Wierzę że się uda!

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Magnolia pisze: 18 paź 2017, 18:40 a czy modlicie się z mężami?
nie, Magnolio, ja osobiście ...wstydzę się. Tzn to co pojawia się w wielu wątkach - nie chcę przy mężu jakoś na pokaz epatować "nawróceniem" - co prawda to chyba ja byłam jeszcze najbardziej "ciągnąca do kościoła" z naszego małżeństwa ale niestety nie pokrywało się to ze sposobem mojej komunikacji z mężem i dziećmi (nerwy mi puszczały i często krzyczałam w gniewie i mówiłam raniące bardzo rzeczy) (inna rzecz że moim zdaniem wyczerpałam wcześniej wszelkie sposoby na oznajmienie co mi nie pasuje i byłam zrozpaczona - choć teraz wiem że zawsze trzeba szukać innych sposobów niż wrzeszczenie). Wierzę że uznawał mnie za chrześcijankę na pokaz (i miał rację: daleko mi było do spowiedzi, modlitwy, komunii, szperania w poszukiwaniu dobrych, bożych rozwiązań, zaufania w bożą pomoc i plan - tak jak widzę teraz mój "kontakt" z Panem Bogiem), i nie chcę teraz naciskać bo miałoby to wydźwięk "ach jaka ja się zrobiłam święta" ;) Nie mogę naciskać męża, chyba nie chcę nawet.

Ale dziękuję za tą uwagę:
Magnolia pisze: 18 paź 2017, 18:40 Więc pomodliłam się by Bóg zabrał moją wściekłość i zaprosiłam Go do naszej rozmowy
bo na prawdę to MI najbardziej chyba potrzebna jest boża pomoc w ogarnięciu się emocjonalnym przed rozmową z mężem i w ogóle... tak to czuję.

Co do:
Niezapominajka pisze: 18 paź 2017, 8:22 czekiwałam po decyzji że wracamy do siebie jakich konkretnych działań. Spektakularnych?
i:
Pavel pisze: 18 paź 2017, 9:16 Może (wg mnie na pewno) zamiast marudzić, warto budując małymi krokami dzisiejszy dzień, kreować lepsze jutro?
ja się będę upierać że jednak jakieś "spektakularne kroki są potrzebne (jeżeli spektakularnym można nazwać pójście na małżeńską randkę ;) ). Wracamy do siebie nie po to żeby wchodzić w stare bo w moim głębokim przekonaniu skończy się tak jak "tamto" się skończyło - moim wnerwem i męża zdradą (a może na odwrót, nigdy nie wiadomo ;) ). COŚ musi się zmienić! nie będziemy innymi ludźmi ale możemy nauczyć się działać inaczej - dbać o siebie bardziej, szukać wspólnych rzeczy...

I takie rady myślę byłyby bardzo pomocne... jak budować nowe jak się siebie zna jak łyse konie...
Gdzieś przeczytałam o "systemie wieczornych rozmów": 10 min ja mówię, 10 mąż + "dyskusja". Brzmi śmiesznie (mąż mój nie cierpi takich "systemów") ale może w takiej śmieszności i niestandardowych rozwiązaniach jest nadzieja?
Magnolia

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: Magnolia »

udasiek pisze: 19 paź 2017, 10:38
Magnolia pisze: 18 paź 2017, 18:40 a czy modlicie się z mężami?
nie, Magnolio, ja osobiście ...wstydzę się.
Udaśku, ja także się wstydziłam na początku. No bo jak przed mężem mówić to co takiego osobistego mówię Bogu...
Ale w Domowym Kościele do którego należymy jest zobowiązanie do modlitwy małżeńskiej, więc i ja musiałam się z tym zmierzyć. Zresztą mąż także nie był w tej kwestii bardzo ochoczy. Ale uznałam że zamiast trzymać się własnych ograniczeń to trzeba szukać rozwiązania. (Zresztą czy to znowu nie działanie złego, podsycać wstyd, aby małżeństwa się nie modliły?)
Zaproponowałam jedno wspólne "Chwała Ojcu" jako podziękowanie za kolejny dzień spędzony razem. Mąż się zgodził na taki mały krok. Po kilku tygodniach powiedziałam kilka podziękowań do tego Chwała Ojcu, po kilku miesiącach zaproponowałam żeby sam za coś podziękował, a teraz modlimy się naprzemiennie.
Małymi dobrymi krokami do przodu, pamiętacie że to maraton, a nie sprint;-)?
Ritka
Posty: 48
Rejestracja: 07 wrz 2017, 12:33
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: Ritka »

