Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: A.zelia »

s zona pisze: 06 sty 2019, 8:03
zona zabiera ze soba piecioletnie dziecko ,wiec tez jej nie jest latwiej ...
5-letnie dziecko...romans w 2013 r......hmmmmmmmmmmmmmmmmm
Ostatnio zmieniony 06 sty 2019, 12:19 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Pustelnik

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Pustelnik »

romans (żony) w 2013 r

Może wtedy byłeś "za dzielny" ?
Może wtedy nie przeżyłeś żałoby ?
Może wtedy "wyłączyłeś" emocje / odczuwanie z ciała ?

Pogody Ducha !

P.S. W pierwszym poscie, wymieniłeś (skrótowo) chronologicznie (najważniejsze) DOZNANE STRATY ...
Dobrze, że to widzisz. Bo jedno z (setek ?) podejść do opisu/diagnozy głębokich stanów depresyjnych to ... historia strat.
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Lawendowa »

A.zelia pisze: 06 sty 2019, 10:29
s zona pisze: 06 sty 2019, 8:03
zona zabiera ze soba piecioletnie dziecko ,wiec tez jej nie jest latwiej ...
5-letnie dziecko...romans w 2013 r......hmmmmmmmmmmmmmmmmm
Tata_to_Zero pisze: 31 gru 2018, 22:19 Czy dobrym pomysłem będzie pamiątka dla córki w postaci bloga lub strony fb (ogranicz. dostęp)

Papier może nie przetrwać te 8~9 lat...
W świetle powyższego myślę, że jego córka ma jednak trochę więcej - jakieś 9-10 lat.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
Pustelnik

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Pustelnik »

Lawendowa pisze: 06 sty 2019, 12:26 (...) ]W świetle powyższego myślę, że jego córka ma jednak trochę więcej - jakieś 9-10 lat.
Moje subiektywne odczucie, może jestem "nadwrażliwcem" (w niektórych kwestaich) ? :
Wolałbym (gdyby to było o mnie) : "córka Pustelnika" niż "jego córka" ... :-(

P.S. Gdy (praktycznie - koncówka moich wieloletnich najcięższych stanów depresji, spowolnienia) powiedziałem w rozmowie z rodzicami (moja matka jak katarynka: czemu mowisz z zamknietymi oczyma ? uśmiechaj się !!!), że mam depresję i wtedy "to i tamto" jest "normalne" dla tych stanów, to zgadnijcie proszę, jaka była reakcja moich kochających rodziców ?

Siedziałem pomiędzy rodzicami, a Ojciec spojrzał (ponad moją głową) na swoją zonę i spytał : " Po kim ON to ma" :o ?

Wiem, dla niektórych, to pewnie się czepiam szczególów ...
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: A.zelia »

Lawendowa pisze: 06 sty 2019, 12:26
A.zelia pisze: 06 sty 2019, 10:29
s zona pisze: 06 sty 2019, 8:03
zona zabiera ze soba piecioletnie dziecko ,wiec tez jej nie jest latwiej ...
5-letnie dziecko...romans w 2013 r......hmmmmmmmmmmmmmmmmm
Tata_to_Zero pisze: 31 gru 2018, 22:19 Czy dobrym pomysłem będzie pamiątka dla córki w postaci bloga lub strony fb (ogranicz. dostęp)

Papier może nie przetrwać te 8~9 lat...
W świetle powyższego myślę, że jego córka ma jednak trochę więcej - jakieś 9-10 lat.
Możliwe. Ja to zrozumiałam jako przetrwanie rzeczonego papieru do wczesnej nastoletniości kiedy dziecka zacznie zadawać pytania (zacznie wcześniej, ale wiek ok 13-14 to chyba czas bardziej świadomego stawiania pytań)
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Lawendowa »

