Walka o ocalenie małżeństwa

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Marcin83
Posty: 36
Rejestracja: 07 sie 2019, 8:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Walka o ocalenie małżeństwa

Post autor: Marcin83 »

Tata999, zawsze dawałem żonie oparcie, zapewnienie jej poczucia bezpieczeństwa było jednym z moich priorytetów bo wiedziałem jak bardzo tego oczekuje. Zapytana przeze mnie czy kiedykolwiek została z jakimikolwiek problemem sama nie potrafiła odpowiedzieć twierdząco. Oczywiście wyjątek stanowi problem współżycia... Tu nie potrafiłem zmierzyć się z tematem gdy był na to najlepszy czas. W pozostałych kwestiach sądzę że sprawdziłem się dobrze, żona czasami zarzucała mi nawet nadopiekuńczość.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Walka o ocalenie małżeństwa

Post autor: tata999 »

Marcin83 pisze: 18 sie 2019, 15:01 Tata999, zawsze dawałem żonie oparcie, zapewnienie jej poczucia bezpieczeństwa było jednym z moich priorytetów bo wiedziałem jak bardzo tego oczekuje. Zapytana przeze mnie czy kiedykolwiek została z jakimikolwiek problemem sama nie potrafiła odpowiedzieć twierdząco. Oczywiście wyjątek stanowi problem współżycia... Tu nie potrafiłem zmierzyć się z tematem gdy był na to najlepszy czas. W pozostałych kwestiach sądzę że sprawdziłem się dobrze, żona czasami zarzucała mi nawet nadopiekuńczość.
Dobrze i nie kwestionuję tego. Rozterki, rozchwianie, rozdźwięki mogą pojawiać się mimo tego, że dajesz oparcie. Jeśli dawanie oparcia jest dobre, to myślę, że tym bardziej w momencie upadku/ słabości/kryzysu, który nastał. Pogody ducha!
Marcin83
Posty: 36
Rejestracja: 07 sie 2019, 8:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Znak zapytania

Post autor: Marcin83 »

Powyższy post powinienem był zostać umieszczony w moim wątku. Może to mój błąd że umieściłem go tutaj. Czy mogę prosić moderację o przeniesienie go?
Pozdrawiam,
Marcin
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Walka o ocalenie małżeństwa

Post autor: marylka »

Marcin83 pisze: 18 sie 2019, 15:01 zawsze dawałem żonie oparcie, zapewnienie jej poczucia bezpieczeństwa było jednym z moich priorytetów bo wiedziałem jak bardzo tego oczekuje. Zapytana przeze mnie czy kiedykolwiek została z jakimikolwiek problemem sama nie potrafiła odpowiedzieć twierdząco. Oczywiście wyjątek stanowi problem współżycia...
Równolegle mieliśmy też problemy z komunikacją, wynikające w dużej mierze z tego iż w moim domu rodzinnym praktycznie nigdy się nie rozmawiało i najzwyczajniej w świecie nie zdawałem sobie sprawy jak bardzo ta kwestia jest istotna. Wydawało mi się że to normalne iż małżeństwo z dłuższym stażem, widujace się codziennie rozmawia prawie wyłącznie o zakupach, pracy itp. Kiedy żona wielokrotnie chciała rozmawiać na inne tematy ( na przykład o obejrzanym filmie) zbywałem ją uważając, że taka rozmowa jest całkowicie zbędna.
Nie gniewaj sie Marcin ale takie sprzeczne komunikaty jakie dajesz - jeśli w rozmowach z żona jest tak samo - a pewnie tak jest - to ja sie nie dziwie że ona tak skrajne zachowania przyjmuje

A co to znaczy że
zawsze dawałem żonie oparcie, zapewnienie jej poczucia bezpieczeństwa
?
Chodzi o to, że potrafiles komunikowac sie z nia i o problemach porozmawiac?
Czy po prostu oznacza, że zawsze BYŁEŚ?


