Wątek Ukasza

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Żona postawiona przed wyborem na razie po prostu to ignoruje. Powiedziałem jej, że potrzebuję około miesiąca, żeby przygotować odpowiednie kroki i poinformuję ją o nich w tym czasie. Jestem po rozmowie z prawnikiem. Wygląda na to, że mam przed sobą dwie możliwości. Jedna to separacja - ale ja nie mogę napisać we wniosku, że wygasły więzy emocjonalne, bo kocham swoją żonę. Druga to kontynuacja wspólnego mieszkania. Bez nakazanej przez sąd eksmisji - a o tą nie mogę wystąpić bez separacji - nie mam prawnych możliwości zmuszenia żony do opuszczenia domu. A ona dobrowolnie tego nie zrobi. Postawienie jakiejkolwiek granicy będzie więc trudne i na razie nie wiem, jak miałoby wyglądać. Zamierzam wystąpić o rozdzielność majątkową z datą wsteczną, ale to niewiele zmieni w relacjach między nami. Mogę się jedynie spodziewać otwartej wrogości.
Widząc ją za każdym razem mam ochotę ją przytulić i wyznawać miłość, a nie chcę tego robić; z jej strony doświadczam obojętności lub pogardy, tak w każdym razie odbieram jej zachowanie. To nieustanne napięcie i powracający ból. Nie tylko nie jest mi z tym dobrze, ale rozsądek wyraźnie mi mówi, żeby nie utrzymywać tego układu.
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Monti »

Ukaszu, rozumiem Twoje rozterki. Ja też rozważałem separację, z tym, że żona wtedy na pewno zażądałaby rozwodu i sąd pewnie orzekłby rozwód. U Ciebie jest trochę inaczej, bo Twoja żona nie dąży do rozwodu. Ale sam jakiś czas temu złożyłeś pozew o separację i widziałeś, ile to trwało. Rozdzielność z datą wsteczną zabezpieczy Cię jedynie na gruncie majątkowym, natomiast w relacjach - tak jak piszesz - może spowodować wrogość. Sam od dłuższego czasu zastanawiam się, jak stawiać granice, by nasze małżonki je właściwie odczytały.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: renta11 »

Mam wrażenie, że to jest niekończąca się opowieść.

Brak w tych działaniach określenia jednoznacznego stanowiska i trwania na tym niezmiennym stanowisku przez długi czas. To dałoby jakieś jasne reguły i doprowadziłoby do liczenia się z czyimś zdaniem/stanowiskiem.

Zamiast tego jest głębokie wyjście z dobrem, brak odzewu drugiej strony lub za mały odzew, potem następuje eskalacja napięcia,nerwowa reakcja, grożenie z małą możliwością realizacji działania, eskalacja/wybuch, spadek napięcia, rozluźnienie i kółko kręci się dalej. To taka jazda na karuzeli: trochę działania się zmieniają, emocje grają, a w sumie zmienia się niewiele. A karuzela kręci się dalej. Gdyby aktorzy nie grali, karuzela musiałaby w końcu stanąć.
A życia bez karuzeli można się nauczyć.
Ukaszu, cofnij się do początku tego wątku. I czytaj zwracając uwagę na ww. czynniki, zauważ jaka jest amplituda wychyleń, jaki czas obrotu karuzeli. Może zrób jakąś tabelkę, chodzi o wyłapanie schematu.

Pisałeś, że kiedy napięcie spadło, to Bóg dokonał cudu i uleczył Cię z uzależnienia (masturbacji). Dopiero kiedy napięcie (a wchodzi bezsilność) opadnie - robi się miejsce na działanie Boga. Jak może Bóg u ciebie zadziałać, skoro stale coś kombinujesz, działasz, grasz?

Uzależnienia mają to do siebie, że kiedy jedno znika, pojawia się inne uzależnienie. To także można przyrównać do karuzeli. Jeśli zniknęła pornografia, co się pojawiło w to miejsce?