Pustelnik pisze: 06 sty 2019, 12:41
Lawendowa pisze: 06 sty 2019, 12:26 (...) ]W świetle powyższego myślę, że jego córka ma jednak trochę więcej - jakieś 9-10 lat.
Moje subiektywne odczucie, może jestem "nadwrażliwcem" (w niektórych kwestaich) ? :
Wolałbym (gdyby to było o mnie) : "córka Pustelnika" niż "jego córka" ... :-(
Pełna zgoda i gdyby nick był inny, tak bym napisała. Mam natomiast wewnętrzny opór przed napisaniem Tata _to_zero (i podobnych negatywnych nicków). Słowa mają moc, a ja odbieram wydźwięk tego nicka, jako bardzo negatywne naznaczanie człowieka i każdorazowe użycie go jako potwierdzanie tego.
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: renta11 »

Tato

Specjalnie piszę bez tego "0".
Twoje życie jest w Twoich rękach.
To Twoja sprawa.
Jeśli zechcesz to wyjdziesz z depresji, wyzdrowiejesz.
Jeśli nie zechcesz to nie wyzdrowiejesz, będziesz bezdomny, stracisz dzieci, żonę, rodzinę.
I tyle w temacie.
Nikt za Ciebie tego nie zrobi.
Pewnie Twoja żona próbowała od lat ciągnąć Cię w górę i zmęczyła się? chce abyś w końcu sam zaczął coś robić.
Masz dwa wyjścia: iść w dół, albo iść w górę.
Dobrze, że zostałeś z tym SAM. Bo tylko SAM możesz to zmienić. A właściwie tylko Z BOGIEM.
Może zacznij od zmiany nicka. Z tata to... na Tata w górę?
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Pustelnik

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Pustelnik »

renta11 pisze: 06 sty 2019, 14:01 Tato

A/ (...) Twoje życie jest w Twoich rękach.
(...)
B/
Pewnie Twoja żona próbowała od lat ciągnąć Cię w górę i zmęczyła się? chce abyś w końcu sam zaczął coś robić.
A/ TAK, tu zgoda ...
W sensie "nie prosiliśmy się na ten świat" to prawda :-).
Ale jak żyjemy i "jako tako" myślimy to warto zauważyć pytanie : CZY CHCESZ ŻYĆ ? DLACZEGO ? I ... czyje to pytanie ? Tu wchodzimy(bynajmniej jest taka szansa) w prawdziwą wiarę/zawierzenie, w odróżnieniu od religii/moralnoścu/pobożniści/psychologii/...

B/ Nie przypominam sobie, aby "tata(...)" tak pisał.
Moje przepucie i odbiór tego "miedzy wierszami" jest całkiem inny/przeciwny ... (Hmmm, to ciekawy czemu tak inny odbiór? Projekcje, czy co ? :lol:

Dobrej Niedzieli (dla Ciebie "tata(...)" i dla pozostałych forumowiczów) !
Jagodzianka

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Jagodzianka »

A.zelia pisze: 05 sty 2019, 23:18
Jagodzianka pisze: 05 sty 2019, 22:27 Jednakże nikt nie rodzi się po to, by być np. takim wsparciem przez cały okres trwania małżeństwa
no ja w wypowiedziach taty nie widzę, aby całe małżeństwo nie pracował. Wręcz przeciwnie, a w okresie po utracie stałej pracy dorywcze dochody uzupełnił oszczędnościami, które miał wcześniej i żona finansowo nie odczuła jego braku pracy.
Powtarzasz słowa Taty_to_wiele - skąd on może wiedzieć, co ona mogła odczuć, czy nie? Siedzi w jej głowie? Skoro powiedziała "dość", to chyba raczej odczuła?

Poza tym ja pisałam o życiu, jakie jeszcze pozostało. Ty nie jesteś jeszcze żoną, o ile dobrze pamiętam, więc chyba nie rozumiesz, że w małżeństwie nie ma "moich-twoich" oszczędności, bo oboje małżonkowie pracują na wspólne życie. Przejadanie oszczędności to jest właśnie sygnał, że jest źle - jak żona mogła tego nie odczuć, wiedząc, że jej mąż za chwilę nie będzie miał nic, a pracy nie ma i nie zanosi się na zmiany. Wydał 20 tysięcy na terapię, ale nie za wiele to pomogło. A co - jeśli ona nie widziała światła w tunelu?

