Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

czas pisze: 28 kwie 2019, 14:52 [...] Zatem panowie buntownicy jak się nie ma patentu, prawidłowego rozeznania i wniosków na to by żona przy nas trwała i dlaczego nie chce trwac. To pozostają stare brutalne sposoby(takie gowniarskie) na lato robimy dziecko a w zimie chowamy buty by ich nie znalazła. 😁😋 i tak się w kretynski sposób niby zapobiega. Czy na 100%😂🤔😅🤣
Drogi czasie :)

Nie wiem, gdzie widzisz u mnie bunt :) - zresztą od początku było u mnie sporo akceptacji - zerknij proszę na moje pierwsze posty - wiedziałem, że zarówno rozwód i fizyczne rozstanie... jak i próba posklejania - to równie ciężkie ścieżki... obie pod górę.

Dużo we mnie spokoju... nie szarpię się, nie zabiegam, nie odganiam (już) :D :P ... innych niedźwiedzi.

No chyba, żeby inny niedźwiedź chciał np. wychowywać mi córkę - no to wybacz - tu wciąż będę się buntować :D ... jednak mi zależy, aby inne niedźwiedzie nie wchodziły do mojej gawry i trzymały się z dala od moich niedźwiedziątek... choć wiem, że to też może się zmienić... bo prawie wszystko się zmienia.

Oczywiście przyznaję - że nie jest to dla mnie optymalna sytuacja - ta moja obecna - nie jest... i trochę jeszcze pracy przede mną. Pomocne są tu kroki i nie tylko :) Fajni ludzie w okół - przyjazne spotkania z pokrewnymi duszami.

Mój post odnoszący się do Twoich słów był raczej próbą zrozumienia podejścia innych forumowiczów.
Prawie każdy jest inny, prawie każdy na innym etapie kryzysu - i prawie każdy ma co innego do przeżycia - inny plan duszy.

Bliskie mi jest to, co pisze JolantaElżbieta.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

czas pisze: 28 kwie 2019, 14:52 Ciekawe jest jedno ze faceci z dłuższej perspektywy czasu to co pisze Satine lub inne kobiety rozumieją dokladnie. Aleksanrze, tata 999 ja też 8 lat temu byłem buntownikiem. Ja też glosilem jaki to ja misiaczek bez wad i transparenty mezulek . I tekstem Lindy( z filmu psy) walilem po oczach bo to zła kobieta była. Zatem panowie buntownicy jak się nie ma patentu, prawidłowego rozeznania i wniosków na to by żona przy nas trwała i dlaczego nie chce trwac. To pozostają stare brutalne sposoby(takie gowniarskie) na lato robimy dziecko a w zimie chowamy buty by ich nie znalazła. 😁😋 i tak się w kretynski sposób niby zapobiega. Czy na 100%😂🤔😅🤣
Nikt inny nie jest użytkownikiem czas i żadna osoba nie jest żoną czasu oprócz niej samej. Każdy ma unikalną sytuację. Jednakże jeśli ktoś chce dotrzeć do serca tej żony, to zapewne wskazówki jej męża będą pomocne.
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Zapominałem odpowiedzieć JE.
JolantaElżbieta pisze: 28 kwie 2019, 12:55 Ukaszu, musisz się poddać - zrozumieć, że nie jesteś w stanie nic zrobić. To wyzwalające. Nie stawiać warunków, nie przekonywać, nie oczekiwać - w sytuacjach takich jak nasza - to wyzwalajace, jakkolwiek dziwnie może brzmieć.
Nie zgodzę się: ja nic nie muszę. Ja tylko chcę szanować samego siebie. Nie chcę sytuacji, której dla mnie z tym szacunkiem nie da się pogodzić. Nie zamierzam przekonywać żony do niczego przekonywać. To, co miałem jej do powiedzenia, wyraziłem swoją postawą. Staram się też niczego nie oczekiwać - nie piszę żadnych scenariuszy po jej wyborze tak lub nie, choć obie będą wymagały dużych zmian w moim życiu. Zastanowię się, jak będę wiedział, na czym stoję. Przedtem chcę stworzyć przestrzeń dla niej na wolną decyzję: nie ponaglać, wysłuchać, co będzie mi chciała powiedzieć (jeśli będzie chciała...), zapewnić o uszanowaniu jej wyboru i mojej miłości do niej niezależnie od tegoż wyboru.
Poczucie, że mogę i chcę, a nic nie muszę, jest wyzwalające, choć nie uwalnia od bólu, jaki niesie to doświadczenie.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