Tak się wymądrzam, bo jest tutaj sytuacja, że jest człowiek o wielkim sercu i wierze, a cały czas coś nie gra. Więc skoro niby jest tak dobrze, to dlaczego stale jest tak źle? Co nie gra?
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Blondynka55
Posty: 313
Rejestracja: 14 sty 2019, 15:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Blondynka55 »

Ukasz pisze: 13 maja 2019, 0:00 Żona postawiona przed wyborem na razie po prostu to ignoruje. Powiedziałem jej, że potrzebuję około miesiąca, żeby przygotować odpowiednie kroki i poinformuję ją o nich w tym czasie. Jestem po rozmowie z prawnikiem. Wygląda na to, że mam przed sobą dwie możliwości. Jedna to separacja - ale ja nie mogę napisać we wniosku, że wygasły więzy emocjonalne, bo kocham swoją żonę. Druga to kontynuacja wspólnego mieszkania. Bez nakazanej przez sąd eksmisji - a o tą nie mogę wystąpić bez separacji - nie mam prawnych możliwości zmuszenia żony do opuszczenia domu. A ona dobrowolnie tego nie zrobi. Postawienie jakiejkolwiek granicy będzie więc trudne i na razie nie wiem, jak miałoby wyglądać. Zamierzam wystąpić o rozdzielność majątkową z datą wsteczną, ale to niewiele zmieni w relacjach między nami. Mogę się jedynie spodziewać otwartej wrogości.
Widząc ją za każdym razem mam ochotę ją przytulić i wyznawać miłość, a nie chcę tego robić; z jej strony doświadczam obojętności lub pogardy, tak w każdym razie odbieram jej zachowanie. To nieustanne napięcie i powracający ból. Nie tylko nie jest mi z tym dobrze, ale rozsądek wyraźnie mi mówi, żeby nie utrzymywać tego układu.
Ukasz a co mówi Twoje serce względem Twojej żony?
Czy z nim również rozmawiałeś o tym co ma Ci do przekazania,co ono czuje na tą chwilę?
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

Blondynka55 pisze: 13 maja 2019, 17:15 Ukasz a co mówi Twoje serce względem Twojej żony?
Czy z nim również rozmawiałeś o tym co ma Ci do przekazania,co ono czuje na tą chwilę?
Miłość i bezsilność.
renta11 pisze: 13 maja 2019, 9:31 Więc skoro niby jest tak dobrze, to dlaczego stale jest tak źle? Co nie gra?
Nie wiem.
Czytałem niedawno wszystkie Twoje, Rento, wpisy w moim wątku. Wyczuwam w nich sugestię, żeby nic nie robić. Nie reagować na to, co się dzieje. Nie rozumiem tej rady.
Nie czuję się motorem tej karuzeli. Sądzę, że moja postawa jest stała. Zmieniają się raczej okoliczności wokół mnie.

W innym wątku Marylka napisała
viewtopic.php?f=10&t=2270&start=60
marylka pisze: 13 maja 2019, 9:00 Powiedziałes żonie, e ją poinfirmujesz co zrobisz.
Powiedzialeś już?
Zapowiedziałem, że poinformuję ją za miesiąc, czyli około 10 czerwca. I jeszcze nie wiem, co zrobię.
Odnosząc się do całości Twojej, Marylko, wypowiedzi: widzę w niej ostro wyrażoną ocenę nie tyle mojego grzechu - tu jesteśmy zgodni - co mnie samego. Ja nie chcę ani siebie sam oceniać, ani być oceniany.
Widzę też dziwną pewność, że wiesz, co czuła i czuje moja żona. Może masz rację. A może kobiety są różne i różnie przeżywają pozornie podobne sytuacje. W tej chwili Twoja wizja wydaje mi się dość odległa od tego, jak postrzegałem nasze relacje i jak odbieram obecną sytuację. Myślę, że Ty rzeczywiście odczuwałabyś sytuację w ten sposób, jeżeli byłabyś moją żoną. A co ja bym zrobił, gdybym był Twoim mężem? Gdybym widział ból drugiej osoby? Nie mam pojęcia. I nawet nie czuję potrzeby, żeby to rozważać. W każdym razie to byłaby sytuacja istotnie odmienna od tej, która faktycznie się zdarzyła.
Mimo to ciekaw jestem Twojego zdania, jak postąpiłabyś na moim miejscu. Upraszczając rzecz skrajnie: skoro ja zdradzałem, to nie mam prawa nie godzić się na zdradę? Powinienem się na nią godzić?
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Angela »

