Czy to już koniec małżeństwa?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

selecja
Posty: 33
Rejestracja: 18 mar 2019, 14:42
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: selecja »

Nirwanna pisze: 27 cze 2019, 19:03
selecja pisze: 27 cze 2019, 11:06 Też od zawsze z mężem kłóciliśmy się tylko o jakieś głupoty. Ale prawda jest co tutaj piszą inni użytkownicy, że jeżeli głupota powoduje prawdziwą wojnę tzn. że powód tego jest inny, głębszy.
W mojej sytuacji i w mojej ocenie powodem było mieszkanie z teściową.
Mieszkanie z teściową to też przyczyna widziana stosunkowo płytko. Warto poszukać jeszcze głębiej, m.in. warto się przyjrzeć, jakie Twoje potrzeby są w takiej sytuacji narażane na deptanie.
Dla wielu pewnie to płytka przyczyna. Ale dla mnie nie była ona płytka.

Na przykład kiedyś jeszcze na początku mojej znajomości z mężem poprosiłam go o to, żeby wieczorem został ze mną 10 minut dłużej mimo, że było już bardzo późno. Jedni powiedzą, że głupota, nie ma się czym przejmować. Dla mojego męża pewnie to nic takiego nie znaczyło, został ze mną. Ale dla mnie to było mega ważne, nigdy nikt wcześniej nie zrobił czegoś takiego dla mnie. Poczułam, że jestem dla niego ważna. Naprawdę.

Tak samo mieszkanie z teściową. Dla Ciebie to głupota, a dla mnie coś czego nie jestem w stanie przejść. Odkąd nie mieszkam z teściową zarówno ja jak i mój mąż jesteśmy spokojni. Nasze rzadkie kłótnie kończą się szybko. Z jego mamą mam teraz świetny kontakt.

Przepraszam, ale uważam, że nie powinno się spłycać czyichś odczuć. Tak samo mogłabym powiedzieć, że mój kryzys w małżeństwie wcale nie był duży, bo nie było zdrady. Ale dla mnie to nieprawda.

Uważam też i to z własnego doświadczenia, że niektóre przeżycia innych ludzi możemy dopiero zrozumieć kiedy sami je przejdziemy. A i to nie zawsze, bo każdy z nas jest inny i inaczej przeżywa konkretne sytuacje.

Pozdrawiam 😉
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: Nirwanna »

Selecjo, myślę, że się nie zrozumiałyśmy. Pozwolę sobie doprecyzować.

Przede wszystkim:
Przepraszam, ale uważam, że nie powinno się spłycać czyichś odczuć.
nie miałam zamiaru spłycać Twoich odczuć. Jeśli tak się poczułaś, to przepraszam.

Nie stwierdziłam, że
Tak samo mieszkanie z teściową. Dla Ciebie to głupota
Przeczytaj, proszę, mój komentarz tak, jak on precyzyjnie brzmi. Nic nie piszę o głupocie.

Zobacz, zauważasz, że jeśli ktoś kłóci się o głupoty, ale tak naprawdę przyczyna leży głębiej.

Dokładnie tak samo jest z mieszkaniem z teściową. Nie chodzi o to, że mieszkanie z teściową to drobiazg, "głupota", nie ma o czym mówić. I ja tego nie napisałam. Chodziło mi o to, że sam fakt mieszkania z teściową nie musi z automatu oznaczać kryzysu, chodzi o to, że kryzys towarzyszący faktowi mieszkania z teściową ma głębsze przyczyny i nie zawsze zaprzestanie mieszkania z teściową z automatu naprawi kryzys. Bo te głębsze przyczyny pozostaną.