No to sorry Aleksandrze widocznie źle odebrałem🙄. No cóż ja jestem za dwoma wypowiedziami pan. Satine bo ma rację ze zazwyczaj mamy swoje dwa grosze w tym co nas spotkało. Jak i wypowiedź JE bo co tu wiele pisać to jest moja postawa od lat. Postawa właśnie dzięki jakiej dzieje się u mnie teraz to co sie dzieje. Jednym slowem gdy zakonczylem:dzwonienie, mówienie, pisanie, klarowanie, przekonywanie to 1.odpadla mi połowa problemów 2.ustaly nerwy 3.ustalo ustalanie gdzie i co robi żona 4.dalo czas na siebie 5.poszla realizacja marzeń. 6.zweryfikowalo się moje spojrzenie na świat kobiet(jak to fajnie synowie ujeli nie patrzę już jak skrzywdzony facet) 7.pozwolilo to poszukać błędów w mojej postawie życia. 8.ukazalo mi po upływie emocji zobaczyć prawdę naszego kryzysuJednym słowem odcięcie całkowite dało owoce. A jakie? pisałem nie raz to ze żona rozpoczynała dialogi, spotkania, ustalania. Kontakt nasz.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Ukasz pisze: 28 kwie 2019, 16:35 Zapominałem odpowiedzieć JE.
JolantaElżbieta pisze: 28 kwie 2019, 12:55 Ukaszu, musisz się poddać - zrozumieć, że nie jesteś w stanie nic zrobić. To wyzwalające. Nie stawiać warunków, nie przekonywać, nie oczekiwać - w sytuacjach takich jak nasza - to wyzwalajace, jakkolwiek dziwnie może brzmieć.
Nie zgodzę się: ja nic nie muszę. Ja tylko chcę szanować samego siebie. Nie chcę sytuacji, której dla mnie z tym szacunkiem nie da się pogodzić. Nie zamierzam przekonywać żony do niczego przekonywać. To, co miałem jej do powiedzenia, wyraziłem swoją postawą. Staram się też niczego nie oczekiwać - nie piszę żadnych scenariuszy po jej wyborze tak lub nie, choć obie będą wymagały dużych zmian w moim życiu. Zastanowię się, jak będę wiedział, na czym stoję. Przedtem chcę stworzyć przestrzeń dla niej na wolną decyzję: nie ponaglać, wysłuchać, co będzie mi chciała powiedzieć (jeśli będzie chciała...), zapewnić o uszanowaniu jej wyboru i mojej miłości do niej niezależnie od tegoż wyboru.
Poczucie, że mogę i chcę, a nic nie muszę, jest wyzwalające, choć nie uwalnia od bólu, jaki niesie to doświadczenie.
Być może bardziej precyzyjnie byłoby napisać: (...) jeśli chcesz się poddać - zrozumieć, że nie jesteś w stanie nic zrobić, to będzie to dla Ciebie wyzwalające.

Trzymaj się Ukasz. Bardzo cierpisz. Masz ogromne serce i chęci. Ostrożnie zużywaj energię. Pomogę modlitwą.
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

tata999 pisze: 28 kwie 2019, 16:33

Nikt inny nie jest użytkownikiem czas i żadna osoba nie jest żoną czasu oprócz niej samej. Każdy ma unikalną sytuację. Jednakże jeśli ktoś chce dotrzeć do serca tej żony, to zapewne wskazówki jej męża będą pomocne.
No cóż i tu cię zadziwie byli tacy co próbowali😁. Tata 999 myślisz że atrakcyjna kobieta pozostając wolna jako ten króliczek nie zwabi wilków? Zwabiala, ale ja już nie grałem rycerza ganiajacego z kijem na inne wilki. Wiesz mam taki patent życia będzie co będzie, a do tego jest duża dziewczynka i potrafi sama dbać o siebie. I co? Ano od 4 lat jest i była sama. Tak że moje wskazówki są tu..... warte.A te unikalne sytuację wbrew pozorow maja wiele wspólnych mianownikow. A my jedynie dzielimy się na słuchająch i tych co mają wadę słuchu. Ja prywatnie? Wolałem słuchać i tyle z mego
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: JolantaElżbieta »

