Brak sił...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak sił...

Post autor: nałóg »

Mr.x pisze: 27 sie 2019, 13:44Muszę przyznać,
musisz? czy chcesz?
Mr.x pisze: 27 sie 2019, 13:44 Myślę, że jeśli starczy mi odwagi, to chętnie pojawię się na ognisku w mojej miejscowości
a jak sądzisz? kogo możesz spotkać w Ognisku Sycharowskim? czy nie ludzi w różnych stadiach kryzysów? takich samych jak TY..... "kusy" podbija Ci lek , poczucie wstydu abyś nie wszedł w grupę ludzi pragnących wyjść z kryzysu nie przez rozwód a przez prace nad sobą.
Mr.x
Posty: 56
Rejestracja: 06 sie 2019, 13:15
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak sił...

Post autor: Mr.x »

Dla mnie to już jest czepianie się słówek. Napisałem tak jak napisałem na mnie to i tak jest dużo. Nie jestem aż tak blisko związany z wiarą, dlatego jest to dla mnie trudne. Tyle w temacie.
Mr.x
Posty: 56
Rejestracja: 06 sie 2019, 13:15
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak sił...

Post autor: Mr.x »

W roli wyjaśnienia nie mam zamiaru się rozwodzić i zrobię wszystko żeby do tego nie doszło. Jest to dla mnie też trudne pod innymi względami, tylko tyle.
Mr.x
Posty: 56
Rejestracja: 06 sie 2019, 13:15
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak sił...

Post autor: Mr.x »

Witam,

często tu zaglądam i jakoś mam chęć dzielenia się tym co u mnie. Pracuję codziennie nad sobą. Oglądam różne filmy polecane z forum. Staram się zachować spokój. Nie kontaktuje się z moją żoną, nie wypisuje, nie nachodzę. Jest to bardzo trudne, ale ona w tym momencie tego nie chce. Jeśli na nią naciskam to daje to zamyka się na mnie jeszcze bardziej. Tak to wygląda. Nie jest mi łatwo jak widzę ją roześmianą, zadowoloną na zdjęciach na fejbuku, ale wydaje mi się że ona nie potrafi udawać, tym bardziej jest mi trudno. Jest zadowolona, a wszystkie myśli związane z nami, czy z małżeństwem oddala. Widocznie w takim stanie jest jej teraz dobrze, a na pewno lepiej gdyby miała być ze mną.

Z pewnością wybiorę się na ognisko sychar. Mam taką potrzebę, chcę to zrobić. Zastanawiam się tez nad obozem Emmanuel ( dokładnej nazwy nie pamiętam), ale myślę że też mogło by mi dać wiele do myślenia. Na pewno dorosłem do tego, że chce się zmienić i staram się robić to przede wszystkim dla siebie. Trudno jednak wraca się do pustego domu i z moją żoną mieliśmy bardzo mocny kontakt, a teraz jest nagłe stop i tego nie ma. Ciężko się odzywczaić i przywyknąć do innej rzeczywistości. Z pewnością mogę powiedzieć, że ja chyba byłem i jestem w jakiś sposób od niej uzależniony. Tzn ciężko mi się skupić na sobie i na swoim życiu, ale może to też jest normalne jak małżeństwo rozpada się po bardzo długim czasie.

Żyję nadzieją na to, że się zmienię i poprawie. Robię bardzo dużo, ale też ta poprawa to dla mnie nadzieje, że kiedyś wróci. Może nie teraz, ale może kiedyś lub a może wcale. Kryzys małżeński daje bardzo dużo. Wiele rzeczy się nauczyłem już i muszę powiedzieć, że na pewno dorosłem. Wiele spraw pozałatwiałbym inaczej, ale nie wiem może tym rządzi się młodość, że robi się po swojemu i wydaje się, że wszystko jest fajne i nad niczym nie trzeba pracować. Moja żona sama chodzi do psychologa, a ze mną nie chce chodzić na wspólną terapię. To są jednak jej decyzje i szanuje je.

Ja się zmieniłem. Zobaczyłem, że ludzie w kościele (trochę inni niż ja) też są ludźmi. Zacząłem ich szanować i to chyba dla mnie jest największa nauka, by szanować każdego człowieka. Nie muszę myśleć, zachowywać się tak jak oni, ale nie można kogoś prześmiewać, a tym bardziej drwić, gdy ktoś jest inny. Dla mnie rejestracja na tym forum też nie była łatwa, podoba mi się idea tego by odbudować małżeństwo, a nie z niego rezygnować.

