Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Tata_to_Zero
Posty: 30
Rejestracja: 08 gru 2018, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Tata_to_Zero »

Miesiąc przed świętami żona porzuciła mnie i nastoletniego syna zabierając ukochaną córeczkę :(

Sprzedaję rzeczy z domu, zabawki by utrzymać syna, podtrzymuję go na duchu aby nie zawalił 8 klasy choć sam jestem w złym stanie psych.
Nie mogę teraz wyjechać za pracą bo nie mogę go porwać ani przerwać mu szkoły.
Realnie grozi nam bezdomność...
Nie mam samochodu by teraz odwiedzać córkę.

Zaczęło się psuć po urodzeniu córki kiedy żona odsunęła syna i mnie na drugi plan.
W 2013 żona próbowała romansu przez internet. Wybaczyłem biorąc silne leki psychotropowe.
W 2014 żona poroniła i skończyło się nasze życie intymne ale nie narzekałem na swój los i celibat małżeński.
W 2015 Bóg odebrał mi pracę.
W 2016 Bóg zabrał mi Mamę po ciężkiej chorobie. Zostałem sierotą.
W 2018 zaczęły się kłótnie o pieniądze bo skończyły się moje znaczne oszczędności i zauważyłem że zaczęła jakby bardziej dbać o siebie (diety, nowa bielizna).

Parę dni temu żona zapowiedziała pozew bez orzekania o winie ale jeśli odmówię to mnie "zniszczy" w sądzie np. wyssanymi z palca zarzutami o molestowanie córki czy alimentami na siebie (bo zamierza rzucić b. stresującą pracę).
Nie chce słyszeć ani o terapii par ani o mediacji.

Ja nie mam pieniędzy na adwokatów a ew. areszt do czasu oczyszczenia z zarzutów wyrządzi krzywdę synowi.

Żona jest DDRR ~ pochodzi z rozbitej rodziny, przyzwyczajona do wrzasków i szarpaniny w domu, od ponad 10 lat porównywała mnie do swego ojca i krytykowała za wszystko. Parę lat temu "załatwiała" rozwód swojej matce (zdrada ojca).
Do niedawna regularnie przystępowała do komunii..często pół roku bez spowiedzi.

Co robić ??? Boję się, że czeka mnie los Hioba.
jacek-sychar

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: jacek-sychar »

Witaj Tata_to_Zero na naszym forum.

Jeżeli słowa maja moc, to powinieneś raczej przyjąć sobie nick: Tato_to_bardzo_dużo.

A Hiobów ci u nas dostatek na forum. ;)

Szukaj pracy. Jeżeli syn kończy 8 klasę, to ma 13-15 lat. Jest na tyle duży, że nie musisz nim opiekować się bez przerwy. Spokojnie może sam chodzić do szkoły i z niej wracać.

A pisząc pamiętaj, że internet nie jest anonimowy. Dlatego staraj się nie podawać szczegółów, które mogłyby Cie zidentyfikować w realu.
Pustelnik

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Pustelnik »

Heyka Tata !
Rozumiem, że nazwałeś się jedną z funkcji czy tez powołań. Czy małżenstwo też traktujesz jako funkcję / powołanie ?
A innych braci (sąsuedzi/kokedzy/dalsza ridzins/wspólnota) w wierze (czy też w "nie wierze) - czy też "masz do nich powołanie"? A czy Oni mają powołanie do Ciebie ? Czy sxukasz pomocy ? Umiesz/uczysz się o nią prosić? A może warto "zapisać" się do jakiejś konkretnej (o bliskich relacjach) wspólnoty ?
Piszę tak bo być moze warto spojrzeć na (swoje) życie szerzej. KRYZYS (a niech Ci będzie - "historia HIOBA) znacznie może to ułatwić. Czy tak bedzie - TO - zależe od ... Twojego wchidzdnia w kryzys/przeżywania go (emocje/praca mentalna/widzenie swoich decyzji/swojej "historii życia"/swoich słabosci (gorszysz się swoimi słabosciami? a słabościami żony ?) ).
---
Był taki okres że w ciagu 3-4 m_cy ok. 40 razy :-) przeczytalem pewną chudą książeczkę. Mi to pomagało. A Tobie co pomaga ?

