co gdy romans przeradza się w miłość
Moderator: Moderatorzy
co gdy romans przeradza się w miłość
czy ma sens walczyc z milością?
miłość z natury jest dobrem
jezeli którykolwiek z małżonków
dopusci się zdrady i zakocha się w innej osobie
czyni dobro czy zło?
bo logicznie w tym przypadku rozumujac zdrada czyli zło rodzi cos dobrego?
czy to ma snes?
czy zło moze rodzic dobro?
z natury nie
czyli czy efektem zdrady moze wogole powstac miłość?
miłość z natury jest dobrem
jezeli którykolwiek z małżonków
dopusci się zdrady i zakocha się w innej osobie
czyni dobro czy zło?
bo logicznie w tym przypadku rozumujac zdrada czyli zło rodzi cos dobrego?
czy to ma snes?
czy zło moze rodzic dobro?
z natury nie
czyli czy efektem zdrady moze wogole powstac miłość?
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
Witaj Alelujah na naszym forum.
Miłość to postawa. Zakochanie to uczucie. Często uczucie poprzedza prawdziwą miłość.
Tu jest chyba różnica i sedno Twoich pytań.
Witając Cię na forum chciałbym przypomnieć, że internet nie jest anonimowy. Dlatego pisząc staraj się nie podawać szczegółów, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie i Twojej rodziny.
Miłość to postawa. Zakochanie to uczucie. Często uczucie poprzedza prawdziwą miłość.
Tu jest chyba różnica i sedno Twoich pytań.
Witając Cię na forum chciałbym przypomnieć, że internet nie jest anonimowy. Dlatego pisząc staraj się nie podawać szczegółów, które umożliwiłyby identyfikację Ciebie i Twojej rodziny.
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
ok zatem czy w takim przypadku uczucie moze byc czyms dobrym?
nie do konca to rozumiem
nie do konca to rozumiem
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
czy uczucie to zatem, moze byc czyms dobrym skoro wyika ze zdrady?
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
To kwestia tego ,
co kto nazywa miłością ,
a głębiej
co kto rozumie ( albo NIE ROZUMIE ) pod pojęciem miłości .
Jacek już napisał .
Większość ludzi miłością nazywa stan zakochania ,
a czasem i stan seksualnego pożądania ( skrajna niedojrzałość ) .
Można rzecz , że miłość to troska o dobro drugiej osoby ( nie nasze ) .
Dla kogoś wierzącego tym największym dobrem będzie zbawienie duszy ,
życie wieczne w niebie TEJ OSOBY .
Dla niewierzącej ?
"Szczęście" tu na Ziemi , bo śmierć kończy wszystko .
Te dwa poglądy i założenia
w zasadzie decydują o podejściu do wszystkiego .
Osoba wierząca ( i myśląca trochę ) w zasadzie nie wejdzie
w tzw. "romans" bo to cudzołóstwo .
I trudno tu mówić o miłości , bo naraża kogoś na co najmniej poważny
ciągły grzech , a to nie ułatwi raczej drogi tej osobie do nieba .
Zakochanie ja definiuję jako stan pewnego zachwytu daną osobą .
Zakochanie samo w sobie jest z pewnością projektem Bożym ,
tak zresztą jak i fizyczne współżycie ,
tym niemniej i jedno i drugie
jest dobre we właściwych warunkach , właściwych relacjach .
Zakochanie bardzo powszechnie mylone jest z miłością .
Jest to tymczasem tylko pewien stan czasowy ,
niezwykle silnych emocji itd.
trochę podobny do "naćpania się" ,
ograniczonej władzy umysłu ,
ale i fascynujący .
Taka nierealistyczna idealistyczna projekcja
nałożona na drugą osobę .
Oczywiście , ma to swoją rolę - kojarzenie par .
........ na trzeźwo , kto by się dobrowolnie zakuwał w kajdany ?
Tak , trochę żartuję , ale trochę nie ,
jako bądź co bądź już doświadczony facet .
Zresztą , to samo dotyczy oczywiście i kobiet .
( facet jest w sumie mało przydatny prawdę mówiąc )
A budowanie nawet szczęścia ziemskiego ,
na gruzach czyjegoś nieszczęścia ( małżonka , dzieci , rodziców )
też nie rokuje najlepiej . I komplikuje zwykle mocno
i tak już skomplikowane ludzie życie .
co kto nazywa miłością ,
a głębiej
co kto rozumie ( albo NIE ROZUMIE ) pod pojęciem miłości .
Jacek już napisał .