Czytam wątki innych osób i czasem sobie myślę, że wcale nie mam tak źle. Tu są naprawdę ludzkie dramaty i nie chcę porównywać, ale widzę że dużo osób ma większe problemy niż ja, dlatego myślę że wcale nie mam tak źle. Cóż, zrobię wszystko by tu uratować, proszę Boga, żeby mi pomógł i mam nadzieje, że moja żona jeszcze nas nie skreśliła, chociaż jej życie w takim zawieszeniu jest dla mnie ciężkie.

Pozdrawiam,
Mr.(Artur).
Mr.x
Posty: 56
Rejestracja: 06 sie 2019, 13:15
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak sił...

Post autor: Mr.x »

Witam,

polecam https://www.youtube.com/watch?v=jUoiLz3aSMc&t=1731s . U mnie w sumie nic się nie zmieniło. Doszły nowe okoliczności za co moja żona była wściekła. Nie będę podawał co się stało, bo w internecie nie jesteśmy anonimowi. Żadna zdrada czy coś...Natomiast dalej nie odczytuje ode mnie wiadomości, nie chce ze mną jechać na żadne rekolekcje... skupiam się nad pracą nad sobą ( przede wszystkim konferencje youtube, książki) , ale nasze małżeństwo i przede wszystkim relacja umiera. Ona każdego dnia potrzebuje mnie coraz mniej i to jest strasznie przykre. Sorry, musiałem się wypisać.. Ciężko mi wytrwać w tym wszystkim jeśli nie możemy nawet raz na dzień porozmawiać. Nasza relacja to sms ewentualnie spotkanie raz na 2 tygodnie.
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Brak sił...

Post autor: Triste »

Mr.x doskonale Cię rozumiem. Ta bariera, odpychanie i mur to coś strasznego, nic chyba w życiu bardziej nie boli niź fakt że dla najbliższej osoby w sumie nic nie znaczysz.
Jej/jego życie istnieje nadal z Tobą czy bez Ciebie.
I chyba należy się z tym pogodzić.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak sił...

Post autor: tata999 »

twardy pisze: 24 sie 2019, 21:32 Mr.x, polecam Ci film "Próba ogniowa", inaczej "Ognioodporny".
Oto link do filmu: https://www.cda.pl/video/153007ff
W filmie pokazane jest między innymi to, ile zdziałać można bez Boga, a ile z Bogiem, wiarą.
Cały film jest podstawowym filmem polecanym na naszym forum, jaki warto obejrzeć chcąc ratować małżeństwo.
Obejrzyj (jeśli nie widziałeś jeszcze).
Obejrzałem film. Przedstawiam swoją ocenę. W skrócie: jest to film fabularny, kinowy, raczej rozrywkowy niż instruktażowy. Można obejrzeć i powzdychać nad romantycznym happy-endem.

Film przedstawia małżeństwo (bez potomstwa), które decyduje się na rozwód. Następnie ognioodporny mąż robi różne rzeczy, żeby się jednak nie rozwiedli, bo umówił się na podjęcie takiej próby ze swoim ojcem. Bohater jest nieustępliwy - ognioodporny. Cokolwiek by nie robił, nie przynosi efektu, jest przyjmowane z pogardą. Znosi wszystko - ognioodporny, jak żaden inny człowiek. Ten brak realizmu, czyni historię filmową, baśniową i fascynującą w podobny sposób, jak w wielu komediach romantycznych. W fabule nie znajdują miejsca trudności i komplikacje znane z życia codziennego i wielu kryzysowych historii, jak np. opisane tu na forum. Rozterki, jakie targają bohaterami są krótkie i płytkie. Zwykle bohater decyduje, że coś zrobi natychmiast po tym, jak ojciec mu to polecił lub przeczytał w "instrukcji"/poradniku ojca. Do tego stopnia jest ta opowieść uproszczona, że powrót następuje niemalże bezrefleksyjnie i bez przepracowania. Na końcu oczywiście można sobie rozbudzić nadzieję, że własne małżeństwo przetrwa, żyli długo i szczęśliwie, nic ich nie trapiło i nie mieli już nigdy więcej żadnych kryzysów itp. jeśli nie weźmie się pod uwagę, że to tylko film.

