Nie kocham męża

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: marylka »

Inka - kochac siebie to także stawianie granic
Jeżeli zachowania Twojego meża Cie rania POROZMAWIAJ z nim o tym. Dlatego drukowanymi, ponieważ czesto sa to kłotnie a nie rozmowa.
Rozmowe warto zaczać i skupic sie na jednym temacie.
Np boli mnie jak przychodzisz z pracy i mnie nie całujesz na powitanie
I na tym temacie sie skup
Kłótnie tym sie różbia od rozmow, że zaczynaja sie tak samo a koncza- ty nigdy ty zawzze a twoja matka a twoj ojciec.... i bluzgi


Inna sprawa to rozeznanie czy Twoj maż nie jest uzależniony.
Przyznaje, że facet w sile wieku nie współżyje
Chociaż piszesz
traktując żonę jako przedmiot tylko do zaspokojenia potrzeb i
Pokazałas mu jak lubisz?
Czy czekasz aż to odnajdzie?
Ks. Pawlukiewicz mowi wprost - weź jego rekę i pokaż - tu jest super, tu nie mietol a tu leciutko
Może on po prostu nie wie?
Weź zatroszcz sie o klimat- delikatnie, z humorem żeby nie poczul sie nieudacznikiem
Albo...zacznij pierwsza - popros żeby wzial Twoja reke i pokazal Ci jak lubi
Przecież w tym nie ma nic zdrożnego
A jak to zbliża!

Proponuje - najpierw rozmawiaj. Posłuchaj "akrobatyki małżeńskiej" o. Szustaka o dialogu.
Ja kiedys napisalam list do meża.
Od tego zacznij. I nie zakladaj najgorszego
I...staraj sie mowić O SOBIE
zamiast - nie jestes delikatny - to - lubie jak jestes delikatny
Zamiast - Ciagle sie spóźniasz - nie lubie jak długo cie w domu nie ma

Wtedy on nie czuje sie oskarżany. Bo jak oskarżasz to automatycznie włacza sie samoobrona w formie agresji
Poczytaj posłuchaj na ten temat
Pozdrawiam
Inka
Posty: 445
Rejestracja: 08 kwie 2019, 12:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Inka »

Marylka dużo czytam o komunikacji, bo wiem że u mnie to kuleje. Owszem wybucham złością i gniewem gdy próbuję komunikować swoje potrzeby. Ale znów gdy próbuję spokojnie, to zaczynam płakać, no taka jestem, nie umiem tego zahamować. Zawsze byłam bardzo płaczliwą osobą, byłam z tego powodu wyśmiewana w latach szkolnych i z czasem swoje uczucia schowałam pod skorupą i poprostu nie rozmawiam i uczuciach, bo wywołuje to we mnie płacz, a tego się boję, że znów zostanę niezrozumiana i odtrącona. Powiem wiem tak, że łatwiej jest mi pisać o tym wszystkim, ale gdyby przyszło mi stanąć przed Wami, zobaczylibyscie jakie mam trudności w wyrażaniu tego co czuję. Zobaczylibyscie nieśmiałą, zalęknioną osobę, której ciężko odnaleźć się w grupie. Dlatego też w swoim życiu nie zdobyłam zbyt wielu przyjaciół, bo nie potrafię rozmawiać, zawsze czułam się jak wyrzutek, przejmowałam się opinią innych albo zanadto próbowałam się przypodobać wbrew swoim przekonaniom co nigdy nie kończyło się dla mnie dobrze. Dlatego lepiej czuję się na forach, czuję się swobodniej niż we wspólnotach, gdzie zewsząd otaczają mnie ludzie realni.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: marylka »

No i co w tym złego, że jestes nieśmiałą?
Albo, że wolisz na forach niż w realu?
Przeszkadza Ci to?
Taka jestes i już
Mi też lepiej na forach niż w realu chociaż w realu ja też jestem aktywna. Tylko latwiej mi pozbierać myśli jak pisze
Jak chcesz to zmieniaj
A jak Ci dobrze z tym to po co zmieniać?
A jak ktos ma problem z tym, że sobie popłaczesz to...jest jego problem.
Nie Twój
nałóg
Posty: 3357
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie kocham męża

Post autor: nałóg »

renta11 pisze: 08 maja 2019, 19:56 Twoim głównym problemem jest to, że tak bardzo boisz się być sama, że jesteś/bywasz z byle kim.
Renta pewna jesteś swojej diagnozy? Nie za daleko? Chodzisz w butach inki?
PD
nałóg
Posty: 3357
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie kocham męża

Post autor: nałóg »

Inka, to poniżej dotyczy męża. Możesz wydrukować i pozostawić w jakimś miejscu...... tak aby maż 'wpadł" na to niby przypadkiem....taka lekka manipulacja...

