Chcesz decydować za was dwoje?
A przecież decydujesz tylko za siebie prawda?
Moderator: Moderatorzy
Chcesz decydować za was dwoje?
JolantoElżbieto ja widzęJolantaElżbieta pisze: ↑08 mar 2019, 9:50 Ukaszu, ja w twoich wypowiedziach nie widzę miłości do żony - widzę gospodarza, który nęci i zagania swoją owieczkę do zagrody.
Masz tak dlatego, że jesteś facetem i to jest piękne Ale rzadko się zdarza, o ile w ogóle, żeby zatrzymać drugą połówkę prz sobie wymachując jej papierkiem przed nosem A małżonka można kochać nawet będąc osobno, jeśli nie ma innego wyjściaJonasz pisze: ↑08 mar 2019, 10:59JolantoElżbieto ja widzęJolantaElżbieta pisze: ↑08 mar 2019, 9:50 Ukaszu, ja w twoich wypowiedziach nie widzę miłości do żony - widzę gospodarza, który nęci i zagania swoją owieczkę do zagrody.
Nie gospodarza, tylko męża który chce być mężęm a skoro mąż to niech w końcu będzie i żona.
Oboje mają zadania mają służyć sobie wzajemnie.
Oboje składali tę samą przysięgę i są w równym stopniu za nią odpowiedzialni za swoją część i tylko za swoją.
To nie gospodarz który jak piszesz nęci i zagania swoją owieczkę do zagrody.
Tu nie chodzi o ilość ale o powiedzmy jakość.
Tak przynajmniej to widzę, kibicuję bo ... sam tak mam
taaa, ja już też w tym kółeczku ładnych parę lat się kręcę,
Jak ja myślę dzisiaj o miłości (może mi się jeszcze zmieni ) to jest nie tylko dbanie o przyjemne chwile i uśmiech, chociaż są to moim zdaniem nieodzowne dary samego siebie mimo trudniejszych sytuacji jakie przynosi życie. Ale z drugiej strony to jest też nieunikanie mówienia o zranieniach, złu i jego konsekwencjach też w odniesieniu do działań naszego małżonka. Innymi słowami to nie jest tylko wspieranie teatrzyka z samymi uśmiechniętymi maskami, ale też z innymi uczuciami, które przecież też są w naszej psychice więc unikanie ich i chowanie takich trupów w szafie wcześniej czy póżniej się zemści.JolantaElżbieta pisze: ↑08 mar 2019, 9:50 Ukaszu, ja w twoich wypowiedziach nie widzę miłości do żony - widzę gospodarza, który nęci i zagania swoją owieczkę do zagrody.
Raku, przyjmuję , że ... tak masz.rak pisze: ↑08 mar 2019, 11:21 Tak więc miłość to moim zdaniem jest dawanie przyjemnych chwil (to nęcenie i zaganianie psychiki) też we własnych trudnych chwilach, ale również umiejętność postawienia granicy, poniesienie jej konsekwencji na sobie i danie empatycznej możliwości odczucia naszego bólu drugiej stronie (tzn. nie ukrywanie go za wszelką cenę, bo kiedyś będzie dobrze, a ona sama się domyśli, że takie zachowania nam nie pasują, albo są po prostu złe).
Moim zdaniem b. trudne, bo na ten obraz nakładają się jeszcze nasze zranienia, deficyty i ból.
Raku, odpocznij trochę ...
Słusznie .JolantaElżbieta pisze: ↑08 mar 2019, 11:12 Ale rzadko się zdarza, o ile w ogóle, żeby zatrzymać drugą połówkę prz sobie wymachując jej papierkiem przed nosem
Hehe wiesz co ja akurat zorientowałem się w pewnym momencie że w tym kółku zabrakło drugiego chomika tak naprawdę.rak pisze: ↑08 mar 2019, 11:21 problem z tym, że strasznie ciężko jest je nagle zatrzymać. Tzn. można, ale taki gwałtowny ruch może też definitywnie zniszczyć i relację. Takie kółeczko też ładnę parę lat się rozkręcało więc teraz niestety adekwatne odpowiednią ilość czasu trzeba przeznaczyć na jego stopowanie i stabilizowanie reakcji. Trudno świadomie (prze)trwać w tym układzie, bo psychika strasznie dostaje, ale co pomaga (lub przeszkadza) to swój udział w rozkręcaniu tego kółka
Staram się Pustelniku odpoczywać,
Dobre Ale ja mam trochę inne doświadczenie tutaj. Kółko się kręci i beze mnie, wydaje mi się, że jest silnie zasilane i poza naszą relacją. Autując się całkowicie po prostu zostawiam je swojemu biegowi, a tego jak na razie nie chcę jeszcze robić. Więc podejmuje ten truchcik od czasu do czasu dla towarzystwa starając nie dawaj się wciągać w szalone sprinty. A jak widzę takie zapędy to się odsuwam i pozwalam innym, żeby się w nich spalali i nie zgadzam się na obarczanie mnie za to winą. Mam cichą nadzieję, że po pewnym czasie szprychy własnym pędem same z siebie wysadzą się od środka i cały mechanizm stanie.Jonasz pisze: ↑08 mar 2019, 12:35 Hehe wiesz co ja akurat zorientowałem się w pewnym momencie że w tym kółku zabrakło drugiego chomika tak naprawdę.
O ile początkowo wydawało mi się że że gonimy we dwójkę to nawet nie zauważyłem kiedy zostałem sam.
A się dziwiłem co tak ciężko się zrobiło.
A poznałem po tym że zobaczyłem stojące smutne niedorosłe pozostawione dzieci.
Drugiego chomika nawet przy nich nich nie było....
Aż mnie łapka zabolała jak wykopałem kółko w kosmos.
Ale nasze zranienia to nasze zranienia.
Tu decyduje Twój mąż JolantoElżbieto.JolantaElżbieta pisze: ↑08 mar 2019, 13:20 Ja przestałam się szarpać jak już byłam całkiem bezradna i zrozumiałam, że nic ode mnie nie zależy. A jak Pan Bóg zdecyduje, że mój mąż ma do mnie wrócić, to wtedy i on nic na to nie poradzi. To mi przyniosło spokój i pozwoliło mentalnie sie od niego odczepić
Tak, ale pamiętam, że C.S. Lewis nie chciał się nawrócić - rozum mówił mu co innego - że Jezus jest Panem, a wola się nie poddawała - ale w końcu upadł na kolana i musiał to przyznać. Ja wiem, że Pan Bóg znajdzie sposób, żeby mojego męża nawrócić. Nie do mnie, do siebie. A z tą wolą to spoko - czasami robimy coś wbrew swojej woli, a potem wychodzi nam na dobre Ktoś, coś ( okoliczności?) nam to dyktują?Jonasz pisze: ↑08 mar 2019, 13:36Tu decyduje Twój mąż JolantoElżbieto.JolantaElżbieta pisze: ↑08 mar 2019, 13:20 Ja przestałam się szarpać jak już byłam całkiem bezradna i zrozumiałam, że nic ode mnie nie zależy. A jak Pan Bóg zdecyduje, że mój mąż ma do mnie wrócić, to wtedy i on nic na to nie poradzi. To mi przyniosło spokój i pozwoliło mentalnie sie od niego odczepić
To od niego wszystko zależy.
Pan Bog chce mu w tym pomóc. Mam nadzieję że widzi taką możliwość i gotowość z Twojej strony - w końcu nie włoży go Tobie na głowę.