Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Albo że druga osoba wciąż jest łyżką a nie zupą Aleksandrze ;)

Nie zgadzam się z tym że nie każdy.
Każdy ma możliwość a w zasadzie powinność.
Wtedy jest super relacja.
Nie każdy chce, czasem druga strona to utrudnia...
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Aleksander pisze: 29 kwie 2019, 8:34 Tak - myślę, że po prostu nie każda kobieta "nadaje" się na dobrą żonę, podobnie jak nie każdy mężczyzna nadaje się na dobrego męża.

Ja to tak odbieram, że Ukasz jest trochę jak ta zupa. Zresztą, bardzo dobra zupa.

Jednak każda zupa, jedzona codziennie przez 30 lat może się przejeść.

Ale naprawdę - NIE JEST TO WINA ZUPY... (co panie wyżej chciałby wykazać) że się komuś przejadła :) - zupa jest wciąż smaczna, tylko jednak raczej tego, że stołujący się ma ochotę spróbować innych potraw.
I Tak bywa Aleksandrze zwie się to monofonia życia,zabija też większość związków. Dlatego do tego o czym pisze się często na forum. Czyli? wkład we własne małżeństwo i budowa jego każdy z nas osobiście winien przed sobą się przyznać. Ja też byłem dobra zupka, ale się przejadlem. Czemu? sprawiedliwie i uczciwie rutyna zabiła, czasem trudny charakter, czasem brak sluchania, czasem minimalne rozmowy, czasem brak wspólnych zainteresowań. Zatem trwamy sobie w takim światku i nawet nie widzimy tego że ktoś drugi jest coraz mniej nim zainteresowany. Ale trzeba pewnego dnia brać to na klate i stwierdzić mimo że byłem dobra zupka to się przejadlem. Ale można też do końca tkwic w przekonaniu :o kurcze byłem wzorcowa zupka( z najlepszej restauracji) jak to możliwe że ktoś nie chce mnie już jeść? No to przecież największy problem tego co nie je, wybrzydza, jego wina jak on tam mógł postapic z taką pychotka. 😋😁
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: JolantaElżbieta »


A zaraz usłyszysz, że nie jesteś męski i że niepotrzebnie się użalasz itp. Następnie zarzut pozerstwa, "trzeba było tak wcześniej, teraz już za późno", jeśli np. zaczniesz nad czymś pracować. Każdy najmniejszy błąd będzie okazją do "dowalenia" i przykrycia fundamentalnych problemów. I nigdzie w tym nie będzie troski o to, jak się z tym czujesz, ani dociekania prawdy, ani próby wzniesienia się ponad podział. Po prostu, facet to facet, ma być kuloodporny i jest olewczy. "Jego wina. Nie odchodziłaby od niego, gdyby nie był taki, a siaki". Spotykam się z taką reakcją wielu kobiet.

Pierwszy raz usłyszałem to wprost od adwokat (kobiety). Podobno taki jest odruchowy schemat myślenia płci żeńskiej: "co on musiał przeskrobać, że ona od niego odeszła" i szukanie dziury w całym. Nieważne, czy pijak, przemocowiec, narkoman, zdrajca, czy po prostu obierał ziemniaki w taki sposób, że ją denerwował do granic. (A przy tym musiał nie spełniać jej zachcianek w łóżku).

Ja przyjmuję, że tak po prostu jest, chyba naturalnie. Jest to jeden z wyraźnych przykładów różnic pomiędzy kobietami i mężczyznami. Mając to z tyłu głowy, potrafię rozmawiać na temat przyczyn kryzysu z płcią przeciwną. W pierwszej chwili bezskutecznie. Ja się nie irytuję próbami zgadywania kolejnych zarzutów do przypisania mężowi. Po czasie (tygodniach) zwykle następuje jakaś nić porozumienia i konkluzja przynajmniej taka, że nie ma prostej odpowiedzi typu "mąż jest winny za to, że nie przyniósł kwiatów".

