potrzebuję otuchy i wsparcia

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: Mimała »

mare1966 pisze: 14 gru 2017, 21:19 ja wiem , że tak się utarło
mówić .......... "są zaślepieni" .
Niestety , zwykle tak nie bywa .
Częściej na trzeźwo wszystko biorą , planują .
Inna rzecz , że obie macie sytuacje względnie dobre
Czyli tak naprawdę działają świadomie? I wiedzą dokładnie czego chcą?
Nie wydaje mi sie. Nie jestem masochistka przecież. Kocham go. Tak naprawdę to czuję, że powinnam pozwolić mu odejść, wlasnie w imię miłości, powinnam pragnąć jego szczęścia tak samo jak on pragnie własnego. Ale...
Mam wrażenie, że popełnia błąd. Straszliwy. Że się pogubił, że nie myśli trzeźwo. Że skrzywdzi dzieci. Jest cos takiego jak choroba rozwodowa, mam mu na to pozwolić? Patrzeć jak świadomie je krzywdzi? Chyba mam.prawo walczyć o swoje stado, nawet trochę wbrew sobie?
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: lena50 »

Jakiś czas temu mąż powiedział mi, że czuje się wypalony, że nie widzi w nas dawnej namiętności i miłości, że szuka odmiany, nowych wrażeń. Liczył chyba że mam podobne odczucia i "sprawa" rozwiąże się łatwo. Ale u mnie jest inaczej nadal bardzo go kocham, dobrze mi i z nim i naszymi dziećmi, co uczciwie mu powiedziałam.
Jak dla mnie to uczciwe postawienie sprawy.....mąż zakomunikował,zanim do zdrady doszło.
Niejedna/niejeden z nas życzył by sobie takiego otwarcia.Niestety dowiedzieliśmy się już po.
Często nie zdajemy sobie sprawy ,że coś jest nie tak,nam jest dobrze,ale drugiej stronie niekoniecznie.
Ciesz się ,że mąż zakomunikował,bo możesz zapobiec najgorszemu....zdradzie.
lena50....dawniej lena
agakocha
Posty: 25
Rejestracja: 06 gru 2017, 14:25
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: agakocha »

Dzięki za te wszystkie posty, za rady związane z waszymi przeżyciami,wiedzą i doświadczeniem, to bardzo pomaga.
Jak dla mnie to uczciwe postawienie sprawy.....mąż zakomunikował,zanim do zdrady doszło.
Niejedna/niejeden z nas życzył by sobie takiego otwarcia.Niestety dowiedzieliśmy się już po.
Często nie zdajemy sobie sprawy ,że coś jest nie tak,nam jest dobrze,ale drugiej stronie niekoniecznie.
Ciesz się ,że mąż zakomunikował,bo możesz zapobiec najgorszemu....zdradzie.
Lena 50 doceniam, naprawdę.Chociaż to nie było takie całkiem otwarte zakomunikowanie. Pomógł przypadek, który pociągnął za sobą bolesne rozmowy. Zawsze ( chyba ) mieliśmy dobry kontakt, teraz też dużo rozmawialiśmy, były łzy, ból, ale nie było awantury i wypominania.
Tylko powiedz, jak tej zdradzie teraz zapobiec??? Jak pokazać mu, że rodzina jest większym dobrem niż szukanie świeżości, która też w końcu przeminie.

Modlę się nieustannie o wskrzeszenie na nowo miłości w jego sercu. O to by zobaczył co czy kto jest ważny. Zdaję sobie sprawę z własnych niedoskonałości, zaniedbań i chyba potrafię wyciągać wnioski. On też twierdzi, że wie że rodzina jest bardzo ważna, ze boli go jak nas krzywdzi, nie wie co będzie dalej, bo nie chce aby jego dzieci wychowywały się w rozbitej rodzinie ...i co? I mimo to nie może podjąć jednoznacznej decyzji. Wychodzi co rano do pracy, a moja wyobraźnia szaleje.

poprosił o czas na poukładanie sobie wszystkiego, a ja poprosiłam, aby w zamian za ten czas był uczciwy ( aby nie wysyłał jej w tym czasie żadnych sygnałów i ignorował jej sygnały) ale czy dotrzymuje słowa? Nie wiem.

Myślicie, że powinien zmienić pracę? Wiem, że obecną bardzo lubi i odnajduje się tam. Ale czy ma szansę poukładać sobie wszystko, gdy codzienne się z nią spotyka?


