczona, ale kto był pierwszy?
Mi było ciężko przełknąć to wszystko, ale starałam się zrozumieć, ból pozwolił mi się obudzić, bo do tamtej pory byłam ślepa w tej swojej poukładanej świętości. Zobaczyłam, że to była wygodna pozycja, egoizm w czystej formie, manipulacja, oszustwo. Że to było gorsze niż sama zdrada, że to ja zdradziłam pierwsza. Mój mąż miał do wyboru dwie drogi, albo oszaleć i powiesić się na suchej gałęzi, bo już nie widział wyjścia, albo zdradzić jakoś się ratując.
Co ja mam z tym zrobić? Co realnie? Teraz? Albo uciec i odejść albo podjąć próbę, zrozumieć i naprawić. Jest ciężko, jest b ciężko /najchetniej bym przeklęła/, ale próbuje. Najważniejsze jest dla mnie w tej chwili to, że już nie żyje w kłamstwie, żyje w bólu, owszem, ale przynajmniej wiem na jakich warunkach stoję. I nigdy, ale to przenigdy nie miałam poczucia, że mój mąż jest gorszy, wprost przeciwnie, to ja byłam większym łobuzem w tym małżeństwie, żeby nie użyć mocniejszego określenia.
Jacku, mówisz, że Twoja mama, w opinii żony, psuła to małżeństwo, otóż, na przykładzie moich rodziców, może tak być. Teściowa mojej mamy mieszkała 500 km od nas, umarła dawno, a nadal psuła, nawet z zza grobu. To są te małe jakości z domu rodzinnego, którymi przesiąkł mój ojciec, więc teściowa niejako metaforycznie rzecz biorąc, sterowała tymi wiciami zdalnie a potem nawet zza grobu. Ty możesz tego nie widzisz, nie widziałeś, gdy żona żyła jeszcze z Tobą, ale czasem tak jest. Wpływ z domu, którym przesiakles, i tak to odbiera później żona. To nieuświadomione ksero. Więc nie mów tak łatwo, że mama już nie żyła, to żyło w Tobie. Ja widziałam to u nas w domu, teściowa sterowała tata, zdalnie i zza grobu, nikt się z tego nie wyzwoli.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: SiSi »

raku,
Wszystko w punkt.
Zgadzam się z każdym zdaniem.
Tak właśnie i ja to widzę.
Wiedźmin

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Wiedźmin »

Nirwanna pisze: 23 lis 2018, 17:25 Lustro, mam propozycję.
Skoro jest brak okazywania miłości, przysięgniętej w przysiędze małżeńskiej, to do czego ma prawo małżonek, który owego braku doświadcza?
Co ma prawo zrobić wg Ciebie?
A to jest bardzo dobrze postawione pytanie.
Chyba wręcz kluczowe.

Chętnie również usłyszę od Lustro odpowiedź.

Bo chyba uczucie "niekochania" jest głównym motywem - przez który ludzie w małżeństwie czują się źle.
Tzn. ja - jeśli było mi źle, to głównie właśnie przez to, że czułem, że żona mnie nie kocha - i że ma mnie generalnie gdzieś ... tam.

Nawet teraz - mimo ekspresowego wręcz tempa odbudowy swojego małżeństwa - miewam chwile... bądź dni, w których owo uczucie niekochania powraca.
Wiedźmin

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Wiedźmin »

rak pisze: 23 lis 2018, 20:13
[...] że zdradzający [...] wcześniej przestał być uczciwy w mniejszych rzeczach (i jego hierarchia wartości została zachwiana), a jeszcze wcześniej zazwyczaj przestał okazywać miłość, czyli głęboko troszczyć się o swojego małżonka. Więc sam popełnił te same błędy o które oskarża zdradzonego (może dlatego?), tylko poszedł w nich przynajmniej jeden, dwa kroki dalej.
Ładnie napisane raku.
To zupełnie jak owo: "źdźbło w oku bliźniego widzisz, a belki w swoim nie dostrzegasz"
jacek-sychar

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: jacek-sychar »

Niezapominajka pisze: 23 lis 2018, 20:17 Jacku, mówisz, że Twoja mama, w opinii żony, psuła to małżeństwo, otóż, na przykładzie moich rodziców, może tak być. Teściowa mojej mamy mieszkała 500 km od nas, umarła dawno, a nadal psuła, nawet z zza grobu. To są te małe jakości z domu rodzinnego, którymi przesiąkł mój ojciec, więc teściowa niejako metaforycznie rzecz biorąc, sterowała tymi wiciami zdalnie a potem nawet zza grobu. Ty możesz tego nie widzisz, nie widziałeś, gdy żona żyła jeszcze z Tobą, ale czasem tak jest. Wpływ z domu, którym przesiakles, i tak to odbiera później żona. To nieuświadomione ksero. Więc nie mów tak łatwo, że mama już nie żyła, to żyło w Tobie. Ja widziałam to u nas w domu, teściowa sterowała tata, zdalnie i zza grobu, nikt się z tego nie wyzwoli.
Niezapominajko

Dziękuję za piękną diagnozę.
Rozumiem, że w takim razie rodzina żony nie miała żadnego znaczenia, czyli rozwód jej rodziców, drugie małżeństwo cywilne ojca, związek matki z kochankiem, przemoc w domu, w wyniku czego w wieku 13 lat została wydana do wujka.
Rozumiem, że pijaństwo to się już wcale nie liczy (zapiła się jej dwie siostry i siostrzeniec, szwagier utopił się po pijaku).

Ale oczywiście winna jest moja mama.

