Fino pisze: ↑26 gru 2018, 3:49
Zastanawiam się jak zachować się wobec męża jak wrócę do domu. Skoro
mam być sobą to naturalne dla mnie jest
Nie wiem. Dla mnie się to wyklucza: zastanawianie się, co będzie naturalnym zachowaniem. A może po prostu, Fino, rozmijamy się gdzieś na poziomie definicji? Bo co dla Ciebie jest zachowaniem naturalnym? Coś, co można zaplanować, powstrzymać, narzucić, przemyśleć i zastanawiać się, jakie będzie? Według mnie jest to dokładnie definicja sztuczności.
Jeśli widzisz piękny obraz - zachwyt jest naturalny. Po prostu stoisz i zachwycasz się, nie zastanawiasz się, czy zachwycić się nim, czy nie. I nie stoisz przed nim 5 minut, żeby po tym czasie powiedzieć: ok, zachwycam się.
Tak samo jak wzruszenie pod wpływem jakiejś rzewnej chwili czy coś takiego.
To jest naturalne zachowanie - wypływające z serca, spontaniczne.
Ktoś tu kiedyś napisał, niech mi wybaczy, że go dokładnie nie zacytuję, ale za dużo stron, żeby szukać. Chodziło mniej więcej o to, że głównym problemem Twoim, Fino, może być to, że Twoje serce rozmija się z umysłem. Za dużo kalkulacji, gierek, rozmyślań, działań obliczonych na jakiś efekt, oczekiwań nie-do-spełnienia. Bo to jest tak, że jeśli w sercu znamy swoje uczucia do męża, mamy je ugruntowane (a miłość nie powinna zależeć od zachowania małżonka), to i potem to wychodzi w zachowaniu. Jeśli więc w sercu, w środku gardzisz mężem, masz w sercu ciągle do niego żal, pretensje, masę oczekiwań, to choćbyś nie wiem, co robiła - Twoje zachowanie będzie zawsze sztuczne. Nie można chwalić męża, jeśli w sercu masz ochotę go skrytykować. Nie można być czułym prawdziwie, jeśli w sercu będziesz czuła pogardę. Itd.
A jeśli z Twojej strony nie ma szczerych uczuć wobec męża, to i Twoje zachowania to odzwierciedlają - ocenianie, oskarżanie, krytykowanie. A męża odpowiedź już znasz. Kiedy "starasz się być naturalna", masz kolejny żal do męża, że nie odpowiada podobnie, ale przecież... to zachowanie "naturalne" nie jest szczere i Twój mąż to czuje. Dlatego jest, jaki jest. Każdy by był. Myślisz, że jeśli w sercu masz do męża pogardę czy niechęć, ale powiesz: "kochanie" i tego nie będzie można wyczuć?
Dlatego punktem wyjścia jest to, co piszą inni - zajęcie się sobą w taki sposób, by najpierw sprawdzić i uporządkować SWOJE serce, sprawdzić, co tam jest, zastanowić się nad SWOJĄ częścią, SWOIM uczuciem. A potem dopiero wymagać od innych jakichś odpowiedzi.
Może być tak, że po analizie stwierdzisz, że nie kochasz męża, że nie umiesz go kochać. Wtedy będziesz mogła zdecydować, czy budujesz uczucie do męża na nowo, czy odchodzisz. Ale to Ty decydujesz.
Oczywiście - może być też tak, że mąż stwierdzi, że już jest za późno dla niego i on nie będzie chciał tworzyć tego małżeństwa.
Forumowicze Ci to przepowiadali wiele, wiele tygodni temu. Masz teraz to w swoim życiu... Od Ciebie teraz zależy, co dalej z Twoim życiem (celowo piszę: Twoim, a nie Waszym).
Choć nie na wszystko już możesz mieć wpływ i chyba będziesz musiała się z tym niestety pogodzić.