Staram się być spokojna, nie histeryzować, nie płakać, choć czasem to takie trudne, a gdy jestem sama wręcz niemożliwe...
Lavenda
Posty: 285
Rejestracja: 05 wrz 2017, 14:14
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: Lavenda »

dorothy10,

Ja też mam podobnie, tylko u mnie już się wyprowadził, jesteśmy miesiąc przed pierwszą sprawą rozwodową, kowalską próbuje ukrywać, ale ludzie są życzliwi i dochodzą do mnie informacje, jak to mąż trzyma wszystko w wielkiej tajemnicy...on oczywiście do niczego nigdy się nie przyznał, mimo że widziałam jego bilingi to i tak idzie w zaparte że to tylko rozmowy z koleżanką. Na ten moment ja i dzieci to jego przeszkody do wielkiego szczęścia...odczuwam to z dnia na dzień coraz bardziej, mamy małego synka i zastanawiam się jak bardzo facetowi może kobieta zawrócić seksem w głowie, żeby robił takie drastyczne ruchy z dnia na dzień...jak powiedział mi o rozwodzie to usłyszałam że on nie ma siły i czasu żeby dać szansę naszemu małżeństwu...że ma prawo być szczęśliwy a ze mną nie jest i ma prawo ułożyć sobie jeszcze z kimś życie...tylko gdzie w tym wszystkim nasze dzieci...czy on się kiedyś ocknie...?
mare1966
Posty: 1579
Rejestracja: 04 lut 2017, 14:58
Płeć: Mężczyzna

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: mare1966 »

Mimała :
"Czyli tak naprawdę działają świadomie? I wiedzą dokładnie czego chcą?
Nie wydaje mi sie.

A mi się wydaje i mówię na podstawie doświadczeń wielu przypadków .
Oni maja swoją logikę , wypracowaną miesiącami czy latami .
Najpierw to jest niewidoczne , bo na etapie myśli ,
potem decyzji , na samym końcu działania .
I niestety często dopiero na tym końcowym etapie
dowiaduje się małżonek ,
kiedy jest już bardzo ciężko tego słonia zawrócić .



Nie jestem masochistka przecież. Kocham go. Tak naprawdę to czuję, że powinnam pozwolić mu odejść, wlasnie w imię miłości, powinnam pragnąć jego szczęścia tak samo jak on pragnie własnego.

On tak mówi ?
Bo czasem odchodzący tak rozumują , czasem też świadomie manipulują .
No wiesz , kwestia tego co kto rozumie pod pojęciem SZCZĘŚCIA , miłości .
Ten facet niewiele rozumie , jest egoistą .
" W imię miłości" pozwalam ci ćpać , pić itd. bo ty tego chcesz .
......... albo się zabić , grzeszyć , narażać twoją przyszłość ( życie wieczne )
To nazywasz "miłością" ?
Wreszcie facet ma dzieci , niech się puknie w głowę .




Ale...
Mam wrażenie, że popełnia błąd. Straszliwy. Że się pogubił, że nie myśli trzeźwo. Że skrzywdzi dzieci.

Bo tak jest w rzeczywistości , koszty są zresztą DUŻO większe ,
niż domniemane korzyści .
Naprawdę kiepski interes długoterminowy .




Jest cos takiego jak choroba rozwodowa, mam mu na to pozwolić? Patrzeć jak świadomie je krzywdzi? Chyba mam.prawo walczyć o swoje stado, nawet trochę wbrew sobie?"

Masz wręcz OBOWIĄZEK , nie tylko prawo .


Małżeństwo , to nie "motylki" , to też taka "wspólna firma" ,
ale nie sp. z o.o i tu nie ma upadłości ,
choć jest upadek często .
janek
Posty: 26
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: janek »

agakocha pisze: 15 gru 2017, 8:19 poprosił o czas na poukładanie sobie wszystkiego, a ja poprosiłam, aby w zamian za ten czas był uczciwy ( aby nie wysyłał jej w tym czasie żadnych sygnałów i ignorował jej sygnały) ale czy dotrzymuje słowa? Nie wiem.

Myślicie, że powinien zmienić pracę? Wiem, że obecną bardzo lubi i odnajduje się tam. Ale czy ma szansę poukładać sobie wszystko, gdy codzienne się z nią spotyka?
No wypisz wymaluj jak u mnie, tyle że u mnie doszło do zdrady. Potem płacz i deklaracje że spróbujemy naprawić to wszystko.....tylko że....
Mówiła że potrzebuje czasu, żebym nie naciskał bo czuje się osaczona....Ale mimo moich próśb aby zerwać kontakt z kowalskim, ten kontakt ciągle był....
Ja uważam że jeśli kontakt z kowalskim/kowalską ciągle będzie to raczej sprawa z góry skazana jest na niepowodzenie. U mnie żona tego nie dostrzega. To w sumie zrozumiałe, bo jest ogłupiona zakochaniem...Nie da się rzucić palenia paląc po jednym codziennie....
I dlatego podjąłem drastyczne kroki i poprosiłem żonę aby się wyprowadziła bo nie mogłem dłużej żyć w kłamstwie....
Czas pokaże jakie skutki będzie miała ta decyzja, ale może w końcu jakieś decyzje zapadną...

