coś się stało, oj będzie bolało..
Moderator: Moderatorzy
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Kochani chcę się z Wami czymś podzielić. Może jeszcze za wcześnie na jakieś spektakularne świadectwo, ale w moim życiu wydarzył się mały wielki cud. Nie, mąż nie wrócił ( jeszcze...) Ale... ja wróciłam! Od pewnego czasu żyję uwolniona od "mojego kowalskiego" i sama nie mogę się nadziwić, że to w ogóle było możliwe ( i konieczne).. Otóż przez LATA uważałam, że to niegroźna znajomość i nijak nie byłam w stanie jej zakończyć. Były okresy, kiedy z kowalskim nie miałam kontaktu ale zawsze prędzej czy później on wracał i za każdym razem nasze bagienko moralne pogłębiało się. Kiedy byłam już w trakcie i krótko po rozwodzie nastąpiła eskalacja bliskości z kowalskim ( a jednocześnie mąż coraz mocniej angażował się w związek ze swoją kowalską i jego amok niestety trwa nadal i się pogłębia).
Było naprawdę "cudownie" i kowalski we wszystkim był bezkonkurencyjnie "lepszy" od mojego męża...a jednocześnie...no właśnie...czułam i wiedziałam, że coś robię źle. I wtedy przyszła mi na myśl najbardziej praradoksalna myśl, żeby prosić innych o modlitwę za MOJE nawrócenie ( oczywiście o to samo prosiłam dla męża, ale czułam, że nie mogę modlić się tylko o jego powrót do mnie) Ja też potrzebowałam mentalnego powrotu, a może kiedyś i fizycznego. Nie prosiłam "Boże- wróć mi męża!" ale raczej- nawróć mnie Panie, przemień, ulituj się nade mną grzeszną, rozerwij pęta zła jakie na sobie mam i błagam- zmień moje życie i serce...i pamiętaj o moim równie zniewolonym mężu,który być może sam już nie poprosi Cię o pomoc) Wysłałam SETKI intencji do klasztorów z błaganiem o modlitwę za nawrócenie moje (i męża...oraz oddając nas Bogu) Z kowalskim było naprawdę niesamowicie dobrze, ale postanowiłam - parafrazując Słowa Ewangelii- sprzedać wszystko co mam i zainwestować w Królestwo Boże. W niewytłumaczalny po ludzku sposób zapragnęłam "iść na całość" i oddać luksus i radość życia z kowalskim, jego i moją miłość, bliskość, wzajemną pomoc i życzliwość- wszystko- w zamian za bliżej nieokreślone i nienamacalne "Królestwo Boże". Taki trochę skok na bungee- bez bungee Nie wiem jak się zakończy, bo na razie dopiero zaczęłam lecieć... Zanim podjęłam decyzję dużo rozmawiałam ze spowiednikiem i namolnie żebrałam o modlitwę gdzie się tylko dało. Warto było.
Zakończyłam etap życia z kowalskim w najpiękniejszym momencie ( patrząc po ludzku). Było ciężko, ale miałam nad sobą błogosławieństwo Boże przekazywane przez kapłanów. Mąż oczywiście nie wie o tym- na razie... Nie zawraca sobie mną głowy, bowiem inwestuje w mieszkanie ze swoją kowalską i jej dzieckiem ( zabiera tam też nasze dziecko na noc i czasami w ciągu dnia). Mężuś wydaje się być w amoku i zupełnie pogubiony, chociaż samotnie przychodzi do kościoła odstać godzinę na Mszy a później wraca do kowalskiej. Z własnego doświadczenia jednak wiem, że można latami opierać się wyraźnej łasce Bożej i zagłuszać sumienie... albo można pójść za głosem Boga i rzucić się w Jego miłujące ramiona ( czego oczywiście mojemu mężowi życzę i to jak najszybciej).. Czuję, jakby ktoś delikatnie ale skutecznie, szybkim ruchem wyjął ze mnie cienki i niezauważalny haczyk, który nosiłam w sercu przez lata i który "trzymał mnie" mentalnie na uwięzi. Od czasu jak zostałam uwolniona ( nie chcę tu opisywać zbyt wielu szczegółów) początkowo nie dowierzałam, że to już w ogóle się stało.. ale stało się i widzę inne haczyki do usunięcia we mnie, ale ten jeden- już jest poza mną a miejsce po nim goi się szybko. Chwała Panu!
