Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Manial
Posty: 27
Rejestracja: 16 kwie 2019, 12:11
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: Manial »

jacek-sychar dziękuję za uwagę, to właśnie miałam na myśli , choć wyraziłam to w błędny sposób. Wiem, że bada się i mówio ew. nieważności małżeństwa.Po prostu nie byłam gotowa na to, że będę musiała skarżyć- myślałam, że to odbywa się inaczej. Kiedy myślę o tym, że miałabym raz jeszcze przez to przechodzić, nie wiem czy mam na to siłę.Chciałam tylko prawdy, nawet jeśli okazałoby się, że to może ze mną jest coś nie tak, nie wiem jednak czy za taką cenę.Westchnijcie za mną proszę w modlitwie.Bóg zapłać
jacek-sychar

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: jacek-sychar »

Manial pisze: 17 maja 2019, 11:11 Kiedy myślę o tym, że miałabym raz jeszcze przez to przechodzić, nie wiem czy mam na to siłę.Chciałam tylko prawdy, nawet jeśli okazałoby się, że to może ze mną jest coś nie tak, nie wiem jednak czy za taką cenę.
Pamiętaj też, że rozwód w sądzie cywilnym to pikuś w stosunku do tego, co Cię czeka w Sądzie Kościelnym.
Tam dopiero Cię przeczołgają. To nie moje zdanie, tylko zdanie księdza, który miał z tym trochę styczności.
Manial
Posty: 27
Rejestracja: 16 kwie 2019, 12:11
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: Manial »

jacek-sychar bardzo Tobie dziękuję za tą ważną dla mnie informacje. Nikt nie powiedział dokładnie jak to jest. Rozmawiałam kilka razy z księdzem, który jest sędzią , ale nie pytałam jak dokładnie to jest - dowiedzialam sie tylko, ze bez udziału stron tego samego dnia na przesłuchaniu, czy jak to sie zwie-ze nie spotkam sie tam z mężem czy innymi świadkami bo każdy ma inny termin.Wiem na dziś, że absolutnie nie mam teraz na to siły. Muszę wytrwale modlić się w intecji wyleczenia mnie z ran zadanych,chciałabym już nie czuć miłości, tej małżeńskiej, tylko tą do człowieka jako istoty, nie wchodzić w emocje, nie mieć tej mieszanki zazdrości, gniewu, poczucia odrzucenia, krzywdy. Chciałabym nauczyć się żyć bez tęsknoty za mężem, bez snucia marzeń, żyć z Panem Bogiem, ciesząc się z tego życia, znajdując w nim spokój i spełnienie. Daleka jeszcze przede mną droga i pełna wybojów.Błogosławionej niedzieli kochani
jacek-sychar

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: jacek-sychar »

I Tobie błogosławionej niedzieli! :D
Manial
Posty: 27
Rejestracja: 16 kwie 2019, 12:11
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: Manial »

