Unicorn2, dokładnie tak jest. Kolejny mądry mężczyzna na forum!
W słowach i myślach zdradzonych dużo złości, złośliwości, nieprzejednania, relatywizowania, usprawiedliwiania się, wybielania, pychy. W moich też tak było i wcale się nie dziwię, że mężowi po ludzku nie chciało się ze mną żyć.
A kwestie przysięgi małżeńskiej będzie rozliczać Najwyższy, nie ja. Mamy patrzeć na ludzi oczami Jezusa.
Czy Jezus potępiałby w czambuł każdego, kto grzeszy wobec Niego? Nigdy. Stoi przy nas, wciąż wybacza, Jego miłosierdzie jest oceanem łask. Na Nim mamy się wzorować.
Tak, to trudne i niemożliwe, wszak jesteśmy tylko ludźmi.
No właśnie. Nasi zdradzający małżonkowie też są.
Współczuję wszystkim, którzy zamiast stanąć w prawdzie o sobie samym, ruszyć z miejsca, wybaczyć (tak naprawdę), tkwią w tym zapieczeniu się się. Z miłości będziemy rozliczani, a nie z tego - czy zdradziliśmy, czy nie, czy byliśmy tacy wspaniali jako małżonkowie.
Z miłości i wybaczania.
I ja chyba wyczerpałam swoje argumenty, zresztą nie zależy mi, aby kogoś przekonywać. Do mnie też nic nie trafiało, dopiero Bóg pozwolił mi przejrzeć. I choć życie mi się wali, to ja czuję się o wiele lepiej, niż wtedy, kiedy potępiałam tak bardzo mojego wrednego męża zdradzacza. Życzę każdemu takiego spokoju w duszy. Bóg wymyślił to najmądrzej na świecie - wybaczenie uwalnia. Daje siłę, pokój, nadzieję. Dzięki Ci Boże.
Pozdrawiam wszystkich.