Życie po zdradzie, ale jak????

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: tata999 »

SiSi pisze: 23 lis 2018, 20:35 raku,
Wszystko w punkt.
Zgadzam się z każdym zdaniem.
Tak właśnie i ja to widzę.
Również zgadzam się. A przy tym uważam, że świetna, logiczna, wyważona wypowiedź Raku. wyrazy szacunku.
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4390
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: ozeasz »

sasanka pisze: 23 lis 2018, 23:09 Myślę, że zdrada wynika głównie z czystego EGOIZMU. I zawsze jest wyborem, bo nikt nikogo nie zmusi do zdrady mimo , że lustro tak nam próbowała wmawiać od zawsze , że o ile pamiętam została " zepchnięta " w tą otchłań.Jakie to wygodne usprawiedliwienie.. Ja takim ludziom nawet zazdroszczę , ze tak łatwo potrafią krzywdzić i robić wszystko , aby się jeszcze domagać współczucia tylko po to aby się lepiej poczuć .Oni cały czas muszą się czuć lepiej od innych.Kurcze jakie to musi być fajne , być takim nastawionym na przyjemność , bez zasad , głębszych wartości, poczucia winy.
Tylko , jaki takie życie ma sens ?
Taaa ,a najgorsze że oni to pewnie planowali już przed ślubem :o
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
renta11
Posty: 843
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: renta11 »

rak pisze: 23 lis 2018, 20:13
Ale nie zmienia to jednak faktu, że zdradzający często zanim postawił "wisienkę na torce" to wcześniej przestał być uczciwy w mniejszych rzeczach (i jego hierarchia wartości zostala zachwiana), a jeszcze wcześniej zazwyczał przestał okazywać miłość, czyli głęboko troszczyć się o swojego małżonka. Więc sam popełnił te samę błędy o które oskarża zdradzonego (może dlatego?), tylko poszedł w nich przynajmniej jeden, dwa kroki dalej.

Moim zdaniem jeszcze większa jest jego odpowiedzialność jak po odkryciu zdrady zamiast natychmiast rzucać się do ratowania i zadośćuczyniania, to jeszcze czuje się z niej dumny i obnosi się dookola jaki jest szczęśliwy z łamania tej przysięgi i dowartościowania się w nowym związku (bo kocha i świat powinien przed nim klękać). Nawet jeśli później wraca, czy próbuje wrócić to nie czuje żalu i skruchy, tylko oprawia swoją zdradę w laurkę, chowa w szufladzie i myśli, że taka postawa nie będzie miała wpływu na jego "próbę" ratowania małżeństwa.
Oznaczałoby to mniej niż więcej, że sam fakt zdrady i reakcja na niego została tak mocno wewnętrznie utwierdzona i wspierana, że podaje nawet w wątpliwość brak celowości kryzysu. Przekornie zaryzykowałbym, że w niektórych przypadkach związek przyczynowo-skutkowy jest nieco odwrócony w czasie.
Niby to wiedziałam, ....ale. Dziękuję Ci Raku za dobre podsumowanie.
Warto jakoś sobie poukładać, uporządkować fakty i zdarzenia, aby...

wziąć odpowiedzialność za SWOJE i to zmieniać,
nauczyć się nie brać odpowiedzialności za CUDZE (nawet współmałżonka)
i umiejętnie odróżniać jedno od drugiego.

Bo tutaj na sycharze często się to zaciera i występuje tendencja brania odpowiedzialności za to, co dotyczy współmałżonka.
A przecież po życiu nie będzie już małżeństwa, jak umiejętnie mówi Szustak, ale będę Ja i Ty. Pamiętam, jak stałam wiele lat temu na schodach w domu (w początkach Al-Anonu) i powiedziałam pierwszy raz : "To nie jest mój problem".
Współuzależnienie, które tutaj także często widać, właśnie polega na nadmiernym zrośnięciu się, a "sakrament małżeństwa" (traktowany jako bożek) często to podtrzymuje.

Dzisiaj żal mi męża. Nadal pije, bo nadal nie umie wziąć odpowiedzialności za Swoje. Ale to nadal jego wybór.
Życie może być udawane, ale lepiej aby było udane czyli "żywe".
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

Odezwałam się w tym wątku nie, żeby przekonywać porzuconych-zdradzonych do swojego punktu widzenia.