Przejadanie oszczędności, dorywcze prace, brak perspektyw na stałą to są właśnie elementy, które destabilizują sytuację rodzinną, zwłaszcza tam, gdzie są dzieci i trzeba jeszcze długo pracować, bo czeka wiele lat, kiedy te dzieci trzeba wykarmić, kształcić itd.
Doskonale też rozumiem mężczyzn będących w identycznej sytuacji. Zakładasz rodzinę - to niestety - nie możesz "zawiesić" już na zawsze odpowiedzialności. A jeśli jest tak silna depresja, że nie można pracować, to trzeba starać się o rentę.

Trzeba robić cokolwiek. Usprawiedliwiając i ciągle tłumacząc Autora wątku - osadzasz go w jego sytuacji. Jak rozumiem - nie zależy Ci, aby cokolwiek się u niego poprawiło, zmieniło.

A sugerowanie, że jego córka może nie być jego córką, jest tak podłe, że aż zaparło mi dech.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: tata999 »

Jagodzianka tak się wypowiada, jakby była tą żoną autora Tata_to_zero. Bardzo osobiście.

Zróbmy lepiej coś, żeby stonować dyskusję i zachęcić autora do dialogu, wytężonej pracy i dania światu tego, co najlepsze.
Pustelnik

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Pustelnik »

tata999 pisze: 06 sty 2019, 20:59 Jagodzianka tak się wypowiada, jakby była tą żoną autora Tata_to_zero. Bardzo osobiście.
Tato (...) możesz zobaczyć, że ... nie tylko Twoja żona jest ... agresywna :roll: :?: :idea:

Fakt (osobiste doświadczenie) w depresji źle się znosi czyjąś agresję (ja prosiłem żonę: nie bądź do mnie agresywna ... ) tak jak i wiele innych rzeczy np. ... :-) normalną jazdę samochodem (jako pasażer) która była dla mnie ... za szybka :-).

P.S. I jak tu może mieć rację ks. M. Dziewiecki, który mówi, że "zła" jest akceptacja, "zła" jest tolerancja, bo dobra jest tylko ... miłość.
Za to co niektórzy nazywają miłością (moje musi być na wierzchu) to ja ... serdecznie ... dziękuję. Wolę jednak ... ;) akceptację :idea:
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: s zona »

tata999 pisze: 06 sty 2019, 20:59

Zróbmy lepiej coś, żeby stonować dyskusję i zachęcić autora do dialogu, wytężonej pracy i dania światu tego, co najlepsze.
Amen .
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: A.zelia »