"(...) czym jest kryzys? dlaczego przychodzi i jak go przeżywać? jak odkryć jego wartość?
To naturalne, że boimy sie kryzysu i tego co ze sobą przynosi. Lękamy się towarzyszącego mu cierpienia, niepewności i bezradności. Czy jest to jednak jedyna prawda o kryzysie? Na szczęście nie. Wiara ukazuje go bowiem jako cenne doświadczenie w drodze ku duchowej dojrzałości."
Przezwyciężyć kryzys - Jerzy Zieliński OCD Wydawnictwo Karmelitów Bosych
https://e-religijne.pl/pl/p/Przezwyciez ... ki-OCD/521
Jonasz

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Jonasz »

Tata_to_Zero pisze: 11 gru 2018, 9:49 Parę dni temu żona zapowiedziała pozew bez orzekania o winie ale jeśli odmówię to mnie "zniszczy" w sądzie np. wyssanymi z palca zarzutami o molestowanie córki czy alimentami na siebie (bo zamierza rzucić b. stresującą pracę).
Nie chce słyszeć ani o terapii par ani o mediacji.

Ja nie mam pieniędzy na adwokatów a ew. areszt do czasu oczyszczenia z zarzutów wyrządzi krzywdę synowi.
A czemu się tak dałeś zastraszyć?
Od 2015 roku nie pracujesz?
Brak pracy Cię chyba najbardziej zniszczył nie uważasz?
farmer
Posty: 25
Rejestracja: 15 wrz 2017, 16:50
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: farmer »

Tata_to_Zero pisze: 11 gru 2018, 9:49 Miesiąc przed świętami żona porzuciła mnie i nastoletniego syna zabierając ukochaną córeczkę :(

Sprzedaję rzeczy z domu, zabawki by utrzymać syna, podtrzymuję go na duchu aby nie zawalił 8 klasy choć sam jestem w złym stanie psych.
Nie mogę teraz wyjechać za pracą bo nie mogę go porwać ani przerwać mu szkoły.
Realnie grozi nam bezdomność...
Nie mam samochodu by teraz odwiedzać córkę.

Zaczęło się psuć po urodzeniu córki kiedy żona odsunęła syna i mnie na drugi plan.
W 2013 żona próbowała romansu przez internet. Wybaczyłem biorąc silne leki psychotropowe.
W 2014 żona poroniła i skończyło się nasze życie intymne ale nie narzekałem na swój los i celibat małżeński.
W 2015 Bóg odebrał mi pracę.
W 2016 Bóg zabrał mi Mamę po ciężkiej chorobie. Zostałem sierotą.
W 2018 zaczęły się kłótnie o pieniądze bo skończyły się moje znaczne oszczędności i zauważyłem że zaczęła jakby bardziej dbać o siebie (diety, nowa bielizna).

Parę dni temu żona zapowiedziała pozew bez orzekania o winie ale jeśli odmówię to mnie "zniszczy" w sądzie np. wyssanymi z palca zarzutami o molestowanie córki czy alimentami na siebie (bo zamierza rzucić b. stresującą pracę).
Nie chce słyszeć ani o terapii par ani o mediacji.

Ja nie mam pieniędzy na adwokatów a ew. areszt do czasu oczyszczenia z zarzutów wyrządzi krzywdę synowi.

Żona jest DDRR ~ pochodzi z rozbitej rodziny, przyzwyczajona do wrzasków i szarpaniny w domu, od ponad 10 lat porównywała mnie do swego ojca i krytykowała za wszystko. Parę lat temu "załatwiała" rozwód swojej matce (zdrada ojca).
Do niedawna regularnie przystępowała do komunii..często pół roku bez spowiedzi.

Co robić ??? Boję się, że czeka mnie los Hioba.
Witaj.
Spowiedz, Komunia.
Nie godzic sie na rozwód uwierz mi ze sad widzi kombinowanie i kłamstwa.
Z Panem Bogiem
Tata_to_Zero
Posty: 30
Rejestracja: 08 gru 2018, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Tata_to_Zero »

"Tata to zero" to były słowa skierowane przez żonę rok po ślubie do naszego syna niemowlaka. Wtedy nie miałem pracy rok. Wyjechałem do Anglii na miesiąc ale zbytnio tęskniłem i wróciłem.
Miesiąc później moje modlitwy wysłuchała Maryja i dostałem super pracę.
Tym razem nic nie pomaga.

Nie ma zakonu (wspólnoty) w PL, który przyjmuje byłych mężów. Rozważałem to.
Pustelnik

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Pustelnik »

???
"Żona Hioba – histeria kobiety zdesperowanej.

Histeria, jako jedna z form nerwicy odznaczająca się spektakularnością objawów, ujawnia się w rozmaitych okolicznościach, a najczęściej wtedy, gdy nasila się beznadziejność i bezradność, poczucie pustki i lęku, a wraz z nimi niechęć, a nawet wrogość wobec najbliższych i otoczenia. Zaburzenia histeryczne często mają na celu
manipulowanie ludźmi, zazwyczaj z najbliższego otoczenia, a pojawiają się w następstwie trudności i przeżyć powodujących silne załamanie albo wzruszenie.(...)"