Co do poruszenia kwrstii wyprowadzki - według mnie ani Ty ani żona nie jestescie gotowi na takie rozmowy. Nie poruszałabym ich na razie tylko żyła dniem dzisiejszym

Np
Marcin83 pisze: 17 sie 2019, 21:01 Po przyjeździe do miejsca gdzie mamy nocleg żona wysiadła z samochodu i powiedziała że wszystko ja boli. Poglaskałem ją wówczas po plecach. Oburzyła się mówiąc, że "wszystko jest aktualne", czytaj moja wyprowadzka. Oczywiście nie wytrzymałem i znowu podjąłem rozmowę na ten
A jakbys wytrzymał?
Tzn zapytał - ale poglaskac cie moge?
Jak powie "nie" - no to nie głaskasz
A nie
podjąłem rozmowę
ktora konczy sie awanturą?
Jeżeli potraficie razem spedzac fajnie czas - to go spedzajcie. A nie podejmuj tematow ktore w tym momencie sa za trudne dla Was. Daj szanse pokazac żonie że fajny z Ciebie gosc i ...wiele straci jak sie wyprowadzisz
Pozdrawiam
marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Walka o ocalenie małżeństwa

Post autor: marylka »

Marcin83 pisze: 18 sie 2019, 14:49 Witajcie,
Nałóg, to co piszesz ma się nijak do motywacji którą ja podałem w swoim poście. Nie chodzi mi o podkładanie żadnej poduchy, tylko o możliwie jak najłatwiejszy ewentualny powrót. Sprawdź proszę jeszcze raz dokładnie.
Pozdrawiam,
Marcin
Marcin - ja sie zgadzam z nalogiem
Rozumiem że chcesz dobrze dla żony dlatego Twpja wyprowadzka

Ale popieram naloga - Ty - to nie tylko osoba. To wszystko co masz do zaoferowania - także posag

I jeżeli żona rezygnuje z Ciebie - to calego!
Niech też uczy sie byc konsekwentna!
A Ty takie super warunki stwarzasz jej po wyprowadzce, że......może nie wrocic do Ciebie!
Tak jej bedzie dobrze w warunkach ktore jej stworzyc chcesz
A jak bedziesz sie czul jak do Twojego mieszkania ona kowalskiego wprowadzi?
Idac dalej...ewentualny sad sam stwierdzi fakty - to TY zostawiles żone bo sie pierwszy wyprowadziles.
I nie licz na zrozumienie. Tam sie licza tylko fakty.
I możezz wyladowac z palcem w nocniku.

Marcin...poczytaj historie tu na forum. Jak skonczyli malżonkowie...i też z dobrych pobudek..
A jak sie pojawi kowalski - a pojawi sie, bo samotna z mieszkaniem i bezdzietna to atrakcyjny łup dla łowcow i trajlusiow ktorzy tylko chca życ na koszt innych - to już żona bedzie innym jezykiem do Ciebie mowila.
Pozdrawiam
Mirakulum
Posty: 2648
Rejestracja: 16 sty 2017, 19:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Walka o ocalenie małżeństwa

Post autor: Mirakulum »

Marcin zapraszam do Sanktuarium w Oborach,
poznasz część z nas na żywo i może zrozumiesz różnice miedzy ratowaniem a walką o małżeństwo.

viewtopic.php?f=77&p=178992#p178992

jestem z modlitwą
Pogody Ducha
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Znak zapytania

Post autor: Nirwanna »

Marcin83 pisze: 18 sie 2019, 16:47 Powyższy post powinienem był zostać umieszczony w moim wątku. Może to mój błąd że umieściłem go tutaj. Czy mogę prosić moderację o przeniesienie go?
Pozdrawiam,
Marcin
Przeniosłam go. Ponieważ posty pojawiają się w kolejności chronologicznej ich wysłania, więc znajduje się on na poprzedniej stronie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Jakaja
Posty: 26
Rejestracja: 21 sie 2019, 17:21
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Walka o ocalenie małżeństwa

Post autor: Jakaja »

O wpływie uzależnienia od porno na małżeństwo oczami kobiety.

Na zewnątrz wygląda na to, że jesteśmy szczęśliwym małżeństwem. Mój mąż to dobry człowiek, rodzinny, z pasjami, ogromną wiedzą, interesujący, inteligentny, z pozycją, często mówi, że mnie kocha, pragnie. Ja tez ogólnie jestem fajna :). Mam wady, z coraz większą świadomością próbuję pracować nad sobą.