Wszystko zwaliło się na moją głowę w ten jeden weekend. Córka miała nocować na weekend u taty, tymczasem podrzucił ją do mnie do pracy bez uprzedzenia w piątkowe popołudnie. Odjechał bo widać obecność dziecka nie pasowała jemu tego dnia.Miałam racje - wziął do domu psa swojej kochanki i nie chciał żeby córka widziała jak ona przywozi to zwierze. Okazało się , że pies ma zostać cały weekend u niego. Bałam się tego, że córka będzie nocowała pod jednym dachem z zwierzakiem, którego nie znamy, ale też wiedziałam że córka chciała jechać odwiedzić dziadków i wybrać się z tatą do muzeum albo kina. Niestety, był pies i z planów nici. Prosiłam męza żeby oddał tego psa na noc komuś, bo nie chcę aby dziecko spało z nim pod jednym dachem- odmówił. W sobotę sporo padało, córka poszła z ojcem na spacer 2godzinny i resztę dnia spędziła w domu. Kiedy z nią rozmawiałam była smutna i przygnębiona. Ojciec znikał na długie spacery a ją zostawiał samą w domu. W niedzielę rano, obudziła się i zadzwoniła do mnie. Ojca znowu nie było. Czekała na jego powrót i śniadanie. Napisała do mnie sms, że rozmawiała z babcią (matka męża do której miała w sobotę się wybrać) i że babcia jej mówiła kiedy powiedziała o tym, że my się kłócimy i tata mnie poszarpał, że to mamy sprawa, że mama tak każe jej mówić. W pierwszej chwili zaskoczył mnie ten sms, ale zdążyłam się już tak zirytować, że najpierw były mi mydlone oczy przez kilka miesięcy, a w sytuacji kiedy jej syn użył do mnie przemocy ona znowu go usprawiedliwia. Nie wytrzymałam i poprosiłam córkę, żeby w takim razie zadzwoniła do babci i powiedziała prawdę - to co widziała i co się działo, jak się zachowuje jej syn. Nie chciałam żeby córka miała problemy jak przeczyta to jej ojciec i poprosiłam żeby wykasowała smsy. Niestety, nie dość że przeczytał smsy, to jeszcze córka napisała do mnie przez komunikator, że tata oglądał *(męski narząd rozrodczy)na komputerze. Ojciec znowu wyszedł z domu na długi spacer, córka zadzwoniła do mnie przez kamerkę, grała na komputerze. Powiedziała, że tata oglądał jakieś strony i pokazała jak włączyła grę co się wyświetliło - była to strona pornograficzna - kazałam jej zamknąć. Byłam w szoku.Napisałam do niego żeby patrzył co ogląda przy dziecku i dlaczego zostawia jej komputer bez żadnego nadzoru. W tym czasie pisała już jego matka, oskarżając mnei że moje słowa o uczuciach do męza były nieprawdziwe.Odpisałam, że ja nie zniosę tego dłużej -szarpania mnie, uciekania od córki, kłamstw, tego że robiono mi wodę z mózgu i córce, a dziś jeszcze pornografia na komputerze i dziecko zostawione same sobie na godzine z tym komputerem. Tej niedzieli córka praktycznie cały czas była ze mną na telefonie - nie mogła się do ojca dodzwonić, zamknął ją samą w mieszkaniu i zniknął - nie poszedł do kościoła i jej nie pozwolił iść. Kiedy wrócił była kolejna sytuacja, kazał pakowac się córce i odwozic ja do domu - chociaz miał jeszcze czas jej i jego przyznany przez sąd. Zadzwonilam do córki, ze mnie jeszcze nie ma w domu i bede pozniej - mąż nie chciał czekać, bo czekał ale na przyjazd swojej konlubiny i nie chcial zeby ona spotkała dziecko. Córka rozpłakała się- wyrzucił jakies przygotowane przez nia rzeczy z papieru. Za 15 minut miałam już tel.od teściowej z teściem w tle, że mała dziewczynka sama sobie nie właczy stron pornograficznych, że to na prokuraturę się nadaje, że manipuluje dzieckiem, że mi ją odbiorą i jej syn już będzie działał w tej sprawie, że ja nie zapewniam córce rozwoju, tylko tv, itd. Wszystkie słowa sprzed 4 lat wróciły - znowu poczuli się że mogą rządzić mną i dzieckiem. Jestem załamana. Nic z tego nie rozumiem. Dawałam jemu miłość, cierpliwość , to co miałam najlepsze a on pogrywał z moimi emocjami, z uczuciami i wszystkim. Na domiar złego wprowadził mnie w stan depresji, miałam myśli samobójcze. Dziś w windzie powiedział mojej koleżance, że on mnie nie szarpał - że ja sama sobie to zrobiłam, a on jest po rozwodzie i może robić co chce. Przecież moja córka to widziała. Co ja mam w tej sytuacji zrobić?Poradźcie coś proszę,ja już jestem bez siły.
Ostatnio zmieniony 20 maja 2019, 20:07 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: usunięto dane osobowe
Manial
Posty: 27
Rejestracja: 16 kwie 2019, 12:11
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: Manial »

Witajcie po długiej przerwie. Tak sobie dziś pomyślałam, że to cholernie trudne.Trudne jest życie po rozwodzie cywilnym w zgodzie z naszą, wybierając bycie samemu (chodzi o ten wymiar fizyczny).Mój ślubny ma już nową partnerkę i z nią żyje jak z żoną, ja wychowuję naszą córkę i przyrzekłam sobie, że nigdy nie złamie i nie splamie sakrametu małżeństwa. Nie wyobrażam sobie, żeby córka miała obraz tego, że nawe po tym kiedy rodzice nie żyją pod jednym dachem, każde z nich bierze sobie nowego partnera i żyje z nim jak z żoną/mężem. Wiem, że nie ma nic na siłę - jeśli mój mąż z taką agresją i złością odsuwał mnie od siebie,nie chciał mnie w swoim życiu, a teraz dla partnerki porzucił czas z córką, to żadnymi argumentami do niczego go nie zmuszę do zmiany zachowania. Oczywiście jako człowieka i kobietę to wszystko bardzo mnie boli - słowa o ty, że jestem imitacją kobiety i inne wulgaryzmy, ale chyba najbardziej boli odrzucenie. Odrzucenie miłości, prawdy, tego że z Bogiem można wszystko jeśli tylko człowiek ma taką wolę. Nie wiem ile razy zadam sobie jeszcze to pytanie:dlaczego?dlaczego mnie to spotkało, dlaczego dając miłość, wybaczenie, chęć budowania wszystkiego od nowa i tak jak to powinno być od zawsze z Panem Bogiem a nie na ludzkich emocjach, dlaczego odrzucenie, dlaczego kłamstwa, dlaczego zdrada, dlaczego ta złość i gniew?Tyle jest tego dlaczego...Bardzo Was Wszystkich proszę, westchnijcie za mnie w modlitwie - muszę zacząć się podnosićz tego upadku i nie oglądać więcej na męża, którego chyba już od dawna nie ma w moim życiu.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: Nirwanna »