Moim zdaniem chcesz używać nieadekwatnych środków do oczekiwanych rezultatów. Poza tym czy wymuszona reakcja żony ucieszyłaby Ciebie?
Blondynka55 pisze: 13 maja 2019, 17:15 Zamierzam wystąpić o rozdzielność majątkową z datą wsteczną, ale to niewiele zmieni w relacjach między nami.
Rozdzielność majątkowa nie ma na celu zmiany relacji, tylko wyłącznie ochronę bytu rodziny wobec nieodpowiedzialnych decyzji finansowych małżonka. Twierdzisz, że takie były, więc rozdzielność mogła być już dawno.
Ukasz pisze: 13 maja 2019, 0:00 Jedna to separacja - ale ja nie mogę napisać we wniosku, że wygasły więzy emocjonalne, bo kocham swoją żonę. Druga to kontynuacja wspólnego mieszkania. Bez nakazanej przez sąd eksmisji - a o tą nie mogę wystąpić bez separacji - nie mam prawnych możliwości zmuszenia żony do opuszczenia domu. A ona dobrowolnie tego nie zrobi. Postawienie jakiejkolwiek granicy będzie więc trudne i na razie nie wiem, jak miałoby wyglądać.
Twierdzisz, że z Twojej strony więź nie wygasła a jednocześnie rozważasz zmuszenie żony do wyprowadzki? Jakaś absurdalna sprzeczność.
Jeżeli rani Cię jej obojętność, dlaczego tak szybko zaproponowałeś wspólną sypialnię mimo, że nie nastąpił pełny powrót bliskości? Po bardzo krótkim czasie chcesz ją jednak wyrzucać z mieszkania. . Wyraźnie utraciłeś część swojej równowagi od momentu jej nocowania w jednej sypialni. Miotasz się jak ryba wyjęta z wody. Chciałbyś panować nad sytuacją a to raczej żona wtłoczyła cię w swoje ramki (jak to określiłeś wyznaczyła ci rolę statywu.) Jakieś skrajne te Twoje działania. To dla mnie przejaw niestabilności emocjonalnej i niespójności z deklaracjami miłości. Chyba to zmęczenie materiału. Trochę to rozumiem. Ja na przykład też jestem zmęczona oczekiwaniem aby coś drgnęło w moim małżeństwie.
Do czego ci również jest potrzebny papierek o separacji prócz eksmisji? Czy poczujesz się lepiej po jej wyprowadzce i ograniczeniu kontaktów? Taka separacja byłaby aktem sprzeciwu wobec zdrady fizycznej a na taką nie masz dowodów. Jest zdrada emocjonalna i też taka jakaś nieokreślona, jakieś poszukiwanie bezwarunkowej adoracji. Adoracja z Twojej strony jest warunkowa-chcesz by była Twoją żoną, a tu już są jakieś zasady.
A może zamiast takich radykalizmów- krok w tył. Odzielne pokoje, separacja nieformalna pozwolenie żonie na życie obok? Może pogodzenie się, że to się już nie zmieni? Inaczej zostaje tylko otwarta wojna z kimś kto nie podziela Twoich zasad. Ja w swoim małżeństwie skłaniam się jednak powoli do tego, że jedynym wyjściem jest pogodzenie się z utrwaleniem się układu rozwodu emocjonalnego. Lepiej nie stawiać granic, ktōrych nie ma się możliwości i chęci egzekfować.
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Angela »