0ba fragmenty z:
Waldemar Chrostowski. Chorzy psychicznie w świetle Biblii. 2014

" Hiob zna analogiczne przypadki innych kobiet, dotkniętych schorzeniami psychicznymi na sku-
tek desperacji wynikającej z drastycznego pogorszenia się ich sytuacji życiowej. Takie dramaty dotyczyły wielu kobiet (por. Rdz 34,7),
między innymi również dlatego, że istniały rozwody, w których decyzja należała do mężczyzny. Mógł on oddalić swoją żonę, narażając ją tym samym na nędzę i szyderstwa innych. Takie sytuacje niemal
zawsze skutkują zacieraniem się tożsamości, wycofywaniem we własny wewnętrzny świat i ponawianiem gorzkich wyrzutów, w których
dochodzą do głosu silne emocje i poczucie beznadziejności"


Tylko ty Hiobie mozesz zdiagnozowac czy , chociaż po częsci, historia Twojej małzonki "pasi" do "biblijnego opisu" ...
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Monti »

Nie jest łatwo szybko pozbierać się po takim ciosie, ale nie masz za bardzo innego wyjścia.
Tak jak pisze Jacek, pierwszym krokiem może być znalezienie pracy. Pomoże Ci to stanąć na nogi finansowo, a do tego zajmiesz czas i myśli czymś innym niż Twoja trudna sytuacja.
Dobrze, że się modlisz o pracę, ale przed wszystkim powinieneś zacząć aktywnie jej szukać. Nie wierzę, że w całej Warszawie nie ma dla Ciebie pracy.
Jak znajdziesz zatrudnienie, od razu podbudujesz swoją samoocenę i łatwiej będzie Ci przeciwstawiać się ciosom zadawanym przez żonę.
Twoja żona stosuje znane schematy, żeby Cię zdyskredytować na potrzeby sprawy rozwodowej. Powinieneś skorzystać z pomocy prawnej, Proponuję na początek udać się do puntu nieodpłatnej pomocy prawnej.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
Jonasz

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Jonasz »

Tata_to_Zero pisze: 11 gru 2018, 14:02 "Tata to zero" to były słowa skierowane przez żonę rok po ślubie do naszego syna niemowlaka. Wtedy nie miałem pracy rok. Wyjechałem do Anglii na miesiąc ale zbytnio tęskniłem i wróciłem.
Miesiąc później moje modlitwy wysłuchała Maryja i dostałem super pracę.
Tym razem nic nie pomaga.

Nie ma zakonu (wspólnoty) w PL, który przyjmuje byłych mężów. Rozważałem to.
Enoo sorrry i dobrze.
Jakich byłych mezów :shock:
Albo maż albo wdowiec jak kto po slubie.
Ej Panie Kolego skąd ta ...dezercja czy co :shock: ;)
Co się stało?
Pustelnik

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Pustelnik »

"jedynie co jej przeszkadzało, to stres, żałoba, nieszczęście i to spowodowało, że nie wytrzymała, być może w sercu obwiniała Hioba za te nieszczęścia, być może pomyślała, może on coś przed Bogiem zmalował, a ja muszę teraz za to cierpieć? Wiemy, że tak nie było, ale takie są nasze ludzkie myśli."
Być może były /są pokusy dwie ...

Ucieczki/rezygnacji dla Twojej żony ?

Rezygnacji/poddania się/wyboru "innego powołania" ("pójscie do zakonu" - i tu doskonale Cię rozumię :-), nawet się pochwalę - mam już odchowane córy i łatwiej byloby mi "dać dyla" :-) , nieraz tak sobie "marzyłem") dla Ciebie ?

Cytat z (masz tam fajny obraz :-) ):
Żona Hioba – Portal Tezeusz – Chrześcijanie w świecie
https://portal.tezeusz.pl/blog/zona-hioba/
Tata_to_Zero
Posty: 30
Rejestracja: 08 gru 2018, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Tata_to_Zero »

Jonasz pisze: 11 gru 2018, 11:49
A czemu się tak dałeś zastraszyć?
Od 2015 roku nie pracujesz?
Brak pracy Cię chyba najbardziej zniszczył nie uważasz?
Walka z rakiem Mamy, bezskuteczne szukanie pracy (w PL nikt nie zatrudnia osób 44+ chyba że inżynierów lub prezesów) wyniszczyły mnie ale też lata presji psychicznej w korporacji i oczekiwania żony - MIEĆ (szybciej, więcej a nie BYĆ).

