Główny problem z jakim ja sie zmagałam kiedy dowiedziałam się już o jego nałogu było - jak mam go traktować.
Jako że jestem bardzo ciepłą i wyrozumiała kobietą - rzuciłam sie mu na ratunek. Znalazlam wspólnote, wreczyłam mu nr tel do wspólnoty. Prosiłam żeby tam jeździł, że bedę go woziła! Dzwoniłam na tel zaufania, krylam go przed dziećmi.
Oj jeszcze wiele innych działan podejmowałam. Np założyłam program antypornograficzny na wszystkich kompach w domu. Szybko sobie z nimi poradził i obszedł je.
Po co Ci to piszę?
Bo potem trafiłam do przekochanych terapeutow - małżonków. I ten gosc wiesz co mi powiedział - wie pani......pani zachowuje sie jak matka...a z matka sie .....nie sypia
No to zdanie tak mi zapadło w pamieć. Bo ja tyle wstydu i upokorzeń musiałam w sobie przełamać żeby z jakimis chłopami mowic o problemie męża, albo z ksiedzem, albo jak mąż mi się zwierzał....bo z jednej strony nienawidzilam że to robi a z drugiej...schowałam dume do kieszeni. Oszczedzał mi szczegółów, ale że filmiki ogladał - to mi powiedział. A ja myślalam że jestem szlachetna że go wysłuchuję i go wspieram!
Dlatego prosze - przemyśl jak jest u Ciebie. Czy nie pomyliła Ci sie rola żony z matką?
Dlatego napisałam
bo taka postawę przyjmuje matka.
A ja chce być żoną/kobietą i mieć mężczyzne/faceta z ktorym bede wychowywac dzieci a nie - kolejne dziecko do wychowania i jeszcze na dodatek - najbardziej rozbrykanego.
Kiedy sie z nim rozstawałam to mu to wykrzyczałam - że jak bede chciała mieć kolejne dziecko - to je urodzę. Ale mąż na pewno nim nie bedzie.
Ja podejmowałam takie działania, żeby mu pomóc, że miałam świadomość, że zrobiłam WSZYSTKO co w mojej ludzkiej mocy było.
Nie wiem czy próbowałaś....ja meżowi kupiłam na urodziny boom boxa i płyty wartosciowe jak akrobatyka małżeńska Dzikie serce i inne polecane tu na sycharze. Bo już na sycharze byłam.
Za prezent podziekował ale nie slyszalam żeby słuchał
Pytasz o granice jakie postawiłam.
Chyba te same co Ty stawiasz.
Tylko popełniałam jeden bład - to było tylko gadanie/straszenie rozwodem głównie. Bez żadnych konsekwencji
Płacz, ciche dni..
Szczerze.....to to było tak, że mąż mnie wykończył...
Byłam na urlopie z dala od niego a on pisał ze mna nie wiedząc że to ja przez internet i w koncu...umówił sie ze mną.
Przestraszyłam sie wtedy
Że żyje z facetem ktory najzwyczajniej kpi z mojej miłości
A ja
O moj Boże...obraz nedzy i rozpaczy...kobieta żebrząca o miłość i troche zainteresowania.....
To było moje dno Hope
Nawet nie chodziło o obraz meża. Tylko o obraz mnie samej....
Kiedys mialam te same obawy co Ty
Jednym słowem - bałam sie zostać sama.Hope81 pisze: ↑09 sty 2019, 10:54 Strach przed pozostanie samą z problemami i opieką nad dziećmi ( zwłaszcza tymi niepełnosprawnymi) oraz niechęć trwających ciągle kłótni i świadomość tego że na wszystko potrza dzieci ( ich przezycia i sposób naśladowania przez starszego syna postawy męża) powodowały moje wycofanie się z obranych granic albo popadanie przygnebienie.
Ale tamtej nocy wiedziałam jedno - NIE CHCE BYĆ DŁUŻEJ Z TYM CZŁOWIEKIEM.
To, jak mnie okłamuje - robi to perfekcyjnie, chociaż kiedys śmialismy się, że ja nawet wiem kiedy CHCE mnie okłamać. Tak go znam.
A ja...no cóż...nie miałam wygorowanego zdania o sobie. Każda kobieta ktora tkwi przy meżu seksoholiku, ktory sie nie leczy nie zna swojej wartosci i bedzie miala tysiac innych wymowek Bogiem zasłaniajac sie nawet, że jest szlachetna a tak naprawdę - bez meża jej nie ma. Bo jego istnienie określa jej wartość.
To też jest współuzależnienie - ale to osobny temat.
Jak moglam dopuscic żeby w mojej obecnosci [... moderacja] ogladał?
Jak on śmiał?
A ja? Pozwoliłam sobie tak nisko upaść?