Napisałam do Blondi.
Bo ona nadal jest z mężem. I może zrobić coś więcej ponad analizę wsteczną.
Przeżywa trudne chwile, a właściwie już dłuższy czas, po zdradzie. Na jej historii widać, że sprawa może być dużo bardziej złożona niż "czarno-biały" dwuwymiarowy obrazek.
To Blondi chciałam pokazać, że istnieją związki przyczynowo-skutkowe. I że dobrze zdać sobie z nich sprawę, póki jest jeszcze małżeństwo i wola obu stron. Po to, żeby zapobiegać i naprawiać... Budować w dobrym kierunku.

Lekceważenie praw rządzących światem nie zmienia rzeczywistości. Warto brać te "prawa" pod uwagę, nim same o sobie w bolesny sposób przypomną. Czyli w przypadku Blondi - jest to nadal dobry czas.

Nikogo do niczego nie mam zamiaru przekonywać na tym forum.
Każdy ma swój punkt widzenia, bardzo często niezmienny i niereformowalny, oparty na własnych doswiadczeniach, ich interpretacji na danym etapie oraz zranieniach.
Podziwiam Niezapominajke, Ozeasza... I kilka innych osób, które pomimo zranień, potrafiły spojrzeć na sprawy uczciwie i z miłością. To ich wygrana

A tak w sprawie piasku i kamieni - kropla drąży skałę.
A metoda piaskowania, wykorzystywana w dzisiejszych czasach, może znacznie więcej, niż stosowanie innych środków.
Strumieniem wody precyzyjnie tnie się twarde metale i czyści "do żywego" twarde bardzo pokłady osadow...
Więc nie lekcewazyla bym ziaren piasku i kropli wody tylko dlatego, że są małe.

Dobrego weekendu wszystkim.
Ja poczekam, aż wróci do nas Blondi.
jacek-sychar

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: jacek-sychar »

lustro pisze: 24 lis 2018, 12:59 Napisałam do Blondi.
Bo ona nadal jest z mężem. I może zrobić coś więcej ponad analizę wsteczną.
Przeżywa trudne chwile, a właściwie już dłuższy czas, po zdradzie. Na jej historii widać, że sprawa może być dużo bardziej złożona niż "czarno-biały" dwuwymiarowy obrazek.
To Blondi chciałam pokazać, że istnieją związki przyczynowo-skutkowe. I że dobrze zdać sobie z nich sprawę, póki jest jeszcze małżeństwo i wola obu stron. Po to, żeby zapobiegać i naprawiać... Budować w dobrym kierunku.
Lustro
Mimo, że nie zawsze się zgadzamy w niektórych opiniach, cenimy Twoje wypowiedzi, bo są one innym spojrzeniem na często nasz jednostronny ogląd sytuacji. Czy to, że Twoje posty są publikowane nie świadczy o tym?
Czy dochodzenie do optymalnego stanowiska nie dokonuje się najlepiej w dyskusjach? A dyskusje ze swojej natury zakładają różnorodność opinii. Inaczej nie byłaby to dyskusja, tylko klaka.
Ten wątek jest wątkiem Blondi i dyskusja chyba pozwoli jej spojrzeć na sprawę (głównie jej małżeństwa) z wielu różnych stron.
lustro pisze: 24 lis 2018, 12:59 Nikogo do niczego nie mam zamiaru przekonywać na tym forum.
Każdy ma swój punkt widzenia, bardzo często niezmienny i niereformowalny, oparty na własnych doswiadczeniach, ich interpretacji na danym etapie oraz zranieniach.
Podziwiam Niezapominajke, Ozeasza... I kilka innych osób, które pomimo zranień, potrafiły spojrzeć na sprawy uczciwie i z miłością. To ich wygrana
Rozumiem, że inni, którzy nie patrzą jak Ty Lustro, ale również Niezapominajka czy Ozeasz, patrzą bez miłości, czyli w domyśle źle? :shock:
A może prawda nie jest taka jednoznaczna? Może każdy miał inną sytuację wyjściową i w innej sytuacji jest teraz?
A może nie podoba się niektórym takie relatywizowanie zdrady i zdejmowanie odpowiedzialności ze zdradzającego i przerzucanie go na zdradzonego?
Czy w dyskusji ktokolwiek negował winę obu stron za kryzys? Ona zawsze występuje. Ja przyjmuję, że nie komunikowałem żonie swojej miłości tak, jak ona by chciała. Czy to znaczy, że ja nie mówił jej ciągle, że ją kocham? Ja mówiłem tylko nie w taki sposób, jak ona by chciała. I ona moich komunikatów nie rozumiała. Czy to moja wina? Tak. Może mogłem wtedy bardziej szukać informacji o komunikacji małżeńskiej. Tylko czy ja, mimo tego, że też nie czułem się w pewnym momencie mojego małżeństwa kochany przez moja żonę, poszedłem w zdradę i szukanie szczęścia poza małżeństwem? Ja próbowałem to ratować. Może było już za późno, ale jednak chciałem. Nawet wtedy, gdy dowiedziałem się o zdradzie. Ale to nie ja wszystko pogrzebałem.

