Życie razem po zdradzie...

Powrót to dopiero początek trudnej drogi...

Moderator: Moderatorzy

Hania
Posty: 10
Rejestracja: 13 lut 2017, 10:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Życie razem po zdradzie...

Post autor: Hania »

Dobry wieczór Wszystkim

Mój ostatni post był jeszcze na starym forum. W grudniu 2016 mojemu Mężowi Pan Bóg otworzył oczy, Mąż podobno wszystko zrozumiał. Pierwsze dni po tym zwrocie sytuacji dawały mi dużo nadziei...

Z czasem (w zasadzie dość szybko) jego entuzjazm jednak opadł. Mąż dalej pracuje z kowalską, nie zanosi się na zmiany. Gdy mówię mu, ze to dla mnie trudne, tłumaczy się tym, że nie może odejść z pracy nie mając nowej. No i przecież "powiedziałem Ci, że to skończone". Taaa.... słyszałam to wiele razy wcześniej a później okazywało się, że wszystko trwa.

Kiedy pytam Męża, jak chce zacząć odbudowywać moje zaufanie, jak chce odbudować mój szacunek do niego, on nie wie lub jeszcze o tym nie myślał. Od około 2 miesięcy nie miał na to czasu.

Ja nie mam już siły starać się o to małżeństwo. Coraz częściej jestem nerwowa, złośliwa, drażliwa. Wkurzam się, gdy widzę jego bierność i zestawiam to z tym, jak on adorował kowalską.

Pewnie napisze mi ktoś, że jest dużo egoizmu we mnie. Pewnie i tak. Cały rok, gdy on mnie zdradzał, ja ostro pracowałam nad sobą. Dwa miesiące temu mówił, że ja mogę teraz odpocząć, a on będzie walczył. Znów mnie okłamał.

Nie wiem, co robić. Czuję się dużo bardziej pogubiona I bezsilna, niż wtedy gdy miał romans. Choć w sumie na dzień dzisiejszy wcale nie mam pewności, czy to już czas przeszły. Fakt, mąż jest "pokorniejszy". I czasami mnie głaśnie...
Pewnie tą niepewność będę już czuła do końca życia.
Nie chcę tak :cry:
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: Nirwanna »

Witaj, Haniu, na nowym-starym forum :-)
Może podlinkujesz swój archiwalny wątek? Będzie łatwiej się odnosić, do tego co piszesz, i dawać Ci wsparcie.

Piszesz, że "nie chcesz tak". Słusznie. Pomyśl, co możesz zrobić tu i teraz, aby wzmocnić siebie. Bo możesz być bezsilna. Ale nie jesteś bezradna.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Hania
Posty: 10
Rejestracja: 13 lut 2017, 10:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: Hania »

Racja. Mój poprzedni wątek tutaj: http://archiwum.kryzys.org/viewtopic.ph ... &start=308" target="_blank

Ps.Do Wszystkich, Którzy pracowali nad nowym forum: kawał naprawdę dobrej i potrzebnej roboty. Dziękuję Wam :-)
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: Nirwanna »

Hania pisze:Ps.Do Wszystkich, Którzy pracowali nad nowym forum: kawał naprawdę dobrej i potrzebnej roboty. Dziękuję Wam :-)
Haniu, w imieniu wszystkich pracujących - duże DZIĘKUJĘ :D
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Hania
Posty: 10
Rejestracja: 13 lut 2017, 10:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: Hania »

Czy ktoś z Was był w podobnym położeniu i może mi doradzić, jakie mam wyjścia z tej sytuacji?
Słonko
Posty: 257
Rejestracja: 01 lut 2017, 17:11
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: Słonko »