Ukasz pisze: 13 maja 2019, 0:00 Żona postawiona przed wyborem na razie po prostu to ignoruje.
Żona się po prostu na Ciebie uodporniła. I nie jest tak, że nie chce dokonać wyboru. Ona go dokonała już dawno i się go trzyma: jesteś jej obojętny. Czas byś Ty się uodpornił na nią. Nie musiś przy tym demonstrować obojętności, wystarczy nienadskakująca zwykła uprzejmość. Zapenień o miłości i wierności też już chyba wystarczy.
Ukasz pisze: 13 maja 2019, 22:50 Czytałem niedawno wszystkie Twoje, Rento, wpisy w moim wątku. Wyczuwam w nich sugestię, żeby nic nie robić. Nie reagować na to, co się dzieje. Nie rozumiem tej rady.
może to dobra rada? Otworzyć drzwi klatki, ale też nie dawać kopniaka na rozpęd.
Ukasz pisze: 13 maja 2019, 22:50 Nie czuję się motorem tej karuzeli. Sądzę, że moja postawa jest stała. Zmieniają się raczej okoliczności wokół mnie
Ja tu nie widzę żadnej zmienności ze strony żony. Jest stała w obojętności do Ciebie. Raczej Ty kreujesz okoliczości: separacja do osobnej części domy, Twój powrót, remont i propozycja mieszkania na górze, propozycja wspólnej sypialni, teraz myśli o eksmitowaniu żony. Jeżeli to nie karuzela, to przynajmniej huśtawka.
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: marylka »

Ukasz pisze: 13 maja 2019, 22:50
Mimo to ciekaw jestem Twojego zdania, jak postąpiłabyś na moim miejscu. Upraszczając rzecz skrajnie: skoro ja zdradzałem, to nie mam prawa nie godzić się na zdradę? Powinienem się na nią godzić?
Wiesz Ukasz....ja w tym poscie pisalam o Twoim nałogu i to Ty sam rozwinałeś temat nałogu.
Napisalam i pokazalam Ci najzwyklejszy i najczestszy schemat i do czego doprowadza małżonków nałóg. A już zwlaszcza pornografia i masturbacja, bo uderza w wyjatkowo czuły punkt.

I szkoda że piszesz
Odnosząc się do całości Twojej, Marylko, wypowiedzi: widzę w niej ostro wyrażoną ocenę nie tyle mojego grzechu - tu jesteśmy zgodni - co mnie samego.
Bo ja pisalam o Twom grzechu wlaśnie a nie ocenialam Ciebie jako czlowieka

Ok. Wiesz co bym zrobila?
Cos konkretnego.
Ja widze w Twojej postawie taka Twoja przewage że masz dom.
I tym domem co rusz ja straszysz
Podsuwasz papierki potem je wycofujesz
Teraz znowu
Zapowiedziałem, że poinformuję ją za miesiąc, czyli około 10 czerwca. I jeszcze nie wiem, co zrobię.
I tak wodzisz i machasz tym kijem a na koncu kija Twoj dom
I tym kijem chcesz zwabic żone z powrotem do domu. Już udało Ci sie nawet do sypialni ja zwabić.
I co z tego?

Jeżeli jestes ciekaw co mysle to proszę. Wedlug mnie masz mocne mechanizmy wypierania z siebie uczynkow, ktore doprowadzily do rozpadu wiezi małżenskiej.
Boisz sie?/nie potrafisz?/nie chcesz? stanać przed soba a potem przed żona nagi i wyznac z dna swojego serca ile spaprales Ty w Waszym pożyciu.
Nie wyraziłes skruchy za swoje zachowanie i nie prosiles o wybaczenie.
Od poczatku kreujesz sie na ofiare w tym zwiazku a w sasiednim watku piszesz, że 30 lat masturbowales sie i ogladales porno. I co dodajesz? ale"nigdy nie odbilo sie to negatywnie na żonie^ To tak w wielkim uproszczeniu napisalam.
Mysle, zreszta gdzies rozumiem że tak wygidniej - zwalać wszystko na żone a swoj delikatny udzial w kryzysie jedynie zaznaczyć.
Inna sprawa żona.
Jak pisalam - 30 lat popaprania robi swoje i zaraziles ja swoja choroba
Robi dokladnie to co Ty
Widzisz to?
Niby jest z facetami ale "Nigdy negatywnego Ci nic nie zrobila"
Oszukujecie sie nawzajem i nawzajem robicie dobra mine do złej gry
Ja zaczelabym solidna prace nad soba i najtrudniejsza -stanełabym w PRAWDZIE. Najpierw przed soba a potem przed żona. To jest wedlug mnie - UCZCIWOSC MALŻEŃSKA do ktorej sie zobowiazaleś.