I na koniec ostatnie pytanie.
Lustro, czy ja kiedyś przeczytam na naszym forum, co Ty złego zrobiłaś w swoim małżeństwie i jaka była Twoja wina? Bo ja ciągle czytam o wypieraniu swojej winy przez Ciebie. Choćby to słynne "zrzucenie w przepaść zdrady", któremu winny jest Twój mąż a nie Ty.
Ciągle słyszę, że nie przepracowałem mojego kryzysu i ciągle szukam winy żony. A może ja już przeszedłem przez okres samooskarżania się i widzę co było moją winą, a co było winą mojej żony?
Lustro
Co było Twoja winą?

Oczywiście możesz nie odpowiadać. Ja tylko chciałbym, żebyś to przeanalizowała. Podobnie Niezapominajka i Ozeasz.
Jonasz

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Jonasz »

lustro pisze: 24 lis 2018, 12:59 Nikogo do niczego nie mam zamiaru przekonywać na tym forum.
Każdy ma swój punkt widzenia, bardzo często niezmienny i niereformowalny, oparty na własnych doswiadczeniach, ich interpretacji na danym etapie oraz zranieniach.
Podziwiam Niezapominajke, Ozeasza... I kilka innych osób, które pomimo zranień, potrafiły spojrzeć na sprawy uczciwie i z miłością. To ich wygrana
Lustro .
Wiesz co było dla mnie megatrudną sprawą ?
Nigdy bym nie przypuszczał.
Przebaczenie samemu sobie.

Bo tak jak napisał Jacek
jacek-sychar pisze: 24 lis 2018, 13:50 A może ja już przeszedłem przez okres samooskarżania się i widzę co było moją winą, a co było winą mojej żony?
To wydaje mi się jest uczciwość. Ale bez miłości.
Wydaje mi się ze dopiero ten warunek : przebaczenie samemu sobie umożliwia spojrzenie na swoją przeszłość z uczciwością i miłością.
I jej przyjęcie i zamknięcie...
A jak ja przestałem potępiać samego siebie, to i zonę przestałem potępiać i na innych też.
To bardzo zmienia punkt widzenia.
No i podnosi radość i komfort życia. :D
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: sasanka »

Ależ Ty lustro ciągle przekonujesz tak niby mimochodem , że zostałaś niejako " popchnięta" w zdradę i z tego co piszesz nie poniosłaś żadnych jej konsekwencji (zresztą jak większość zdradzaczy). W dodatku chwalisz osoby ,które w jakiś sposób podzielają twoje "poglądy" bo wtedy lepiej się czujesz.A o to przecież chodzi zdradzaczom , aby nie musieli czuć się winni.
Jak piszesz każdy ma swój punkt widzenia często niezmienny i niereformowalny . Czy zauważyłaś , że to dotyczy również ciebie?
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: rak »

Witaj Blondi,

rzeczywiście mało Ciebie było w ostatnich postach, ale pozwól mi wytłumaczyć dlaczego moim zdaniem są to ważne informacje dla Ciebie.