Ukaszu, powiem ci, jako kobieta - mój mąż dając mi kwiaty na urodziny, potrafił za chwilę dowalić mi tak bez powodu ( słowami uważanymi za nieobyczajne) , że nie mogłam się pozbierać i tylko myślałam - mam w d... twoje kwiaty, jak nie potrafisz być człowiekiem na codzień - jemu oczywiście mówiłam to innymi słowami i wychodziło na to, że w rzeczonej mi się poprzewracalo i sama nie wiem czego chcę. Bo on odhaczył pozycję: danie żonie kwiatów na urodziny - tik. Obowiązek wypełniony :-(
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Wybacz JE, ale nie wiem, do czego się odnosisz. Że skoro dawałem kwiaty i żona to ignorowała, to pewnie jednocześnie jej dowalałem? Wykluczyć nie mogę, że zdarzało mi się nieświadomie zrobić coś bolesnego dla niej... Żona nie miała oporów w stawianiu mi zarzutów o dowolną rzecz, a tu nie mówiła nic, więc chyba i ona nie była świadoma mojego dowalania. A słów uważanych za nieobyczajne nie używam nigdy. Sądzę więc, że mój udział w kryzysie polegał na czym innym. Ani na tym, że kwiatów nie było, ani na tym, że były tylko od święta, ani na tym, że nie potrafiłem być człowiekiem na co dzień.
Nie budowałem więzi tak, jak należy, popełniałem błędy, miałem i mam swoje wady i swoje grzechy. To wszystko przyczyniało się do kryzysu. Nie robiłem jednak nic po to, żeby te relacje wygaszać i oddalać się od żony. Nie dążyłem do stworzenia takiego układu, który ma niewiele wspólnego z pożyciem małżeńskim. A żona - w mojej ocenie - właśnie takie działania podejmowała. Świadomie i celowo, bo chciała jednocześnie korzystać z męża, ale trzymać go na dystans i żyć sobie jak singielka. Dlatego uważam, że jestem współodpowiedzialny za kryzys, ale wina za rozpad więzi jest po jednej stronie. Jest jakaś analogia do obopólnej odpowiedzialności za kryzys i jednostronnej za zdradę. Po prostu u nas zdrada przybrała formę nietypową - a może również nietypową obok tej całkiem klasycznej. Nie czuję się winny tego, że doprowadziłem do tej zdrady.
Czytając ostatni post JE trochę obudził się w mnie gniew. Staje mi przed oczami stary, obrzydliwy, mizoginiczny dowcip: dlaczego bijesz swoją żonę? Nie wiem, ale ona to wie na pewno. W jaki sposób ja rozwalałem swoje małżeństwo? Nie wiadomo, ale pewnie ja wiem i nie chcę powiedzieć (Satine). Inni obsypują żoną kwiatami - to pewnie dlatego, że ja tego nie robiłem i nie robię. Robiłem i robię? To pewnie okraszam to wulgarnymi przytykami i nie umiem być człowiekiem na co dzień (JE).
To dobrze, że na forum staramy się każdemu zwracać uwagę na jego słabości, bo je najtrudniej dostrzec. Że zachęcamy do pracy nad sobą samym, bo na współmałżonka nie mamy wpływu. Tu jednak zaczynam odczuwać trochę walenie na oślep. Skoro żona mnie zdradza, to na pewno również moja wina. To nie pomaga w niczym. Ani w wyjściu z samozadowolenia, bo mi do niego daleko. Ani do zidentyfikowania moich wad i zranień, bo nie odnosi się to do żadnych konkretów. Czy chodzi o to, że te ostentacyjne relacje żony z kolegami, na które sama kazała mi patrzeć, mam zignorować, bo sam do nich doprowadziłem, tylko nie wiem jak, albo jeszcze gorzej, wiem i nie chcę powiedzieć? Godzić się na taki układ, bo na nic lepszego sobie nie zasłużyłem?
Jak to się stało i jak to się dzieje, że żona mając kochającego i wiernego męża woli zaspokajać swoje potrzeby na boku? Ja jestem mężem, ode mnie wszystko się jej należy jak psu buda. Chwalę? Taki mój psi obowiązek. Daję kwiaty, prezenty, opiekuję się? Jak wyżej. Jedną z tych rzeczy zrobi raz któryś z kolegów? To jest coś! On nic nie musi, a to zrobił. Docenił, zauważył. Ja mówię, wyrażam żonie, że mnie pociąga jako kobieta - nic nowego, słyszy to od 30 lat. To samo mówi obcy facet? To już daje dreszczyk emocji. To samo mówi pięciu facetów naraz? Prześcigają się w takich sygnałach, wymieniają je między sobą, tworzą gęstą atmosferę wokół jednej, znacznie młodszej od niej kobiety? Podtrzymują tę grę, rozwijają, tworzą język słów, gestów, skojarzeń, utwierdzają ją w roli primadonny, tworzą stały klimat adoracji, także seksualnej? Niemożliwe, że to ruszy kobietę? A może sam miałem się zamienić w pięciu starszych facetów i zrobić to samo, tylko lepiej? A im zostawić obsługę w domu i zapewnienie zawsze bezpiecznego powrotu gwarantowanego sakramentem i wyznawanymi zasadami?
Nie, nie mam pewności, że to wyglądało dokładnie tak. Docierają do mnie jedynie strzępy, z których buduję sobie taki obraz, gdzie fakty są przetykane domysłami. Nic więcej nie jest mi dostępne, ale to mi wystarczy, żeby powiedzieć: dość. Niezależnie od tego, jakie błędy sam popełniłem.
jacek-sychar

