I co teraz?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

jacek-sychar

Re: I co teraz?

Post autor: jacek-sychar »

Tata999

Nie zawsze jest możliwość powrotu do siebie małżonków, gdyż jeden z nich nie ma takiej ochoty lub nie jest w stanie wrócić.
Może być też tak, że życie z małżonkiem jest niemożliwe (przemoc, alkohol, hazard, choroba psychiczna).
A czy życie osobnym życiem nie jest czasami już sukcesem? Np. w przypadki gdy był alkohol lub przemoc w rodzinie? Czasami już takie życie osobno jest wielkim sukcesem. Zarówno dla krzywdzonego małżonka jak i dla dzieci.
Pustelnik

Re: I co teraz?

Post autor: Pustelnik »

tata999 pisze: 28 mar 2019, 11:12 To jest meritum, a proces sądowy jest tylko sprawą poboczną.
katblo pisze: 28 mar 2019, 9:34 Emocje opadły.
Żyjemy osobnym życiem
Witajcie,
wg mnie - proces sądowy się pojawił , bo ... rozpoczął go jeden z małżonków, proste.
W obecnych czasach coraz częściej i inne procesy będą się pojawiać np. studiujące dziecko pozywa ojca o alimenty. To indywidualne decyzje ludzi i ... ich odpowiedzialność ....

To drugie - praktyczny rozpad więzi (?) , niemający (bezpośredniego) przełożenia na grzeszność życia, ważność sakramentu czy (pewnie zbędną) ocenę sukces/porażka ...

Tak myślę ;-)
Blondynka55
Posty: 313
Rejestracja: 14 sty 2019, 15:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Blondynka55 »

tata999 pisze: 28 mar 2019, 11:12
Angela pisze: 28 mar 2019, 10:04
katblo pisze: 28 mar 2019, 9:34 oddalenia pozwu.
Katblo,
Twoje świadectwo powinno się cytować wszystkim mającym sprawę w sądzie ku pokrzepieniu serc.
Dodam do tego poniższy cytat z tej samej wypowiedzi. Myślę, że ważne jest również świadectwo tego, że niezależnie od rozstrzygnięcia sądowego (oddalenia pozwu) problem kryzysu małżeńskiego nie ustał, małżonkowie nie wrócili do siebie, nie tworzą na powrót jedności natomiast żyją osobnym życiem. To jest meritum, a proces sądowy jest tylko sprawą poboczną.
katblo pisze: 28 mar 2019, 9:34 Emocje opadły.
Żyjemy osobnym życiem
Tata 999 wiadomo,że do nawrócenia potrzeba dwóch ston ;a nie tylko jednej.
Bardzo podziwam Katblo,za jej dojrzałość to ona właśnie pokazała mężowi że można inaczej. A czy on wyciągnie z tego jakieś wnioski na przyszłość to czas pokaże.
Uważam ze Ona jako matka i żona ma czyste sumienie, że zrobiła wszystko dla dobra ich rodziny.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: czas »

Tata 999 Jacek podał skrajne przypadki, a przecież w obecnych czasach jest coraz częściej tak że jeden ze wspolmalzonkow jedzie na zachód do pracy a reszta rodziny zostaje. Są przecież osobno a mimo to prosperuja, ustalają, dogaduje się. A z drugiej strony można żyć pod jednym dachem i być całkowicie daleko od siebie. Czyż nie dotykało to większości z nas zanim pojawił się całkowity kryzys i rozłam? Ważne by uszanować to co jest, zrozumie obecną rolę, potrafić w tym zwyczajnie funkcjonować choćby jak katblo. Ale można też być nastawiony albo wszystko albo nic. Tylko że ci tak nastawieni zazwyczaj maja NIC
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: tata999 »