Na początek: "jak stracić żonę" Mika Dunin

Jak stracić żonę?
Mika Dunin
To nie jest poradnik dla mężczyzn, którzy mają dość swoich żon i chcieliby je po prostu zgrabnie (czytaj: bez nieprzyjemnych konsekwencji w postaci wyrzutów, łez, awantur i dzielenia majątku) "zgubić". To raczej anty-instrukcja dla tych, którzy zabieganie o związek zakończyli w chwili wyciągnięcia z kieszeni pudełka z pierścionkiem.
To nieprawda, że tylko kobiety dają się nabrać na zdanie wieńczące większość baśni. "A potem żyli długi i szczęśliwie" jest dość wygodną formułką i naiwną obietnicą również dla wielu mężczyzn. Zwłaszcza tych, którzy uważają, że w małżeństwie… wystarczy być.

Anegdoty o rozdeptanych kapciach, rozciągniętych dresach i tłustych włosach, choć przerysowane, dotyczą obydwu płci. Ale przecież nie te anegdotyczne zachowania są destrukcyjne dla związku. Nie będziemy się też zajmować przewinieniami dużego kalibru: przemocą, zdradą, uzależnieniami. Weźmy pod lupę codzienne małe "grzeszki" - powtarzane systematycznie, potrafią zepsuć najlepszą relację, a są tym gorsze, że takie małe, prawie niezauważalne. Tak łatwo przejść nad nimi do porządku. Mrukliwość? Brak czułości? Krytycyzm? Egoizm? Wygodnictwo? No bez przesady, jeszcze nikt od tego nie umarł!

O jakości wszystkiego, w tym relacji międzyludzkich, decydują szczegóły. Upraszczając i uogólniając, tak jesteśmy zróżnicowani "biologicznie", że mężczyźni ogarniają całość, a kobiety dostrzegają detale. Mężczyzna ma upolować mamuta (jakkolwiek ten mamut dziś wygląda, i bez względu na to, że większość współczesnych kobiet potrafi bez najmniejszego problemu kupić go sobie w najbliższym sklepie za rogiem), nie może więc skupiać się na tym, by w pogoni za zwierzem nie podeptać stokrotek. Może dlatego mężczyźni przegapiają niuanse - nie z własnej winy, lenistwa czy niechęci. Po prostu nie wiedzą, nie widzą, bo nie są do tego "stworzeni". Ale brak predyspozycji nie jest dziś żadnym wytłumaczeniem. Tym bardziej, że realia się jednak nieco zmieniły od czasów prehistorycznych, a my mamy stałą zdolność uczenia się. Z drugiej strony, wystarczy świadomość rzeczywistości (tej realnej, nie umotanej w iluzoryczny obłok chciejstw i mylnych przekonań), i ci, którzy naprawdę chcą poprawić jakość swojego życia i swoich związków, są w stanie dużo zmienić. Naprawdę dużo, choć to (pozornie) tylko drobiazgi.

Jeśli jednak wolisz, drogi mężczyzno, nadal tkwić w miejscu i żyć w przekonaniu, że trafiła ci się wyjątkowo wybrakowana żona (pewnie po ślubie podmienili ją kosmici), nie wiadomo z jakiego powodu ciągle naburmuszona, gderająca… oto lista zachowań, które cię w tym utwierdzą. Powtarzaj je do woli, a pożegnasz się z dobrym, wartościowym, wspierającym małżeństwem.

