Jak rozmawiać?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Smutek pisze: 07 cze 2019, 16:28 CzysteŚwiatło
Przyjmij wsparcie i ode mnie Kochana.
W lipcu czeka mnie to samo. Tyle że u mnie żadnej terapii, żadnych mediacji, niczego...
Ściskam
Dziękuję Smutek. I ja Cię ściskam i trzymam kciuki.
Na końcu zawsze jest dobrze. A jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie jest koniec.
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
Awatar użytkownika
Pijawka
Posty: 272
Rejestracja: 12 wrz 2018, 15:01
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Pijawka »

CzysteŚwiatło pisze: 07 cze 2019, 17:24

Dziękuję Smutek. I ja Cię ściskam i trzymam kciuki.
Na końcu zawsze jest dobrze. A jeśli nie jest dobrze, to znaczy, że to jeszcze nie jest koniec.
Hmmm...przekornie napiszę: co daje trzymanie jakichś kciuków?
I jeszcze podzielę się drugim przekornym spostrzeżeniem: na końcu (prawdziwym :-) !) jest niebo albo piekło ostateczne i na zawsze... więc w "opcji piekielnej" nie jest i nie będzie dobrze...I to już się nie zmieni...
A tak serio, to wiem,wiem..chodziło Ci pewnie o pocieszenie autorki... Ale ja ze swojej strony zadeklaruję skromną modlitwę i pocieszenie słowem: "im gorzej- tym lepiej" :-D
CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Pijawka pisze: 09 cze 2019, 0:57 Hmmm...przekornie napiszę: co daje trzymanie jakichś kciuków?
Słuszna uwaga, zwłaszcza w kontekście wiary. Natomiast raczej w moim wykonaniu to jest skrót myślowy od stwierdzenia "mam nadzieję, że wszystko się ułoży po Twojej myśli".

Pijawka pisze: 09 cze 2019, 0:57 I jeszcze podzielę się drugim przekornym spostrzeżeniem: na końcu (prawdziwym :-) !) jest niebo albo piekło ostateczne i na zawsze... więc w "opcji piekielnej" nie jest i nie będzie dobrze...I to już się nie zmieni...
A tak serio, to wiem,wiem..chodziło Ci pewnie o pocieszenie autorki... Ale ja ze swojej strony zadeklaruję skromną modlitwę i pocieszenie słowem: "im gorzej- tym lepiej" :-D
"Im gorzej - tym lepiej" - piękne. Oprawię sobie w ramkę. Poważnie. Chociaż osobiście preferuję słowa Tomasza More (chyba to jest jego cytat, jeśli się mylę to proszę o korektę): "do nieba się nie idzie prosto spod puchowej pościeli".

Polemizowałabym jednak jeśli chodzi o to co jest na końcu (nie o śmierć, oczywiście, ale jeszcze o życie doczesne). Zależy jak rozumować to, że jest dobrze. Chrystus obiecywał pocieszenie w każdym utrapieniu. Wielu świętych w cierpieniach otrzymywali takie owoce, których można by pozazdrościć i te owoce były dla nich ważniejsze niż to, z czym się borykają. "Chcę aby moje owce miały życie, i aby miały je w obfitości", On nie chce abyśmy byli trupami już za życia, bo jaka to jest ewangelia, gdy mówię, że jest mi ciężko, ale w zamian za to będę zbawiony za jakieś 50 (w moim przypadku) lat? Prawdziwą ewangelią jest to, że jestem w ogromnym cierpieniu, ale otrzymuje od Pana pocieszenie, które jest większe od moich problemów, które sprawia, że mam siłę wytrwania w tym wszystkim i pogłębia moją z Nim relację, niezależnie od tego, czy jest to pocieszenie w postaci spełnienia wszystkich moich próśb, czy w postaci prawdziwego, szczerego rozradowania się w Panu. Przez ostatnie miesiące otrzymałam takie łaski, że mogę śmiało powiedzieć, że romans i rozwód to jest najlepsza rzecz, jaka mnie w życiu spotkała, a tak na prawdę jestem przegrana i w sądzie i w życiu prywatnym. Jeżeli więcej już żadnego pocieszenia nie otrzymam, to i tak na prawdę było warto, dla tych kilku chwil, kiedy Niebo się nade mną otworzyło. A wiem że otrzymam, choć mało prawdopodobne, że tym pocieszeniem będzie powrót mojego męża. Na końcu zawsze jest dobrze. "Przyjście Pana jest pewne jak nadejście poranka".
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Przy okazji rozprawy wypłynął też temat pieniędzy. Poprosiłam męża o zwrot pieniędzy, które uzyskał ze sprzedaży naszych wspólnych rzeczy za moimi plecami. Odpowiedział, że omówi ze mną ten temat tylko i wyłącznie na mediacjach. Ja mu odpowiedziałam, że jestem bardzo chętna na mediacje, ale na dotychczasowych nie był szczery i na sali sądowej mówił coś zupełnie innego niż na mediacjach, więc najpierw musimy popracować nad moim zaufaniem. Próbował zakopać temat pieniędzy pod tysiącem innych wątków, ale ja go ciągle poruszałam. Na koniec odpowiedziałam, że chciałabym znać jego zdanie, lub wejdę na drogę prawną. Od tej pory mi nie odpowiada.
I tu się rodzi refleksja... Gdzie jest granica w stawianiu granic? Gdzie się kończy ten moment, w którym walczę o swoją godność, a zaczynam robić mu na złość? Czy złożenie sprawy o rozdzielność majątkową w sytuacji, w której mam się z czego utrzymać nie jest już przesadą?
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
Satine