Jeśli zaobserwujesz to samo i zgodzisz się ze mną to nazwijmy to odkrycie prawem taty999.
Spoko, każdy gada co chce i nie ma się co przejmować - mnie moja siostra po rozwodzie powiedziała, że byłam za dobra - że ona sama nie może znieść tej mojej dobroci i że nie dziwi się, ze M mnie zostawił, bo ona by mnie też zostawiła. Ha ha - nie byłam za dobra, byłam normalna - ale ludzie są jacy są - widzą po wierzchu - dopiero jak ich samych dotknie nieszczęście weryfikują swoje poglądy. Przypuszczam, ze nikt na forum nie chce dowalać - wskazuje, podpowiada, krytykuje - tak - ale to się nazywa konstruktywna krytyka - przyjmowania jej też trzeba się uczyć. Ja od potakiwaczy trzymam się z daleka - wpędzają w złudne poczucie nieomylności - przesiewam to co czytam - czasami się zgadzam od razu, nieraz po czasie, albo i nie:-)
Ostatnio zmieniony 29 kwie 2019, 9:53 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

JolantaElżbieta pisze: 29 kwie 2019, 9:51 przesiewam to co czytam - czasami się zgadzam od razu, nieraz po czasie, albo i nie:-)
I na tym polega własny rozwój. 😁. A i tak dzielimy się na tych co przyjmą wiadro zimnej wody na łeb. Oraz na tych co przyjmą tylko głaskanie po główce.
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

czas pisze: 29 kwie 2019, 9:25 [...]
Czyli? wkład we własne małżeństwo i budowa jego każdy z nas osobiście winien przed sobą się przyznać. Ja też byłem dobra zupka, ale się przejadlem. Czemu? sprawiedliwie i uczciwie rutyna zabiła, czasem trudny charakter, czasem brak sluchania, czasem minimalne rozmowy, czasem brak wspólnych zainteresowań. Zatem trwamy sobie w takim światku i nawet nie widzimy tego że ktoś drugi jest coraz mniej nim zainteresowany. Ale trzeba pewnego dnia brać to na klate i stwierdzić mimo że byłem dobra zupka to się przejadlem. [...]
Tak - pełna zgoda.

Ale oczywiście, że tak jest. Trzeba wziąć na klatę - zgadzam się.
Chyba nikt nie uważa się na tym forum za chodzący ideał.

Ja wiem, że może podobnie może jak JE "byłem za dobrym" (też odbierałem takie komunikaty)... (a może za nudnym?) mężem.
OK - przyjmuje to z pokorą.


Bardzo dobrze jest, aby poważnie przyjrzeć się wszystkim "wadom"... zarzutom... - które zauważyła nasza żona (mąż)... bądź które zauważyli inni forumowicze - pewnie sporo w tym może być prawdy.

Tylko mnie odrobinę drażni niekonsekwencja.

Z jednej strony ... długoletni forumowicze wkładają do głowy "zmień siebie dla siebie" - pracuj nad sobą dla siebie... ok.

A potem głosy jak te ostatnie... zmień siebie tak, aby być atrakcyjnym znów dla żony, zmień siebie tak, aby znów zainspirować smakiem swoją ukochaną itd itp...
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Nie mylić wiadra zimnej wody na łeb z naiwnością. "Z naiwności w oczach chłopca, dziś już wielu śmieje się" (Dżem, https://www.youtube.com/watch?v=5K00r2p-6vQ). Czas może wiele zmienia, ale trudno wierzyć zdrajcy we wszystko, co mówi albo przyjmować wszystkie bzdury, które są w pozwie pisane albo przyjmować bezkrytycznie za wiarygodne tłumaczenie, że odeszło się, bo nie dostawało się kwiatów/obiadu, czy jakieś zmarszczki wyskoczyły na twarzy (to przez te zmarszczki zupa się przejadła?!?).
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Aleksanrze bo jedno z drugim jest nierozerwalne(wbrew pozorom) .Też kiedyś jak nie doświadczyłem nie wierzyłem Zmieniając się prawdziwie nie dla publiki powstają szansy. Ja to ujme w porównaniu własnym i tak jak lubisz kulinarnym😁😉. Gdy ja jako ta sama zupka przyrządzana zgodnie z wieloletnim menu zmienialem tylko nazwy by przyciągać konsumenta, byłem wciąż ta sama zupka. A gdy zweryfikowalem swe zdolności kuchenne i z nowym duchem zaczynałem tworzyć nowa zupke, z nowymi składnikami, z nowym podejściem, z nowym duchem - to i konsument z ciekawości widząc przemiany podlazil coraz bliżej pod bar😊😅. Czasem bez kuchennych rewolucji nie zadzieje się nic😋. Ale jedno ważne kuchenne rewolucje robisz tylko dla siebie o powodzenia reszty istotne jest to jak ty sam i pewnie czujesz się w tym co robisz i zrobiłeś.
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Rybka »