Blondynka55 pisze: 28 mar 2019, 12:35
tata999 pisze: 28 mar 2019, 11:12
Angela pisze: 28 mar 2019, 10:04
Katblo,
Twoje świadectwo powinno się cytować wszystkim mającym sprawę w sądzie ku pokrzepieniu serc.
Dodam do tego poniższy cytat z tej samej wypowiedzi. Myślę, że ważne jest również świadectwo tego, że niezależnie od rozstrzygnięcia sądowego (oddalenia pozwu) problem kryzysu małżeńskiego nie ustał, małżonkowie nie wrócili do siebie, nie tworzą na powrót jedności natomiast żyją osobnym życiem. To jest meritum, a proces sądowy jest tylko sprawą poboczną.
katblo pisze: 28 mar 2019, 9:34 Emocje opadły.
Żyjemy osobnym życiem
Tata 999 wiadomo,że do nawrócenia potrzeba dwóch ston ;a nie tylko jednej.
Bardzo podziwam Katblo,za jej dojrzałość to ona właśnie pokazała mężowi że można inaczej. A czy on wyciągnie z tego jakieś wnioski na przyszłość to czas pokaże.
Uważam ze Ona jako matka i żona ma czyste sumienie, że zrobiła wszystko dla dobra ich rodziny.
Ja też podziwiam Katblo właśnie za to. Jednocześnie przypuszczam, że pokazała bardzo dojrzałe zachowania także i przede wszystkim poza sądem. Nic się nie rozwiązało wraz z wyrokiem. Idealnie by było zapewne, jeśli oboje mieli wolę i siłę wrócić do siebie, tworzyć rodzinę na obraz Świętej Rodziny, spełniać się w tym. Tego im życzę. To chyba byłby pełny sukces.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: czas »

tata999 pisze: 28 mar 2019, 14:11 Idealnie by było zapewne, jeśli oboje mieli wolę i siłę wrócić do siebie, tworzyć rodzinę na obraz Świętej Rodziny, spełniać się w tym. Tego im życzę. To chyba byłby pełny sukces.
Pewnie ze idealnie choć czym dalej w las.... Sens w tym że ludzie rozchodzą się kombinują własne życie, tworzą nowe przyzwyczajenia, gospidaruja własnym i zachodzi prosty proces przywyczajenia. Zatem im szybciej następuje decyzja powrotu i naprawy zwiazku tym lepiej(choć to mój punkt widzenia). Bo jak wskazują przykłady z forum powroty są nawet po....... wiele po. W moim pojęciu gdy rozwalił się drewniany płot to na świeżo jesteśmy go w stanie zreperwac, pozbijac, wymienić brakujące elementy, odmalowac. Lecz gdy ten płot zostawimy taki rozwalony na dużą przestrzen czasu i czynniki zewnętrzne to nic z tego płotu nie zostanie. Można wszak stawiać całkiem nowiutki alu i tu wchodzą czynniki zwane chęci.
katblo
Posty: 1434
Rejestracja: 03 lut 2017, 8:14
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: katblo »

"Żyjemy osobnym życiem, ale kiedy przyjeżdża do Polski i przychodzi do naszego domu - jest moim mężem i ojcem dzieci"

Nie oznacza to, że "nic się nie stało".
Pan Bóg szanuje wolną wolę mojego męża, tak jak każdego człowieka. On ma czas...
A ja staram się nie oczekiwać wielkiego wow - brak kłótni i wspólna troska o dzieci w czasie separacji to już coś.
Takie, a nie inne rozstrzygnięcie sądowe no fakt, nie spowodowało, że nagle zakochaliśmy się w sobie na nowo. Jednak dzięki temu ominęły nas konsekwencje rozwodu.

Droga każdego małżeństwa jest inna. Jedni żyją zgodnie całe życie, inni błądzą, wracają, a jeszcze innym manowce zabierają pół życia...

oddalenie pozwu to dla nas dopiero początek drogi przezwyciężenia kryzysu. Czy zakończy się pojednaniem? Daj Boże...
Katarzyna
katblo
Posty: 1434
Rejestracja: 03 lut 2017, 8:14
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: katblo »