Manial, duchowo mąż w Twoim życiu będzie obecny zawsze, dopóki będziesz pielęgnować świadomość sakramentu małżeństwa.
A nawet gdy przestaniesz pielęgnować, ta więź sakramentalna nie zniknie, bo Bóg jest wierny do końca.
Natomiast po ludzku warto patrzeć przed siebie, zająć się sobą i swoim przebaczeniem. Po to właśnie masz tę więź z Bogiem, aby na jej fundamencie budować taką postawę - przebaczenia. A kiedyś może - otwartości na pojednanie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Manial
Posty: 27
Rejestracja: 16 kwie 2019, 12:11
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: Manial »

Nirwanna, dziękuję za mądre słowa. Nie chowam do męża urazy, jednak ból odrzucenia bardzo mi doskwiera. Odsunęłam się od Kościoła, w myślach zadaję sobie pytania dlaczego?Nie ma odpowiedzi. Nie wiem co z sobą zrobić, gdzie pójść? Wszystko nagle schowało się we mgle, a ja błądzę i odbijam się od ścian. Nie rozumiem, nie potrafię sobie tego wyobrazić dlaczego mąż tak wybrał, mimo swoich zapewnień o nierozerwalności małżeństwa, o wierności - straszliwie boli to oszustwo, zdrada i odsunięcie. Jeszcze to, że córka będzie pytała, już pyta i widok jej bólu i smutku w oczach, że tata ma nową "żonę" i plany na nową rodzinę. Jego rodzina wiedziała o wszystkim,nie dość że dali na to przyzwolenie, to jeszcze umiejętnie mną manipulowali i oszukiwali, utwierdzając, że mąż chce do nas wrócić, że nikogo nie ma, że się pogodzimy- że to jego słowa. Wszystko to stek kłamstw. Nie rozumiem, bo to ludzie, którzy są tak religijni, przyjźnią się z księdzem, który nam błogosławił małżeństwo. Skąd taka postawa, dlaczego nikt nie chciał bronić wartości rodziny, sakramentu. Dlaczego ludzie patrzą na to co tu i teraz i zasłaniają się wiarą w miłosierdzie Boga, że im wszystko wybaczy? Nie umiem sobie tego poukładać.
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: rak »

Witaj Maniał,

wstrząsająca ta Twoja historia, rzeczywiście dużo w niej czuć emocji, Twojego bólu, zranienia.

Podpiszę się pod przedmówcami, spokój emocjonalny to coś co może pomóc Ci nad tym jakoś zapanować. Nawet próba oddzielenia się od emocji innych i nie podążania za nimi to byłby moim zdaniem dobry start. Pomijając nawet wpływ na Ciebie, nie dałoby to pożywki manipulatorom (a tych wydaje mi się nie brakuje w Twoim otoczeniu i to nie tylko od strony rodziny męża) i osłabiłoby to huśtawkę emocjonalną. Ostrzegam, że może być to trudne, te huśtawki emocjonalne mogą być na rękę i mogłabyś się zdziwić jak wielu osobom.