Co do żony...szczerosć
Wyznanie nie tylko miłosci ale i świadomosci wyrzadzonych krzywd
Prosba o wybaczenie i wspólne budowanie.
Jesli nie jest gotowa żyć/byc z Toba - nie szantażuj jej. Zaproponuj takie warunki, ktore nie upodla jej
Żyjecie już 30 lat wiec i ona ma udzial w tym domu. Może nie prawnie ale cos wniosla w ten dom. Może wychowala dzieci jak Ty pracowałeś - nie wiem
Ale nie byla tylko lokatorem
Natomiast zdecydowanie postaw granice i zatrzymaj jej zachowanie.
Nie życze sobie
a
b
c
jestem Twoim meżem i zasluguje na takie godne traktowanie
Tylko nie wyrzucaj jej jak psa
Bo bedziesz potem pisał tutaj że masz nadzieje że kiedys wroci i Cie pokocha. A tak sie nie stanie
Po co sie meczysz w tej sypialni?
Myslisz, że to jest godnosć?

Tyle razy proponowales wyjazdy tyle razy Ci pokazywala ile ma godzin w miesiacu dla Ciebie. To nie jest normalne w małżenstwie.
Zostaw ją wolna. I w wolnosci pozwol jej wybrać.
Ja jak sie wyprowadzalam zostawilam meżowi dom
Ja mialam gdzie mieszkac on nie
Moglam go w majtkach zostawic ale tego nie zrobilam. A to byl nasz dom.
Powiedzialam mu, że jak sie dowiem, że jakieś....kobiety sprowadza - to zabiore mu ten dom i to nie dla siebie tylko dla dzieci. Bo nie życze sobie, żeby obca baba rozwalala sie po moim domu na ktory uczciwie pracowalam. A on...jeśli sie zakocha to chyba i honor bedzie mial i gest, żeby zapewnic dach nie za moje pieniadze zbudowany.
I on wiedział. A jesliby sie zakochał.....no coż....ja go nie powstrzymalabym i Ty Ukasz też nie i wiesz o tym, że i tak i tak pójdzie
Dopiero jak zostal sam maż to w swojej wolnosci dokonał wyboru. A liczylam sie z każda opcja.
Zaskoczylo mnie jak szybko dokonal wyboru.
Granice sa potrzebne
Nawet jeśli raniles kiedys i masz tego swiadomość to nie znaczy że teraz masz dac sie po twarzy lać
Natomiast rób to z godnoscia dla drugiego człowieka. A nie traktuj żony jak swoja wlasnosc bo to godne ale politowania jest.
A ona prysnie od Ciebie jak tylko bedzie miala okazje
Miłosc to wybor w wolnosci Ukasz

Czyli...
1. Praca nad soba
2. Rozmowa z żona
3. Postawienie twardych granic
Tylko w takiej kolejnosci. Jeżeli np już dzis wyskoczysz z granicami to albo bedzie kłótnia albo cisza. Ale zgody na to nie bedzie. Bo...rodzi sie bunt i opor
Inna rzecz, że może po przerobieniu 1 punktu nastepne nie beda potrzebne.. czas pokaże. Przemieniajac swoje serce przemieniasz postawę a tym sprawiasz że i inni zmieniaja postawe wzgledem Ciebie...

Jeżeli moj styl pisania Cie razi bo gdzies użyles slowa "atak" to prosze nie odbieraj tego tak.
Ja naprawde mam co robic w realu i nie z checi poatakowania sobie pisze tutaj tylko z czystej życzliwosci do Ciebie
Pozdrawiam
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Wątek Ukasza

Post autor: nałóg »

Każde 'popapranie" w rodzinie skutkuje tym , że członkowie rodziny stają się neurotykami.
Wyjście z czynnego uzależnienia nie skutkuje świętością delikwenta , a oczekiwanie "wielbienia" i stawiania na piedestale to wykrzywienie pojęć.
Mimo "cudu" uzdrowienia, wyrwania z czynnego uzależnienia nałóg jest nałogiem i jak nic ze sobą nie robi to jest po prostu "pijany na sucho" ,a w przypadku innych uzależnień podobnie.
Ja bym trochę inaczej uszeregował to co pisze Marylka:
1. Twarde granice (głównie dla siebie)
2. Praca nad sobą
3. Rozmowa z żoną-o ile żona będzie na to gotowa i otwarta