tata999 chcę wierzyć i zawierzyć, od gdybania i rozpamiętywania przeszłości mądrzejsza nie będę.
Mogę sobie tworzyć płotki, mury nawet, Pan Bóg je rozwali w sekundę, jeśli taka będzie Jego wola.
I to On pisze scenariusz - składaliśmy sobie przysięgę małżeńską przed Bogiem, On wie lepiej, czy dla zbawienia każdego z nas obojga jest konieczna droga osobno i ile ona ma trwać, skoro już nie da się cofnąć naszych błędów z przeszłości...
Myślę, że ludziom w śpiączce też nie daje się żadnych szans... I też mówi się, że im dłużej ten stan trwa, tym bardziej nieodwracalne zmiany. A pewien mężczyzna po 12 latach bycia w stanie wegetatywnym (Martin Pistorius) odzyskał świadomość i chociaż był uwięziony w swoim ciele i nie było z nim żadnego kontaktu, okazało się, że był cały czas świadomy tego co się z nim działo, tylko nie mógł w żaden sposób skontaktować się z otoczeniem. Dzisiaj nie mówi, posługuje się syntezatorem mowy, ale ma rodzinę i daje świadectwo, że nawet człowiek spisany na straty może żyć i być szczęśliwy.
I podobnie myślę o zniewoleniach i wszystkich "izmach" które niszczą małżeństwa.

Znalezione wczoraj w internecie:
"Czym jest moc sakramentu małżeństwa?

Mąż przyszedł z opętaną kobietą na egzorcyzm. Straszliwa siła, straszne opętanie. Sześciu potężnych mężczyzn nie było w stanie jej utrzymać i kiedy zaczął się egzorcyzm, natychmiast wyrzuciła ręce i sześciu facetów poleciało na ścianę. Zaczęła biec z kościoła, wybiegła na ulicę potwornie rycząc. Uparł się mąż, klęknął szybko przy egzorcyście i powiedział “Księże, ksiądz odmówi nade mną egzorcyzmy. Przecież to jest moja żona! Jedno ciało. Już nie ma ona i ja. Jesteśmy my. Jedno serce, jedna dusza. Połączeni na zawsze razem.” I ksiądz zaczął odmawiać egzorcyzm nad nim i w tym momencie ta kobieta upadła, zupełnie sparaliżowana została przyniesiona przed ołtarz. Egzorcyzm został odprawiony nad mężczyzną do końca. Kobieta została całkowicie uwolniona.
Wy rodzice, mężu, żono macie moc uwalniania od złych duchów, swojego męża, swoją żonę! Widzisz, że Twój mąż przestaje Cię kochać, że zakochuje się w jakiejś innej kobiecie, że ma romans z kimś w pracy…. Masz moc , w Imię Jezusa Chrystusa, na mocy sakramentu małżeństwa łamać moc więzów duchowych i emocjonalnych albo seksualnych i oddalić grzech pomiędzy Twoim mężem, a tą kobietą.
Możesz tak się modlić:
Panie Jezu, W Imię Jezusa Chrystusa, na mocy sakramentu małżeństwa ja żona łamię i rozrywam więzy duchowo emocjonalne i seksualne pomiędzy moim mężem a Tą kobietą. W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.
I będziesz zdumiona efektami. Tak możesz modlić się nad alkoholikiem, tak możesz się modlić nad kimś kto się stoczył w grzech jakiegoś nałogu, w ten sposób … I wiecie kiedy ja tego doświadczam, mocy modlitwy małżeńskiej, gdzie nawet egzorcysta nie jest w stanie uwolnić od złego ducha kogoś, a moc błogosławiąc mąż żonę a żona błogosławiąc męża uzyskuje to za pomocą krótkiej czasami modlitwy, to mi się oczy otwierają ze zdumienia.

Wersja modlitwy dla męża może wyglądać tak:
Panie Jezu, W Imię Jezusa Chrystusa, na mocy sakramentu małżeństwa ja mąż łamię i rozrywam więzy duchowo emocjonalne i seksualne pomiędzy moją żoną a Tym mężczyzną. W Imię Ojca i Syna i Ducha Świętego.

- Ks. Dominik Chmielewski

źródło: Kecharitomene - Pełna ŁASKI"
Katarzyna
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: nałóg »

Katblo,może podzielisz się swoimi doświadczeniami,swoją drogą jak dochodziłaś do takiego stanu emocjonalnego i postawy .Tak ku pokrzepieniu serc i ewentualnej sugesti drogi .PD
katblo
Posty: 1434
Rejestracja: 03 lut 2017, 8:14
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: katblo »