A u ciebie....skoro do fizycznej zdrady jeszcze nie doszło, choć emocjonalna to też nic miłego....to terapia dla par. Jeśli tylko on się świadomie zgodzi a nie na odczepnego. A ty chyba póki co musisz robić swoje, nie pokazywać załamania, starać się okazywać miłość, spróbować się dowiedzieć czego mu zabrakło....kiedy to dostanie może i jego nastawienie się zmieni, że jest jeszcze szansa, przypomni sobie co was łączyło.........ale mogę się mylić, jestem początkujący w tych sprawach :). Może to tylko pobożne życzenia.
Bo w sumie słyszałem od żony deklaracje że będziemy walczyć..........no jakoś nie do końca potrafiła to robić, ale chyba nie uważała że robi coś złego - przecież już mnie nie zdradza...Ale ciągły kontakt z kowalskim/kowalską wiadomo co spowoduje - przecież nie rozmawiają o pogodzie, tylko o tym jak im siebie brakuje itd.....w ten sposób nikt się oderwie od kochanka/kochanki, nie ma takiej siły.
bosa
Posty: 356
Rejestracja: 29 sty 2017, 22:55
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: bosa »

lena50 pisze: 15 gru 2017, 0:14
Jakiś czas temu mąż powiedział mi, że czuje się wypalony, że nie widzi w nas dawnej namiętności i miłości, że szuka odmiany, nowych wrażeń. Liczył chyba że mam podobne odczucia i "sprawa" rozwiąże się łatwo. Ale u mnie jest inaczej nadal bardzo go kocham, dobrze mi i z nim i naszymi dziećmi, co uczciwie mu powiedziałam.
Jak dla mnie to uczciwe postawienie sprawy.....mąż zakomunikował,zanim do zdrady doszło.
Niejedna/niejeden z nas życzył by sobie takiego otwarcia.Niestety dowiedzieliśmy się już po.
Często nie zdajemy sobie sprawy ,że coś jest nie tak,nam jest dobrze,ale drugiej stronie niekoniecznie.
Ciesz się ,że mąż zakomunikował,bo możesz zapobiec najgorszemu....zdradzie.
Uczciwe? To są po prostu (jeszcze) wyrzuty sumienia.., naprawdę uważasz,że to powiedział PRZED zdradą? Jeżeli coś takiego zadziało się w głowie ,to już jest zdrada.
Przecież powiedział ,że SZUKA odmian i nowych wrażeń...Ta "nowość" jest tak silna ,że przesłania wszystko..Zawrócenie z tej drogi jest prawie niemożliwe.
Można walczyć o małżeństwo, tylko czy wiesz jak? Masz stać się grubsza,czy chudsza, czy weselsza ,czy smutniejsza?
Jak walczyć z czymś takim.Z wolną wolą drugiego człowieka...
Kocham Cię Panie, i jedyna łaska o jaką Cię proszę ,to kochać Cię wiecznie.. św.Jan Maria Vianney
agakocha
Posty: 25
Rejestracja: 06 gru 2017, 14:25
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: agakocha »

mare1966 pisze: 15 gru 2017, 10:46

On tak mówi ?
Bo czasem odchodzący tak rozumują , czasem też świadomie manipulują .
No wiesz , kwestia tego co kto rozumie pod pojęciem SZCZĘŚCIA , miłości .
Ten facet niewiele rozumie , jest egoistą .
" W imię miłości" pozwalam ci ćpać , pić itd. bo ty tego chcesz .
......... albo się zabić , grzeszyć , narażać twoją przyszłość ( życie wieczne )
To nazywasz "miłością" ?
Wreszcie facet ma dzieci , niech się puknie w głowę .




Ale...
Mam wrażenie, że popełnia błąd. Straszliwy. Że się pogubił, że nie myśli trzeźwo. Że skrzywdzi dzieci.

Bo tak jest w rzeczywistości , koszty są zresztą DUŻO większe ,
niż domniemane korzyści .
Naprawdę kiepski interes długoterminowy .




Jest cos takiego jak choroba rozwodowa, mam mu na to pozwolić? Patrzeć jak świadomie je krzywdzi? Chyba mam.prawo walczyć o swoje stado, nawet trochę wbrew sobie?"

Masz wręcz OBOWIĄZEK , nie tylko prawo .