Nie słuchaj jej
Szczególnie gdy mówi o ważnych planach albo prosi cię o wykonanie czynności, jej zdaniem, niezbędnych. Jasne, jeśli już wcześniej uznałeś, że zwykle za dużo gada i radzisz sobie z tym udając, że słuchasz, kiwając głową i co jakiś czas wydając dźwięki mające świadczyć o głębokim (no, powiedzmy średnim) zainteresowaniu, nie będzie ci łatwo wyłowić informacji pierwszorzędnych. Może więc lepiej poprosić żonę, by sprawy wagi państwowej (waszego prywatnego państwa) ogłaszała w jakiś wcześniej omówiony sposób. Chyba że wolisz stać się w oczach kobiety, którą przecież kochasz, człowiekiem, na którym nie można polegać i który raz po raz zawodzi i nie dotrzymuje słowa? Nie mówiąc o znoszeniu ciągłych pretensji, że nic nie robisz… znowu nie słuchasz…


Krytykuj jej wygląd
A także jej umiejętności, zachowania i stan umysłu. Używaj niby to żartobliwych przezwisk: pączuś, grubasek, kuleczka, kluska, głuptas, ciapa. Wydaje ci się, że to zabawne? Wyobraź sobie, jak się prężysz (dyskretnie, ale jednak) przed lustrem w siłowni, w której już po dwóch miesiącach zdołałeś zgubić z brzucha jakieś pół centymetra. I nagle słyszysz chichot dwóch atrakcyjnych dziewczyn i słowa: "ależ tu dziś ciepłe kluchy"! Może zaboleć?

Możesz w swoim "troskliwym" krytycyzmie posunąć się jeszcze dalej (nad sam brzeg przepaści), i wykrzykiwać na jej widok: "Coś ty na siebie włożyła? Wyglądasz w tym koszmarnie! Umaluj się! Co ty masz na głowie? Już całkiem zdurniałaś?!". Powiedzmy, że nie robisz tego ze złej woli, chcesz po prostu zwrócić jej uwagę, że mogłaby wyglądać lepiej, na przykład tak pięknie, jak w dniu, w którym się w niej zakochałeś. Tyle że, jeśli jesteś dla niej ważny (a raczej na pewno jesteś) tylko ją tym zranisz. Ona najprawdopodobniej nie usłyszy w tym zachęty do zrobienia się na bóstwo. Usłyszy za to, że jest brzydka, gruba i głupia. W twoich oczach! W oczach mężczyzny, który ma się nią opiekować, wspierać i… tak, zachwycać. Kobiety miewają dość kruche poczucie wartości, które bardzo łatwo podważyć (owa kruchość i niepewność nabywane są bardzo często już we wczesnym dzieciństwie, a potem bardzo szybko zaczyna je wspierać rosnąca presja "idealnego wyglądu" jako nadrzędnej wartości).

Może być gorzej - twoje intencje wcale nie są czyste i nie o niezgrabną formę wypowiedzi tu chodzi. Być może wydaje ci się, że przy niepewnej siebie kobiecie ty wypadniesz o niebo lepiej, ale to złudna korzyść, o bardzo krótkich, koślawych nóżkach.

Nie mów komplementów
Nie dawaj jej prezentów. Ani tym bardziej marnego kwiatka - bez okazji. Przecież teraz, kiedy już jest twoją żoną nie musisz się wysilać. Koleżance w pracy mówisz co drugi dzień, że ładnie wygląda. Nawet urzędniczce, żeby łaskawiej spojrzała na sprawę, z którą przyszedłeś. Ale własnej żonie…? A po co? Może po to, żeby okazać jej, jak jest dla ciebie ważna i że w ogóle ją dostrzegasz? Nie jako sprzątaczkę, zaopatrzeniowca i kelnerkę, ale jako… kobietę! Wiesz, jaki jest efekt twoich komplementów wobec obcych kobiet - wyobraź sobie, że będąc miłym dla własnej żony zyskasz jeszcze więcej!