Ta droga jest pod górkę i wiatr w oczy. Nie jest łatwo zaprzeć się siebie, ooo nie, cholerykowi jest jeszcze trudniej. Zmiany nie nastąpiły nagle, to trwało kilka lat, wzloty i upadki. Nagle po kilku latach stały się widoczne.
Modlitwa, sakramenty, uporządkowanie wnętrza na spowiedzi i na 12 krokach. Przebaczenie - chociaż czasem tylko mową "W Imię Jezusa Chrystusa przebaczam tej osobie... że zrobiła to..." "W Imię Jezusa Chrystusa przebaczam sobie to, że..."
I to żeby chciało się chcieć... Wstać, podjąć dobrą decyzję - każdego dnia starać się być lepszą niż wczoraj - wydaje się łatwe, ale zrobić to już nie zawsze.
Odpuszczać rzeczy, na które nie mam wpływu.
Uświadomić sobie, że życie jest kruche, nie wiem czy jutro będzie mi dane przeżyć.
Znaleźć coś, co pozwala wentylować emocje - po 100 km na rowerze naprawdę nie pamiętam, że żywiłam do kogoś o coś urazę.
I najważniejsze - mieć otwarte oczy i uszy - uczyć się słuchać i widzieć.
To chyba największy przełom dla mnie nastąpił właśnie wtedy, kiedy zaczęłam słuchać naprawdę, a nie słuchać tego, co chcę usłyszeć. A to co ktoś czasem mówi do mnie, o mnie - boli, drażni, wkurza, zaprzeczam, zaprzeczam, rozwijam kontrargumentację stąd do ameryki, że się myli, a potem ta prawda jednak mnie ściga. Nie chodzi o to by dać sobie wejść na głowę, stać się zewnątrzsterownym człowiekiem, uzależnionym od opinii innych o mnie.
Jednak Pan Bóg przemawia do mnie przez innych ludzi - i nie tylko tych, którzy rozdają mi tzw. "głaski" - przede wszystkim pobudza mnie do rozwoju przez tych, których na przykład mnie nie cierpią.
Kryzys wiąże się z emocjami.
I tego nie trzeba się bać. Chociaż niektórych faz mojego gniewu zawsze będę się wstydzić. Emocje błędnie dzielimy na negatywne i pozytywne. (cytuję za ks. Dziewieckim - polecam jego książki, szczególnie "Emocje - krzyk do zrozumienia") emocje są przyjemne lub bolesne/trudne.
Przyjemne powodują poczucie samozadowolenia. Kiedy ten stan trwa zbyt długo,człowiek przestaje się rozwijać. Cokolwiek trudnego, nawet to że ktoś mi rano zajechał drogę, wzbudza trudne emocje. I to właśnie one - te bolesne, trudne mnie zmuszają do zmian.
Emocje bolesne są jak ból - sygnał o stanie zapalnym w ciele (ks. Dziewiecki), są kompasem duszy. Dużo bolesnych emocji nie musi oznaczać, tak jak myślałam całe życie, że jestem nadwrażliwa, emocjonalna, tylko po prostu dużo trudnych przeżyć i coś trzeba było z tym zrobić, żeby wrócić do równowagi jako-takiej.
Rozliczanie się ze swoimi emocjami i trudnymi przeżyciami, niezamiatanie pod dywan, a wręcz przeciwnie, wymiatanie do spodu na zewnątrz (nie mówię tu ani o zwierzaniu się, ani o rozgłaszaniu na prawo i lewo), stawanie w prawdzie o sobie i swoim życiu, nie tej fotogenicznej, ale tej wstydliwej czasem, że dla pewnych osób byłam, jestem "tą złą" - zmienia też perspektywę patrzenia na innych - szczególnie na tych, którym jestem zadana i którzy są zadani mnie.
Można cierpieć, będąc jednocześnie bardzo szczęśliwym człowiekiem.
Katarzyna
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: Smutek »

Katblo
Bardzo Ci dziękuję za to świadectwo. Wiele przeszłaś i wiele udźwignęłaś na swoich barkach. Wierzę, że Bóg niesie te ciężary razem z nami a czasem nawet zamiast nas, kiedy są dla nas zbyt ciężkie.
Ja nie mam dzieci i może dlatego wiele osób, na czele z sądem, stwierdza bezsens tej walki.
Co będzie, nie wiem. Ufam, że jaki by ten wynik nie był, to Bóg wie lepiej ode mnie czego mi potrzeba. W modlitwie proszę o ratunek dla mojego małżeństwa, o nawrócenie męża, ale to On zna czas.
katblo
Posty: 1434
Rejestracja: 03 lut 2017, 8:14
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: katblo »