I najważniejsze: POKORA,POKORA,POKORA

PD
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

Ukaszu zgadzam sie z Marylka .. sama sie sobie dziwie :lol:

Ale przez pomylke post poszedl w inne miejsce , moze sie warto sie zastanowic szczegolnie nad ta szczera rozmowa z soba samym i z zona , moze wreszcie uda Wam sie z tego wydobyc ..
Zycze Wam tego :)
pisze: 14 maja 2019, 9:48 Ukaszu ,
podales piekne swiadectwo , ze z Boza pomoca mozna sie wyzwolic z nalogu ..

Tylko niestety , ja jako kobieta , ktora podobnie jak Twoja zona zyla z tym , nie czulam sie komfortowo ..
Moj maz , kiedy jeszcze bylismy razem , byla wersja papierowa , spalona przeze mnie .. potem nie przynosil juz do domu ..ale byly kolezanki .. wtedy zylam w niewiedzy .. ale bolesne to bylo , gdy sie wylalo .. nwm na ile miala na to wplyw " wersja papierowa " ..
Moze po Twojej zonie to "splywalo " , po mnie nie ..
Chociaz , bedac juz na emigracji mastubacje meza przyjmowalam , jako cos ,
co jest mniejszym zlem , bo" natura mezczyzny " .. Nie wiedzialam , ze jest tez cd w kontaktach fiz ..

Ukaszu , Ciebie oczywiscie zrada fiz nie dotyczy , ale tez sie zastanawialam , jakie zranienie psych jest w glowie Twojej zony , ze tak postepuje .. bos cos tam chyba jest , ze jest taki chlod emocjonalny i "zimne lozko " .. wybacz , ze tak dosadnie .. ale wg mnie , to nie jest normalnie , nie czuc potrzeby bycia z mezem , rowniez fiz .. to chyba jeszcze nie ten wiek ..
Moze jest jakies glebokie zranienie , cos ,co ja blokuje ..Ale to Ty powinienes " pogrzebac " , moze niekoniecznie publicznie , ale tak dla siebie /dla Was ..
Westchne w modlitwie :)
Wiedźmin

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Wiedźmin »

Do Marylki w szczególności.

OK - uprzedzam :) ten post będzie pełen ocen i osądów i pojawi się też klika pytań.
(choć uważam, że na forum pomocowym, gdzie dzielimy się własnym doświadczeniem, pytań powinno być jak najmniej)

Bardzo nie podoba mi się to, że puszczane są posty, gdzie Marylka wmawia innym że:

"przez Twoje popapranie stało się to i to...."
gdzie marylka "radzi": "Tylko nie wyrzucaj żony jak psa"
że "Miłość to wybór" (choć na forum od lat pobrzmiewa, że miłość to postawa, a nie sytuacja: jak będziesz cacy, to Cię pokocham, a jak będziesz "bee" to Cie zdradzę i odejdę)

Marylko, dlaczego w prawie każdym Twoim poście pada tyle pytań?
Zsumuj proszę liczbę znaków zapytania... jakie wprowadziłaś we wszystkich swoich postach.

Chcesz tu komuś prowadzić jakąś terapię, że tyle pytań spod palców Twoich wychodzi?
"Jak się czujesz?, jak byś się czuł?"

Ja chętnie bym usłyszał, zamiast tysiąca Twoich pytań do, diagnoz, tez... - jakie jest Twoje osobiste doświadczenie...
... trzymając się Twojej terminologii:

1) Jakie Twoje popapranie (popaprania) doprowadziły do tego, że mąż Cię zdradził?
2) Czym pozarażałaś męża?
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Ukasz pisze: 13 maja 2019, 0:00 Nie tylko nie jest mi z tym dobrze, ale rozsądek wyraźnie mi mówi, żeby nie utrzymywać tego układu.
Myślę że rozsądek ma rację Ukaszu.
Rozsądek może przyczynić się do ochrony własnego serca przed zranieniami.
Hm.
Twoja żona ostatnio była na śniadaniu a nie została na obiedzie.
Przyznam że dziwne to dla mnie: wziąć udział w przygotowaniu obiadu i go nie zjeść.
Przyznam że chodzi to za mną.
Wszedłem razem z Tobą do pokoju kiedy robiłeś zdjęcia.
Tak samo bardzo mnie dziwi fakt opisany przez Ciebie.
Mam na myśli tą wycieczkę która się nie odbyła - Twoja żona nie mogła a grupa jak piszesz straciła sporo kasy i sama nie pojechała.
W świecie dorosłych chyba rzecz nie do pomyślenia.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Wątek Ukasza

Post autor: s zona »

Jonaszu ,
sugerujesz ,ze zona Ukasza posiada swoj " skarb " poza malzenstwem ..
A malzenstwo to tylko "rodzaj " paravanu " i czekanie na " spadek " ..
Przykre to byloby i podle zarazem ..
Jonasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Jonasz »

Nie s.zono.
Absolutnie.
Nie ten kierunek.
Chociaż przyznaję że Twoja sugestia mnie powalila trochę. :shock:
Ukasz

Re: Wątek Ukasza

Post autor: Ukasz »