Było naprawdę "cudownie" i kowalski we wszystkim był bezkonkurencyjnie "lepszy" od mojego męża...a jednocześnie...no właśnie...czułam i wiedziałam, że coś robię źle. I wtedy przyszła mi na myśl najbardziej praradoksalna myśl, żeby prosić innych o modlitwę za MOJE nawrócenie ( oczywiście o to samo prosiłam dla męża, ale czułam, że nie mogę modlić się tylko o jego powrót do mnie) Ja też potrzebowałam mentalnego powrotu, a może kiedyś i fizycznego. Nie prosiłam "Boże- wróć mi męża!" ale raczej- nawróć mnie Panie, przemień, ulituj się nade mną grzeszną, rozerwij pęta zła jakie na sobie mam i błagam- zmień moje życie i serce...i pamiętaj o moim równie zniewolonym mężu,który być może sam już nie poprosi Cię o pomoc) Wysłałam SETKI intencji do klasztorów z błaganiem o modlitwę za nawrócenie moje (i męża...oraz oddając nas Bogu) Z kowalskim było naprawdę niesamowicie dobrze, ale postanowiłam - parafrazując Słowa Ewangelii- sprzedać wszystko co mam i zainwestować w Królestwo Boże. W niewytłumaczalny po ludzku sposób zapragnęłam "iść na całość" i oddać luksus i radość życia z kowalskim, jego i moją miłość, bliskość, wzajemną pomoc i życzliwość- wszystko- w zamian za bliżej nieokreślone i nienamacalne "Królestwo Boże". Taki trochę skok na bungee- bez bungee Nie wiem jak się zakończy, bo na razie dopiero zaczęłam lecieć... Zanim podjęłam decyzję dużo rozmawiałam ze spowiednikiem i namolnie żebrałam o modlitwę gdzie się tylko dało. Warto było.
Zakończyłam etap życia z kowalskim w najpiękniejszym momencie ( patrząc po ludzku). Było ciężko, ale miałam nad sobą błogosławieństwo Boże przekazywane przez kapłanów. Mąż oczywiście nie wie o tym- na razie... Nie zawraca sobie mną głowy, bowiem inwestuje w mieszkanie ze swoją kowalską i jej dzieckiem ( zabiera tam też nasze dziecko na noc i czasami w ciągu dnia). Mężuś wydaje się być w amoku i zupełnie pogubiony, chociaż samotnie przychodzi do kościoła odstać godzinę na Mszy a później wraca do kowalskiej. Z własnego doświadczenia jednak wiem, że można latami opierać się wyraźnej łasce Bożej i zagłuszać sumienie... albo można pójść za głosem Boga i rzucić się w Jego miłujące ramiona ( czego oczywiście mojemu mężowi życzę i to jak najszybciej).. Czuję, jakby ktoś delikatnie ale skutecznie, szybkim ruchem wyjął ze mnie cienki i niezauważalny haczyk, który nosiłam w sercu przez lata i który "trzymał mnie" mentalnie na uwięzi. Od czasu jak zostałam uwolniona ( nie chcę tu opisywać zbyt wielu szczegółów) początkowo nie dowierzałam, że to już w ogóle się stało.. ale stało się i widzę inne haczyki do usunięcia we mnie, ale ten jeden- już jest poza mną a miejsce po nim goi się szybko. Chwała Panu!
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Chwała Panu !!!
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Chwała Panu!
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Chwała Panu
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Rozbawiło mnie bardzo kiedy wyobraziłam sobie siebie jako pyszną szynkę oplecioną ciasnym kokonem z gumowej siatki, która niejako "wpiła się" w mięsko nadając mu nieco inny kształt niż miała "z natury"...ale już tego niejadalnego kokonu nie ma ..trochę potrwa zanim zejdą pręgi, jakie przez lata wyżłobiły cienkie, niby elastyczne niteczki... oplatały mnie całą...i już ich nie ma. Pozornie "na oko" niewielka różnica..."na sercu" diamteralna zmiana. Dzięki Ci Boże... tylko co teraz... co dalej...Jezu poprowadź mnie. Nie rzuć mnie psom na pożarcie. Amen.
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Chwała Panu!!!
O swoich siłach upadam, Mocą Bożą się dźwigam i zwyciężam.
Kiedyś też mi się wydawało, że poczucie własnej wartości zależy od męża, albo nie daj Boże, jak to fajnie nazwałaś od "kowalskiego"
W walce z ludzką niemocą wspiera mnie od 3 lat błogosławiona Karolina, która oddała życie za czystość...
http://sanktuariumzabawa.pl/index.php/p ... /pierscien
Pozdrawiam
O swoich siłach upadam, Mocą Bożą się dźwigam i zwyciężam.
Kiedyś też mi się wydawało, że poczucie własnej wartości zależy od męża, albo nie daj Boże, jak to fajnie nazwałaś od "kowalskiego"
W walce z ludzką niemocą wspiera mnie od 3 lat błogosławiona Karolina, która oddała życie za czystość...
http://sanktuariumzabawa.pl/index.php/p ... /pierscien
Pozdrawiam
Katarzyna
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Chwała Panu!