Roztrząsanie tej odpowiedzialności lub jej braku to nie jest zadanie czysto teoretyczne, prawidłowo zrobione pozwala nam ustalić co jest naszym zakresem odpowiedzialności i gdzie mogliśmy i możemy się bardziej starać, a rozdzielić obszary poza naszą kontrolą i przestać czuć tutaj niszczący żal i winę (uczucia często zresztą wzbudzane przez zradzacza - manipultora, który nie chce przejąć swojej odpowiedzialności za własne działania i pracy w celu zmiany ich prawdziwych źródeł).

Taka postawa psychiczna jest często dobrą podstawą do późniejszego przebaczenia i ewentualnego pojednania. Dużo lepszą moim zdaniem niż przebaczenie i pojednanie na szybcika, po tak wypada, zamiecenie prawdziwych przekonań i wzorców postaw pod dywan i czasami bierne czekanie na ponnowny wybuch krysysu, choćby i w następnym pokoleniu, czyli u naszych dzieci...
Taka np. systuacja miała miejsce u moich Teściów.

Ja teraz rozliczając się z przeszłością, też stawiam niektóre pytania trochę inaczej i zgodnie z odpowiedziami jakie uzyskuję staram się planować dalsze działania naprawcze. I o ile potrafię wykazać moje niedomagania w pokazywaniu miłości mojej małżonce (szczerze takie zawsze się znajdą) o tyle za dużo większą przyczynę kryzysu uważam moją nieumiejętność okazywania miłości samemu sobie - moją naiwność ocierającą się często o głupotę, ignorancję i pobłażanie krzywdzącym zachowaniom. Nie popychałem wprawdzie małżonki w ramiona kowalskiego, ale poprzez moje pobłażanie pozwalałem jej coraz b. wchodzić mi na głowę, a ona z wygody skwapliwie z tego korzystała, oddalając się coraz bardziej. Jednym z głównym przyczyn zdrady jest po prostu brak szacunku i własna zgoda na udział w zabawie kosztem siebie, własnego małżeństwa i partnera. Zabawa jest tylko wtedy fajna kiedy ten koszt jest mały. Nie dbając o szacunek do siebie i małżeństwa sam przyczyniałem się do zmniejszenia jego znaczenia w oczach małżonki i nad tym teraz pracujemy, żeby te wartości i przekonania jak powinny być realizowane zaczęły pierwszy raz u nas błyszczeć. Wcale nie uważam, że dobrą receptę byłybo spełniania życzeń księżniczki, która najpierw zakochała się w mężu, jak zakochanie minęło zaczęła się stopniowo i w białych rękawiczkach oddalałać się od małżeństwa i rodziny szukając na zewnątrz wsparcia do swoich poczynań, w końcu znalazła sobie nowego księcia, a jak bajka się skończyła to od niechcenia wraca do mężą obarczając go jeszcze winą za swoje działania, emocje i rozbudzone pragnienia. Każda sytuacja jest inna, ale zadbanie o prawdziwą wagę rzeczy i odpowiedź to jest już nasza odpowiedzialność, a zasłanianie się miłosierdziem bez oceny konsekwencji i potencjalnego dalszego krzywdzenia jest kontynuacją naiwności, czyli już głupotą - na niej trudno budować szacunek i miłość...

Uważam, że jest to szczególnie istotne przy obecnej postawie Twojego, go tutaj nie ma, zgoda, ale to Twoja postawa w stosunku do niego może zabobiec jego brnięciu w większe zło (chodźby przez brak Twojej akceptacji), jak sam nie może lub nie umie wziąć odpowiedzialności za swoje zachowanie i jego skutki.
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: sasanka »

Właśnie przeczytałam Twoją wypowiedź raku i jestem pod wrażeniem jak wspaniale wyjaśniłeś całą istotę sprawy czyli to o co w tym wszystkim chodzi.Blondi z pewnością skorzystasz z tego , bo to naprawdę dobra droga, żeby nie tylko ratować swoje małżeństwo , ale zachować swoją godność. Często osoby skrzywdzone same się oskarżają , wyolbrzymiają swoje zaniedbania, ba ,nawet współczują, bo ci biedni zdradzacze zostali wręcz "popchnięci " do zdrady albo mogli "się nawet powiesić na suchej gałęzi" , co mnie zupełnie rozbawiło.
Blondi przeczytaj jeszcze raz post raka , bo ważne rzeczy napisał i spróbuj to przemyśleć. No , ale wybór należy do Ciebie.
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: lustro »

Sasanko

Czy Ty jesteś z mężem?
Jakoś nie potrafię znaleźć, w jakiej sytuacji się aktualnie znajdujesz... Jako szczęśliwa żona? Czy może w separacji lub po rozwodzie?
Jak jest?
Dokąd zaprowadził Ciebie Sasanko taki stosunek i widzenie rzeczy?