Witaj Udaśku. Minęło już trochę czasu, napisz prosze co u Ciebie, co u Was. Czytam Twój wątek i tak jakbym czytała o sobie, o swoich emocjach, przemysleniach, zachowaniach. Róznica jest taka, że mój mąż nigdy się nie przyznał, że zdradził (a ja wiem , bo czytałam ich smsy, ale nie mogę się przyznać do tego). Próbowałam z nim o tym rozmawiać , ale idzie w zaparte. twierdzi że to tylko współniczka (o żadnej spółce nigdy nic mi nie mówił wcześniej). Czytam polecane ksiązki, słucham o. Szustaka i tak bardzo staram się zmieniać siebie. Mam strasznie niską samoocenę. Boję sie wyjść z domu nawet z koleżankami do kina bo zaraz się nafuczy i nie odzywa do mnie jakbym nie wiem co zrobiła. Do tego zaczął nie szanować moich rodziców, ciągle mi coś dogaduje. Nie wiem jak długo to wytrzymam. Mam jak ty że ciągle myślę, że z nią jest mu dobrze, z nią spędza tak dużo czasu (pracują blisko siebie w innej miejscowości). Czasem chyba wolałabym nie znać prawdy. On ma mi za złe że jestem takim detektywem. Przy zyciu naprawdę trzyma mnie nasz Bóg i Maryja. Nawet przy zwykłej rozmowie cały czas proszę żeby przy mnie był i mnie wspierał. Bo kto jak nie Bóg! Modlę się na różańcu za małżeństwa w kryzysie i za ich dzieci. Wspomnę również Ciebie w swoich modlitwach.
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Witaj Ritko, przepraszam że dłuuugo nie odpisywałam. Dziękuję Ci za modlitwę - rany jesteś chyba pierwszą osobą która modli się ZA MNIE, jakbyś mogła nie ustawać proszę... a ja za Ciebie - choć chyba marne ze mnie dziecię boże, ciężko mi wytrwać na dłużej w postanowieniu codziennej modlitwy (odczuwam tego skutki i co dzień sobie obiecuję że "już od dziś...").
U nas pięknie :) i ciężko... nie wiem które przeważa :) myślę że oboje z mężem podjęliśmy po prostu decyzję że chcemy być ze sobą i usilnie, nieraz mimo (nie wiem jak to ująć) ... niechęci która nas ogarnia że nie damy rady, próbujemy tworzyć - WYPRACOWAĆ piękne małżeństwo :) Właściwie nie powinnam się za męża wypowiadać co on czuje (z tą niechęcią) bo chyba mówię o swoich uczuciach, ale myślę (czuję nieraz) że ma podobne - też mu się ręce załamują że ja ciągle to samo - ciągle mam myśli że ona była lepsza, że mąż nawet jak jest ze mną to myśli o niej, że dla niej był inny a dla mnie nie umie. BOLI bardzo ale ja mam tak że nie umiem nieraz tego utrzymać w sobie - wtedy mówię mu. Ostatnio powiedział że "no patrz a ja nie pomyślałem dziś o niej ani razu" - tak więc widzę że dopiero moje mówienie o kowalskiej przywodzi mu ją na myśl - no a - czy ja chcę żeby o niej myślał??? NIE, no więc po co ją "zapraszam do tego małżeństwa" (jak mi to ktoś kiedyś powiedział). Taki paradoks...