Jagodzianka pisze: 06 sty 2019, 18:32
Powtarzasz słowa Taty_to_wiele - skąd on może wiedzieć, co ona mogła odczuć, czy nie? Siedzi w jej głowie? Skoro powiedziała "dość", to chyba raczej odczuła?
Może. A może zawinęła żagle jak tylko pojawiły się problemy. Wcześniej też nie chciała ich rozwiązywać skoro miała romans.
Ty nie jesteś jeszcze żoną, o ile dobrze pamiętam
to się zmieni dosłownie na dniach
w małżeństwie nie ma "moich-twoich" oszczędności, bo oboje małżonkowie pracują na wspólne życie.
a to zależy. Jak mają rozdzielność majątkową-są moje-twoje oszczędności. Jak oszczędności pochodzą z czasów panieńskich/kawalerskich-tak samo.
Przejadanie oszczędności to jest właśnie sygnał, że jest źle - jak żona mogła tego nie odczuć, wiedząc, że jej mąż za chwilę nie będzie miał nic, a pracy nie ma i nie zanosi się na zmiany.
miał-i tu wbrew temu co piszesz myśłisz na zasadzie moje-twoje. A mi mówisz, że w małżeństwie tego nie ma (co do oszczędności-czasem jest)
Zakładasz rodzinę - to niestety - nie możesz "zawiesić" już na zawsze odpowiedzialności.
Tata tego nie robi i jestem spokojna o to, że nie zrobi.
Trzeba robić cokolwiek. Usprawiedliwiając i ciągle tłumacząc Autora wątku - osadzasz go w jego sytuacji. Jak rozumiem - nie zależy Ci, aby cokolwiek się u niego poprawiło, zmieniło.
zależy. Pisałam. Praca. Na początek cokolwiek.
Trzeba, bo żona pokazała swoją postawę, a kryzys-na czym stoi ich związek.
A sugerowanie, że jego córka może nie być jego córką, jest tak podłe, że aż zaparło mi dech.
Jak tam jest nie wiem, ale jak mała ma faktycznie 5 lat, żona miała romans w 2013 i córkę zabrała, ale syna, który na pewno jest dzieckiem męża (mniej dla niej ważnym???) to dałoby mi to....do myślenia.
Tak. I nie będę udawać, że jest inaczej. Jak czasokres by się zgadzał i byłaby taka możliwość to w obliczu zdrady żony miałabym prawo mieć i miałabym wątpliwości zaczynając ich rozwianie od testów DNA i ewentualnego pozwu o zaprzeczenie ojcostwa i rozdzielność. Nie przesądzam, tu trzeba znać dokładny wiek dziecka i ramy czasowe romansu.
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: A.zelia »

tata999 pisze: 06 sty 2019, 20:59 Jagodzianka tak się wypowiada, jakby była tą żoną autora Tata_to_zero. Bardzo osobiście.
też tak myślę.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Bóg się rodzi małżeństwo umiera

Post autor: Pavel »

Po mojemu, jeżeli Jagodzianka była w powyższych postach agresywna, to nie życzę doznać prawdziwej agresji, nawet tylko słownej.
W moim odbiorze, Jagodzianka w bardzo łagodny sposób przedstawiła możliwe odczucia żony, kobiety. Z moich obserwacji jednak dość typową reakcję. Można sobie pisać jak być powinno, a jak nie, nie zmienia to jednak niemal nic w realiach życia.
Tak jak my nie jesteśmy idealni tak nasi współmałżonkowie również.
I na tym forum jesteśmy właśnie z takich powodów - zarówno nam jak i naszym współmałżonkom nie było blisko do bycia przykładnym mężem czy żoną.
Biadolenie i rzucanie kamieniami we współmałżonka nie da nam nic, poza ewentualną krótką satysfakcją i wygodnym usadzeniu się na pozycji ofiary.
Zrozumienie współmałżonka, jego subiektywnego spojrzenia daje natomiast szansę na zrozumienie drugiej strony, oraz szansę na mądrzejsze działanie.

Ja w swoim kryzysie również nie czułem, aby waga moich przewinień mogła nawet w najczarniejszych snach doprowadzić do takiego finału. Jakoś doprowadziła. Czytałem bliźniaczo podobne inne wątki. Na forum również mi się dostało, zwłaszcza od pań. I co?
Wg mnie to, że bez tego nie poznałbym kobiecego spojrzenia, nie spojrzalbym na siebie uczciwie nie tylko z mojej perspektywy.
A z perspektywy mojej żony nie byłem wcale taki super skoro przestała mnie "kochać" i byle kowalski był atrakcyjniejszą opcją. Bolesne, mogę się z tym zgadzać lub nie, mogę to oceniać jakkolwiek chcę, ale tak właśnie było. Taką nieidealną żonę sam sobie wybrałem. I ona funkcjonowała/funkcjonuje jednak bardziej w oparciu o własny (nabyty do tej pory) światopogląd niż ideały "Jak to być powinno".
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
ODPOWIEDZ