Czemu ja mimo tego w to małżeństwo wszedłem? Bo nie o wszystkim wiedziałem. Mieszkałem prawie 400 km od rodziny pierwotnej mojej żony.
Wiedźmin

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Wiedźmin »

Niezapominajka pisze: 23 lis 2018, 20:17 No ja zgodzę się tu z Lustro. Zdradą jest nieokazywane miłości [...]
[...] Że to było gorsze niż sama zdrada, że to ja zdradziłam pierwsza. Mój mąż miał do wyboru dwie drogi, albo oszaleć i powiesić się na suchej gałęzi, bo już nie widział wyjścia, albo zdradzić jakoś się ratując. [...]
Cześć Niezapominajko,

Ładnie też napisałaś.
Pytanie tylko - czy Ty czułaś się kochana, czy miałaś non-stop okazywaną miłość? Czy Twoje zbiorniki miłości były zapełniane przez męża?
Zgaduję, że pewnie nie do końca... bo chyba mimo wszystko ciężko być całkiem wredną dla męża anioła.

Poza tym - ja podkreślam za każdym razem. Ludzie są RÓŻNI.

To, że akurat ów mąż sobie poszedł do innego ogródka, bo Ty byłaś ... trzymajmy się już tego określenia "wredna" ;) - to uważasz, że wszyscy zdradzeni... zostali zdradzeni, bo byli wredni i nie zostawili swoim mężom i żonom żadnego wyjścia...
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Smutek »

Jacku
Trochę Cię rozumiem, chociaż u mnie nie na taką skalę może, ale....teść przez lata zdradzający teściową, nadużywający alkoholu, dyktator w domu; teściowa udająca, że nie wie, byleby tylko było dobrze; choroba alkoholowa w rodzinie teściowej - jeden brat umarł z przepicia, a paru dalszych krewnych ma z tym poważny problem; rozwiedziona mama teściowej (którą nota bene bardzo lubiłam, już zmarła) i córka teściowej, czyli moja szwagierka. Część z tych wiadomości wypłynęła w ostatnich miesiącach, po wyprowadzce męża, a część została mi zaserwowana jak pączek posypany cukrem pudrem, np. to, że szwagierka rozbiła małżeństwo i wyszła za mąż za tego człowieka przedstawiono mi jakoby uratowanie go z patologicznego małżeństwa, czyli że właściwie to dobry uczynek był ....
No i dobra, przecież nie byłam ślepa, pewne rzeczy mogły dawać do myślenia, ale inne "tajemnice" wylazła po fakcie. Nie usprawiedliwiam zdradzonych z ich przewinień, ale ja chciałam od początku w małżeństwie dialogu, "wywalenia" kawy na ławę w stylu "nie podoba mi się to i to", chociaż przyznam, że z mojej strony zbyt dużo pobłażałam.
Na kryzys pracujemy oboje, ale "kaliber" naszych win chyba ma inną ciężkość, choć zależy co kogo bardziej boli i co się komu szybciej przeleje.
Szkoda, że zamiast szczerej i konkretnej rozmowy doczekałam się zdrady....
Niezapominajka
Posty: 393
Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Niezapominajka »

No nie Aleks, ja też czułam się bardzo niekochana w tym związku i zaniedbana. Moje zbiorniki ledwo pitaly, na rezerwie. Cóż...wina obopólna. Nie ma co się licytować kto bardziej. Oboje zawiniliśmy. Ja też nie jestem bez winy, dlatego łatwiej mi starać się wybaczyć. Nadal czuję się niekochana, nie słyszę tego, nie czuje, ból wraca....
jacek-sychar

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: jacek-sychar »

W tym wątku post napisał użytkownik Pustelnik, którego post został przeniesiony tutaj:
viewtopic.php?f=10&t=1742
Lawendowa
Posty: 7663
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Lawendowa »

Niezapominajka pisze: 23 lis 2018, 20:17 Mój mąż miał do wyboru dwie drogi, albo oszaleć i powiesić się na suchej gałęzi, bo już nie widział wyjścia, albo zdradzić jakoś się ratując.
Była trzecia - mógł odejść od, a nie do. To był wyłącznie jego wybór. Jeśli czuł się bardzo krzywdzony mógł odejść i to nie powodowałoby kolejnych krzywd. Nawet zdrada nie jest usprawiedliwieniem do rewanżowania się zdradą. Za swoją reakcję na kryzys w małżeństwie, jest odpowiedzialny każdy za siebie. Ja uważam, że za sposób reakcji Twojego męża na kryzys, Ty nie jesteś odpowiedzialna. Chyba nie warto brać na swoje barki tego co nie Twoje.
Co ja mam z tym zrobić? Co realnie? Teraz? Albo uciec i odejść albo podjąć próbę, zrozumieć i naprawić.
Cytując Ciebie "albo zdradzić jakoś się ratując"...
I zobacz. Ty tego nie rozważasz, na szczęście, chociaż czujesz się niekochana. Jakakolwiek reakcja na obecną sytuację będzie Twoim obszarem odpowiedzialności niezależnie od tego co wybierzesz.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: sasanka »

Myślę, że zdrada wynika głównie z czystego EGOIZMU. I zawsze jest wyborem, bo nikt nikogo nie zmusi do zdrady mimo , że lustro tak nam próbowała wmawiać od zawsze , że o ile pamiętam została " zepchnięta " w tą otchłań.Jakie to wygodne usprawiedliwienie.. Ja takim ludziom nawet zazdroszczę , ze tak łatwo potrafią krzywdzić i robić wszystko , aby się jeszcze domagać współczucia tylko po to aby się lepiej poczuć .Oni cały czas muszą się czuć lepiej od innych.Kurcze jakie to musi być fajne , być takim nastawionym na przyjemność , bez zasad , głębszych wartości, poczucia winy.
Tylko , jaki takie życie ma sens ?
ODPOWIEDZ