Re: Wątek Ukasza

Post autor: jacek-sychar »

Ukasz pisze: 28 kwie 2019, 23:14 ale to mi wystarczy, żeby powiedzieć: dość
Przepraszam Ukaszu, ale to dość mówisz nam, czy swojej żonie?
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: marylka »

Czytajac Cie Ukasz przypomina mi sie moja sytuacja - zanim odeszlam od męża zrozumiałam, że chociażbym na rzesach chodzila, chociaż bym bez wazeliny wchodzila i wszystkie życzenia w lot odszyfrowywala i je spelniała - on i tak bedzie niezadowolony i szukal na zewnatrz.
Jemu po prostu nie da sie dpgodzić
Ja sie wtedy poddalam


Czytajac co pisales o urodzinach przeszlo mi przez mysl - czy Twoja żona nie jest seksoholiczka.
Seksoholizm przybiera rożne oblicza. Seksoholik pragnie byc cały czas obiektem pożądania.
Uwielbia teź flirty niebanalne żarty, fantazje i...nie miec granic.
Sylwetka seksoholika nie musi byc tylko onanizm i porno-filmy
Zwlaszcza u kobiet.
Troche rozmawialam o tym z meżem.
U niego we wspólnocie sa też kobiety-seksoholiczki. I jest ich coraz wiecej
Nie wiem...to i tak nie dla Ciebie jest do rozeznania tylko dla niej
Ale dla mnie Twoja żona przejawia jakaś chorą/skrzywioną? naturę
Współczuje Ci.
Na pewno cieżko jest okazywac miłosć kiedy w tak bezczelny sposob jest ona olewana - prosba o robienie fotek dla innych facetow.
Fajnie że chodzisz na kroki. Dużo wyniesiesz.
Pozdrawiam
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: JolantaElżbieta »