Przykład (nie bierz go do siebie, jest hipotetyczny, aby było czytelniej):
Młode małżeństwo mieszka z teściową. Mąż korzysta z obiadków mamusi, choć żona też gotuje, i to całkiem smacznie i podaje obiad na czas.
Przyczyna widziana płytko: no bo mieszkamy z teściową. Jak zaradzić: wyprowadzić się.
Przyczyna widziana głębiej: mąż jest nieodpępowiony, nie umie sobie postawić granicy, aby zachować właściwą, Bożą hierarchię relacji "najpierw żona, potem matka". Jak zaradzić: mamy wszyscy zacząć pracować nad sobą, własnymi reakcjami, aby nie były nadwrażliwe i nad właściwą hierarchią w relacjach.
Przyczyna widziana jeszcze jeszcze głębiej: JA wybrałam za męża gościa co pępowiny nie odciął, nie odcina i nie zamierza. Jak zaradzić: przyjrzeć się, co jest we mnie takiego, że takiego ktosia wybrałam za męża, zacząć usilnie pracować nad tym co mnie do takiego związku popchnęło, a teraz mnie rani, przyjąć, że po jakimś czasie pracy nad sobą mąż i teściowa dołączą do procesu, a jak nie dołączą, to ja i tak będę patrzeć na nich inaczej, i łatwiej mi będzie się żyć.


Selecjo, zobacz, że mechanizm widzisz:
Na przykład kiedyś jeszcze na początku mojej znajomości z mężem poprosiłam go o to, żeby wieczorem został ze mną 10 minut dłużej mimo, że było już bardzo późno. Jedni powiedzą, że głupota, nie ma się czym przejmować. Dla mojego męża pewnie to nic takiego nie znaczyło, został ze mną. Ale dla mnie to było mega ważne, nigdy nikt wcześniej nie zrobił czegoś takiego dla mnie. Poczułam, że jestem dla niego ważna. Naprawdę.
Nie jest ważny fakt że ktoś został, istotne jest to, że poczułaś się dla tej konkretnej osoby ważna.

Analogicznie kryzys się pojawia nie z powodu faktu, ale jak ja się czuję w okolicznościach faktu, co ten fakt we mnie powoduje. Poczucie bycia nieważną, nieakceptowaną, gorszą, wybrakowaną.... i co tam sobie jeszcze dopiszecie.
Kryzys nie jest stąd, że mąż poszedł na obiadek do mamusi. Chodzi o to, że obieram ten fakt tak, że nie jestem dla męża ważna, i to nie tylko w sferze kulinarnej, ale tak po całości.

Tak też chyba się poczułaś, gdy skomentowałam Twoją wypowiedź - że ją zdeprecjonowałam, a przez to i Ciebie?
Choć nie miałam takiego zamiaru ani na jotę. Zamiarem moim było Twoją wypowiedź potraktować jako cenny punkt wyjścia, rozwinąć i zachęcić do wejścia głębiej :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
selecja
Posty: 33
Rejestracja: 18 mar 2019, 14:42
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: selecja »

Nirwanna pisze: 28 cze 2019, 17:56 nie miałam zamiaru spłycać Twoich odczuć. Jeśli tak się poczułaś, to przepraszam.
Nirwanna moje słowo "głupota" miało znaczyć coś mało ważnego, płytkiego jak to dokładnie określiłaś. Dopiero po wysłaniu wiadomości zdałam sobie sprawę, że powinnam inaczej to ująć.

Dziękuję za wyjaśnienie swoich myśli.
Zgadzam się, że sama wyprowadzka nie zawsze zmienia sytuację. Wszystko zależy od sytuacji i ludzi którzy biorą w tym udział.

Twoje słowa po prostu przypomniały mi słowa mojego męża z przeszłości, kiedy to twierdził, że przesadzam, że przeprowadzka niczego nie zmieni, że taka po prostu teraz jestem.
Starałam się wtedy zmienić coś w sobie, skupić na czymś innym, ale nie wyszło. Teraz mąż sam mi przyznał rację, że przeprowadzka wiele zmieniła.