Teraz gdy straciłem córkę i być może stracę syna (jeśli jakimś cudem wkrótce nikt mnie nie zatrudni) ból z godziny na godzinę staje się gorszy niż kiedykolwiek - nie do zniesienia. DOM to była bezpieczna przystań, nadzieja. Dotychczas sensem mojego życia były dzieci oraz zajmowanie się domem.

Planowałem wyjazd do Anglii ale teraz nie mogę bo nie porzucę syna ani go nie zabiorę bo będzie mnie ścigał Rutkowski...
Tata_to_Zero
Posty: 30
Rejestracja: 08 gru 2018, 13:31
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Tata_to_Zero »

Monti pisze: 11 gru 2018, 14:25 Nie jest łatwo szybko pozbierać się po takim ciosie, ale nie masz za bardzo innego wyjścia.
Tak jak pisze Jacek, pierwszym krokiem może być znalezienie pracy. Pomoże Ci to stanąć na nogi finansowo, a do tego zajmiesz czas i myśli czymś innym niż Twoja trudna sytuacja.
Dobrze, że się modlisz o pracę, ale przed wszystkim powinieneś zacząć aktywnie jej szukać. Nie wierzę, że w całej Warszawie nie ma dla Ciebie pracy.
Jak znajdziesz zatrudnienie, od razu podbudujesz swoją samoocenę i łatwiej będzie Ci przeciwstawiać się ciosom zadawanym przez żonę.
Twoja żona stosuje znane schematy, żeby Cię zdyskredytować na potrzeby sprawy rozwodowej. Powinieneś skorzystać z pomocy prawnej, Proponuję na początek udać się do puntu nieodpłatnej pomocy prawnej.
Ja też nie wierzę ale to prawda... Firmy dyskryminują osoby 45+ a nawet 40+. Nie pomaga też 15 lat w 1 branży.
Wysłałem 1,5 tys. aplikacji, 130-140 rozmów. Wysyłałem aplikacje nawet ze szpitala podczas chemii Mamy.
Obniżyłem oczekiwania płacowe o 60% do poziomu ile zarabiałem przed 2000r, ale rekruterzy nie wierzą że byłbym skłonny pracować za średnią krajową, jestem gotów do przeniesienia do jakiegokolwiek miasta lub za granicę, gotów do zmiany branży, miałem CV analizowane przez ekspertów HR, wykorzystałem dziesiątki kontaktów prosząc o pomoc. I NIC.

Większość rekruterów to cwane, młode psycholożki potrafiące wyczytać z mojej twarzy czy zachowania mój zły stan. Nie pomaga garnitur, super CV i to że staram się wypaść jak najlepiej. Nie rusza ich gdy czasem szczerze próbuję tłumaczyć DLACZEGO potrzebuję pracy !

To jest mój krzyż... podobnie jak:
- nagła śmierć Taty 15 lat temu
- pierwsze roczne bezrobocie (akurat gdy urodził się syn, miałem 500 PLN na koncie !)
- potem cierpienie i śmierć Mamy*
- brak seksu od 4 lat
- i teraz rozpad małżeństwa

*aby było ciekawiej Mama zmarła w dniu moich urodzin 2 lata temu a ja często modliłem się albo o pracę albo o WŁASNĄ śmierć bo czułem że cierpliwość żony się kończy - była wręcz zazdrosna że ja sobie "siedzę w domu" a ona musi walczyć o byt rodziny gdy skończyły się moje oszczędności. Bóg zrobił mi psikusa i zamiast mnie zabrał Mamę...

Dochodzę do wniosku, że Boży Plan to sprowadzenie mnie do bezdomności lub więzienia - wszak może być JESZCZE GORZEJ niż jest teraz. Ale ja mam Plan B i chyba wcześniej sam stanę przed obliczem Pana.
Jonasz

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Jonasz »

No Boży Plan to równie może być rusz się chłopie i obudź.
Sądzisz że Bóg chce dla Ciebie bezdomności?
Nie oceniam ale sam odpowiedź sobie na pytanie.
Nie wiem ale chyba bym z biedy i Lidla ruszył za pracą gdybym miał nóż na gardle i rodzinę na utrzymaniu.
Co do Twojego planu B to jest do bani.
Tak to oceniam.
Masz jakieś wsparcie bliskich?
Dobra.
Monti dał Ci konkretne wskazówki.
Masz racje korporacja potrafi wyprostować zwoje mózgowe.
Ale oprócz nich jest też inny świat.
Pustelnik

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Pustelnik »

Heyka "Tata", napisałes:

"Nie chce słyszeć ani o terapii..."