Haniu pewnie Cie nie pocieszę ale rozumiem co czujesz, z tym, że jestem " w tym " już znacznie dłużej.... Dziś mi źle tak po prostu bo pojechał na narty sam, bo dzieci nie chciały więc ja z nimi zostałam, bo siedzi przy komputerze, bo on nic nie musi zmieniać, nic naprawiać, bo po prostu nie ufam a on sprawia wrażenie, że mu na tym nie zależy.
Dziś jest mi źle. Ale widzę ile się zmieniło, jak było bardzo źle dwa lata temu, jak było jeszcze rok temu.
To jest trudne. Jak jest ostry kryzys to się mobilizujesz a potem siły opadają bo codzienność z osobą, która tak bardzo zawiodła jest wyczerpująca.
Trzeba codziennie odpowiadać sobie na pytanie co dla mnie ważne, codziennie się mobilizowac do miłości męża. Patrzę jak Bóg mnie kocha i ja chcę kochać Boga w tym moim mężu. To trudne na dzisiaj dla mnie bardzo.
Pomaga bycie we wspólnocie i spotkanie,rozmowa z innymi, często mocniejszym w wierze, często bardziej doświadczonymi.
Minie i jutro, jak Bóg da, spojrzę na to inaczej a nie przez pryzmat mojej rany.
Byle do jutra
A polecam dla Ciebie
https://youtu.be/ThcHyCy7gBo" target="_blank
Myślę, że to ciekawe choć dziś dosyć trudne.
Pozdrawiam
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: Utka2 »

Haniu, kochana :P od rana dziś chodzę z myślą że muszę ci coś napisać. Psalm 59 z komentarzem o. Adama Szustaka ...

Wczoraj wieczorem, po kolejnej sytuacji, z której wysunęła mi się jedna konkluzja "jemu już znudziło się starac", postanowiłam wreszcie wysłuchać tego nagrania. Ja znalazłam tam odpowiedź. Jak zwykle trudną, po ludzku nawet niesprawiedliwą, ale kto mówił że będzie łatwo ...

Pozdrawiam w ten mroźny i słoneczny dzień.
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: Utka2 »

https://www.youtube.com/shared?ci=Bg0UNpmMLx0" target="_blank

I link do psalmu
crystaaal81
Posty: 2
Rejestracja: 27 lut 2017, 21:31
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: crystaaal81 »

Dobrym wyjściem w takiej sytuacji może okazać się szczera rozmowa, powiedz mu to wszystko, wyrzuć z siebie.
Hania
Posty: 10
Rejestracja: 13 lut 2017, 10:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: Hania »

Witajcie

Jakiś czas nie pisałam. Myślałam, że będę mogła niedługo opublikować coś w wątku "Świadectwa".
Chyba jednak nie.
Mąż mieszka z nami. Zrobił się bardzo wycofany. Nie przejmuje inicjatywy, jeśli chodzi o ratowanie małżeństwa.
Nie chce podjąć terapii, mediacji, pojechać na rekolekcje. Ba, nawet nie chce rozmawiać ze mną na ten temat. A kiedy juz ja próbuję zacząć, to swoje zdystansowane zachowanie wobec mnie uzasadnia moim zachowaniem wobec niego, a nie stara się zrozumieć siebie. Fakt, ja stałam się nerwowa i czepialska.
Mam wrażenie, że sam sobie nie może poradzić z tym, co się stało.
Jednocześnie nie odciął się radykalnie od kowalskiej: nadal z nią pracuje, codziennie widuje ją w pracy. Niby szuka nowej pracy, ale mam wrażenie, że szuka, aby nie znaleźć.
Mi jest coraz trudniej znieść ten stan.
Kiedy nie wracam do tego, co się stało, kiedy nie próbuję o tym rozmawiać, kiedy nie mówię, że jest mi ciężko, jest na pozór dobrze. Porozmawiamy o pierdołach, zjemy obiad z dziećmi, pośmiejemy się z dziećmi. Ale to wszystko.
Czasem mąż mnie pogłaszcze. Na tyle mogę liczyć.

Boję się, że tego już się nie da skleić.

Czemu on się nie stara?
Czemu nie walczy o mnie?
Czemu chce zamieść sprawę pod dywan?

Strasznie dużo w nim zachowań DDA, ale on twierdzi, że sam sobie z nimi poradzi...