Większość ludzi miłością nazywa stan zakochania ,
a czasem i stan seksualnego pożądania ( skrajna niedojrzałość ) .
Można rzecz , że miłość to troska o dobro drugiej osoby ( nie nasze ) .
Dla kogoś wierzącego tym największym dobrem będzie zbawienie duszy ,
życie wieczne w niebie TEJ OSOBY .
Dla niewierzącej ?
"Szczęście" tu na Ziemi , bo śmierć kończy wszystko .
Te dwa poglądy i założenia
w zasadzie decydują o podejściu do wszystkiego .
Osoba wierząca ( i myśląca trochę ) w zasadzie nie wejdzie
w tzw. "romans" bo to cudzołóstwo .
I trudno tu mówić o miłości , bo naraża kogoś na co najmniej poważny
ciągły grzech , a to nie ułatwi raczej drogi tej osobie do nieba .
Zakochanie ja definiuję jako stan pewnego zachwytu daną osobą .
Zakochanie samo w sobie jest z pewnością projektem Bożym ,
tak zresztą jak i fizyczne współżycie ,
tym niemniej i jedno i drugie
jest dobre we właściwych warunkach , właściwych relacjach .
Zakochanie bardzo powszechnie mylone jest z miłością .
Jest to tymczasem tylko pewien stan czasowy ,
niezwykle silnych emocji itd.
trochę podobny do "naćpania się" ,
ograniczonej władzy umysłu ,
ale i fascynujący .
Taka nierealistyczna idealistyczna projekcja
nałożona na drugą osobę .
Oczywiście , ma to swoją rolę - kojarzenie par .
........ na trzeźwo , kto by się dobrowolnie zakuwał w kajdany ?
Tak , trochę żartuję , ale trochę nie ,
jako bądź co bądź już doświadczony facet .
Zresztą , to samo dotyczy oczywiście i kobiet .
( facet jest w sumie mało przydatny prawdę mówiąc )
A budowanie nawet szczęścia ziemskiego ,
na gruzach czyjegoś nieszczęścia ( małżonka , dzieci , rodziców )
też nie rokuje najlepiej . I komplikuje zwykle mocno
i tak już skomplikowane ludzie życie .
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
Alelujah uczucia nie są ani dobre ani złe. One mogą być przyjemne lub nieprzyjemne. Na uczucia nie mamy wpływu, wiec nie podlegają ocenie moralnej. Ale! Jakie decyzje i jakie działania podejmijmy pod wpływem tych uczuć juz oceniamy. I te decyzje mogą być dobre albo złe.
To, ze mężowi spodobała się inna kobieta nie jest ani dobre ani zle. Jest dla niego przyjemne. Ale decyzje budowania z nią relacji juz są złe.
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
Zgadzam sie z mare1966 poza jednym, jedynym zdaniem. Ze facet jest mało przydatny. Oj, nie! Facet jest BARDZO przydatny! Pod każdym względem. Tylko nie wszystkie kobiety to odkryły.
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
Zgadzam się tu w większości z Mare1966 , poza zaznaczeniem Kawki
bo to odbieram jako uprzedmiotowienie mężczyzny ,potraktowanie Go instrumentalnie.
Co do emocji ,uczuć , zgadzam się z Kawką ,one są potrzebne i te dla nas przyjemne i te przykre ,dla mnie są informacją co się we mnie dzieje , jak na określone sytuacje reaguję jako osoba .
Dzięki temu mogę się dowiedzieć więcej poza tą wiedzą czysto logiczną i na zasadzie dedukcji mogę wywnioskować że moje odczucia nieraz zaprzeczają informacjom na temat swojej obecnej kondycji .
I to jest ok , pozwala to bowiem w jeszcze większej samoświadomości .
Dopóki emocje ,uczucia są traktowane jako dopełnienie wiedzy o sobie i weryfikowane przez mój umysł ,dopóty są pomocne ,ale kiedy one przejmują "dowodzenie" nad moja osobą zaczyna się problem .
Dwa obrazy , pierwszy ,kiedyś we wspólnocie przyrównywali to do pociągu ,lokomotywa to rozum ,emocje to jeden z wagonów ,to dobra kolejność ,za to niedobrze jest kiedy wagon chce ciągnąc skład kolejowy .
Drugi ,kiedy na rekolekcjach z ks. dr R. Jaworskim usłyszałem że reaguje dziecko (we mnie) ,osoba dorosła podejmuje decyzje , to zdałem sobie sprawę jak bardzo byłem/jestem częściowo niedojrzały . Pozdrawiam serdecznie.
bo to odbieram jako uprzedmiotowienie mężczyzny ,potraktowanie Go instrumentalnie.