Może pozwolisz Blondi uratować swoje małżeństwo i siebie w nim, zamiast tłumaczyć jej, że ma być swoiscie głucha i ślepa?

Rozumiem, że Rak ma takie a nie inne widzenie rzeczy.
Tylko, że nie jest ono uniwersalne. Odnosi się ono strikte do jego sytuacji. Także innej niż sytuacja Blondi, choćby tylko ze względu na separacje, w której się znajduje. Czy swoiste dysfunkcje jego żony.
SiSi
Posty: 346
Rejestracja: 06 sie 2018, 9:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: SiSi »

Lustro,
Jeśli mogę się wtrącić.
Żadne widzenie rzeczy nie jest uniwersalne.
Ani moje, ani nikogo innego, w tym również Twoje.
Myślę, że to forum ma służyć pomocą ludziom w potrzebie.
Zakladam, że większość z nas przypisuje sobie naprawdę ogromny wkład w kryzys małżeński ( często na wyrost plus dodatki).
Ale nie możemy dać sobie wmówić, że wepchnelismy małżonka w zdradę. Cudzołóstwa dopuścił się sam.
I uratować małżeństwo można tylko wówczas jeśli ten zdradzający to zrozumie i będzie potrafił unieść.
Blondi
Posty: 75
Rejestracja: 02 paź 2018, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Blondi »

Dziękuję Wam za tę dyskusję. Każdy głos w jest bardzo wartościowy, ponieważ pozwala mi spojrzeć na sprawę z różnej perspektywy. Generalnie uważam, że zdrada jest na szczycie zła, które można wyrządzić małżonkowi. Takie jest moje zdanie. No, ale jak słusznie Lustro zauważyła życie nie jest czarno-białe. Stało się i się nie odstanie. Mam dwie opcje do wyboru: wybaczyć mężowi i z nim próbować naprawić albo wybaczyć mu i się rozstać. Wybieram to pierwsze. Nie chcę zasłaniać się dziećmi, ja po prostu kocham męża i wiem, że on kocha mnie. Nie jestem naiwna, owszem byłam ale już z tym skończyłam. Macie rację świat rządzi się swoimi prawami. Ludzie są jacy są. Pokus jest naprawdę wiele. Ja w swej naiwności nigdy nie brałam pod uwagę takiego scenariusza. Ale się stało. W jakiś sposób na pewno przyczyniłam się do kryzysu. Zdaję sobie sprawę z tego. Nie mniej jednak mąż wyciągnął taki kaliber, że powalił mnie na łopatki, tak iż dłuuugo nie mogłam się podnieść. Nasze małżeństwo z całą pewnością nie będzie już nigdy takie samo. Ja mając na uwadze to, co się wydarzyło nie zaufam już mężowi w pełni. Widzę, jak mąż się stara, żeby było lepiej. Ja też ze swojej strony staram się poprawiać zachowanie, eliminować złe nawyki. Jest trudno, ale można. Przynajmniej trzeba próbować. Ja powierzam swoje życie Bogu. Mój mąż to dobry człowiek, który bardzo się pogubił. Ja nie chcę być sędzią dla niego. Widzę, że bardzo żałuje tego co zrobił. Wcześniej myślałam że mój mąż to ideał A ideałów nie ma.
Pustelnik

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Pustelnik »

Blondi, to co powiedziałaś : "bardzo żałuje to co zrobił" jest jednym z kluczowych elementów.
I wg mnie , nie tyle w historii małżenstwa (Twojego, jak i innych relacjii w kryzysie) istniejacego (tylko) tu na ziemi (to nie mówi o.Szustak (z całym szacunkiem do jego osoby i z mieszanymi odczuciami do "szustakomanii" :-) ) ale Ewangelia ;-) ) ile ... W HISTORII ZBAWIENIA NASZEGO MAŁŻONKA.
A tę "historię" ziemskiej pielgrzymki/drogi "wyboru" to z naszym małżonkiem "ROBI" PRZEDE WSZYSTKIM PAN BÓG (Boża Opatrzność) a NIE MY (TY czy JA).