A Ty sam próbowałes terapii ?

Jak uwazasz, czy masz w miarę poprawnie poustawiane tematy jak : wiara, trudy ziemskiego zycia, rózne ulomnosci fizyczne/psychiczne/duchowe ludzi (w tym i ... potencjalnie - Twoje).

Pisałes o swojej "predystynacji" do "bezdomnosci".
Na YT jest duzo (conajmniej parę :-) ) krótkich (czesto dokumentalnych) filmików, gdzie wypowiadają się bezdomni. Może je obejrzyj ...
I co - utożsamiasz się z ich światem, czy ... "jakoś się wkręcasz" (skąd, od kiedy Ci się to wzięło ?)?
Może ... od czegoś uciekasz ? Dlaczego (w tym pytanie o ... nieuświadomione korzyści ...).

Pogody Ducha (znasz tę modlitwę) !
Jagodzianka

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Jagodzianka »

Może trzeba się przekwalifikować? To nie wina rynku czy "psycholożek", że nie zatrudniają osób w pewnym wieku (choć to nie jest prawda, jeśli ktoś jest naprawdę specjalistą, to jest zatrudniany i nie jest to przypadek zasłyszany, ale z najbliższego otoczenia, a facet miał 51 lat, jest znakomitym i doświadczonym fotografikiem) i że wyczuwają, rozpoznają zły stan pracownika.

No a co byś chciał? Firmy, korporacje to przecież nie są instytucje charytatywne i nie istnieją po to, by podawać dłoń załamanym ludziom. One mają zarabiać pieniądze i szukają określonego typu ludzi, z określonymi potrzebnymi cechami i umiejętnościami.

Dlatego mówię o przekwalifikowaniu się i szukaniu dla siebie nowej drogi.

Może warto spotkać się z jakimś sensownym doradcą zawodowym, aby zrobił Ci testy kompetencyjne i abyście wspólnie zobaczyli, w jakich obszarach przejawiasz talenty i w jakim kierunku pójść dalej. A może jakaś praca fizyczna? Może być zbawieniem dla Twojego stanu, kiedy faktycznie nie możesz skupić myśli na zadaniach, bo nie jesteś w dobrym stanie? Praca fizyczna daje zmęczenie, które z kolei przynosi mocny sen. Poza tym przynosi dużo satysfakcji. Mówi Ci to była bibliotekarka, która teraz zarabia na odnawianiu i renowacji mebli. I fakt - dłonie już mam takie sobie od chemikaliów, pokaleczone od papierów ściernych i cyklin. Boli też kręgosłup, czasami stawy odmawiają posłuszeństwa (też zaraz będę 50), ale jakoś daję radę, choć pewnie wolałabym cichą i spokojną pracę wśród książek.

Jest ogromnie dużo pracy fizycznej, często naprawdę dobrze płatnej. Taki spawacz trzaska 300 zł za godzinę. Nie pytaj mnie, skąd wiem. I kalendarz zapełniony na 2 miesiące do przodu.

A może masz jakieś umiejętności, których możesz uczyć innych? Moja koleżanka, która zdobyła wieloletnie doświadczenie na byciu farmaceutycznym przedstawicielem handlowym, dzisiaj zarabia duże pieniądze na szkoleniach o sprzedaży.

Naprawdę jest wiele wyjść lepszych, niż....... sprzedawanie zabawek swoich dzieci.

Żona miała prawo poczuć się zawiedziona, bo jak sam wspominasz, musiała sama zarabiać na Wasze utrzymanie. Postawiliście wszystko do góry nogami w Waszym małżeństwie i warto chyba, aby zacząć od źródła problemów. Musisz znaleźć w sobie siłę na odnalezienie w sobie męskości.

I powiem Ci coś. Nie sądzę, abyś stanął przez obliczem Pana, jeśli wykonasz plan B. Niby z jakiej racji?

Pan dał Ci życie i swoją Moc, abyś pokonał wszystkie problemy. Ty deklarujesz wielką wiarę, ale ona chyba tylko w słowach, bo zaufania do Niego nie masz i chyba uważasz Go za słabeusza, który niczego nie może, a na Ciebie zsyła, z niewiadomego powodu, ciągłe krzyże.
Takie użalanie się ciągłe to uwłaczanie Bogu.

Pełne zaufanie Bogu to spokój w duszy, pogoda ducha, uśmiech, nawet jeśli przez łzy, zakasane rękawy i pokora. Nic nie stoi Tobie na drodze, poza Tobą samym. Trzymaj się!
ODPOWIEDZ