Odbieram te sytuację jak acine , mam znajomych którzy byli wierzący kiedy się poznaliśmy ,pełni szczytnych ideałów ,Ona nie mogąca mieć dzieci ,On na tyle kochający że mu to nie przeszkadzało ,notabene chrzestni naszego pierwszego dziecka ...dziś już nie są razem ,prawdopodobnie Jego pragnienie posiadania potomstwa plus inne nieidealne zachowania przez lata doprowadziły że zostawił żonę na rzecz kobiety niekoniecznie atrakcyjniejszej ,która obdarzyła Go potomstwem ...malinaa pisze: ↑21 maja 2019, 17:35Nie wpłynął na naszą sytuację, nie musisz się o to martwić.acine pisze: ↑21 maja 2019, 10:06NIe wiem czy ten fakt ze powiedzialas mu ( jesli sama wczesniej wiedzialas ze nie mozesz miec dzieci ) dopiero po tak dlugim okresie ( pol roku ) nie wplynal na cala wasza cytuacje w malzenstwie. To chyba nie jest zbyt uczciwe powiedziec komus ( jesli sie wiedzialo wczesniej oczywiscie ) o tak istotym dla malzenstwa i checi posiadania wlasnej rodziny fakcie po tak dlugim okresie kiedy druga osoba przywiazala sie juz emocjonalnie. Zostawiam to Twojej ocenie i nie musisz tutaj na to odpisywac.
Chodziliśmy wtedy ze sobą, nie planowaliśmy nawet ślubu. Żeby powiedzieć o czymś takim, trzeba mieć duże zaufanie do danej osoby.
Zwłaszcza, że jeśli doszło by do rozstania, wiedziała by o tym nie tylko osoba z którą było się w związku, ale też jej rodzina.
Nie mam żadnych wyrzutów sumienia, mąż wprost powiedział, że nie ma z tym problemu i nie ma mi za złe.
Nie jesteś kobietą, to raz. Po drugie, nie wiesz ile musiałam znieść w związku z tym, że nie mogę mieć dzieci. Ile łez, ile badań lekarskich, ocen itp. Jak pisałam - zanim powie się coś takiego, trzeba nabrać zaufania.
Jego uzależnienie nie ma żadnego związku z naszym obecnym problemem. On jest uzależniony od 16tego roku życia, robił "to" dużo wcześniej jeszcze zanim mnie poznał.
Co prawda następne lata (po ślubie)pokazały że nie koniecznie im po drodze z kościołem ,Ona wspierała moja żonę w zdradach ,pani psycholog ...
więc myślę że ich sytuacja jest sumą wielu nakładających się na siebie powodów odejścia ,rozejścia ze sobą , z kościołem ...
Nie wiem czy trzeba być kobietą żeby doświadczyć braku możliwości posiadania potomstwa ,rozumiem że zarówno kobieta jak i mężczyzna przeżywa to na swój sposób ...
Ja mam dwoje dzieci (już dorosłych) ,jednak od lat mam wielkie pragnienie przyjęcia przynajmniej jeszcze jednego dziecka ,w związku z tym że żona miała/ma inne zdania i tego że od czasu zdrad (a więc i braku pożycia - zbliżenia) minęło już z 11 lat a na dzień dzisiejszy mimo poprawy relacji , i naprawiania więzi jesteśmy na tyle "daleko" od siebie , by doszło do takiej bliskości która by zaowocowała nowym życiem , a za niedługo musiałby to być cud ze względu na wiek (żony) ,więc sam doświadczam jakiegoś rodzaju bólu w związku z sytuacją ....