Zwrócenie się do Boga, zawierzenie Mu, postawienie na pierwszym miejscu jest obecne, ważnym motywem ukazanym w filmie. Drugą ważną sprawą jest ta nieustępliwość - na pewno przerysowana, ale może po obejrzeniu filmu widz zdobędzie więcej siły na przyjęcie jednego lub dwóch dodatkowych ciosów.

Jako film fabularny oceniam go raczej słabo. Nie zachwycił mnie, nie wzruszył, nie natchnął zbytnio. Z punktu widzenia odpowiedzi na życiowe dylematy myślę, że raczej nie ma czego się w nim doszukać .
Ukasz

Re: Brak sił...

Post autor: Ukasz »

Zgadzam się, że to raczej film dla nastolatków niż dla osób przeżywających poważny kryzys małżeński. 40 dni starań - to naprawdę ognioodporny człowiek... Mnie trochę wzruszył, bo mi to przychodzi teraz łatwo, ale nic głębszego nie poruszył. Podobnie zresztą jest z innym polecanym tu często filmem - "Chata". Według mnie to byłby może dobry materiał dla nastolatków, gdyby fabuła nie była osnuta wokół zamordowania kilkuletniej dziewczynki przez pedofila. A tak to chyba nie poleciłbym nikomu. Bardzo pobożny i bardzo nadęty kicz.
Mr.x
Posty: 56
Rejestracja: 06 sie 2019, 13:15
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak sił...

Post autor: Mr.x »

Witam wszystkich po długiej przerwie. Moja żona chce się ze mną rozwieść. Kompletnie nie wiem jak mam się zachować w tej sytuacji. Najpierw rozwód cywilny, a później będzie się ubiegać o stwierdzenie nieważności małżeństwa. Tak naprawdę powody zawsze się znajdą do stwierdzenia tylko kwestia jest na ile ona są poważne.. Takie jest moje zdanie. Jestem po konsultacji z adwokatem i problemy, które mieliśmy jakoś tam się do tego kwalifikują w mniejszy, czy większy sposób.

Konkretnie chciałbym się dowiedzieć, co mogę zrobić w sądzie żeby się nie rozwodzić? Jest jakaś szansa, żeby sąd skierował nas na mediację, czy terapię? Coś takiego w ogóle istnieje? Jestem zdezorientowany szczerze mówiąc i mocno zawiedziony tym stwierdzeniem nieważności małżeństwa, bo tak naprawdę każde małżeństwo, które ma a zawsze ma jakieś problemy teoretycznie mogło by się oto starać..
elena
Posty: 427
Rejestracja: 14 kwie 2020, 19:09
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Brak sił...

Post autor: elena »

Mediacje są dobrowolne, sąd nie ma obowiązku kierowania małżonków na terapię, kiedyś pierwsza rozprawa miała charakter pojednawczy, obecnie nie ma takiego przepisu. Aby sąd orzekł rozwód musi nastąpić zupełny i trwały rozpad małżeństwa, chodzi tu o rozkład więzi fizycznych, emocjonalnych i dotyczących wspólnego gospodarstwa domowego. Rozkład musi mieć charakter trwały i całkowity. W kodeksie rodzinnym są wymienione artykuły kiedy rozwód nie jest możliwy np. gdy miałoby ucierpieć dobro wspólnego małoletniego dziecka albo jest to sprzeczne z zasadami współżycia społecznego. Jeśli rozwodu żąda strona wyłącznie winna to bez zgody drugiego małżonka sąd nie orzeknie rozwodu. To tak pokrótce...
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Ukasz

Re: Brak sił...

Post autor: Ukasz »

Moja żona też groziła mi rozwodem. Odpowiedziałem jej tak, jak to czułem: jeśli złożysz pozew to Twoja odpowiedzialność. Ja rozwodu nie chcę i się na niego nie zgodzę, ale jeśli zostanie orzeczony - to trudno. I tak nie ma teraz między nami żadnej relacji. Sam fakt dla mnie niewiele zmieni. Istotny byłby mój udział w tym.
Więc może nie warto się nastawiać na walkę i próbę zapobiegania, tylko po prostu skupić się na tym, żeby w tym wszystkim zachować się dobrze i kochać żonę?
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak sił...