Nasze kłótnie były wtedy np. o pranie lub o film i kończyły się wojną. Główną przyczyną więc nie był ten film czy pranie, ale złość, która w nas zbierała się od dłuższego czasu. Po prostu musieliśmy odkryć co powoduje tą złość w nas.

Mam nadzieję, że autorowi tego wątku chociaż częściowo pomogą te wszystkie przykłady i sytuacje.
Będę trzymać kciuki żeby się wszystko ułożyło.
Pozdrawiam serdecznie ;)
vicente14
Posty: 23
Rejestracja: 24 cze 2019, 9:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: vicente14 »

Dziękuje za tak duży odezw. Co do mojej sytuacji to w sumie nadal bez zmian. Byłem z żoną od rana do późnego wieczora, przesiadywałem całe dnie, starałem się być przykładnym mężem. Żona mnie zwodziła, raz mówiła, że wrócimy do siebie - później już że nie. Ustaliła mi zasady, które wg niej mam spełnić.

Dziś niedziela. Do godziny 18 wszystko układało się pomyślnie. Później jednak żonie coś nie spasowało i kazała mi [... moderacja]. Oczywiście to ja rzekomo nie mam do niej szacunku, ja się nie staram. Wg niej rozpad małżeństwa to najlepsze co może ją spotkać, nie chce ze mną być. A to że z nią byłem w czasie choroby? To bez znaczenia.

Zapisałem się do psychologa, początkowo zza jej namową - żeby 'leczyć' siebie dla 'nas'. Teraz stwierdzam, że bez tego mi się przyda. Odbudować to co już we mnie zniszczone...
Ostatnio zmieniony 30 cze 2019, 21:14 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: wulgaryzmom, nawet niepełnym mówimy zdecydowane NIE
Monti
Posty: 1260
Rejestracja: 21 mar 2018, 18:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: Monti »

vicente14 pisze: 30 cze 2019, 20:33 Dziękuje za tak duży odezw. Co do mojej sytuacji to w sumie nadal bez zmian. Byłem z żoną od rana do późnego wieczora, przesiadywałem całe dnie, starałem się być przykładnym mężem. Żona mnie zwodziła, raz mówiła, że wrócimy do siebie - później już że nie. Ustaliła mi zasady, które wg niej mam spełnić.

Dziś niedziela. Do godziny 18 wszystko układało się pomyślnie. Później jednak żonie coś nie spasowało i kazała mi [... moderacja]. Oczywiście to ja rzekomo nie mam do niej szacunku, ja się nie staram. Wg niej rozpad małżeństwa to najlepsze co może ją spotkać, nie chce ze mną być.
Jakbym czytał o swojej żonie z czasów, kiedy jeszcze byliśmy razem. Zupełnie niezrozumiałe wahania nastrojów i nagła zmiana zdania o 180 stopni (w Twoim przypadku może ma to związek z chorobą żony, trudno powiedzieć).

Życie z cholerykiem nie jest łatwe. Pracuj nad sobą, na pewno nie zaszkodzi.
"Szukaj pokoju, idź za nim" (Ps 34, 15)
han_vasolo
Posty: 11
Rejestracja: 01 lip 2019, 17:24
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: han_vasolo »

Pracuj nad soba i daj zonie szanse. Z tego co widze, to Ona sama nie wie jeszcze.
Polecam psychologa, psychoterapeute.

Modl sie, wierz w Was
vicente14
Posty: 23
Rejestracja: 24 cze 2019, 9:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: vicente14 »

Minął jakiś czas - około miesiąc od całej tej sytuacji. Zapisałem się do psychologa, pracowałem nad sobą. W związku było dobrze, lekkie sprzeczki trwające do 3 min.