Pracuj!
Spędzaj w pracy jak najwięcej czasu i podkreślaj, że robisz to wyłącznie dla dobra rodziny. Praca to chyba najlepsza wymówka - przecież dużo łatwiej siedzieć po godzinach nad projektem, "nie móc" zmienić warunków pracy wymagającej ciągłych wyjazdów, niż być na 100% z rodziną, w pełni obecnym, wysłuchiwać relacji z domowych usterek, chorób i wyskoków potomstwa, pobawić się z dziećmi albo zdyscyplinować je i zagonić do lekcji. Nie walcz o urlop, przecież ten letni czas w mieście jakoś przetrwasz. A ona, z dzieciakami, niech już tak nie narzeka - każdy wolałby siedzieć w upał na plaży. To nic, że po paru takich oddzielnie spędzonych wakacjach będziecie mieć ze sobą mało wspólnego… Zamiast w pracę możesz też uciekać w telewizję, komputer, siłownię, wieczne naprawy samochodu. Choć tu trudniej będzie wmówić żonie i dzieciom, że robisz to… dla nich.

Dyskredytuj i minimalizuj jej pracę na rzecz domu
"Zajmowanie się dzieckiem? Też mi wysiłek!". Niektórym mężczyznom wydaje się, że w domu wszystko dzieje się i staje "samo". Coś takiego jak brud nie istnieje, czyste ubrania wyciąga się z szafy (nie zaprzątając sobie głowy skąd się tam wzięły), papier toaletowy bierze z półki, jedzenie z lodówki. Czasami naprawdę to nie ich wina, w takiej błogiej "nieświadomości" zostali wychowani. Ale może już czas się obudzić?

Są też mężczyźni, dla których siedzenie w domu to dokładnie tylko siedzenie. Jeśli należysz do nich, a chcesz naprawdę zobaczyć, co takie "siedzenie w domu" znaczy, przejmij choć na tydzień wszystkie obowiązki żony. WSZYSTKIE! Bez taryfy ulgowej na wycieranie kurzu, odkurzanie, pranie, prasowanie, zmywanie, gotowanie, zakupy, zajmowanie się dzieckiem (tj. ubieranie, karmienie, bawienie się z nim, czytanie mu, wyjście na spacer, pójście do lekarza, usypianie). Praca zawodowa jest wymagająca i stresująca, to fakt niepodważalny. Nie chodzi wcale o to, żeby którąkolwiek z form pracy dyskredytować. Chodzi tylko o jedno - uznanie, że "siedzenie w domu" to nie pobyt w luksusowym SPA. I że można być po nim tak samo zmęczonym, jak po ośmiu godzinach pracy w… pracy.

Miej swoje własne pieniądze, rozrywki, plany
Po pracy siadasz do najnowszej wersji Call of Duty czy Warcrafta albo przy PS3, i niech tylko ktoś coś ci powie! Przecież swoje już dziś zrobiłeś. Nie mogłeś się powstrzymać i kupiłeś najnowszy model tabletu? Jakieś wymyślne akcesoria do samochodu? "No i co takiego się stało, przecież za swoje kupiłeś!". A na nową pralkę/wakacje/rower dla dziecka uzbiera się później, jakoś. No i w przyszły weekend wyjeżdżasz integrować się z kolegami i koleżankami z pracy. Zupełnie nie rozumiesz dąsów "tej kobiety". Po prostu nie przychodzi ci do głowy, że w małżeństwie nie ma czegoś takiego jak "własny czas, własne pieniądze, własne plany". We wspólnocie wszystko jest wspólne, nawet jeśli ta "wspólność" ma się ograniczać do zapytania współmałżonka, czy moje pomysły nie kolidują z planami rodziny, czy nic nie zostanie zaniedbane, jeśli spędzę trzy godziny na samotnym czyszczeniu akwarium/czytaniu encyklopedii.

Zabroń (uniemożliw, utrudnij) żonie studiować/pracować/rozwijać się
Przecież ktoś musi siedzieć w domu! A może stać was tylko na rozwój jednej osoby? Zresztą, te wszystkie kursy, zajęcia, warsztaty, fitnessy czy inne "feministyczne dojrzewalnie" są śmieszne i nikomu niepotrzebne. Poza tym, czy to średniowiecze, żeby zabraniać? Oczywiście, przecież nie będziesz zamykał żony w komórce, wystarczy, że odmówisz zajęcia się w tym czasie dziećmi. Nie będzie miała wyboru. Albo całymi miesiącami będziesz wypominał brak niedzielnego obiadu - "bo zachciało jej się uczyć". Tylko nie dziw się po kilku latach, że jest jakaś taka… mało interesująca. Że trochę cię nudzi i niczym nie intryguje. Raczej trudno być intrygującą i poznawać "nowe światy" wgapiając się tylko w telewizor, garnki, monitor komputera i zeszyty dzieci.