No widzisz Ukaszu, odebrałeś to jako dowalanie. Ja przedstawiam Ci mój punkt widzenia od strony kobiety. Sam wiesz, że jest zupełnie inny niż męski. Mnie informacje zwrotne, nawet nieprzychylne dla mnie, pomogły zrozumieć mojego męża. Dzięki temu wybaczyłam mu, nie noszę w sercu do niego złości. Jest mi przykro, że nigdy nie komunikował mi o tym co się wewnątrz niego dzieje, że się zamknął - ale tacy są mężczyźni. A ja byłam bezradna - patrzyłam tylko jak pogrąża się coraz bardziej w chaosie, smutku, agresji i rezygnacji i nie wiedziałam jak z całej tej sytuacji wybrnąć, jak pomóc jemu i nam. Mój mąż zdradził, odszedł, zachował się wobec mnie w okrutny sposób, nie odzywał się przez parę lat. Ostatnie parę razy, gdy mieliśmy kontakt, jechaliśmy razem samochodem, bo mi pomógł z transportem, rozmawiałam z nim o sprawach neutralnych. Pierwszy raz, gdy się skontaktowaliśmy bal się mnie, był skulony, zamknięty i zdystansowany, myślę, że obawiał się mojej reakcji, że będę nawiązywać do tego co się stało. Ale ja już wszystko powiedziałam mu po rozwodzie. Następnym razem już sam zagadywał, bo zobaczył, że nic sie nie dzieje. Ale myślę, że nie ma do mnie zaufania i boi się, że pojadę po nim. Widzisz? A to on zdecydował o zdradzie, odejściu i rozwodzie. Ja nie postrzegam tego teraz jako niczyjej winy i nie obarczam go odpowiedzialnością za rozpad małżeństwa. Po prostu decyzja zależala od niego - ale nie postrzegam tego w kategoriach winy. Mój mąż wie, że go kocham i że jestem mu wierna i tylko tyle :-) Ja wiem, że poczucie winy zabija i niszczy, ale trzeba się od tego też uwolnić. Ja uczę się cały czas życia w pojedynkę bez rozpamiętywania i analizowania przeszłości. Jeśli mój mąz kiedyś będzie chciał wrócić do naszego małżeństwa drzwi są otwarte. :-) Potraktuj nasze/ moje mądrzenia się jako wskazówki, Dobrego dnia Ukaszu. :-)
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Ukaszu nie ma patentów na doskonałość. Ja też byłem odpowiedzialny, dający, skupiony na rodzinie. Ale jak każdy miałem i wady. O nich jak doszedłem z czasem nieraz wspominała żona. No cóż byłem głuchy, slepy, nie chciałem słuchać. Tak zazwyczaj coraz bardziej stają się kruche wiezy. Fakt jest taki że od ideałów nikt nie odchodzi (no chyba że dla sportu). Kobiety zazwyczaj budują relacje emocjonalne(trochę to trwa), wiadomo są wyjątki lecz większość skupia się na więzi emocjonalnej i wszystko zależy od ich świadomości. Dla przykładu cukrzyk na wycieczce do fabryki słodyczy ne tknie wyrobow bo ma świadomość co cukier czyni w jego organizmie, dla zdrowego człowieka jest jednak pokusa. I tak ma szansę być choćby z naszymi żonami. Szczęśliwa, kochana, zadowolona, adorowana, pełna poczucia bezpieczeństwa gdy trafi między słodycze potrafi się oprzeć pokusie gdy jej czegoś jednak brak to ma szansę powstać lakomstwo. Ja ze swej strony czasem pisałem na forum może nie wprost, lecz wspominalem. Pozostawiłem decyzję wolna mojej żonie o trafieniu między słodycze, o wyprawach do fabryk cukierków. Mimo że mnie samego wiele to kosztowało odciąć się, wiedziałem jednak ze przyjęcie sposobu życia co będzie to będzie było jedynym. Teraz z perspektywy czasu wiem że żona poradziła sobie sama z cukierkami, z wyprawami do fabryk słodyczy, że doszła sama do wniosków nic dobrego z tych słodyczy.
.
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Tak - myślę, że po prostu nie każda kobieta "nadaje" się na dobrą żonę, podobnie jak nie każdy mężczyzna nadaje się na dobrego męża.

Ja to tak odbieram, że Ukasz jest trochę jak ta zupa. Zresztą, bardzo dobra zupa.

Jednak każda zupa, jedzona codziennie przez 30 lat może się przejeść.

