Pozwól Robertb,
że ustosunkuję się do tego poniżej:
Robertb pisze: ↑10 lip 2019, 12:06
Czy jest sen zaczynania terapii w takim momencie? Czy ogóle jest sens chodzenia na terapię jeśli druga osoba godzi się na nią bez przekonania jak moja żona?
U mnie zdanie na ten temat się diametralnie zmieniło w czasie kryzysu, więc może podzielę się jak to wyglądało. Początkowo myślałem, że wspólna terapia, rozmowy to będzie szczyt szczęscia i "budowania". Dążyłem do tego, ale starałem się nie naciskać zbyt mocno, gdy napotykałem sprzeciw (w stylu "ludzie sobie tyle wieków radzili bez psychologów, nie potrzeba mi tego"). Stwierdziłem, że spróbuję najmniejszą linią oporu.
Z czasem zauważyłem, że patrzę na sprawę ze złej strony. Nie chodzi o to, żebym to ja ją przekonywał, ale to jej się powinno chcieć być i budować małżeństwo. Bez zaangażowania nie ma miłości, a zaangażowanie może pojawić się tylko w wolności. Naciski z boku moim zdaniem tylko utrudniają proces (długo do tego dochodziłem
). Ale oprócz nacisków, jest jeszcze wsparcie i współtowarzyszenie w drodze, a przed nimi jeszcze zachęta, żeby wziąć w niej wspólnie udział. U mnie działało na początku dużo "przyjemnych chwil", a później wspólna lektura (czy słuchanie) historii ludzi z podobnymi problemami, spotkania z nimi, itd... Po nich żona sama zauważyła, że coś jest nie tak i zaczęła swoją indywidualną terapię.
Cały problem wydaje mi się leży w przekonaniu jej, że "chce jej się chcieć", a z tym to już pozostaje tylko ustalić jak to najlepiej zrobić.
Teraz po dwóch latach, żona sama naciska na terapię małżeńską, wydaje mi się, jakby chciała ją jak naszybciej odbębnić i wyjść ze swojej indywidualnej. Jej zdanie zmieniło się z "ludzie tyle czasu radzili sobie bez psychologów" na to, że jej rodzice nie mieli szansy przerobić swoich problemów, bo nie mieli szansy dostępu do terapii i różnorodnych materiałów.
Myślę, że nie ma jednej odpowiedzie na Twoje pytania. Kluczowe wydaje mi się jednak pomóc żonie w przekonaniu, że samej jej się chce. Co wcale nie jest takie proste
a i później im głębiej w terapię tym więcej bólu może temu towarzyszyć.