Postaw na pierwszym miejscu swoją matkę
To prawda, że najważniejszą kobietą w życiu mężczyzny jest mama. Pod warunkiem, że ten mężczyzna ma kilka lat. Jeśli mimo dowodu osobistego w garści, planów małżeńskich albo posiadania rodziny, ciągle jeszcze ze wszystkim zwracasz się do mamy - powinna zapalić ci się w głowie czerwona lampka. Jeśli jesteś na każde zawołanie mamy, robisz coś, co ona sama bez problemu mogłaby zrobić, a żona od miesiąca nie może doprosić się o najprostsze rzeczy, to nie tylko sytuacja jest niepokojąca, ale wręcz przyda ci się - i to w trybie natychmiastowym - lektura książki "Toksyczni rodzice". Zastanów się też, co cię tak przyciąga do rodzinnego domu? Lubisz tam godzinami przesiadywać, bo… mama zawsze cię zrozumie, przytuli i nakarmi, a żona ma jakieś durne wymagania? Powrót do czasów prenatalnych to marzenie naprawdę nieziszczalne.

A gdy dodatkowo przyjdzie ci do głowy krzywić się na kuchnię/sprzątanie/gospodarskie nawyki żony i namiętnie porównywać je z mistrzowskimi osiągnięciami własnej mamusi - zapomnij o miłej atmosferze przy kolacji. Może nawet zapomnij o kolacji. I ciesz się, jeśli jeszcze nie czekają na ciebie spakowane walizki. Pewnie, że całkiem nierzadko zdarzają się kobiety, które nie są mistrzyniami szczotki i patelni (a może nawet, o zgrozo, nie bardzo wiedzą, co robi się ze szczotką i patelnią), ale naprawdę wysłanie żony na kurs gotowania do teściowej, szczególnie pod obstrzałem krytycznych uwag, nie jest najlepszym pomysłem.



Nie przytulaj swojej żony albo dotykaj ją wyłącznie w "celach erotycznych"
Przecież to oczywiste, że przytulenie jest zaproszeniem do współżycia! Tobie czułość nie jest potrzebna lub kojarzy się wyłącznie seksualnie? Z kobietami tak nie musi być i przeważnie nie jest. W codziennych sytuacjach ona częściej może potrzebować twojego ramienia niż rady.

W sypialni skup się na sobie, "bo z całą tą grą wstępną to chyba jednak przesada, a poza tym - ile można"?
A najlepiej zostań przy przekonaniu, że seks zaczyna się dopiero po wejściu do łóżka. Aha, naprawdę myślałeś, że tak jest? Od lat próbuje nam się wmówić, że mężczyźni i kobiety są tacy sami, potrzebują i chcą tego samego. Nie są! Im szybciej poznamy te różnice i nauczymy się jak czytać "język płci", tym łatwiej będzie nam dogadywać się z partnerem (i z każdym innym osobnikiem przeciwnej płci). Nie chodzi tylko o sferę seksu, ale te różnice mogą być dla niektórych szczególnie odkrywcze. No więc podstawowa - dla kobiety "gra wstępna" jest naprawdę ważna! A zaczyna się ona wcale nie kwadrans czy nawet godzinę przed samym aktem, ale… rano, pierwszym "dzień dobry" (lub jego brakiem), miłym słowem, przytuleniem (nieerotycznym) i tym, czy pozmywasz po obiedzie i pomożesz jej w dźwiganiu zakupów. Nie do wiary? Sprawdź sam! To mało popularne i bardzo nie na czasie - przecież na filmach najlepszy, najbardziej ekscytujący seks trafia się szybkim i szorstkim facetom (choć słowo "trafia się" może być tu kluczowe). Cóż, w realu naprawdę dobre - i trwałe - układy sypialniane mają mężczyźni uprzejmi, troskliwi i uważni na potrzeby kobiety.