Co do emocji ,uczuć , zgadzam się z Kawką ,one są potrzebne i te dla nas przyjemne i te przykre ,dla mnie są informacją co się we mnie dzieje , jak na określone sytuacje reaguję jako osoba .
Dzięki temu mogę się dowiedzieć więcej poza tą wiedzą czysto logiczną i na zasadzie dedukcji mogę wywnioskować że moje odczucia nieraz zaprzeczają informacjom na temat swojej obecnej kondycji .
I to jest ok , pozwala to bowiem w jeszcze większej samoświadomości .
Dopóki emocje ,uczucia są traktowane jako dopełnienie wiedzy o sobie i weryfikowane przez mój umysł ,dopóty są pomocne ,ale kiedy one przejmują "dowodzenie" nad moja osobą zaczyna się problem .
Dwa obrazy , pierwszy ,kiedyś we wspólnocie przyrównywali to do pociągu ,lokomotywa to rozum ,emocje to jeden z wagonów ,to dobra kolejność ,za to niedobrze jest kiedy wagon chce ciągnąc skład kolejowy .
Drugi ,kiedy na rekolekcjach z ks. dr R. Jaworskim usłyszałem że reaguje dziecko (we mnie) ,osoba dorosła podejmuje decyzje , to zdałem sobie sprawę jak bardzo byłem/jestem częściowo niedojrzały . Pozdrawiam serdecznie.
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
alelujah, może Ci pomogą trochę wyjaśnienia ks. Grzywocza:
artykuł: http://www.niedziela.pl/artykul/55175/n ... zakochanie
i nagranie: https://gloria.tv/video/4UfVe7AvFM4X2kvnnfz4y9H7q
artykuł: http://www.niedziela.pl/artykul/55175/n ... zakochanie
i nagranie: https://gloria.tv/video/4UfVe7AvFM4X2kvnnfz4y9H7q
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jan Paweł II
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
Skoro miłość to decyzja, to zdradzający w romansie podejmuje decyzję, że zmienia obiekt miłości i zaczyna kochać kowalską. Wtedy to jest także miłość? Skoro ma wolną wolę, to może zmienić decyzję i przenieść miłość z jednego obiektu na drugi. Wiem, łamie swoją przysięgę, ale przenosi miłość. I co?
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
Myślę, że dobrą odpowiedzią na te pytania będzie to co napisał Mare:renta11 pisze: ↑03 gru 2017, 10:23 Skoro miłość to decyzja, to zdradzający w romansie podejmuje decyzję, że zmienia obiekt miłości i zaczyna kochać kowalską. Wtedy to jest także miłość? Skoro ma wolną wolę, to może zmienić decyzję i przenieść miłość z jednego obiektu na drugi. Wiem, łamie swoją przysięgę, ale przenosi miłość. I co?
mare1966 pisze: ↑02 gru 2017, 23:23 Można rzecz , że miłość to troska o dobro drugiej osoby ( nie nasze ) .
Dla kogoś wierzącego tym największym dobrem będzie zbawienie duszy ,
życie wieczne w niebie TEJ OSOBY .
Dla niewierzącej ?
"Szczęście" tu na Ziemi , bo śmierć kończy wszystko .
Te dwa poglądy i założenia
w zasadzie decydują o podejściu do wszystkiego .
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
Zgadzam się z Mare1966. Tylko czy skoro mąż był wierzący to mu przeszło? ??? Coś w tym jest bo teraz po jego zachowaniu można stwierdzić że "kowalska" jest jego "Bogiem". Rzeczywiście jego zachowanie wskazuje na tą chwilę, że żyje się tylko raz i nie można przegapić okazji do szczęścia. ........
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
To idealny wzorzec miłości, tak jak nie pamięta złego, przebacza, czyli to co głosił Paweł. Konia z rzędem komuś, kto tak kocha przez całe życie.twardy pisze: ↑03 gru 2017, 10:33Myślę, że dobrą odpowiedzią na te pytania będzie to co napisał Mare:renta11 pisze: ↑03 gru 2017, 10:23 Skoro miłość to decyzja, to zdradzający w romansie podejmuje decyzję, że zmienia obiekt miłości i zaczyna kochać kowalską. Wtedy to jest także miłość? Skoro ma wolną wolę, to może zmienić decyzję i przenieść miłość z jednego obiektu na drugi. Wiem, łamie swoją przysięgę, ale przenosi miłość. I co?
mare1966 pisze: ↑02 gru 2017, 23:23 Można rzecz , że miłość to troska o dobro drugiej osoby ( nie nasze ) .