O to to, zgadzam się z Aleksandrem
Zwłaszcza jeśli małżonek znudzony domem, dziećmi i tą zupą..
Za płotem ciekawiej i najważniejsze - bez odpowiedzialności i zobowiązań
Nie mogę tego zaproponować mężowi.
Jak z tym konkurować ?
Możemy zmieniać siebie w lepszą wersje, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy.
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

tata999 pisze: 29 kwie 2019, 11:03 Czas może wiele zmienia, ale trudno wierzyć zdrajcy we wszystko, co mówi albo przyjmować wszystkie bzdury, które są w pozwie pisane albo przyjmować bezkrytycznie za wiarygodne tłumaczenie, że odeszło się, bo nie dostawało się kwiatów/obiadu, czy jakieś zmarszczki wyskoczyły na twarzy (to przez te zmarszczki zupa się przejadła?!?).
Nikt nie mówi że mamy lykac wsio jak indyki w USA nie święto dziękczynienia. Tata999 ja słowa żony jakimi mnie obdarowala przed znajomymi w mojej pracy, przed rodzina, synami pozostawiłem już daleko. Zwie się to przebaczenie, bo wiem że na tamten czas nie umiała i nie potrafiła inaczej, że taki był jej plan, że tak musiała. Ta wiedza jaka nadeszła wraz z moją wewnętrzna zmiana pozwoliła mi spojrzeć na świat inaczej. Wtedy też odkryłem prawdziwie jaki i ja byłem. Wniosek? Jak jesteś bez grzechu pierwszy rzuć kamieniem. Kamień upuscilem na ziemię by dzięki temu dojrzeć ile racji miała żona. Miałem wybór zostając sam albo nic w sobie nie zmieniać i pozostać w przekonaniu że jes ok(bo i tak jestem sam), albo dla siebie pokusić się o zmiany tych nalecialosci jakie miałem. Jak widać moje zmiany są widzialne nie tylko przez moją osobę, synów ale i przez kogoś innego. Nie chcę pisać zbyt wiele bo takie dałem sobie słowo,zakonczenie historii przeszłości. Lecz tak jak gdzieś tu już pisałem to wielki skok gdy razem z żoną możemy być sam na sam, gdzie zwyczajnie rozmawiamy, gdzie pomagamy sobie wzajemnie. Ja to widzę tak: mur berliński powoli się rozwalal
czas
Posty: 195
Rejestracja: 01 sty 2019, 11:00
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: czas »

Rybka pisze: 29 kwie 2019, 11:13 O to to, zgadzam się z Aleksandrem
Zwłaszcza jeśli małżonek znudzony domem, dziećmi i tą zupą..
Za płotem ciekawiej i najważniejsze - bez odpowiedzialności i zobowiązań
Nie mogę tego zaproponować mężowi.
Jak z tym konkurować ?
Możemy zmieniać siebie w lepszą wersje, ale pewnych rzeczy nie przeskoczymy.
No i wracamy do punktu wyjścia 🤔😋Dla kogo to robimy? Bo ja myślę dla siebie i na początku drogi też widziałem to że pewnych rzeczy nie przeskocze i ok bo robię to dla siebie. Powtarzam jeszcze raz co będzie to będzie. A co naprawdę będzie tego nie wie nikt. I ja przynajmniej o tym się przekonałem ja jaki w kryzysie 12 lat, w separacji 8 lat, 4 lata oddzielnie gdy ja na swoim i żona na swoim. Jednym słowem zakończone, pozamiatane, każde we własnym gniazdku. I nagle wypelzamy z własnych jaskiń i zaczynamy być ludźmi. Początki nieśmiałe, oczy jak latarnia morska w rozewiu, teksty banalne byle by nie o przeszłości i nas. I w to powoli wrzucane są teksty takie próby by zobaczyć, by się przekonać. Dziś potrafimy mówić o nas jak było, jakie to ja miałem zawirowania, jakie to wady miała żona i co smieszniejsze nie ma przy tym warkotu złości tylko jest proste słowo. Tak, wiem, nie umiałem, nie wiedziałem, głupie to było. Nikt nikomu nic nie zarzuca. Hee nawet ostatnio mieliśmy jak to nazwę kontrolowana klotnie(chodziło o syna) dawniej? Każde by trwało o swoich racjach, dziś moimo że doszło do zaczepienia trybów to przeszło to w proste słowa sorry, masz rację, źle to widzę dobra bierzemy się do rozwiązania problemów zamiast wyrzucania czegoś wzajemnie.
Rybka
Posty: 107
Rejestracja: 13 wrz 2018, 17:08
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Rybka »