Weź sobie do serca dowcipy o teściowych
I strać w ten sposób najlepszego sprzymierzeńca, jakiego mógłbyś mieć. Być może teściowa budzi w tobie uczucia podobne do tych, które w dzieciństwie wywoływały baśniowe Królowe-wiedźmy, ale czy nie lepiej mieć kogoś takiego po swojej stronie? Bo z takim wrogiem naprawdę nie ma co stawać do walki. Pomijając sytuacje patologiczne i toksyczne, jeśli będziesz dbał o żonę, możesz liczyć na sympatię jej matki. A pomoc rodziców (zwłaszcza gdy stają się dziadkami!) jest na wagę złota.

Można oczywiście z pogardą powiedzieć - "co za pierdoły" - i nic nie zmieniać. Zostać w miejscu, czyli w najlepszym razie byle jakim, w najgorszym - raniącym - małżeństwie (oczywiście, póki nie wyczerpie się cierpliwość drugiej strony tej relacji). Ale można też pokusić się o eksperyment i sprawdzić, czy to działa. U wszystkich moich znajomych, którzy rzetelnie podeszli do sprawy, zadziałało. A ponieważ to "drobiazgi", które mało kosztują, poza odrobiną wysiłku i dobrej woli, podchodząc do doświadczenia niewiele, a wręcz nic się nie traci.
nałóg
Posty: 3357
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Nie kocham męża

Post autor: nałóg »

Inka pisze: 09 maja 2019, 11:21 Owszem wybucham złością i gniewem gdy próbuję komunikować swoje potrzeby. Ale znów gdy próbuję spokojnie, to zaczynam płakać, no taka jestem, nie umiem tego zahamować. Zawsze byłam bardzo płaczliwą osobą, byłam z tego powodu wyśmiewana w latach szkolnych i z czasem swoje uczucia schowałam pod skorupą i poprostu nie rozmawiam i uczuciach, bo wywołuje to we mnie płacz, a tego się boję, że znów zostanę niezrozumiana i odtrącona.
Inka,przy opisywanych przez Ciebie trudnościach w wyrażaniu uczuć werbalnie może warto posłuchać Marylki i próbować komunikować się -przynajmniej na początku- z mężem poprzez pisanie. Może na początek sms np. "miłego dnia" , czy " o której będziesz na obiedzie"....a może za coś mu podziękuj........ takie neutralne, bez znamion przemocowych.
A potem może e-mail....już dłuższy. Tylku sugeruję działanie bez oczekiwań. To działanie długofalowe.
No WDZIĘCZNOŚC I AKCEPTACJA
renta11
Posty: 844
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: renta11 »

nałóg pisze: 09 maja 2019, 11:51
renta11 pisze: 08 maja 2019, 19:56 Twoim głównym problemem jest to, że tak bardzo boisz się być sama, że jesteś/bywasz z byle kim.
Renta pewna jesteś swojej diagnozy? Nie za daleko? Chodzisz w butach inki?
PD
Słuszna uwaga. Powinnam raczej wstawić pytajnik, czyli "rozważ, czy nie jest tak, że....?"
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Inka
Posty: 445
Rejestracja: 08 kwie 2019, 12:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Inka »

Marylka przeszkadza mi to, bo chciałabym mieć więcej odwagi, coś więcej zrobić, należeć do jakiejś wspólnoty, może zrobić sobie jakiś kurs, ale boję braku akceptacji, miewam lęki że sobie nie poradzę, że się zwyczajnie nie nadaję. Zazdroszczę innym, że tak łatwo odnajdują się w grupie, są wygadani a mi to zajmuje sporo czasu zanim znajdę jakiś wspólny język albo wychodzę na dziwaczkę, która stoi jak słup, głupio się uśmiecha i nie potrafi skleić zwykłej rozmowy. Tak, przeszkadza mi to bo chciałabym coś więcej w życiu osiągnąć, ale moje lęki mnie blokują.
Inka
Posty: 445
Rejestracja: 08 kwie 2019, 12:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Inka »