Post autor: tata999 »

Mr.x pisze: 06 maja 2020, 7:51 Konkretnie chciałbym się dowiedzieć, co mogę zrobić w sądzie żeby się nie rozwodzić? Jest jakaś szansa, żeby sąd skierował nas na mediację, czy terapię? Coś takiego w ogóle istnieje? Jestem zdezorientowany szczerze mówiąc i mocno zawiedziony tym stwierdzeniem nieważności małżeństwa, bo tak naprawdę każde małżeństwo, które ma a zawsze ma jakieś problemy teoretycznie mogło by się oto starać..
W tej wypowiedzi wyczuwam chęć przymuszenia do odwołania rozwodu lub zablokowania go. Moim zdaniem nie warto nad tym się w ogóle zastanawiać. Nie zapewnisz szczęścia ani zdrowia ani innych nakazem prawnym. Poza tym i tam niewiele na drodze sądowej można zablokować. Ja wolałbym zastanawiać się nad pozaprawnymi aspektami.
Mr.x
Posty: 56
Rejestracja: 06 sie 2019, 13:15
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak sił...

Post autor: Mr.x »

Ukasz pisze: 07 maja 2020, 18:53 Moja żona też groziła mi rozwodem. Odpowiedziałem jej tak, jak to czułem: jeśli złożysz pozew to Twoja odpowiedzialność. Ja rozwodu nie chcę i się na niego nie zgodzę, ale jeśli zostanie orzeczony - to trudno. I tak nie ma teraz między nami żadnej relacji. Sam fakt dla mnie niewiele zmieni. Istotny byłby mój udział w tym.
Więc może nie warto się nastawiać na walkę i próbę zapobiegania, tylko po prostu skupić się na tym, żeby w tym wszystkim zachować się dobrze i kochać żonę?
Rozumiem, ja też tak odpowiedziałem. Po prostu pytam, bo nie interesowałem się rozwodem i chciałbym wiedzieć jak najwięcej. Ja się nie nastawiam na żadną walkę, jak coś to powiem prawdę, a niech to sąd ocenia, czy weryfikuje.
tata999 pisze: 07 maja 2020, 20:04
Mr.x pisze: 06 maja 2020, 7:51 Konkretnie chciałbym się dowiedzieć, co mogę zrobić w sądzie żeby się nie rozwodzić? Jest jakaś szansa, żeby sąd skierował nas na mediację, czy terapię? Coś takiego w ogóle istnieje? Jestem zdezorientowany szczerze mówiąc i mocno zawiedziony tym stwierdzeniem nieważności małżeństwa, bo tak naprawdę każde małżeństwo, które ma a zawsze ma jakieś problemy teoretycznie mogło by się oto starać..
W tej wypowiedzi wyczuwam chęć przymuszenia do odwołania rozwodu lub zablokowania go. Moim zdaniem nie warto nad tym się w ogóle zastanawiać. Nie zapewnisz szczęścia ani zdrowia ani innych nakazem prawnym. Poza tym i tam niewiele na drodze sądowej można zablokować. Ja wolałbym zastanawiać się nad pozaprawnymi aspektami.
Hm... z tego co się zapoznałem tutaj z forum, zachowanie odwrotne, czyli zgoda na rozwód to zło itd... Wszędzie tak czytałem. Pytałem z ciekawości, tak jak wyżej napisałem. Chciałbym ratować małżeństwo, moja żona już tego nie chce, stąd moje pytania i wątpliwości. Z tym szczęściem to się w 100 procentach zgadzam i z nakazami prawnymi, chodziło mi oto jak to wygląda od strony prawnej. Jakie aspekty poprawne masz na myśli? Terapia, chęć rozmowy odpada? Są inne jakieś rozwiązania jeszcze? Wątpie, chciałem bronić tego małżeństwa tylko i aż tyle.
Ostatnio zmieniony 08 maja 2020, 8:45 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Brak sił...