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Satine »

CzysteŚwiatło pisze: 22 cze 2019, 13:29 Na koniec odpowiedziałam, że chciałabym znać jego zdanie, lub wejdę na drogę prawną. Od tej pory mi nie odpowiada.
I tu się rodzi refleksja... Gdzie jest granica w stawianiu granic? Gdzie się kończy ten moment, w którym walczę o swoją godność, a zaczynam robić mu na złość? Czy złożenie sprawy o rozdzielność majątkową w sytuacji, w której mam się z czego utrzymać nie jest już przesadą?
Troszkę za późno zadajesz sobie to pytanie, skoro już z mężem podjęłaś ten temat... Ale może na przyszłość - taka refleksja.

Z różnego rodzaju granicami, stawianiem ultimatum, warunków, ustaleń, ostrzeżeń itd. jest tak, że jeśli nie mamy zamiaru ich egzekwować (albo nie wiemy, czy będzie nas na to stać - fizycznie, mentalnie, finansowo, duchowo, emocjonalnie), to po prostu nie wolno dopuszczać do takich sytuacji - w której pada ultimatum, druga stroni robi swoje, a my miękniemy i wchodzimy w rozważanie dylematów, bo za słabi jesteśmy, by podjąć jakiś krok - lub nie jesteśmy na to gotowi, bo przypuszczaliśmy, że osoba, której stawiamy granice, "przestraszy" się już naszych słów.

Tak samo warto najpierw rzeczywiście poradzić się prawnika, zanim będzie się np. straszyć, że się wystąpi na drogę prawną. Przypomina mi się moja dobra znajoma, która dołożyła się do kredytu pieniędzmi uzbieranymi w gotówce. Zakochani narzeczeni nie pomyśleli, by spisać jakąkolwiek umowę, aby było jakiekolwiek potwierdzenie. I kiedy przyszło do podziału przy rozwodzie, okazało się, że nie ma dowodów na to, aby cokolwiek włożyła w dom. Straszyła prawnikiem, bo sądziła, że mąż się przestraszy i zwróci te pieniądze - a okazało się, że on dawno już się informował w tej sprawie i jego wiedza na ten temat była taka, że ona może sobie jedynie straszyć i stracić pieniądze na pozew, prawnika itd. - i tak przegra, bo prawo było po jego stronie (choć sprawiedliwość nie). Zresztą tak też się stało.



Jeśli szukasz odpowiedzi w tej konkretnej sprawie, to nie ma znaczenia to, czy masz się z czego utrzymać, czy nie. Dzisiaj masz, jutro możesz nie mieć, bo coś się wydarzy, na co nie masz wpływu. Ważna jest chyba prawda, co nie? Jeśli więc wiesz, że mąż Cię oszukuje w kwestiach finansowych, zabrał Ci coś, do Ciebie należy, blokuje do tego dostęp lub nie udziela informacji na temat tego, jak widzi rozwiązanie tej sytuacji, to kto tu komu robi na złość? Na pewno zasięgnęłabym porady prawnej, aby dowiedzieć się, na czym stoję. Myślę, że jego zachowanie wypełnia znamiona przemocy ekonomicznej - jest to nierozsądne z jego strony, skoro chce Ci udowodnić winę przy orzekaniu rozwodu. Zasada jest prosta - jeśli jest wspólnota małżeńska, to żaden z małżonków nie może mieć zablokowanego dostępu do wspólnego majątku.