Ale naprawdę - NIE JEST TO WINA ZUPY... (co panie wyżej chciałby wykazać) że się komuś przejadła :) - zupa jest wciąż smaczna, tylko jednak raczej tego, że stołujący się ma ochotę spróbować innych potraw.
Waclaw
Posty: 51
Rejestracja: 18 kwie 2019, 13:36
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Waclaw »

Aleksander pisze: 29 kwie 2019, 8:34 Tak - myślę, że po prostu nie każda kobieta "nadaje" się na dobrą żonę, podobnie jak nie każdy mężczyzna nadaje się na dobrego męża.

Ja to tak odbieram, że Ukasz jest trochę jak ta zupa. Zresztą, bardzo dobra zupa.

Jednak każda zupa, jedzona codziennie przez 30 lat może się przejeść.

Ale naprawdę - NIE JEST TO WINA ZUPY... (co panie wyżej chciałby wykazać) że się komuś przejadła :) - zupa jest wciąż smaczna, tylko jednak raczej tego, że stołujący się ma ochotę spróbować innych potraw.
Dlatego na żonę czy męża trzeba wybrać osobę z wartościami, ktora widać ma dobre serce i jest zdolna do szlachetnych działań. Swoim dotychczasowym życiem też to pokazując. Jasne że każdemu sie może coś przestawić ale jeśli ktoś ma wartości to szanse sa na to zdecydowanie mniejsze.
Kryterium urody w przypadku kandydatów na żonę czy kryterium statusu fiansowego w przypadku panów. Powinno byc raczej zdecydowanie na dalszym miejscu.
Wiele tragedi małżeńskich jest z powodu żłego wyboru małżonka bo ona myślala ze po ślubie on sie zmieni, to bardzo naiwne i raczej kończy sie tragedia czyli piekłem na ziemi.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Ukasz pisze: 28 kwie 2019, 23:14 Czytając ostatni post JE trochę obudził się w mnie gniew. Staje mi przed oczami stary, obrzydliwy, mizoginiczny dowcip: dlaczego bijesz swoją żonę? Nie wiem, ale ona to wie na pewno. W jaki sposób ja rozwalałem swoje małżeństwo? Nie wiadomo, ale pewnie ja wiem i nie chcę powiedzieć (Satine). Inni obsypują żoną kwiatami - to pewnie dlatego, że ja tego nie robiłem i nie robię. Robiłem i robię? To pewnie okraszam to wulgarnymi przytykami i nie umiem być człowiekiem na co dzień (JE).
A zaraz usłyszysz, że nie jesteś męski i że niepotrzebnie się użalasz itp. Następnie zarzut pozerstwa, "trzeba było tak wcześniej, teraz już za późno", jeśli np. zaczniesz nad czymś pracować. Każdy najmniejszy błąd będzie okazją do "dowalenia" i przykrycia fundamentalnych problemów. I nigdzie w tym nie będzie troski o to, jak się z tym czujesz, ani dociekania prawdy, ani próby wzniesienia się ponad podział. Po prostu, facet to facet, ma być kuloodporny i jest olewczy. "Jego wina. Nie odchodziłaby od niego, gdyby nie był taki, a siaki". Spotykam się z taką reakcją wielu kobiet.

Pierwszy raz usłyszałem to wprost od adwokat (kobiety). Podobno taki jest odruchowy schemat myślenia płci żeńskiej: "co on musiał przeskrobać, że ona od niego odeszła" i szukanie dziury w całym. Nieważne, czy pijak, przemocowiec, narkoman, zdrajca, czy po prostu obierał ziemniaki w taki sposób, że ją denerwował do granic. (A przy tym musiał nie spełniać jej zachcianek w łóżku).

Ja przyjmuję, że tak po prostu jest, chyba naturalnie. Jest to jeden z wyraźnych przykładów różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami. Mając to z tyłu głowy, potrafię rozmawiać na temat przyczyn kryzysu z płcią przeciwną. W pierwszej chwili bezskutecznie. Ja się nie irytuję próbami zgadywania kolejnych zarzutów do przypisania mężowi. Po czasie (tygodniach) zwykle następuje jakaś nić porozumienia i konkluzja przynajmniej taka, że nie ma prostej odpowiedzi typu "mąż jest winny za to, że nie przyniósł kwiatów".

Jeśli zaobserwujesz to samo i zgodzisz się ze mną to nazwijmy to odkrycie prawem taty999.
ODPOWIEDZ