Do moderatorów: Może warto byłoby ten wątek wrzucić do Świadectw? Jest ich tam trochę mało
Do moderatorów: Może warto byłoby ten wątek wrzucić do Świadectw? Jest ich tam trochę mało
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Cieszę się, że Wy wychwalacie Pana Boga za to co zaczął czynić w moim życiu Myślę, że na świadectwo to zdecydowanie za wcześnie, dlatego proszę aby ten wątek pozostał jednak w tym dziale.. zagląda tutaj więcej osób w stanie krytycznym, może cokolwiek z tego wątku będzie im pomocne. Oby.. Proszę Was o modlitwę nadal, jest bardzo ciężko..
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Obiecuję modlitwę, dobrze że masz świadomość, że nie możesz polegać na własnych siłach...
Twoje świadectwo jest ważne i potrzebne, tu i teraz.
Pozdrawiam
Twoje świadectwo jest ważne i potrzebne, tu i teraz.
Pozdrawiam
Katarzyna
-
- Posty: 313
- Rejestracja: 14 sty 2019, 15:13
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Każde świadectwo jest wyjątkowe i jak bardzo dzisiaj nam potrzebne.
Otaczam Cię również modlitwą .
Chwała Panu za to Świadectwo.
Otaczam Cię również modlitwą .
Chwała Panu za to Świadectwo.
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Kochani, poratujcie mnie swoją modlitwą, bo jest ciężko. Jak dotąd nie miałam nadzwyczajnych pokus przeciwko posłuszeństwu mojemu spowiednikowi...tak teraz powoli zło zaczyna szaleć w moich myślach i uczuciach. Chodzi o to,że kierownik duchowy powiedział wprost,że jeśli będzie rozmowa z mężem to powinnam mu krótko powiedzieć, że skończyłam z kowalskim i nie mamy już kontaktu. Gdyby pytał dlaczego to mam krótko odpowiedzieć, że się nawróciłam... patrzcie teraz jak działa zło: kusi mnie,żebym nic takiego nie mówiła.. że mam milczeć albo nadal budować pozory i wzbudzać zazdrość (!!) A na koniec jeszcze ta myśl, że wcale się nie nawróciłam bo to przecież proces...A ja dopiero zaczynam...albo że za krótki czas od zerwania z kowalskim..albo że jeszcze on może wrócić (Jak dotąd ten kontakt rzeczywiście się odnawiał)..Poza tym jakoś mi niezręcznie przyznać się do tego,że to ja zerwałam z kowalskim w najwspanialszym momencie naszego "zwiazku"... Ludzie, błagam poratujcie mnie swoją modlitwą w tej udręce...w której mało kto mnie zrozumie.
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Słusznie zauważyłaś, może "prawdziwiej":
- jestem na drodze nawrócenia,
- podjęłam decyzję nawrócenia,
- nawracanie się jest dla mnie bardzo istotne,
- ...
Powodzenia !
Warto przesiewać "ziarno" od plew.
I się nie bać. Nie dać się sparaliżować obawom/wątpliowościom, tak myślę ...
Re: coś się stało, oj będzie bolało..
Pijawko ,Pijawka pisze: ↑19 mar 2019, 14:18 Kochani, poratujcie mnie swoją modlitwą, bo jest ciężko. Jak dotąd nie miałam nadzwyczajnych pokus przeciwko posłuszeństwu mojemu spowiednikowi...tak teraz powoli zło zaczyna szaleć w moich myślach i uczuciach. Chodzi o to,że kierownik duchowy powiedział wprost,że jeśli będzie rozmowa z mężem to powinnam mu krótko powiedzieć, że skończyłam z kowalskim i nie mamy już kontaktu. Gdyby pytał dlaczego to mam krótko odpowiedzieć, że się nawróciłam... patrzcie teraz jak działa zło: kusi mnie,żebym nic takiego nie mówiła.. że mam milczeć albo nadal budować pozory i wzbudzać zazdrość (!!) A na koniec jeszcze ta myśl, że wcale się nie nawróciłam bo to przecież proces...A ja dopiero zaczynam...albo że za krótki czas od zerwania z kowalskim..albo że jeszcze on może wrócić (Jak dotąd ten kontakt rzeczywiście się odnawiał)..Poza tym jakoś mi niezręcznie przyznać się do tego,że to ja zerwałam z kowalskim w najwspanialszym momencie naszego "zwiazku"... Ludzie, błagam poratujcie mnie swoją modlitwą w tej udręce...w której mało kto mnie zrozumie.
mnie nosilo od piatku , mimo b dobrych wiadomosci w rodzinie - zostalam babcia , wiec zupelnie tego nie rozumiem ..
Modlono sie za mnie , wiec i ja jestem z modlitwa
Święty Michale Archaniele! Wspomagaj nas w walce, .....