Samej rozdzielności bym się nie bała, jest to odwracalne, a zabezpiecza obie strony przed konsekwencjami decyzji podjętymi w trudnym dla małżeństwa czasie, kiedy jedno chce odejść lub utrudnić życie drugiemu, lub też kiedy nie można drugiej stronie ufać, bo blokuje dostęp do informacji, unika kontaktu lub robi inne rzeczy, które godzą w Twoje prawa jako obywatelki, żony.


Zanim postawiłam granice, popełniłam mnóstwo błędów, brak konsekwencji był jednym z nich. Najważniejsze jest, aby wiedzieć, czego się chce i czy to "chcenie" jest uczciwe, a realizacja "chcenia" odbywa się w prawdzie i sprawiedliwości. Jeśli mamy co do tego wątpliwości - to z pomocą może nam przyjść nasz spowiednik, kierownik duchowy, prawnik, psycholog.

Życzę Ci takiej pomocy, mądrej i wyważonej, pozdrawiam. :)
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Angela »

Rozdzielność majątkowa
Angela
Posty: 490
Rejestracja: 31 maja 2017, 1:34
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Angela »

CzysteŚwiatło pisze: 22 cze 2019, 13:29 Czy złożenie sprawy o rozdzielność majątkową w sytuacji, w której mam się z czego utrzymać nie jest już przesadą?
Rozdzielność majątkowa w moim rozumieniu ma za zadanie tylko zabezpieczyć przyszłość aby, przy nieodpowiedzialnych wydatkach małżonka, nie finansować w sposób pośredni utrzymania kowalskiej. I nie koliduje to z tym, że nie chcesz rozwodu.
Natomiast jeżeli blokowany jest Ci dostęp do majątku wspólnego, to występuje się o podział majątku po wcześniejszej rozdzielności majątkowej. Taki podział jest już raczej konsekwencją rozwodu lub separacji, choć rozwód lub separacja nie są warunkiem koniecznym.
Gdy brakuje ci środków na utrzymanie, występujesz o alimenty.
Jeżeli jest inaczej, proszę forumowiczów o sprostowanie.
CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Bardzo Wam dziękuję. Zwłaszcza Tobie, Satine. Bardzo mi to otworzyło oczy. Zapewne bym siedziała i czekała... nie wiem na co. Czasem przeraża mnie moja naiwność.
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Chwilę mnie nie było, a dzieją się u mnie rzeczy... co najmniej dziwne...

Nie wiem od czego zacząć.
Pojechałam na tydzień do domu (po raz pierwszy od 3 lat), licząc się z tym, że zapewne wrócę bardziej zmęczona niż wypoczęta. A tam zaczęły się dziać jakieś absurdalne rzeczy. Moja mama poszła do spowiedzi po raz pierwszy od 15 lat (nie przystąpiła do komunii nawet na moim ślubie). Udało nam się w końcu normalnie porozmawiać. Udało mi się wyrzucić cały żal uzbierany przez ponad 20 lat i to bez awantury, kłótni czy odwracania kota ogonem. Po raz pierwszy od lat usiedliśmy do stołu we trójkę (z mamą i bratem) i oczyściliśmy atmosferę, wyjaśniając sobie wszystkie nieporozumienia. Chyba nigdy wcześniej nie byliśmy w takiej bliskiej relacji jak jesteśmy teraz. Dodatkowo, zupełnie przypadkiem, spotkaliśmy się z wujkiem. 10 lat nie odzywania się do siebie, a po pół godzinie rozmowy zapraszał nas do siebie na wakacje.

I tak jakoś wyszło, że... kupuję mieszkanie. Pojawiło się chyba z 15 przeszkód w przeciągu dwóch tygodni, od kiedy się zdecydowałam, chyba już ze 3 razy rezygnowałam z tego pomysłu, a potem przeszkody się usuwały.... same. Ostatecznie uznałam, że brakuje mi pewnej kwoty, i tak już mnie bolało, że muszę rezygnować (po raz kolejny), a następnego dnia dostałam telefon, że właściciele zeszli z ceny... dokładnie o tę kwotę...

Uświadomiłam sobie w końcu, że się potwornie wstydzę mojego rozwodu. Ukrywałam to przed ludźmi... w sumie nie wiem czemu. Więc niedawno mój rozwód stał się oficjalnym tematem u mnie w pracy. I, o dziwo, nic złego się nie wydarzyło. Nikt mnie nie osądza, nie wytyka palcami, a wręcz spotkałam się z ogromnym zrozumieniem i wsparciem. Poza tym, po prawie 30 latach życia, w końcu dotarło do mnie, że zupełnie nie wiem czego chce i nie wiem, co czuję. Nie mam kompletnie żadnej diagnozy dla swojego wnętrza. Moja terapeutka uznała to, za ogromny krok. Teraz będziemy pracować nad nauką samej siebie.