Aż do sytuacji z przed 3 dni. Byłem na delegacji i spałem, żonę to wkurzyło, bo miałem coś tam załatwić (załatwiłem następnego dnia) i była dla mnie chamska. Ja starałem się zachowywać normalnie, ta jednak stwierdziła że to koniec i chce rozwodu. Ja już siły na to nie mam, przez cały miesiąc pisała że jest szczęśliwa, że tęskni i kocha - nawet tego samego dnia, co wyszła sytuacja z rozwodem. Ciągłe zmiany nastroju, nie wiem czy uratuje ten związek. Jej się nie chce już w tym tkwić.
malinaa
Posty: 51
Rejestracja: 30 kwie 2019, 9:57
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: malinaa »

vicente14 pisze: 29 lip 2019, 11:15 przez cały miesiąc pisała że jest szczęśliwa, że tęskni i kocha - nawet tego samego dnia, co wyszła sytuacja z rozwodem. Ciągłe zmiany nastroju, nie wiem czy uratuje ten związek. Jej się nie chce już w tym tkwić.
Wygląda to tak, jakby ktoś jej "radził". Możliwe, że właśnie dlatego, pod wpływem tych rad żona zmienia zdanie.
vicente14
Posty: 23
Rejestracja: 24 cze 2019, 9:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: vicente14 »

malinaa pisze: 29 lip 2019, 14:04
vicente14 pisze: 29 lip 2019, 11:15 przez cały miesiąc pisała że jest szczęśliwa, że tęskni i kocha - nawet tego samego dnia, co wyszła sytuacja z rozwodem. Ciągłe zmiany nastroju, nie wiem czy uratuje ten związek. Jej się nie chce już w tym tkwić.
Wygląda to tak, jakby ktoś jej "radził". Możliwe, że właśnie dlatego, pod wpływem tych rad żona zmienia zdanie.
Powiem Ci, że jak szukałem wsparcia w jej rodzinie to. rodziców - to usłyszałem "Co mamy Ci powiedzieć, sam sobie radź itd"
vicente14
Posty: 23
Rejestracja: 24 cze 2019, 9:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: vicente14 »

Najgorsze jest to, że nie ma możliwości kontaktu z nią. Nie można inaczej się dogadać jak poprzez FB. To śmieszne, informację o rozwodzie, o tym że się wyprowadziła dostałem na FB.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: Pavel »

vicente14 pisze: 30 lip 2019, 13:46 Najgorsze jest to, że nie ma możliwości kontaktu z nią. Nie można inaczej się dogadać jak poprzez FB. To śmieszne, informację o rozwodzie, o tym że się wyprowadziła dostałem na FB.
Takie czasy, niestety.
Odwaga do robienia takich rzeczy jest, aby je zakomunikować prosto w oczy, niestety najczęściej już nie.
Warto być ponad to, aczkolwiek pamiętam jak bolesne i trudne jest takie traktowanie.

Odnośnie rodziców czy rodziny żony - bardzo rzadko zdarza się, by obiektywnie patrzyli na sprawę, by stanęli po stronie małżeństwa i nie usprawiedliwiali swoich bliskich.

Na pewnym etapie kryzysu prosiłem teściową o pomoc, wyraźnie dała mi do zrozumienia, że nic dla niej nie znaczę ani ja, ani nasze małżeństwo.
Sama jest po rozwodzie, więc naturalną koleją rzeczy było potwierdzanie słuszności własnego wyboru.
Prosiłem o pomoc, zderzyłem się z obojętnością. Bolało.
Po powrocie żony zaś, zachowuje się jakby nigdy nic się nie stało, jakby nie było kryzysu i wszystkich wydarzeń po drodze.
„Muszę” jakoś z tym żyć i jakoś starać się ją kochać 😂
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
vicente14
Posty: 23
Rejestracja: 24 cze 2019, 9:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: vicente14 »

To u mnie jest tak, że informacje że opróżniła mieszkanie dostałem na FB wraz ze zdjęciem potwierdzającym informacje. Ja jestem 400km od domu i nawet nie mam jak z nią pogadać.