A no właśnie Czasie, dla siebie :)
Dlatego naginanie się do aktualnych potrzeb małżonka, zwłaszcza ze często te potrzeby nie są zgodne z naszymi i ogólnie z nami, jest bezcelowe zarówno dla nas jak i dla małżonka :)
Wobec wszystkiego, co ci się przydarza, możesz albo sobie współczuć, albo traktować to, co się stało, jako prezent. Wszystko jest albo okazją do rozwoju, albo przeszkodą, która zatrzyma Twój rozwój. Wybór należy do Ciebie.
Wayne Dyer
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: tata999 »

Warto świętować i radować się z sukcesów i osiągnięć zarówno dużych jak i małych. Warto czekać na nowe i pamiętać o przeszłych. Gratuluję Czas.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Nirwanna »

Rybka pisze: 29 kwie 2019, 12:25 A no właśnie Czasie, dla siebie :)
Dlatego naginanie się do aktualnych potrzeb małżonka, zwłaszcza ze często te potrzeby nie są zgodne z naszymi i ogólnie z nami, jest bezcelowe zarówno dla nas jak i dla małżonka :)
Warto pamiętać, że rzeczywiście zmiany robimy dla siebie, a nie dla współmałżonka, ale dla siebie w Bożych oczach.
Inaczej mówiąc - mam się zmieniać, aby odkrywać i odgruzowywać Jego zamysł na mnie, a nie mój osobisty zamysł na mnie, bo ten drugi najczęściej jedzie na tzw. "ja fałszywym" i nie daje dobrych owoców.
W codziennym rozeznawaniu miernikiem jest poczucie godności i szacunku dla samego siebie. Jeśli gdzieś to poczucie krzyczy o naruszeniu, to albo dalej jadę na "ja fałszywym", na pozorach dobra, albo zmieniam się na siłę na obraz i podobieństwo innego człowieka, żeby mieć jakiś szybki zysk w relacji.
Kluczowym jest rozeznać, czy zmiana to wola Boża w stosunku do mojej osoby, czy chciejstwo innego człowieka/świata/moje wyobrażenie o moim dobru.
Współmałżonek jako osoba towarzysząca mi najbliżej i związana sakramentalnie, jest jednocześnie najlepiej powołana do pokazywania zmiany jako woli Bożej. Fajnie mówi o tym Robert Litza w "Wilkach dwóch". Do mnie zaś należy weryfikacja, czy w tym faktycznie jest zamysł Boży, bo wynika z miłości ludzkiej i Bożej, czy jednak raczej chciejstwo męża/żony.
Gdy moją zmianę filtruję przez Obiektywne Dobro, wtedy nie jestem w stanie skrzywdzić siebie, i podobnie - drugi człowiek nie jest w stanie mnie skrzywdzić domaganiem się jakiejś mojej zmiany.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Widzę, że rozwinęła się w moim wątku piękna dyskusja.
Jacku: nie mówię dość Wam, ani w gruncie rzeczy żonie, tylko jej zdradzie. Nie będę dłużej zachowywać się tak, jakbym ją akceptował.
Nie musicie mnie przekonywać do tego, że warto zmieniać siebie. Robię to, wkładam w to sporo wysiłku, jakieś efekty to daje. Tyle, że w tej chwili żona i relacje z nią nie są tu pierwszo- ani nawet drugoplanową motywacją. Robię to dla Boga i dla siebie. Nie po to, żeby usunąć przyczyny kryzysu i tak naprawić małżeństwo. Chcę powrotu relacji, ale raczej uważam, żeby czymś nie zaszkodzić, niż buduję coś samemu. Wiem, że można mnie kochać takiego, jaki jestem, ale jutro chcę być lepszy niż dziś. Cieszę się na myśl, że może kiedyś jakoś przysłuży się to mojej żonie, dzieciom, przyjaciołom.
Nie piszę tu po to, żeby mnie ktoś głaskał. Bardziej cenię sobie uwagi krytyczne niż pochwalne. To nie znaczy, że każdy zarzut przyjmę za prawdziwy, że każdy taki jest i że żaden mnie nie zaboli. A jak zabolało - bo zestawienie doświadczenia z kwiatami mojego i JE odebrałem jako krzywdzące - to nie dusiłem tego w sobie.
Porównania do zupy wydają mi się trochę chybione. Człowiek to cały świat w pigułce, można go odkrywać w nieskończoność, a jeszcze lepiej - z nim odkrywać świat i innych ludzi. Niedawno znajome małżeństwo z 60-letnim stażem dzieliło się na spotkaniu swoim doświadczeniem: im dłużej tym bliżej. Mi się moja żona nie nudzi. Jestem przekonany, że kocham ją coraz bardziej.
JolantaElżbieta pisze: 29 kwie 2019, 8:25 No widzisz Ukaszu, odebrałeś to jako dowalanie. Ja przedstawiam Ci mój punkt widzenia od strony kobiety. Sam wiesz, że jest zupełnie inny niż męski.
Statystycznie tak, ale w konkretnym wypadku niekoniecznie. Mi akurat częściej bliski jest kobiecy niż męski punkt widzenia.
JolantaElżbieta pisze: 29 kwie 2019, 8:25A ja byłam bezradna - patrzyłam tylko jak pogrąża się coraz bardziej w chaosie, smutku, agresji i rezygnacji i nie wiedziałam jak z całej tej sytuacji wybrnąć, jak pomóc jemu i nam.
Dokładnie takie jest i moje doświadczenie. I podobny - na razie - koniec.
JolantaElżbieta pisze: 29 kwie 2019, 8:25Ostatnie parę razy, gdy mieliśmy kontakt, jechaliśmy razem samochodem, bo mi pomógł z transportem, rozmawiałam z nim o sprawach neutralnych. Pierwszy raz, gdy się skontaktowaliśmy bal się mnie, był skulony, zamknięty i zdystansowany, myślę, że obawiał się mojej reakcji, że będę nawiązywać do tego co się stało. Ale ja już wszystko powiedziałam mu po rozwodzie. Następnym razem już sam zagadywał, bo zobaczył, że nic sie nie dzieje. Ale myślę, że nie ma do mnie zaufania i boi się, że pojadę po nim.