Nałóg bardzo bym chciała aby mój mąż przypadkiem coś takiego przeczytał, ale no cóż, on nie lubi czytać, czyta tylko to co musi, albo tylko to co zainteresuje ale musi to być krótki tekst, bo mój mąż ma niestety problemy z czytaniem. Nie czyta ze zrozumieniem, przekręca bardzo słowa, ma problem nawet bajkę dziecku przeczytać, zacina się albo czyta zupełnie innego co jest napisane, ma ogromny problem z ortografią. Prawdopodobnie jest to związane z tym że jest dyslektykiem ale nie znam się. U mnie w domu rodzinnym śmieją się z jego pisowni, gdy zobaczą np na Facebooku jego komentarze, które czasem wstawia. Mają ubaw że podstawowe błędy popełnia.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: marylka »

Inka pisze: 09 maja 2019, 14:58 Prawdopodobnie jest to związane z tym że jest dyslektykiem ale nie znam się. U mnie w domu rodzinnym śmieją się z jego pisowni, gdy zobaczą np na Facebooku jego komentarze, które czasem wstawia. Mają ubaw że podstawowe błędy popełnia.
Inko.....jeżeli faktycznie tak jest to znaczy, że poziom inteligencji w Twojej rodzinie jest mocno poniżej minimum. Podobnie kultura i empatia.
Przepraszam, że wprost, ale zazwyczaj tak pisze
Wczesniej też przedstawialas obraz rodziny - ojca, ktory Cie namawial i chcial zasponsorowac rozwod.
Szczerze?
Naprawdę żal mi Twojego męża.
Mam nadzieje, że bedzie w życiu szcześliwy.
Mam nadzieje, że z Toba
Ale szczęścia zazna.
A Ty dziekuj Bogu, że miałaś zapewniony rozwoj i wzrastanie w domu rodzinnym.
I stworzone warunki do rozwoju.
Jak widzisz - nie każdy tak mial.
A czy to dla Ciebie powod do śmiechu?
Czy wstydzisz sie męża?
Taki z dyslekcja nie może fb używać?
Zobacz...on nie robi tym krzywdy Twojej rodzinie
A oni?
Maja ubaw po pachy
Jak myślisz - kto tu sie kompromituje?
Mąż z błedami?
Czy rodzina w pieknym pewnie domu obrastajaca w radosć z powodu ułomnosci innych?
jacek-sychar

Re: Nie kocham męża

Post autor: jacek-sychar »

Inka pisze: 09 maja 2019, 14:58 Nałóg bardzo bym chciała aby mój mąż przypadkiem coś takiego przeczytał, ale no cóż, on nie lubi czytać, czyta tylko to co musi, albo tylko to co zainteresuje ale musi to być krótki tekst, bo mój mąż ma niestety problemy z czytaniem. Nie czyta ze zrozumieniem, przekręca bardzo słowa, ma problem nawet bajkę dziecku przeczytać, zacina się albo czyta zupełnie innego co jest napisane, ma ogromny problem z ortografią. Prawdopodobnie jest to związane z tym że jest dyslektykiem ale nie znam się.
Inka

Ja też jestem dyslektykiem.
Dlatego tak zwalczam wszystkich tych, którzy wrzucają posty z przekręceniami, bo tego nie rozumiem.
W dzieciństwie dyktanda były dla mnie horrorem. I teraz mam kłopoty z czytaniem i pisaniem. Ale poprzez pracę jakoś to przerobiłem. Nie znaczy to jednak, że nie robię błędów. Robię. Ale sprawdzam się. Tylko że ja bardzo dużo czytam i piszę.
Praktyka czyni mistrzem. :P
Inka
Posty: 445
Rejestracja: 08 kwie 2019, 12:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Inka »

Marylka dla mnie to nie jest powód do śmiechu, według mnie problemy z pisownią nie definiują człowieka. Odkąd go poznałam to wiedziałam jak pisze, bo nawet pisząc smsy do mnie popełniał błędy. Ale nie przeszkadzało mi to, bo zrobił na mnie wrażenie jako człowiek, który pomimo tylu krzywd nie poddał się. To mnie w nim zafascynowało. Nie jego pisownia. Staram się mu pomagać, gdy pisze jakiś wniosek czy podanie to staram się dyskretnie go poprawiać, tak aby go nie urazić. Czytaniem dzieciom zajmuję się ją bo widzę jaką mu to trudność sprawia, ale w żadnym wypadku mi to nie przeszkadza. Bardziej mi przeszkadza jego brak szacunku i tylko o to mi się w tym naszym małżeństwie rozchodzi.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: marylka »