Bo z całym szacunkiem do wyrażanych pogladów innych forumowiczów , to co czytam w niektórych wypowiedziach, to OBSESJE (dużo elementów wspóluzaleznienia, nadodpowiedzialnosci, kontroli, "zaczarowywania" kryzysu (nie dostrzegania jego istoty i CZEMU MA ON SŁUŻYC, co ma umrzeć w ewangelicznym "starym czlowieku" a co ewentualnie narodzić....)

Pogody Ducha !
Dobrego Dnia!
Blondi
Posty: 75
Rejestracja: 02 paź 2018, 9:34
Płeć: Kobieta

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Blondi »

Jeśli chodzi o sam problem zdrady, to wiadomo każda sytuacja jest inna. Jedni zdradzacze nie chcą odchodzić od małżonka (mój przypadek), inni odchodzą i potem chcą wrócić, jeszcze inni wcale nie wracają. Są też tacy, którzy wiodą latami podwójne życie. Wybaczyć jak słusznie zauważyliście trzeba, chociażby dla swojego zdrowia psychicznego. Nie mniej jednak ja stoję na stanowisku, że zdrada jest czynem haniebnym. Nie zamierzam pomijać swojego udziału w kryzysie, ale o tym, że mamy kryzys dowiedziałam się z ust męża tydzień przed wyznaniem mi prawdy. Nie przeszłam obok tego obojętnie. Zaczęłam wówczas drążyć, pytać się męża co mogę poprawić, żeby było lepiej. Czemu mi o naszym kryzysie nie powiedział zanim wdał się w romans? Może po prostu chciał zobaczyć jak to jest z kimś innym? Mój mąż twierdzi, że czuł się przeze mnie odrzucony, dlaczego mi o tym nie powiedział? To on wielokrotnie naśmiewał się ze mnie przy rodzinie i znajomych, co mnie bardzo irytowało i chyba nic dziwnego, że się z nim o to kłóciłam, prosiłam żeby tego nie robił a potem już nawet przestałam na to zwracać uwagę. W momencie kiedy zaczął spotykać się z kowalską na pewno nie było miłości i szacunku do mnie. Czasem myślę, że ta zdrada była punktem zwrotnym w naszych relacjach. On od tamtej pory naprawdę zaczął mnie doceniać. Szkoda tylko, że potrzeba było takiego uderzenia. Ja za to nauczyłam się też, że kochać trzeba mądrze. Naiwność i uległość to zła droga. Idealnych małżeństw nie ma. Sam ślub niczego nie gwarantuje. Miłość trzeba pielęgnować. Zapomniałam, że nic nie jest dane raz na zawsze.
Pustelnik

Re: Życie po zdradzie, ale jak????

Post autor: Pustelnik »

Przykro mi , ale znowu się powtarzam:
GORSZYĆ SIĘ INNYMI (ich upadkami, słabościami ) TO GRZECH (!) DLA TEGO CO SIĘ GORSZY ...
...
Zmiana myślenia to proces, ale czemu nie zacząć iść w dobrym kierunku.
Święci podobno dziękują za "razy"/rany od najbliższych i traktują je jako ćwiczenie duchowe (ale uwaga, nie jako egzamin/test na zasadzie zdał lub nie zdał).
Moj obecny stan, raczej się nie gorszę (jestem nawet wdzięczny (Bogu i) ludziom, jak dane jest mi usłuszeć z ich ust ich historię upadków, a może to już jakieś "hobby" :-) ).

Dziękowanie, za swoje trudnosci - niestety, nie ...
Ale to u mnie szerszy problem. Nawet za dobre/przyjemne rzeczy nie dziekuję (prawie wogole) Bogu. Uczę się pomalu ... dziękować ludziom.
No cóż nikt nie jest perfekcyjny, a na pewno nie ... ja :-)
(P. Jezus do J.Kowalskiej (parafraza (?) z mojej koepskiej pamięci): oddaj mi swoją "nędzę" , bo tylko to ... tak naprawdę ... masz)

Pozdrawiam Ciè !
ODPOWIEDZ