Dla kogoś wierzącego tym największym dobrem będzie zbawienie duszy ,
życie wieczne w niebie TEJ OSOBY .
Dla niewierzącej ?
"Szczęście" tu na Ziemi , bo śmierć kończy wszystko .
Te dwa poglądy i założenia
w zasadzie decydują o podejściu do wszystkiego .
Miłować mamy wszystkich ludzi, małżonka inaczej. Ale to inaczej decyzją można przerzucić na inną osobę. Jest to oczywiście grzech, ale dlaczego "tamto" to nie miłość? A w małżeństwach niesakramentalnych? Wtedy to nie grzech, a tylko złamanie przysięgi. Czyli miłość występuje tylko w małżeństwach sakramentalnych? Lustro często tutaj twierdzi, że między nią a kowalskim była miłość, a nie żaden amok, tylko uczucie.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
W moim rozumieniu jeśli miłość małżeńska ,jest jedną z różnych przejawów miłości (rodzicielska ,synowska , braterska) , wyrażającą się w sposób szczególny ,jako całkowity dar z siebie dla drugiego , to nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy dając wszystko swemu małżonkowi mam jeszcze COŚ , co mogę dać innej osobie ?
Jeśli tak jest , to tylko oznacza że nie dałem wszystkiego ,a jeśli tak , to czy to była miłość budowana na fundamencie Miłości Bożej ,źródła prawdziwej i jedynej miłości ?
Skoro połączyłem sie z żoną tak ściśle , że stałem się z Nią jednym ciałem , to nie ma możliwości rozczłonkowania ciała i pozostania przy życiu ,to wynika z moje wiary ,nie z rzeczywistości którą można ludzkimi zmysłami doświadczyć.
Jako człowiek dostrzegam w bardzo ograniczony sposób ,jeśli nie dopuszczam rzeczywistości duchowej której oczami nie dostrzegam ,to czy jest to całość prawdy o człowieku i małżeństwie ?
Jeśli tak jest , to tylko oznacza że nie dałem wszystkiego ,a jeśli tak , to czy to była miłość budowana na fundamencie Miłości Bożej ,źródła prawdziwej i jedynej miłości ?
Skoro połączyłem sie z żoną tak ściśle , że stałem się z Nią jednym ciałem , to nie ma możliwości rozczłonkowania ciała i pozostania przy życiu ,to wynika z moje wiary ,nie z rzeczywistości którą można ludzkimi zmysłami doświadczyć.
Jako człowiek dostrzegam w bardzo ograniczony sposób ,jeśli nie dopuszczam rzeczywistości duchowej której oczami nie dostrzegam ,to czy jest to całość prawdy o człowieku i małżeństwie ?
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Re: co gdy romans przeradza się w miłość
Myślę, że dobrze to wyjaśnił ozeasz.
ozeasz pisze: ↑03 gru 2017, 11:00 W moim rozumieniu jeśli miłość małżeńska ,jest jedną z różnych przejawów miłości (rodzicielska ,synowska , braterska) , wyrażającą się w sposób szczególny ,jako całkowity dar z siebie dla drugiego , to nie wyobrażam sobie sytuacji kiedy dając wszystko swemu małżonkowi mam jeszcze COŚ , co mogę dać innej osobie ?
Jeśli tak jest , to tylko oznacza że nie dałem wszystkiego ,a jeśli tak , to czy to była miłość budowana na fundamencie Miłości Bożej ,źródła prawdziwej i jedynej miłości ?
Skoro połączyłem sie z żoną tak ściśle , że stałem się z Nią jednym ciałem , to nie ma możliwości rozczłonkowania ciała i pozostania przy życiu ,to wynika z moje wiary ,nie z rzeczywistości którą można ludzkimi zmysłami doświadczyć.
Owszem to ideał, ale czyż naszym obowiązkiem jako osób wierzących nie jest dążenie do świętości?
Rozmawiamy tutaj jako katolicy, a dla katolika nie ma małżeństw niesakramentalnych. są tylko związki niesakramentalne i chociażby samo to, pokazuje, że miłość w małżeństwie, to nie miłość w związku niesakramentalnym. I mieszajmy w to uczuć i motyli w brzuchu.
Słucham?
Taka rozumiana w kontekście wiary, a nie własnych uniesień? Tak, występuje tylko w małżeństwach sakramentalnych. Poza nimi może być najwyżej dobrze, można nawet czuć się szczęśliwym, docenianym przez drugą osobę, ale to nadal będą tylko uczucia.
No właśnie - uczucie, a nie Miłość.