Mija dokładnie rok, od kiedy nasz kryzys się zaczął. Dokładnie rok temu mój mąż zaczął się zachowywać dziwnie, co, jak się później okazało, było pierwszymi objawami tego, że planuje odejść. I w końcu czuję, że chyba wszystko zaczyna się powoli układać.

Jeśli zaś chodzi o mojego męża, to oskarżył mnie o znęcanie się nad nim psychiczne, poniżanie, blokowanie mu kontaktu z rodzicami i wymuszanie. I czuję ogromną.... ulgę. Nie ma nic, co by było prawdziwe. "Blisko jest Ten , który Mnie uniewinni . Kto się odważy toczyć spór ze Mną ? ". Zaproponował mi rozwód bez orzekania o winie w zamian za rozdzielność majątkową uznaną z dniem rozwodu. Rozbawiło mnie to, ale mój prawnik na szczęście zachował zimną krew i kulturalnie odrzucił tę rewelacyjną ofertę. Aktualnie zerwał ze mną zupełnie kontakt i kazał się kontaktować jedynie przez pełnomocników, ponieważ go "nachodzę (mailami!)" i "znęcam się nad nim psychicznie". A ja wiem, że nie robię nic złego i że zrobiłam wszystko, co mogłam, aby uratować to małżeństwo. I to jest na prawdę rewelacyjne uczucie.
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Triste »

Czyste Światło - masz moją modlitwę :)
Jesteś takim przykładem dla mnie że należy naprawdę skupić się na sobie żeby iść dalej ...
Powodzenia.
Jeszcze wiele rzeczy może się zdarzyć.
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Smutek »

CzysteŚwiatło
Ale propozycja 😂 rozdzielność z chwilą rozwodu jest chyba oczywista.
W początkowej fazie kryzysu mąż powiedział mi, że jeżeli zgodzę się na rozwód to on się nie wyprowadzi 🙃
Bardzo się cieszę, że wszystko układa się w Twoim życiu. Tato czuwa nad Tobą.
CzysteŚwiatło
Posty: 120
Rejestracja: 22 wrz 2018, 13:53
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: CzysteŚwiatło »

Triste pisze: 08 sie 2019, 17:24 Czyste Światło - masz moją modlitwę :)
Jesteś takim przykładem dla mnie że należy naprawdę skupić się na sobie żeby iść dalej ...
Powodzenia.
Jeszcze wiele rzeczy może się zdarzyć.
Dziękuję :) Również się będę modlić za Ciebie :)
A jeśli chodzi o bycie przykładem, to nie jestem najlepszym...
Smutek pisze: 10 sie 2019, 20:24 CzysteŚwiatło
Ale propozycja 😂 rozdzielność z chwilą rozwodu jest chyba oczywista.
W początkowej fazie kryzysu mąż powiedział mi, że jeżeli zgodzę się na rozwód to on się nie wyprowadzi 🙃
Bardzo się cieszę, że wszystko układa się w Twoim życiu. Tato czuwa nad Tobą.
Mieszkanie z byłym mężem... marzenie każdej kobiety :lol:
Mój mąż przez pewien czas próbował kupić moją zgodę na rozwód :roll:

Mam nadzieję Smutek, że u Ciebie też coraz lepiej?
"Panie, przepasz mnie i poprowadź gdzie ja nie chcę pójść"
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Smutek »

CzysteŚwiatło, sama nie wiem. Chyba szukam swojej drogi. Na razie to co widzę dookoła siebie... tyle rozwodów, ludzie idą na skróty. Pesymistyczne to okropnie.
Mirakulum
Posty: 2648
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Mirakulum »

Smutek pisze: 18 sie 2019, 18:53 CzysteŚwiatło, sama nie wiem. Chyba szukam swojej drogi. Na razie to co widzę dookoła siebie... tyle rozwodów, ludzie idą na skróty. Pesymistyczne to okropnie.
Smutek może znajdziesz tą drogę u Matki Bożej Bolesnej w Oborach i poznacz część z nas na żywo ?

viewtopic.php?f=77&p=178992#p178992

Zapraszam na ładowanie baterii
Smutek
Posty: 302
Rejestracja: 18 lut 2018, 7:29
Płeć: Kobieta

Re: Jak rozmawiać?

Post autor: Smutek »

Mirakulum, w tym terminie będę na 3 dniowych rekolekcjach w Krakowie 🙂
ODPOWIEDZ