Post autor: Minu »

Mr.x ja niejako wzorując się na Małgorzacie Małgosi,(którą z tego miejsca bardzo serdecznie pozdrawiam) przyjęłam następującą postawę wobec męża,naszego malżenstwa i ewentualnej zgody na rozwód...Najlepiej oddają to właśnie jej słowa:
" zgoda na rozwód, a niepodejmowanie walki o małżeństwo za wszelką cenę to dwie różne rzeczy. Zgoda na rozwód to po otrzymaniu pozwu wyrażenie przed sądem: tak, zgadzam się z mężem/żoną, nie kochamy się, nic mnie z nim/nią nie łączy, małżenstwo to porażka,chcę ułożyć sobie życie na nowo z kimś innym.
Natomiast nie podejmowanie walki o małżeństwo za wszelką cenę to po otrzymaniu pozwu: nie chcę rozwodu, JA kocham męża/żonę, MNIE łączy z nim/nią wiele, JA chcę tylko z nim/nią układać wspólne życie. I jednocześnie przyznanie się, że tak, mam wady jak każdy, nie ma ludzi idealnych, ale z mojej strony robię wszystko by się zmienić na lepsze, by nasze małżeństwo mogło być uzdrowione"...
Jeśli dojdzie do pierwszej rozprawy to właśnie taką postawę chciałabym przyjąć,bo jest ona w pełni zgodna z tym co ja czuję, z tym co ja myślę i z moimi przekonaniami. Ale jeśli mój mąż będzie się bardzo upierał i jego postawa będzie jednoznaczna to oczywiście nie będę szła 'na noże'...absolutnie...Ale też będę próbowała zadbać o przyszłość swojej córki i swoją (czyli dach nad głową,środki do życia i względny spokoj). Musisz sam dojść do tego,co dla Ciebie w tej sytuacji jest najważniejsze. Spokojnego dnia!
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Brak sił...

Post autor: tata999 »

Mr.x pisze: 08 maja 2020, 7:56
tata999 pisze: 07 maja 2020, 20:04
Mr.x pisze: 06 maja 2020, 7:51 Konkretnie chciałbym się dowiedzieć, co mogę zrobić w sądzie żeby się nie rozwodzić? Jest jakaś szansa, żeby sąd skierował nas na mediację, czy terapię? Coś takiego w ogóle istnieje? Jestem zdezorientowany szczerze mówiąc i mocno zawiedziony tym stwierdzeniem nieważności małżeństwa, bo tak naprawdę każde małżeństwo, które ma a zawsze ma jakieś problemy teoretycznie mogło by się oto starać..
W tej wypowiedzi wyczuwam chęć przymuszenia do odwołania rozwodu lub zablokowania go. Moim zdaniem nie warto nad tym się w ogóle zastanawiać. Nie zapewnisz szczęścia ani zdrowia ani innych nakazem prawnym. Poza tym i tam niewiele na drodze sądowej można zablokować. Ja wolałbym zastanawiać się nad pozaprawnymi aspektami.
Hm... z tego co się zapoznałem tutaj z forum, zachowanie odwrotne, czyli zgoda na rozwód to zło itd... Wszędzie tak czytałem. Pytałem z ciekawości, tak jak wyżej napisałem. Chciałbym ratować małżeństwo, moja żona już tego nie chce, stąd moje pytania i wątpliwości. Z tym szczęściem to się w 100 procentach zgadzam i z nakazami prawnymi, chodziło mi oto jak to wygląda od strony prawnej. Jakie aspekty poprawne masz na myśli? Terapia, chęć rozmowy odpada? Są inne jakieś rozwiązania jeszcze? Wątpie, chciałem bronić tego małżeństwa tylko i aż tyle.
Nie musisz się zgadzać. Możesz wyrazić niezgodę na rozwód. I tylko tyle możesz w sądzie.

Chcesz bronić małżeństwa. To bardzo dużo. To najwięcej, co możesz.

Gdyby żona też chciała, to małżeństwo byłoby obronione. Jednakże żona tego nie chce, jak sam napisałeś. Teraz tak ma. Ona nie chce małżeństwa niezależnie od tego, co ty chcesz i niezależnie od tego, co kiedyś sama chciała. W przyszłości może też tak będzie miała, a może inaczej.

Czy możesz coś z tym zrobić, żeby chciała małżeństwa tak, jak Ty chcesz? Myślę, że umiesz odpowiedzieć na to pytanie i tylko Twoja odpowiedź na nie ma znaczenie, dlatego pozostawiam ją Tobie.
ODPOWIEDZ