Nawet figle w łóżku przypominały zabawy z [... moderacja] niż jednoczenie sie z żona
Wtedy pojechałam jako ta kobietaz internetu z ktora sie umowił.
Zdziwienie na jego twarzy wynagrodzilo mi wiele.
Rzucilam mu w twarz obraczke powiedziałam - pozdrowienia od roxi - to moj nick był z czatu.
A potem....całkiem spokojnie mu powiedziałam
" wygrałeś. Ty i twoje [... moderacja]. Odchodzę. Masz ta swoja upragniona wolnosć. Już nie musisz pilnowac się przed wiecznie czepiajaca sie żoną. Jak wroce z urlopu załatwie rozwód i wystapie o zbadanie ważnosci tego czegos co szumnie nazwałam małżeństwem z miłosci"
Ja Hope nie miałam wyjscia wtedy. Nie moglam patrzec ani na niego ani na siebie.
Tyle że ja miałam odwagę. Bylam też niezależna finansowo i rozumiem poniekad dxiewczyny ktore nie pracuja i sie boją. Poniekad - bo wszystko można załatwić - skoro maż też współdecydował że żona nie bedzie pracowac to też alimenty powinien płacic.
Nawet kasa może być wymowka żeby porządku nie zrobić i siedzieć cicho.
Skad miałam ta odwagę?
Chyba głównie stad że Pompejanke skonczyłam odmawiać w intencji małżeństwa. Myślałam że to żart. Im wiecej sie modliłam tym waliło sie coraz bardziej.
Dzisiaj rozumiem Boga - o ile moge tak napisać. Nie dało sie budowac nawet na zgliszczach. Trzeba było zburzyć nawet fundamenty i wybudowac na nowo.
Prawda jest taka że isoby uwikłane w nałóg są bardzo słabe. Pod maską silnego kryje sie galareta.
Trzeba wstrzasu.
Jeżeli interesujesz sie jakimkolwiek nałogiem to powinnaś już wiedzieć że błędem jest apelowanie do sumienia czy rozsądku nałogowo czynnego człowieka.
Jego umysł/rozum jest spaczony, nie potrafi mysleć tak jak osoba nie-uzależniona. Dlatego bezcelowe jest tłumaczenie.
Zobacz na palaczy. Nie wiedza że beda miały raka? Nie wiedzą, że osieroca dzieci? Wiedzą. I co? I pala dalej.
Ale jak lekarz powie - przykro mi to rak....uuuuu no to w tym samym dniu rzucaja!
Dlatego mówi sie o dnie.
Bo od dna można sie odbić i wypłynać.
To dno to jakis wstrząs.
U mnie było to odejscie.
Mąż chyba w tej samej godzinie zrozumiał co sie stało. Niestety...tak łatwo i szybko już kolejnej szansy nie dostał.
Zajęło mu to dwa lata
Wtedy jak sie z nim rozstawalam to powiedziałam mu że już nigdy w życiu nie chce słyszec słowa - SEKSPHOLIK UZALEŻNIENIE PORNO MASTURBACJA.
Teraz sie z tego śmiejemy.
To takie oczko od Pana Boga.
Mąż niesie pomoc tak jak jemu kiedys pomogli
Mnie czasem prosi o rozmowę z żonami tych panów....
A czasem ja go prosze o rozmowę z panami, bo ich żony mnie o to proszą.
I tak oto potwierdzam że: Nigdy nie mów NIGDY
Dwa lata kiedy żyliśmy oddzielnie były bardzo wartosciowe dla nas. I ja i mąż weszliśmy w program 12 krokow niezależnie od siebie.
2 lata potrzebowalam przepracować siebie swoje dzieciństwo i małżeństwo.
To damo robil mąż.
Dzis nikt nikogo nie pilnuje.
Znamy swoje granice i je szanujemy.
A co jeśli zostaną przekroczone?
Nie wiem bo filozofia 12 krokow jest taka, że masz 24 godziny i nie rozmyślasz nad przyszłością, nie zamartwiesz sie.
Jednak ja czas rozłąki nie wspominam źle. Poradziłam sobie lepiej niż myślałam, stworzyłam z dziećmi całkiem przytulne gniazdko.
Mąż nie chciał od nas wychodzić jak odwiedzał dzieci.
Dodam, że nie ma rzeczy niemożliwych jeśli chcesz. Ja bylam tak zdesperowana, że spotkałam sie z księdzem Dziewieckim. Co wiecej - mój mąż też sie z nim spotkał. Bo jak sie wyprowadziłam to nagle jego płyt które kiedys dostał ode mnie - zaczął słuchać. Już kiedys to pisałam chociaż niektórzy nie dali mi wiary w to - ale moj mąż mi kiedys za wszystko podziekował. Za rozstanie też.
To moja historia z grubsza.
Jeżeli cos chcesz żebym dokladniej napisała to prosze napisz. Pozdrawiam i dużo sił Ci życze