Inka pisze: 09 maja 2019, 14:53 Marylka przeszkadza mi to, bo chciałabym mieć więcej odwagi, coś więcej zrobić, należeć do jakiejś wspólnoty, może zrobić sobie jakiś kurs, ale boję braku akceptacji, miewam lęki że sobie nie poradzę, że się zwyczajnie nie nadaję. Zazdroszczę innym, że tak łatwo odnajdują się w grupie, są wygadani a mi to zajmuje sporo czasu zanim znajdę jakiś wspólny język albo wychodzę na dziwaczkę, która stoi jak słup, głupio się uśmiecha i nie potrafi skleić zwykłej rozmowy. Tak, przeszkadza mi to bo chciałabym coś więcej w życiu osiągnąć, ale moje lęki mnie blokują.
Tetaz jak to piszesz to bardziej Cie rozumiem
Przez pryzmat rodziny
To nie ma tak, że tylko z meża nagle maja ubaw.
Pewnie i z Ciebie mieli i wychowywali przez krytyke i wyśmianie.
Pewnie dlatego stalaś sie dla siebie wstydem
A wiesz kto jest bardziej zakompleksiony od Ciebie?
Twoi rodzice
Przykryli to śmiechem i obrażaniem może krzykiem może jakims nałogiem.
Człowiek bez kompleksow nie poniża drugiego.
Tak dowartosciowuja sie zakompleksieni - poprzez wywyższanie sie nad innymi

Sęk w tym, że każdy ma prawo popełniac błedy. Każdy może sie pomylić. I każdy te błedy popełnia.
I warto zrozumieć, że jak komus cos w Tobie sie nie podoba - to to jest tego kogos problem!

A dlaczego nie pójdziesz na warsztaty dla nieśmiałych?
Tylko wiesz...tam trzeba CHCIEĆ chodzić
Np takie zadanie maja - przejsc przez cała galerie na boso
Potrafilabyś?
Oczywoscie to polaczone jest z warsztatami
Przecież mnostwo tego teraz
Kiedys gosc zaczepil moja corke. Ja do niego podeszlam
Okazalo sie, że on sie jąkał. I mial zadanie zaczepiac ludzi i zaczynac rozmowy.
Wiesz jakie to wyzwania?
I ludzie to robia!
Mimo, że zrobil sie jak burak zawstydzony to.....pogadaliśmt :)
Dziewczyno...możesz co chcesz
Tylko jest rożnica
- albo chcesz i cos robisz w tym kierunku
Albo mowisz że chcesz i wzdychasz jak bardzo chcesz i wymyslasz tysiace przeszkod dlaczego nie możesz spełniac swoich marzeń
Inka
Posty: 445
Rejestracja: 08 kwie 2019, 12:48
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Nie kocham męża

Post autor: Inka »

Jacek-sychar bardzo bym chciała aby właśnie mój mąż popracował nad tym, no ale nie zmuszę go. Uparty z niego człowiek ale patrząc na niego widzę, że da się z tym funkcjonować. Ja mu trochę pomogę i jest dobrze. Gdy pisał CV ja mu je poprawiałam. Jestem osobą bardzo wyczuloną na estetykę, oprócz błędów to wszystkie akapity mu poprawiałam, podkreślenia, wszystko musiało być równiutko 🙂Za to mój mąż do tego uwagi nie przykuwa ale najwidoczniej mężczyźni tak mają. I chyba o to właśnie chodzi w małżeństwie aby jedno uzupełniało braki drugiego. I nie mówię tu tylko o sobie, bo są sprawy z którymi ja sobie nie radzę, za to on już tak.
jacek-sychar

Re: Nie kocham męża

Post autor: jacek-sychar »

Inka pisze: 09 maja 2019, 16:00 ale najwidoczniej mężczyźni tak mają
Obrazek
Zależy którzy.
Ja akurat na punkcie formatowania tekstu jestem skrupulatny.
ODPOWIEDZ