Nasze sposoby na bycie za sobą:
- często teraz "sprzedajemy" dzieci dziadkom i idziemy do kina lub po prostu zaszywamy się w domu i robimy różne rzeczy które lubimy :D mówię tu szczególnie o planszówkach które uwielbia mój mąż lub idziemy na spacer razem i gadamy co uwielbiam ja :)
- staram się witać męża z uśmiechem zawsze, bo to mi zarzucał (tzn na prawdę teraz doceniam bardziej jego samego i jego obecność w domu ale nie tylko to - też po prostu jak wiem że już lada chwila będzie wracał z pracy staram się trochę oderwać moje myśli od tego kołowrotku domowych spraw i pozytywnie nastawić)
- staram się mówić o swoich uczuciach i potrzebach i tym co mnie niepokoi, ale tak bez nadmiernych emocji (nieraz nie wychodzi), po przemyśleniu.
- staram się słuchać co mówi do mnie i nie nadawać temu drugiego i trzeciego dna (zgodnie z tym co mówią na forum że mężczyźni mówią "a" to myślą "a")
- piszę sobie co mówi do mnie miłego i sobie to czytam w gorszych momentach, tzn jak mi się wydaje że "nigdy nic do mnie miłego nie mówi" (takie miłe skumulowane gdzieś rzeczy na prawdę się przydają ;) )
- chodzę na terapię bo czuję że muszę się rozprawić np z moim właśnie niskim poczuciem wartości które każe mi wciąż "potwierdzać" sobie u męża swoją wartość. Ostatnio doszłam do tego że tego niskiego poczucia własnej wartości nie mam od dziś czy też od czasu kowalskiej ale od zawsze - i to muszę przerobić - to ma swoje korzenie gdzieś w dziecku we mnie i b b b mocno wciąż wpływa na moje życie w domu, w pracy i wszędzie...
- piszę sobie zarzuty męża do mnie i staram się to jakoś przepracować,
- staram się nie zrażać się niepowodzeniami i co dzień próbować od nowa.
- piszę sobie w zeszyciku pomocna dla mnie rzeczy z forum :) i często je sobie powtarzam.
- dużo słucham Pawlukiewicza - jest b pozytywny, i ostatnio Pulikowskiego - jest b dołujący ale prawdę gada :)

Nie wszystko nam się udaje - bardzo chwiejne jest jeszcze to nasze bycie ze sobą, chyba oboje ciągle się boimy, nie do końca ufamy sobie, obrączek np jeszcze nie nosimy co mnie bardzo boli i w ogóle wszystko to jakieś takie jak domek z kart, ale cóż... zobaczymy.

Z tym wychodzeniem z domu to może spróbuj małymi kroczkami - ja staram się codziennie wieczorem wyjść na pół godz - 20 min. na spacer samotny (rozruszać się i poukładać myśli), może jak mąż do tego się przyzwyczai to później wyjście z koleżankami nie będzie takim problemem... Inni ludzie są potrzebni do życia, aczkolwiek ja zaniedbałam swoje kontakty towarzyskie bardzo (ale to raczej żeby nie "przeszkadzano mi" w budowaniu małżeństwa - wiem że to poniekąd chore ale nieraz nie umiem się obronić przed uwagami w stylu "trzeba być silną kobietą i walczyć o swoje" lub "nie warto" lub "nie dasz rady". Odcięłam się też od rodziców z tego właśnie względu, co muszę koniecznie uporządkować (granice) ale na razie nie umiem).
Wiem Ritko że wiedzieć za dużo to straszny ból - bardzo przeszkadza później w budowaniu, naprawianiu małżeństwa, uwolnienie się od ciągłej myśli że "ona..." to jakiś koszmar - współczuję Ci, szczególnie że nie możesz szczerze o tym z mężem porozmawiać ... nie wyobrażam sobie takiej sytuacji bo mi te nasze rozmowy pomagają jak już nie daję kompletnie rady (mąż musi to trochę zrozumieć), aczkolwiek muszę bardzo się siebie zapierać żeby nie wywlekać tego co rusz, bo to jednak męża mojego wkurza i czuję że takie rozmowy na prawdę w nim burzą to co już nam się udało zbudować ("najerzają" nas na siebie na pewien czas).