Czy jedynym wyjściem zostaje już separacja?
jacek-sychar

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: jacek-sychar »

Haniu

DDA mają problemy z poczuciem własnej wartości, ale jednocześnie starają się panować nad swoim życie. Tym samym trudno się im pogodzić z myślą, że ktoś (terapeuta) powinien im pomóc. To burzy ich spokój.
Hania pisze:Jednocześnie nie odciął się radykalnie od kowalskiej
Już tu kiedyś pisałem, ale powtórzę. Mężczyźni są zafiksowani funkcjonalnie. Jeżeli facet nie widzi, że nie musi nic zmieniać, to nie zmienia swojego postępowania. Oczywiście mogłabyś go mocniej przyprzeć do muru. Wtedy musiałby się wycofać z kontaktów z kowalską, lub ... by odszedł. Niestety nie można przewidzieć, co zrobi.
Czytałaś książkę "Miłość potrzebuje stanowczości"? Gorąco polecam.

Zadałaś kilka pytań o swojego męża. Czy uważasz, że ktoś z nas zna na nie odpowiedź? Nie wiem, czy Twój mąż zna te odpowiedzi. Jemu teraz jest dobrze. Ma dom (inna sprawa, jaka w nim panuje atmosfera). Ma jakieś kontakty z kowalską. Czy ma jakiś powód, żeby coś zmieniać?
Hania
Posty: 10
Rejestracja: 13 lut 2017, 10:06
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: Hania »

jacek-sychar pisze: 30 mar 2017, 14:01 Czy ma jakiś powód, żeby coś zmieniać?
Jacek, dziękuję za odpowiedź.
Nie raz mówiłam (od grudnia) na koniec każdego miesiąca: jeśli nie odejdziesz z pracy, ja odejdę z dziećmi.
To zarzucał, że go szantażuję. A później, że nie odejdzie z pracy nie mając innej etc.

Jestety nie zrealizowałam tego, co mówiłam, bo nie mam dokąd pójść z dziećmi, na samodzielny wynajem mieszkania mnie nie stać. Opcja, żeby on się wyprowadził, też nie jest dobra, bo sama nie utrzymam mieszkania obciążonego kredytem hipotecznym. Poza tym, nie chcę z dziećmi zostać sama w mieszkaniu, które było dla nas domem, schronieniem, a przez jego zdradę przestało nim być.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: s zona »

jacek-sychar pisze: 30 mar 2017, 14:01

Czy ma jakiś powód, żeby coś zmieniać?
Haniu ,niestety ale z mojego doswiadczenia ,tez tak to wyglada ..
Kiedys Mare pisal ,ze facet ,jak nic nie Musi ,to nie zmieni ,bo po co ..

Sama zadaje sobie te same pytania co Ty...
A on ,tak ,jak pisze slonko :

" bo on nic nie musi zmieniać, nic naprawiać, bo po prostu nie ufam a on sprawia wrażenie, że mu na tym nie zależy. "
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: s zona »

Haniu ,
moze to Ci cos rozjasni :

Pojednanie po zdradzie małżeńskiej
Ojciec Jacek Salij OP

miriam

http://archiwum.kryzys.org/viewtopic.php?t=4407
Utka2
Posty: 222
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:47
Płeć: Kobieta

Re: Życie razem po zdradzie...

Post autor: Utka2 »

Hania pisze: 30 mar 2017, 14:19
Nie raz mówiłam (od grudnia) na koniec każdego miesiąca: jeśli nie odejdziesz z pracy, ja odejdę z dziećmi.
To zarzucał, że go szantażuję. A później, że nie odejdzie z pracy nie mając innej etc.
no to nie mów ... ani nie stajesz sie bardziej wiarygodna, ani bardziej zrównoważona w jego oczach... poza tym mąż ma rację - takie słowa rzucane bez podjęcia rękawicy to tylko szantaż. Jak widać mało skuteczny.

Spróbuj się odciać emocjonalnie od sytuacji, daj sobie czas na poobserwowanie siebie w jakich momentach najbardziej sie wściekasz, dołujesz, załamujesz, jakie zdarzenia, słowa, braki - najbardziej Cie dotykają. I pozastanawiaj sie dlaczego, spróbuj dojść do prawdziwych powodów, tych pierwotnych. I zostaw to Bogu.
Zanieś cały ten mętlik pod krzyż.

i odbierz PW :)
ODPOWIEDZ