Nie widzę w mojej żonie nic z tej postawy. Raczej komunikat: nie podskakuj, bo ja pojadę po tobie.
JolantaElżbieta pisze: 29 kwie 2019, 8:25Widzisz? A to on zdecydował o zdradzie, odejściu i rozwodzie. Ja nie postrzegam tego teraz jako niczyjej winy i nie obarczam go odpowiedzialnością za rozpad małżeństwa. Po prostu decyzja zależala od niego - ale nie postrzegam tego w kategoriach winy.
To znów się trochę różnimy. Ja postrzegam rozpad jako jej winę, którą jej przebaczyłem i do której nie mam potrzeby wracać. Jej wina, jaka by nie była, to jej problem. To dla niej jest kwestia winy stanowi blokadę, z którą nie może się uporać. Chciałaby, żebym ją od tego uwolnił biorąc wszystko na siebie. W tej chwili sądzę, że byłoby to kłamstwo i raczej bym jej zaszkodził, niż pomógł, więc odmawiam.
JolantaElżbieta pisze: 29 kwie 2019, 8:25 Mój mąż wie, że go kocham i że jestem mu wierna i tylko tyle :-) Ja wiem, że poczucie winy zabija i niszczy, ale trzeba się od tego też uwolnić. Ja uczę się cały czas życia w pojedynkę bez rozpamiętywania i analizowania przeszłości. Jeśli mój mąz kiedyś będzie chciał wrócić do naszego małżeństwa drzwi są otwarte. :-)
A tu znów pełna zgoda. Nie mam poczucia winy i nie chcę, żeby moja żona je miała. Tylko droga do tego nie prowadzi moim zdaniem przez udawanie, że nic się nie stało, lub przez zrzucanie odpowiedzialności na inną osobę. Raczej przez przebaczenie i przyjęcie przebaczenia.
JolantaElżbieta pisze: 29 kwie 2019, 8:25 Potraktuj nasze/ moje mądrzenia się jako wskazówki, Dobrego dnia Ukaszu. :-)
Bóg zapłać!
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 29 kwie 2019, 17:08 Mi akurat częściej bliski jest kobiecy niż męski punkt widzenia.
Mi też był.
Czy zastanawiało Cię to kiedyś?
Przecież jesteś facetem.
Ukasz pisze: 29 kwie 2019, 17:08 Nie mam poczucia winy i nie chcę, żeby moja żona je miała. Tylko droga do tego nie prowadzi moim zdaniem przez udawanie, że nic się nie stało, lub przez zrzucanie odpowiedzialności na inną osobę. Raczej przez przebaczenie i przyjęcie przebaczenia.
Odpowiedzialność i przebaczenie to cechy dojrzałych osób.
Takich które zadbały o swój rozwój wewnętrzny.
To samo się nie dzieje.
Trzeba o tym wiedzieć i o to samemu zadbać.
Samo się nie stanie, inni tego nie dadzą.
W okolicach 50-siątki jestem wdzięczny Bogu za to że zadbał o to On sam a i sobie samemu też jestem wdzięczny w pewnym sensie.
Tak mi się wydaje.
ODPOWIEDZ