Widzę jednak kryzys, czuję blokadę wobec męża, narastającą niechęć do bliskości.
Kiedyś było najczęściej zwyczajnie, często super, rzadko źle. Teraz jest najczęściej zwyczajnie, często źle, rzadko super.

Od kilkunastu lat mąż coraz bardziej wciąga się w porno. Oglądanie i ściąganie. Po kłótni obiecuje, że już nie będzie. A po jakimś czasie znów znajduję porno u niego. Niestety zaczęłam go kontrolować (jest wściekły, że to robię, wyrzuca to mi), kiedy zaczynam kontrolę jestem kłębkiem nerwów, kiedy znajdę, czuję się jak nikt, jak zero. Kontrolowaniem krzywdzę najbardziej siebie i dalej to robię. To moja głupota, masochizm, współuzależnienie. Ale jak jakiś czas nie znajduję, czuje się dobrze, otwieram się ponownie na bliskość, wracamy do normalności, bliskiej intymności, chwil szczęścia. Odpuszczam kontrolowanie. Aż coś znowu wzbudzi moje podejrzenia: powrót do częstego siedzenia późno w nocy na kompie, szybkie zamykanie okienek, kiedy się zbliżam itp.

Pierwsze starcia (starcia, bo dzieje się tak kilka razy):

Moje uczucia dokładnie opisała Satine w Wątku Ukasza viewtopic.php?f=10&t=541:
Satine pisze: 15 maja 2019, 1:04 mąż patrzy na inne kobiety na filmach, nagie, wyuzdane, zaspokajające mężczyzn, jest - no przepraszam końcem pewnej wyjątkowości w małżeństwie. I nie ma znaczenia, czy mąż nie odtrąca potem żony(może to nawet gorzej), czy odtrąca, czy przenosi upodobania czy nie przenosi
Mąż zarzeka się, że nie przenosi, a kiedy mu mówię, że ja czuję inaczej, to odpowiada, że niesłusznie.
Obietnice, przysięgi, że już nie będzie.
A ja mam blokadę przed okazywaniem miłości, czułości, zainteresowania.
Przełamuję się, wracamy do normy.

Drugie starcie:
„Nie, nic nie oglądam, nie ściągam” mówi mi w żywe oczy mąż, dochodzę do komputera, klikam w okienko: jest porno.
Znajduję na komputerze, na różnych dyskach setki, może tysiące ściągniętych pornoli.
Karczemne awantury, słowa raniące z obu stron.
Też z Wątku Ukasza:
Aleksander pisze: 15 maja 2019, 8:48 Może Ukasz nie czując miłości,czułości i zainteresowania ze strony żony - "został zepchnięty w przepaść nałogu"?
Tak tłumaczy mi mój mąż. Że jego zainteresowanie porno to moja wina, że jestem za mało aktywna, inicjująca, a on chce eksperymentować, ma potrzeby, większe niż przeciętne. Kupuje gadżety, wyzywającą bieliznę dla mnie, byśmy mocno urozmaicali coraz bardziej nasze życie intymne. W kółko tłumaczę, że czuje się zraniona, upokorzona, co dzieje się w mojej głowie, gdy mam świadomość, że się naogląda, a potem podchodzi do mnie.
Obietnice, przysięgi, że już nie będzie.
Mam coraz większą blokadę przed okazywaniem miłości, czułości, zainteresowania.
Przełamuję się, wracamy do normy.

Trzecie starcie:
Nie wiedziałam, że od początku tego roku mąż udziela się na forum związanym ze zdradą kontrolowana, odkryłam to w połowie roku, wpadłam w szał.
Okazuje się, że dalej ściąga porno.
Mąż ma wówczas gorący okres w pracy, w rozmowie z kimś na swoim forum pisze, że nie będzie się odzywał, bo ma urwanie głowy, po czym odpisuje w tym samym dniu jeszcze kilkadziesiąt razy. Pisze temu komuś, że ma tyle pracy, że jak wróci do domu o 22, to musi jeszcze siąść do komputera i pracować i że żona będzie się czepiać, bo to już któryś dzień z kolei.
Rzeczywiście jestem zła, ale mąż robi swoje, co więcej w tym czasie dalej koresponduję z tą osobą. Przecież praca jest ważna, rozmowa z kimś na czacie jest ważna, a żona, żona się czepia, bo taka jest, a nie ma podstaw.. yhm…
Czepiałam się wtedy tego, że nie ma chwili dla domu, rodziny, bo o tym, że miał czas na korespondowanie w tym czasie na forum zdrad dowiedziałam się później (co zraniło mnie jeszcze bardziej).