Poniższy fragment może nie jest najważniejszy w tej pracy, ale b. rozumiem potrzebę zrozumienia tego stanu rzeczy (też pewnego pożegnania się i przebyciu żałoby za swoimi złudzeniami):
Manial pisze: 11 cze 2019, 9:59 Jego rodzina wiedziała o wszystkim,nie dość że dali na to przyzwolenie, to jeszcze umiejętnie mną manipulowali i oszukiwali, utwierdzając, że mąż chce do nas wrócić, że nikogo nie ma, że się pogodzimy- że to jego słowa. Wszystko to stek kłamstw. Nie rozumiem, bo to ludzie, którzy są tak religijni, przyjźnią się z księdzem, który nam błogosławił małżeństwo. Skąd taka postawa, dlaczego nikt nie chciał bronić wartości rodziny, sakramentu. Dlaczego ludzie patrzą na to co tu i teraz i zasłaniają się wiarą w miłosierdzie Boga, że im wszystko wybaczy? Nie umiem sobie tego poukładać.
Wiesz wydaje mi się, że mam b. podobną sytuację z rodziną mojej żony. Niezwykle religijni ludzie, ale zazwyczaj tylko od strony rytuałów, a stosunko mało w tej religijności duchowości, zasad, przykazań... Postępują jak im wygodnie, za to bardzo dbają o pozory, jak to zostanie odebrane i żeby się najlepiej zaprezentować na zewnątrz. Umieją się super przymilać, ugłaskiwać, stwarzać pozory ciepła rodzinnego, ale spod tej ciepłej pierzynki raz na jakiś czas wychodzą zgniłe jaja, a niemal cały czas aż wyzierają złość i strach.
Kluczowy wydaje mi się b. głęboko zakopany strach przed odrzuceniem, samotnością przykrywany jest nadopiekuńczością i chorobliwą ochotą przywiązania do siebie innych osób, im większy lęk w środku, tym większa potrzeba otoczenia się grupą osób, które bezgranicznie i bezkrytycznie wspierają tą "rodzinną idyllę". Nawet mimo wysokich osobistych kosztów niektórych jej członków.
Każdy kto stoi na przeszkodzie do tej idylii jest wrogiem i na nim często wyładowana zostaje złość. Ta złość jest kumulowana latami w środku, może jest to pokłosie ograniczania własnej wolności w celu "służenia" takiej rodzinie - każdy pretekst jest dobry, żeby chwilę sobie ulżyć i wyładować ją na kogoś innego, niż na źródło, czyli cały układ rodzinny..
Rodzinę taką można poznać też po tym, że mimo miłych słów, gestów czuć, że atmosfera jest tak gęsta, jakby za chwilę sama miała wybuchnąć. I te wzajemne komplementy, wręcz umizgi przerywane są często takimi wybuchami, wyładowaniem złości na jakiegoś "wroga rodziny" i b. płynnym przejściem od okazywania "miłości" do czystej agresji.

Mi dość długo zajeło zrozumienie tego stanu rzeczy. A samo zrozumienie wcale nie ułatwiło zadania, bo wiedząć, że Ty jako osoba jesteś po prostu traktowana jako zabawka, używana kiedy jest wygodnie, a kiedy przestaje to po prostu wyrzucana to niezwykle trudno jest uczestniczyć w takim "życiu rodzinnym". Jesteś po prostu narzędziem na wylewanie się emocji, jak jest przyjemnie to radości, wręcz ekstazy, jak jest nieprzyjemnie to złości, agresji i przemocy. Liczą się tak naprawdę ich emocje i sposoby ich wylewania, bo osobowości są tak już przeładowane swoimi bagażem, że nie potrafią ich dłużej utrzymać na wodzy.

Rozumiem dlatego, ile wysiłku kosztują Ciebie takie relacji. Moi teściowie przyjechali niedawno w odwiedziny i spędziliśmy razem z żoną z nimi kilka dni. I były one dosyć ciężkie, nie dlatego, że nie było przyjemnych momentów, bo było ich aż nadto, ale dlatego, że po niektórych doświadczeniach większość z nich wydaje się po prostu pusta. Taki miesięc miodowy na szybkie podłatanie relacji, żeby później mogły wrócić do "normy". Tak przynajmniej ja to na razie odbieram, może się mylę ;)
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Manial
Posty: 27
Rejestracja: 16 kwie 2019, 12:11
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: Manial »

rak, jakże bliskie wydaje mi się to co opisałeś.Zadziwiające, że takich rodzin jest więcej i to nie tylko ja to dostrzegam i mam ztym do czynienia.Strszane w tym wszytskim jest to, że przez takie "układy rodzinne" czy jak to zwać często i gęsto trupem padają małżeństwa. Przynajmniej mnie to spotkało.Tobie życzę aby się wszystko u Was wyprostowało i żeby Matka Boża Trzykroć Przedziwna otoczyła Wasz związek małżeński opieką. Nie poddawaj się,nigdy i wierz, że Pan Jezus pozwala by działo się w naszymżyciu to co dla nasnajlepsze, nawet jeśli chwilowo się temu buntujemy,nie rozumiemy i nie zgadzamy.Dziękuję za słowa wsparciajakiemi dałeś - wiele dla mnie znaczą.Z Panem Bogiem!
rak
Posty: 995
Rejestracja: 30 wrz 2017, 13:41
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: rak »