Smutek pisze: 29 mar 2019, 2:06 Katblo
Bardzo Ci dziękuję za to świadectwo. Wiele przeszłaś i wiele udźwignęłaś na swoich barkach. Wierzę, że Bóg niesie te ciężary razem z nami a czasem nawet zamiast nas, kiedy są dla nas zbyt ciężkie.
Ja nie mam dzieci i może dlatego wiele osób, na czele z sądem, stwierdza bezsens tej walki.
Co będzie, nie wiem. Ufam, że jaki by ten wynik nie był, to Bóg wie lepiej ode mnie czego mi potrzeba. W modlitwie proszę o ratunek dla mojego małżeństwa, o nawrócenie męża, ale to On zna czas.
Chodzi o to czy JA widzę sens tego mojego Westerplatte - bo że widzi Go Bóg, nie mam żadnych wątpliwości. Nie chodzi tylko o dzieci, one będą zmagać się ze sobą, ja mogę im tylko pokazać jak.
W obliczu zagrożenia, zła mam wybór. I Bóg szanuje moje decyzje. Mogę rozwieść się i zacząć tzw. "nowe życie" i wmawiać sobie, że jest ok, że będę umiała żyć świętokradzko lub bez sakramentów. Mogę walczyć o małżeństwo, bo tak trzeba, żyć w poczuciu krzywdy, zalewając całe otoczenie urazami, goryczą i uprzedzeniami, wypierając jednocześnie prawdę o sobie, usprawiedliwiając wszystkie niepowodzenia życiowe rozbitym małżeństwem, ranami z dzieciństwa... Mogę też starać się po prostu jak najlepiej życie przeżyć, mimo strat na tej wojnie, pozwolić sobie opłakać to co utracone, pozwolić sobie na przeżywanie bólu (o. Adam Szustak OP konferencja "Młodość mija, a ja niczyja" - polecam!) - jednak kiedyś trzeba przestać płakać i próbować jakoś żyć.

Pozdrawiam z modlitwą
Katarzyna
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: I co teraz?

Post autor: s zona »

Katblo ,
piekna postawa do nasladowania :)

Smutku ,
wczoraj dostalam od kolezanki , ku pokrzepieniu serc :)
https://rodzina.wiara.pl/doc/5410084.Przy-studni/3
Westchne w modlitwie .
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: I co teraz?

Post autor: mare1966 »

Katblo ,
niegłupia z ciebie kobita .
Nie wiem czy mąż wróci czy nie , ale tworzysz przynajmniej
sprzyjające warunki do tego powrotu . Co istotne kontakt jest utrzymywany .
Oczywiście , bardzo wiele też zależy jak się sprawy potoczą u męża .



Czas ,
zgadzam się z tym "płotem" .
Zasadniczo upływający czas mocno nie sprzyja powrotom .
Oprócz rozkładu , dezintegracji o której piszesz ,
dochodzi jeszcze czynnik UPŁYWU czasu w tym sensie ,
że zmieniają się etapy małżeńsko-rodzicielskich ról .
Kilka lat w rozwoju dziecka to zasadnicza zmiana sytuacji .
Kilkuletnia czy kilkunastoletnia rozłąka małżeńska ,
to w zasadzie już ewentualne zamążpójście ( ożenek )
z całkiem inną osobą , no i na całkiem innym etapie własnego życia .
Trudno to nawet nazywać "powrotem" .
Pustelnik

Re: I co teraz?

Post autor: Pustelnik »

mare1966 pisze: 30 mar 2019, 11:58 Kilkuletnia czy kilkunastoletnia rozłąka małżeńska ,
to w zasadzie już ewentualne zamążpójście ( ożenek )
z całkiem inną osobą , no i na całkiem innym etapie własnego życia .
Trudno to nawet nazywać "powrotem" .
:-) TAK ...
Ale czy odważyłbyś się mare przyklejać łatki "dobrze" czy "źle" ?
Masz odwagę / czelność ;) "wchodzić w buty" Bożej Opatrzności ?

Dobrego Dnia !
ODPOWIEDZ