Rozmawiałem z teściową to ta powiedziała mi, że żona twierdzi iż nadal się kłócimy. Problem w tym że nie, a to że raz miałem odmienne zdanie to nie znaczy że to jest kłótnia - zwłaszcza jak oznajmiłem to kulturalnie.

Mi to trochę wygląda na manipulacje, ja przez ostatnie dni cały w stresie jestem, nie myślę o niczym innym, obwiniam się.
vicente14
Posty: 23
Rejestracja: 24 cze 2019, 9:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: vicente14 »

Wczoraj próbowałem znów walczyć o małżeństwo. Niestety nie ma na to szans. Rozmawiałem przez telefon z gościem, ale ten twierdzi że to tylko moja wina, że niezgodność charakterów, po co się męczyć i żebym próbował się z tym pogodzić. "Znajdziesz sobie dziewczyne i będzie dobrze".

To chyba nie na tym to polega, trzeba walczyć o małżeństwo z wszystkich sił. A tu jestem znów sam i nie wiem czy mam siłę dalej walczyć. Modliłem się długo wczoraj, tylko w Bogu mi pozostała nadzieja.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: Pavel »

vicente14 pisze: 30 lip 2019, 17:48 Rozmawiałem z teściową to ta powiedziała mi, że żona twierdzi iż nadal się kłócimy. Problem w tym że nie, a to że raz miałem odmienne zdanie to nie znaczy że to jest kłótnia - zwłaszcza jak oznajmiłem to kulturalnie.
Wg mojej teściowej posiadanie odmiennego zdania oznacza kłócenie się, także możliwym jest, że ktoś ma takie spojrzenie na sprawę.
Inna sprawa, że kulturalnie też można wbijać szpilki, także warto rozeznać, czy na pewno nasza komunikacja jest właściwa. Moja nie była, wbrew temu co mi się wydawało. Polecam "Porozumienie bez przemocy" Rosenberga, na pewno cię ubogaci.

vicente14 pisze: 01 sie 2019, 7:48 Wczoraj próbowałem znów walczyć o małżeństwo. Niestety nie ma na to szans. Rozmawiałem przez telefon z gościem, ale ten twierdzi że to tylko moja wina, że niezgodność charakterów, po co się męczyć i żebym próbował się z tym pogodzić. "Znajdziesz sobie dziewczyne i będzie dobrze".

To chyba nie na tym to polega, trzeba walczyć o małżeństwo z wszystkich sił. A tu jestem znów sam i nie wiem czy mam siłę dalej walczyć. Modliłem się długo wczoraj, tylko w Bogu mi pozostała nadzieja.
Nie chcę prowokować kolejnej dyskusji na temat walki, ale wydźwięk tego postu odbieram jak coś co jest mi bliskie z początku mojego kryzysu małżeńskiego.
Ja również walczyłem o uratowanie małżeństwa, myśląc pewnie podobnie jak ty. W praktyce ta walka to było szarpanie się (ze sobą i z żoną), moje chciejstwa, brak cierpliwości, pokory i przepracowania kryzysu oraz co bardzo ważne swojego w nim udziału.

Kiedy przestałem się szarpać a zacząłem ratować?
Gdy uznałem swoją bezsilność, gdy wreszcie dotarło do mnie, że mam zająć się sobą i tylko sobą bez oglądania się na żonę. Gdy zrozumiałem, że nie chcę żyć jak dotychczas bez względu na to co się w moim małżeństwie wydarzy.

Co szalenie ważne - gdy powierzyłem małżeństwo Panu Bogu a sam wziąłem się za to na co mam bezpośredni wpływ - za siebie.


Poza tym jeśli byś mógł doprecyzować, bo nie zrozumiałem - z jakim gościem rozmawiałeś, że nazywasz to walką o małżeństwo?
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
vicente14
Posty: 23
Rejestracja: 24 cze 2019, 9:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy to już koniec małżeństwa?