marylka pisze: 14 maja 2019, 9:53 Bo ja pisalam o Twom grzechu wlaśnie a nie ocenialam Ciebie jako czlowieka
A ja odniosłem się do tego, że przypisałaś mi wiele intencji, myśli i nawet uczynków, którym zaprzeczałem. Jeżeli nie masz nic przeciwko temu, to nie ciągnąłbym tego tematu.
marylka pisze: 14 maja 2019, 9:53 Nie wyraziłes skruchy za swoje zachowanie i nie prosiles o wybaczenie.
Na jakiej podstawie to piszesz? Bo ja wyrażałem skruchę i prosiłem o przebaczenie. I za moje uzależnienie, i za uległość, i za roztargnienie, bałagan i każdy drobiazg na co dzień, jak dostrzegłem. Tylko to było dla niej nie na temat, bo ona widziała moje błędy i winy w innym miejscu. Że nie daję jej spokoju, że jestem niezadowolony z relacji, że chcę coś wiedzieć o jej wyjazdach i wydatkach. Że - w trzech latach przed wyprowadzką - nie nie kochałem jej emocjonalnie, że byłem wypalony i do tego się przyznałem. A najbardziej o to, że się wyprowadziłem, że złożyłem wniosek o separację i że zamknąłem drzwi do drugiej części domu. A ja za to nie wyrażam skruchy.
marylka pisze: 14 maja 2019, 9:53 I co dodajesz? ale"nigdy nie odbilo sie to negatywnie na żonie^
Nic takiego nie dodałem. Napisałem coś innego:
viewtopic.php?f=10&t=2270&start=60
Ukasz pisze: 12 maja 2019, 23:48 Nie wiem, czy mam pełną świadomość zła, jakie wyrządzałem sobie, mojej żonie i mojemu małżeństwu. Wiem, że to jest część mojej współodpowiedzialności za kryzys.
Dalej piszesz:
marylka pisze: 14 maja 2019, 9:53 Żyjecie już 30 lat wiec i ona ma udzial w tym domu. Może nie prawnie ale cos wniosla w ten dom. Może wychowala dzieci jak Ty pracowałeś - nie wiem
Ale nie byla tylko lokatorem
Natomiast zdecydowanie postaw granice i zatrzymaj jej zachowanie.
Nie życze sobie
a
b
c
jestem Twoim meżem i zasluguje na takie godne traktowanie
Tylko nie wyrzucaj jej jak psa
marylka pisze: 14 maja 2019, 9:53 Zostaw ją wolna. I w wolnosci pozwol jej wybrać.
Ja jak sie wyprowadzalam zostawilam meżowi dom
Ja mialam gdzie mieszkac on nie
Moglam go w majtkach zostawic ale tego nie zrobilam. A to byl nasz dom.
Powiedzialam mu, że jak sie dowiem, że jakieś....kobiety sprowadza - to zabiore mu ten dom i to nie dla siebie tylko dla dzieci. Bo nie życze sobie, żeby obca baba rozwalala sie po moim domu na ktory uczciwie pracowalam.
Ona ma gdzie mieszkać poza tym domem - nawet już tam przynajmniej raz w tygodniu mieszka, a ja nie. Ja dbam o ten dom, a ona nie. Ja jestem tu mocno zaangażowany w wiele działań lokalnych, ona nie. I staję przed pytaniem: jeżeli jedno z nas ma się wyprowadzić, to które? Ja czy ona? I naprawdę nie jest to dla mnie oczywiste. Między innymi dlatego jeszcze nie wiem, jak postawić tę granicę.
Próbowałem ją postawić mieszkając razem z nią, ale nie udało mi się znaleźć dobrego rozwiązania. Żeby nie żyć jak w chlewie, sam wszystko sprzątałem. Żeby naczynia nie pleśniały w zlewie, myłem je. Żeby nie wyłączyli mi prądu, płaciłem rachunki. Żebym miał co jeść, robiłem zakupy. I nie podpisywałem ich, nie zakładałem kłódki na lodówkę. Wyszło na to, że ją po prostu obsługuję i jej bardzo dobrze w takich "granicach". Teraz jest jeszcze trudniej, bo po przeprowadzce na strych trudniej byłoby urządzić osobne sypialnie. Poza tym nie chcę takiego układu: rani mnie nie tyle spanie w jednym łóżku, co takie bycie tuż obok, ale osobno. Dlatego szukam raczej takiego rozwiązania, żeby jednak w obecnej sytuacji mieszkać osobno - i wracamy do punktu pierwszego, kto ma się wyprowadzić. Ona dobrowolnie tego nie zrobi.
s zona pisze: 14 maja 2019, 15:43 Jonaszu ,
sugerujesz ,ze zona Ukasza posiada swoj " skarb " poza malzenstwem ..
A malzenstwo to tylko "rodzaj " paravanu " i czekanie na " spadek " ..
Przykre to byloby i podle zarazem ..
To nie Jonasz, to jak tak twierdzę. Pewności nie mam, ale tylko taka interpretacja jej zachowania składa mi się w spójną całość.
marylka pisze: 14 maja 2019, 9:53 1. Praca nad soba
2. Rozmowa z żona
3. Postawienie twardych granic
Tylko w takiej kolejnosci.
nałóg pisze: 14 maja 2019, 10:24 Ja bym trochę inaczej uszeregował to co pisze Marylka:
1. Twarde granice (głównie dla siebie)
2. Praca nad sobą
3. Rozmowa z żoną-o ile żona będzie na to gotowa i otwarta
Ciekawe, co macie na myśli pod tymi hasłami.
Praca nad sobą - to np. co? 12 kroków? Terapia? Lektury? Rekolekcje? Jakaś dodatkowa formacja? Stawianie sobie konkretnych wyzwań? Jakiś wolontariat? Sport, żeby zadbać też o ciało? Coś jeszcze? Bo te wymienione realizuję, więcej nie dam rady, bo doba ma tylko 24 godziny, a jeszcze sam utrzymuję i prowadzę dom.
Twarde granice: czyli co? Mieszkanie osobno - patrz wyżej? Mieszkanie razem, ale przy jakimś podziale obowiązków - ale niby jak je wyegzekwować?
A kolejność - to praca nad sobą się skończy i wtedy można przejść do następnego punktu? Wybaczcie, ale w tym kontekście to bzdura. Podobnie zresztą z granicami.
nałóg pisze: 14 maja 2019, 10:24 POKORA,POKORA,POKORA
Będę wdzięczny za doprecyzowanie - co pod tym rozumiesz w tej sytuacji.
marylka pisze: 14 maja 2019, 9:53 Jeżeli moj styl pisania Cie razi bo gdzies użyles slowa "atak" to prosze nie odbieraj tego tak.
Użyłem w cudzysłowie i w kontekście "obrony" ze strony Aleksandra. Nie traktuję Twojego pisania jako ataku. A ogólnie rzecz biorąc Twoje wpisy na forum uważam za jedne z najcenniejszych. Obok Angeli, której odpowiem już osobno, bo i tak za dużo się tego zebrało.
ODPOWIEDZ