Manial pisze: 21 cze 2019, 13:56 obie życzę aby się wszystko u Was wyprostowało i żeby Matka Boża Trzykroć Przedziwna otoczyła Wasz związek małżeński opieką. Nie poddawaj się,nigdy i wierz, że Pan Jezus pozwala by działo się w naszymżyciu to co dla nasnajlepsze, nawet jeśli chwilowo się temu buntujemy,nie rozumiemy i nie zgadzamy.Dziękuję za słowa wsparciajakiemi dałeś - wiele dla mnie znaczą.Z Panem Bogiem!
dziękuję za to Manial,

dołożę jeszcze, niezależnie jak bardzo szkodliwi, czy toksycznie są inny ludzie to będąc blisko siebie możemy się od nich odgrodzić. Trudne to i wymagające, jak nie nauczyliśmy się tego "za młodu", ale też dlatego może to być nasz krzyż. Dla swojego dobra warto to też zrobić, mąż jeśli chce może się dołączyć, mu może być jeszcze trudniej spojrzeć na to z boku. Jak przypominam sobie moje rozmowy z żoną na temat wspólnych granic dla rodziny z jej strony, to ... uf, ciężko. Każde spotkanie z nimi to też b. widoczna, swoista regresja, ale podobno to normalne, bo to silnie utwierdzony schemat.

pozdrawiam
rak
Nieważne jest, gdzie jesteś, ale wszędzie tam, gdzie przyjdzie ci się znaleźć, ważne jest, jak żyjesz - Henri J.M.Nouwen
Manial
Posty: 27
Rejestracja: 16 kwie 2019, 12:11
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: Manial »

Dziękuję rak, z całego serca życzę Wam aby miłość małżenska okazała się silniejszą niżeli wszelkie "schematy" tego co panowao w rodzinnym domu żony. Podziwiam Twoją siłę i postawę. Dzisiaj rzadko kto wierzy w siłę węzła małżeńskiego, zachowanie wierności i w to, że miłość trzeba pielęgnować i walczyć aby jej miejsca nie zajęły inne niekoniecznie pozytywne uczucia. Wytrwałości!
Rozum
Posty: 19
Rejestracja: 14 gru 2018, 12:42
Płeć: Kobieta

Re: Sytuacja jak z hororu, pomóżcie mi proszę

Post autor: Rozum »

Manial, mam nadzieję, że sytuacja się poprawiła. Wątek ten naprawdę wygląda jak horror. Ufam, że znalazłaś pomoc. Bo horror przeżywasz nie tylko Ty. Choć trudno to zauważyć, będąc zaślepionym własnymi emocjami (bez urazy). Horror przeżywa dziecko. To jest moja refleksja po przejrzeniu tych postów. I mam takie odczucie, że ono pragnie przede wszystkim stabilności emocjonalnej rodziców. DDRR nie biorą się - według mojej skromnej wiedzy - z samego faktu bycia dzieckiem rozwiedzionych rodziców - co z tej huśtawki i szarpaniny, którą ma przy okazji. I dziecko wychowywane w pojedynkę raczej nie musi tego doświadczac, jeśli rodzić umie unieść ciężar niejako podwójnej odpowiedzialności. Jeśli tak jest to trzeba sobie z tym poradzić. W moim odczuciu po takim czasie od rozwodu priorytetem powinno być dobro i komfort dziecka (co raczej nie musi się odbyć przez sklejenie na siłę małżeństwa, tylko dostosowanie do nowych warunkow), a nie wracanie na siłę do myśli o jednoczeniu małżeństwa ludzi, ktorzy nie mogą się dogadac. Dobro dziecka. Własne zdrowie psychiczne. To są priorytety. Terapeutyzowanie przez internet to nie wyjście. Tu, wydaje mi się, trzeba pomocy fachowca, specjalisty. Dziecko niedługo wejdzie w okres dojrzewania i oby miało to miejsce w spokojnym domu, stabilnym, nawet z jednym rodzicem, niż w takiej huśtawce. Dziecko, patrz na dziecko. Mąż jest dorosły, a mam wrażenie, że na nim skupiasz się tak, że się wokół niego wszystko kręci. Niepotrzebnie. On sobie da sam radę, a dziecko nie. Ono potrzebuje spokoju i poczucia bezpieczeństwa, do tego jeden rodzic wystarczy, skoro już jest taka sytuacja. Za zachowanie ojca dziecka nie odpowiadasz. Tylko za własne. Pomodlę się w intencji Twojej i dziecka. Błogosławieństwa Bożego!
ODPOWIEDZ