Post autor: vicente14 »

Pavel pisze: 01 sie 2019, 12:36 Poza tym jeśli byś mógł doprecyzować, bo nie zrozumiałem - z jakim gościem rozmawiałeś, że nazywasz to walką o małżeństwo?
To oczywiście autokorekta się włączyła - miałem na myśli - teścia.

Ogólnie to jest tak, że między nami (o żonie pisze) bywało różnie. Ostatnio, gdy miała ciężką operację i w sumie nie wiem jakim cudem się zeszliśmy - to ustaliliśmy, że choćby nie wiem co ratujemy to małżeństwo. Tylko, że z każdym dniem to była tylko moja walka i próba. Słyszałem, że ona mi niczego nie ułatwi, że muszę się do niej dostosować, wiele rzeczy ograniczyć np. sport.

Ale było lepiej. Ja odbywam cały czas 6msc szkolenie, 450km od naszego domu. Jestem tam sam, zjeżdżam raz na 2 tygodnie. Ona mieszka z rodzicami, mimo że wynajmujemy razem mieszkanie. U niej w domu jestem na straconej pozycji, zwyczajnie mnie nie lubią i całą winę przypisują mi. To ja miałem się tylko zmienić, to ja miałem się poprawić. Co ciekawe to bardzo katolicka rodzina, każdy co niedzielę w kościele, posty, święta itd. - ale jak chodzi o utrzymanie małżeństwa, to już niestety nie jest tak jak trzeba.

Przez ten miesiąc od momentu jej operacji - i powrotu do siebie posprzeczaliśmy się raz - trwało to 10min. Wyjaśniliśmy sobie to szybko i nie było problemu.

Ja na tym szkoleniu nie mam lekko, często jest tak że wracam na pokój i idę spać - żona się notorycznie o to wkurza. I od tej sytuacji wszystko się zaczęło. Gdy się przebudziłem to dostałem całą 'litanię' jak to tylko śpie, nic nie umiem załatwić i jak coś zrobię to będzie źle. Wkurzony odpisałem jej, że dużo mi teraz pokazała i że nie ma racji. Po kilku godzinach napisała mi wiadomość: "mam niusa, zmieniam prace". Napisałem, że na razie nie mam ochoty z nią o tym gadać. (. Napiszę, tylko, że żona nie pyta jak mi się tam żyje itp. mało co ją to interesuje.) I to był ten zapalnik - "w takim razie to koniec, rozwód itd"

Zwyczajnie nie miałem siły na jej podchody i wieczne pisanie. Chciałem, chwilę odetchnąć - ochłonąć. Nie wiedziałem, że to będzie jak gwóźdź do trumny. Na późniejsze telefony/smsy odpisywała "gówno cie to obchodzi, składam pozew", a później wysyłała mi tylko zdjęcia jak wszystko opróżniła z mieszkania i zabrała do matki. Na kontakt z rodziną i próby mojego wyjaśnienia (o co chodzi) usłyszałem od niej, że "odpierdzielam cyrk, dziecinadę, żenadę itp.".

Ja po tym szkoleniu miałem zacząć nowy etap w pracy. Obecnie wynajmowaliśmy mieszkanie 100km od swojego rodzinnego miejsca, a 5km od jej domu. Mieliśmy już ustawioną przeprowadzkę w inne miejsce, wynajem do końca sierpnia i ogólne plany. Teraz jest tak, że mając prace w jej miejscu zamieszkania - nie mogę jej ot co - w tydzień zmienić, potrwa to kilka miesięcy. Dodatkowo, nie stać mnie na wynajem tego mieszkania samemu, a ogólnie o inne mieszkania/pokoje w okolicy bardzo ciężko.

Zostałem sam, bez mieszkania, z torbą rzeczy w samochodzie w miejscowości gdzie umierają moje plany. Szkolenie kończy się centralnie wtedy gdy gaśnie wynajem.
ODPOWIEDZ