O rany ale długawy post.
Proszę napisz jak sobie radzisz Ty? jest coś co Ci pomaga?

Bardzo pozdrawiam, trzymaj się
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

udasiek pisze: 16 lis 2017, 14:59 ("najerzają" nas na siebie na pewien czas).
oczywiście "najeżają" od jeża a nie jerzyka ;)

Ritko piszę jeszcze raz bo tak opisałam co robimy ale ja nie wiem na jakim etapie Wy jesteście. To była baardzo długa droga zanim się znaleźliśmy w tym miejscu... zaczęło się od tego że zaczął się bardzo oddalać, długo "pracował", nie puszczał z rąk komórki, mnie zupełnie olewał i był na mnie wciąż zły. Później znalazłam te smsy i od razu w emocjach zrobiłam aferę, nie minęło pół godz kłótni a mąż już się wyprowadzał.Nie wiem co byłoby gdybym zareagowała bardziej rozsądnie, bardzo tego żałuję że tak się skończyło. Aczkolwiek nieraz się zastanawiam czy nie tylko taka zdecydowana reakcja jest w stanie wyrwać z amoku romansu. Ale jest ryzyko że (tak jak u mnie) mąż wybierze kowalską i wyprowadzkę. Ja już na prawdę nie wierzyłam że wróci (po ludzku było to nierealne). Nie mieszkał z kowalską ale wiem że przez niemal rok się spotykali bez żadnych limitów... Teraz mówi że zerwał wszelki kontakt (na moją prośbę) ale czy ufam? Staram się bardzo... Ale nieraz go łapię na małych kłamstewkach i wtedy już nie wiem co myśleć. Boję się ale staram się trwać w moich założeniach. Pomaga mi że mąż na prawdę się stara i jest b dobrze. Ale chciałabym żebyśmy poszli na mediację, po to żeby (nie wiem czy dobrze to napiszę) pogłębić "prawdziwość" naszego bycia ze sobą. Ale jeszcze mi się nie udało do tego doprowadzić - proces trwa ;) Terapię małżeńską już zaliczyliśmy bezpośrednio po wyprowadzce.
Piszę to wszystko bo u mnie sprawa była zawsze wmiarę klarowna, teraz też chyba jest - mąż był z kimś innym, wrócił i b się stara być najlepszym mężem.
Po tym co piszesz:
Ritka pisze: 07 lis 2017, 14:08 zaraz się nafuczy i nie odzywa do mnie jakbym nie wiem co zrobiła. Do tego zaczął nie szanować moich rodziców, ciągle mi coś dogaduje
to sprawa jest świeża. Nie wiem co zrobić w wypadku gdy Ty coś wiesz i wyczuwasz wrogość wobec Ciebie i sytuacja jest niejasna a szczera rozmowa czujesz że nie przynosi efektu... Może postawienie granic... Może wspólne rekolekcje... nie wiem... Ale coś robić trzeba chyba (?) bo wiem że naprawianie małżeństwa i zmiana siebie z osobą trzecią na karku jest kosmicznie trudne. Jednakże ludzie dają radę jak czytam inne wątki...
Ritka
Posty: 48
Rejestracja: 07 wrz 2017, 12:33
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: Ritka »

Droga Udasko dziekuje Ci za obszerne posty skierowane do mnie. Od kilku dni jestem w okropnym dole. Napisze wiecej innym razem. Otulam Was wszystkich swoja modlitwa i dziekuje ze dajecie tyle nadziei tam gdzie jej juz nie ma
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: s zona »