Znów trafnie opisała moje rozterki Satine w ww. wątku
Satine pisze: 15 maja 2019, 1:04 Nie trzeba iść do łóżka, żeby dopuścić się niewierności, czyli stanu, kiedy żona przestaje być tą jedyną, na którą patrzysz w intymny sposób. Kiedy te intymne chwile przeżywasz z samym sobą, przy oglądaniu filmików.

Nie trzeba być dewiantem, aby zniszczyć w kobiecie poczucie pewności siebie, aby ją uprzedmiotowić. 30 lat masturbacji to dla żony komunikat: nie byłaś wystarczająca, bym czuł przyjemność z naszej małżeńskiej sfery erotycznej, musiałem szukać podniet gdzieś indziej. Dla żony świadomość, że mąż się sam zaspokaja, że ogląda porno jest komunikatem: jesteś niczym, nikim jako kobieta.
Podsuwam mu strony, audycje o uzależnieniu od pornografii, wszystko wyłącza. Nie chce słyszeć, że jest problem. Twierdzi, że to ja mam problem, nie on.
Ale obiecuje nie bywać na forum i wykasowuje porno.
Zaczynam czuć niechęć do niego. Jakie okazywanie miłości, czułości, zainteresowania? Nie jestem aktorką z filmów porno.
Przełamuję się, wracamy do normy.

Czwarte starcie (na świeżo):
Ogląda coś, śmieje się, komentuje. Mówię pokaż. Ok. Ale jest dziwnie zmieszany i nie pozwala mi dotknąć komputera. Włącza coś o czymś, na pełny ekran. Chyba sądzi, że uspokoił moją podejrzliwość Odchodzi. Wyłączam pełny ekran i co jest – ściąganie pornoli.
Znów usłyszałam, że to moja wina, że sięga po porno, bo nie daje mu tego co on chce i tak jak on chce, nie jestem w stanie sprostać jego oczekiwaniom. Bo ona ma duże potrzeby.
Nie wpadam w szał, w miarę spokojnie (choć dużo brakuje do pełnego opanowania się) powtarzam to wszystko, co wykrzykiwałam we wcześniejszych starciach. Kiedy po raz kolejny mówię mu, że jego uzależnienie jest problemem w naszym małżeństwie i że potrzebna jest pomoc z zewnątrz, pierwszy raz słyszę "poradzę sobie sam"... uznał, że jest problem?
Wiem, że tędy droga. Że nie mając jeszcze pojęcia, że istnieje lista Zerty zastosowałam kilka jej punktów.
Tylko coraz mniej mam sił, by pokonać w sobie niechęć, okazywać miłość, czułość, zainteresowanie, po kolejnym zranieniu w tym samym miejscu. Czuję blokadę wobec męża, narastającą niechęć do bliskości.
Marcin83
Posty: 36
Rejestracja: 07 sie 2019, 8:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Walka o ocalenie małżeństwa

Post autor: Marcin83 »

Witajcie Kochani,
Czy ktoś z Was mógłby polecić dobrego psychologa na terenie Krakowa? Będę wdzięczny za informację tutaj lub na priv.

Pozdrawiam,
Marcin
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Walka o ocalenie małżeństwa

Post autor: Nirwanna »

Moderacja sugeruje podawanie takich danych na priv, aby uniknąć podejrzenia reklamowania kogokolwiek/czegokolwiek.
Marcinie, jednocześnie sugeruję Ci kontakt z Ogniskiem krakowskim drogą elektroniczną: http://krakow-lagiewniki1.sychar.org/kontakt/ Tę drogę też warto wykorzystać.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Marcin83
Posty: 36
Rejestracja: 07 sie 2019, 8:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Walka o ocalenie małżeństwa

Post autor: Marcin83 »

Dziękuję za uwagę Nirwanno, wobec powyższego bardzo proszę o kontakt na priv 🙂
ODPOWIEDZ