Ritka pisze: 18 lis 2017, 11:09 Droga Udasko dziekuje Ci za obszerne posty skierowane do mnie. Od kilku dni jestem w okropnym dole. Napisze wiecej innym razem. Otulam Was wszystkich swoja modlitwa i dziekuje ze dajecie tyle nadziei tam gdzie jej juz nie ma
Udasko ,
wybacz ,ale tylko slowko do Ritki :)

Ritko ,jesli jest zle ,to potem moze byc tylko lepiej .przerabialam to juz kilka razy w roznych sytuacjach ..
Pan Bog dopuszcza na nas tyle ,ile mozemy zniesc...
Pomodle sie za Was obie dziewczyny .. i sw Rita " lubi " pomagac w sytauacjach trudnych ..
Moze warto " odkurzyc kacik filmowy "
www.kryzys.org/viewforum.php?f=29
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: s zona »

Wybaczcie ,ale sw Rita jest w " innym kaciku ' , moze przy sobocie tez warto go odkurzyc ;)
/www.kryzys.org/viewforum.php?f=16

Historia Św. Rity (Saint Rita of Cascia)
Filmowa opowieść o potędze ufności, przebaczenia i nadziei.

https://gloria.tv/video/NDVTeEEWrfgp2kDNqNiTV66WT" target="_blank
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Ritka pisze: 18 lis 2017, 11:09 dziekuje ze dajecie tyle nadziei tam gdzie jej juz nie ma
Ritko w Panu Bogu zawsze jest nadzieja. Napisz, proszę...
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Gwoli aktualizacji i zapisania "ku pamięci": po dzisiejszej rozmowie z mężem (i wielu innych) wydaje mi się, wyciągam taki wniosek że właściwie nieważne czy ja jestem idealna, świetna, fajna, szczupła, dobrze gotuję, dużo zarabiam i co tam jeszcze można wymyślić.

Najważniejsze jest to JAKIE mu daję poczucie: stabilności, miłości, bezpieczeństwa, spokoju, akceptacji, zaufania. WTEDY mąż wraca do domu z ochotą, ufny że tu jestem ja i go kocham i akceptuję, i cieszę się że jest ze mną, z nami.
WTEDY w domu znajduje ukojenie, wytchnienie, siłę i ochotę do życia.
A ja na prawdę CHCĘ mu to dać :)
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: Pantop »

Do: udasiek
udasiek pisze: wyciągam taki wniosek że właściwie nieważne czy ja jestem idealna, świetna, fajna, szczupła, dobrze gotuję, dużo zarabiam i co tam jeszcze można wymyślić.
No, no - co za dojrzałość - mając w/w przymioty masz właściwy dystans co do ich siły sprawczej - brawo!
udasiek pisze:Najważniejsze jest to JAKIE mu daję poczucie: stabilności, miłości, bezpieczeństwa, spokoju, akceptacji, zaufania. WTEDY mąż wraca do domu z ochotą, ufny że tu jestem ja i go kocham i akceptuję, i cieszę się że jest ze mną, z nami.
O rety! Do tego jeszcze jak dodasz do tego 2-3 pochwały/dzień to witasz się z obrazem żony idealnej.

A idealny mąż?
Hm..
Idealny mąż:
- nie pali
- nie pije
- nie ogląda się za obcymi kobietami
- nie robi rzeczy głupich
- nie istnieje...
inga
Posty: 230
Rejestracja: 15 kwie 2017, 9:28
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: inga »

ja dowiedziałam się dwa dni temu, że mój mąż nie czuł się doceniany

ale jak to? :o :shock: przecież ja zawsze o nim dobrze mówiłam, "chwaliłam się", byłam dumna z niego, czułam wdzięczność za to jaki jest, jak sie mną opiekuje, jak mnie wspiera..
a jaką on mnie widział? Zmęczoną, marudzącą, "chorą", niezadowoloną (głównie z siebie).
To wszystko to niby tak niewiele...
Pantop
Posty: 3167
Rejestracja: 19 lis 2017, 20:50
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: Pantop »

Do: inga

Prosty sposób na pochwalenie męża: pochwal go za coś KONKRETNEGO.
Nawet za małą rzecz ale za coś KONKRETNEGO, a nie za całokształt dnia, ,,dobrze że jesteś,, etc.
Jak pochwalisz ogólnie za całokształt dnia, albo ,,dobrze że jesteś,, to nawet jak dzień skończy się łóżkiem, Twój facet będzie zubożony o brak pochwały za coś KONKRETNEGO.
Zacznij chwalić - a po pół roku będziecie wymieniać łóżko na nowe...

Po wpisach na forum dochodzi do mnie, ,ze kobieta chwaląc faceta za jakiś KONKRET, robi to jakby czyniąc daninę ze swej dumy. Dla jasności - ja tego nie oceniam - po prostu tak jest. I tym bardziej doceniam te panie, które udają, że nie mają z tym żadnych ,,ale,, :lol: :lol: :lol:
inga pisze:a jaką on mnie widział? Zmęczoną, marudzącą, "chorą", niezadowoloną (głównie z siebie).
To wszystko to niby tak niewiele...
Niech zgadnę - niejednokrotnie i Ty widzisz go zmęczonego, marudzącego, czasem może z puszką soku chmielowego w dłoni - samo życie - nic nowego.
Pozwolę sobie na małą parafrazę:
Żona chwaląca swego męża - jakby skarby zbierała.

Czego wszystkim mężom i żonom życzę.
udasiek
Posty: 149
Rejestracja: 15 lip 2017, 9:59
Płeć: Kobieta

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: udasiek »

Pantop pisze: 21 mar 2018, 10:41 co za dojrzałość - mając w/w przymioty masz właściwy dystans co do ich siły sprawczej
Pantopie! chciałabym mieć te wszystkie cechy i dojrzałość również ;) Tak wiele mam w głowie pięknych teorii a serce ciągle swoje... zachowanie moje wiele razy odbiega od dojrzałości... Tak bardzo chciałabym dać mężowi to wszystko, wydaje się proste, tylko żeby dać - trzeba samemu być stabilnym, spokojnym, akceptować siebie i być pełną miłości (i ja WIEM z jakiego źródła czerpać - ja tylko nie umiem tego zrobić!). I na prawdę się cieszę że jest ze mną, tylko nie wiem jak w sobie uleczyć te wszystkie rany...
Pantop pisze: 21 mar 2018, 16:32 kobieta chwaląc faceta za jakiś KONKRET, robi to jakby czyniąc daninę ze swej dumy
to nie jest duma, to myśl że "przecież to chyba normalne, ja wykonuję swoje obowiązki bez szemrania bo wiem że to do mnie po prostu należy i nikt mnie za to nie chwali, to i chyba normalne że mąż wykonuje swoje obowiązki". Łatwo się człowiek przyzwyczaja do dobrego i zaczyna uznawać że tak po prostu powinno być. Teraz jeżeli pomyślę, zauważę coś dobrego staram się mówić - kiedyś też zauważałam ale myśli te tak przemykały, i w przekonaniu że "to normalne" ("łaski nie robi") nie mówiłam nic... Może tu widzisz tą dumę, tak rzeczywiście można to odbierać ("należy mi się").
inga pisze: 21 mar 2018, 12:41 a jaką on mnie widział? Zmęczoną, marudzącą, "chorą", niezadowoloną (głównie z siebie).
Tak ingo, u mnie też tak było i przyznaję że teraz widzę tu swoją pracę do wykonania, tylko jak się uśmiechać jak serce krwawi? Gdzie szukać tego "zadowolenia z siebie" bo tu chyba tkwi sedno...
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Wierzę że się uda!

Post autor: rak »

udasiek pisze: 22 mar 2018, 15:26 Tak ingo, u mnie też tak było i przyznaję że teraz widzę tu swoją pracę do wykonania, tylko jak się uśmiechać jak serce krwawi?
dokładnie Udasiek, ale wierzę, że sobie z tym poradzisz ;)
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
ODPOWIEDZ