Małżeństwo , to nie "motylki" , to też taka "wspólna firma" ,
ale nie sp. z o.o i tu nie ma upadłości ,
choć jest upadek często .
Mare zgadzam się z tym co piszesz i tu i we wcześniejszych postach, tylko jak facetowi z Marsa to uświadomić ? Jak pokazać że gra niewarta świeczki, że wiele osób ucierpi, nie tylko ja, nasze dzieci, całe rodziny, bliscy, i on sam .
Rozmawialiśmy naprawdę uczciwie, że rodzina jest najważniejsza, że tamto to może tylko zauroczenie i potrzeba zmiany i jak minie to zostanie tylko pustka ból i żal, że gdyby gdyby nie udało się uratować, to z tamtą też nie będzie w pełni szczęśliwy, bo część jego serca i tak będzie z nami, że sakrament i przysięga małżeńska do której podeszliśmy w pełni świadomie, a nie dla sukni i gości.

No i co? I nic.

On w rozkroku, a ja w wiecznym stresie czy na pewno mówi prawdę. I oboje w strachu co dalej jak dalej.

to jakiś inny świat, nie wiem co się dzieje

Jeszcze parę miesięcy temu, zwrócił zauważył i strasznie się cieszył jak mamy super, bo nasze dziecko jako jedno z nielicznych w klasie ma pełną rodzinę.

I co?????
Awatar użytkownika
ozeasz
Posty: 4368
Rejestracja: 29 sty 2017, 19:41
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: ozeasz »

Mnie się klaruje taka myśl , że trudne sytuacje , które są powodem w rozumieniu naszych współmałżonków do zdrady, grają rolę testu , próby i może są po to żeby zobaczyć siebie w prawdzie .

Kojarzy mi się to z sądem ostatecznym w którym człowiek opowie się po któreś ze stron.

Tu na ziemi jest ta możliwość jeszcze, że można to zmienić , zobaczyć efekt , dokonać bilansu zysków i strat oraz ewentualnie wyciągać wnioski .

I o takich słyszałem kiedy mimo trudnej sytuacji małżeńskiej , poraniona osoba odrzuca propozycję , sam tak zrobiłem , potencjalnego partnera do zdrady.

Samo wypowiedzenie " Nie" nie jest tylko zwykłym słowem , ale sumą , efektem wewnętrznej formacji , wiary, wartosci, sumienia oraz przyjętych granic i jest potwierdzeniem siebie samego takiego, jaki jestem.

Abstrahując od wartości , człowiek który dokonuje refleksji nad swoim życiem nie tylko tym zewnętrznym ale i wewnętrznym , świadomy celu do którego podąża, ma szansę dokonać zmiany , za to człowiek który kieruje nią bodźcami Ii tylko zmysłowością zależny jest od bezwolnych reakcji które nim kierują.
Dopuki pozwalamy mu w tej rzeczywistości , często bezrefkeksyjnej tkwić , doputy nie będzie miał możliwości zmiany perspektywy , sposób zaś którym to można osiągać jest zaś różny , u jednego wstrząs, u innego delikatny nacisk , u jeszcze innego oddalenie .
Miłości bez Krzyża nie znajdziecie , a Krzyża bez Miłości nie uniesiecie . Jan Paweł II
Mimała
Posty: 57
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:53
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: Mimała »

Nie jestem masochistka przecież. Kocham go. Tak naprawdę to czuję, że powinnam pozwolić mu odejść, wlasnie w imię miłości, powinnam pragnąć jego szczęścia tak samo jak on pragnie własnego.

On tak mówi ?
Bo czasem odchodzący tak rozumują , czasem też świadomie manipulują .
No wiesz , kwestia tego co kto rozumie pod pojęciem SZCZĘŚCIA , miłości .
Ten facet niewiele rozumie , jest egoistą .
" W imię miłości" pozwalam ci ćpać , pić itd. bo ty tego chcesz .
......... albo się zabić , grzeszyć , narażać twoją przyszłość ( życie wieczne )
To nazywasz "miłością" ?
Wreszcie facet ma dzieci , niech się puknie w głowę


Nie ja mam czasami takie mysli.

Ale...
Mam wrażenie, że popełnia błąd. Straszliwy. Że się pogubił, że nie myśli trzeźwo. Że skrzywdzi dzieci.

Bo tak jest w rzeczywistości , koszty są zresztą DUŻO większe ,
niż domniemane korzyści .
Naprawdę kiepski interes długoterminowy .




Jest cos takiego jak choroba rozwodowa, mam mu na to pozwolić? Patrzeć jak świadomie je krzywdzi? Chyba mam.prawo walczyć o swoje stado, nawet trochę wbrew sobie?"

Masz wręcz OBOWIĄZEK , nie tylko prawo .


Małżeństwo , to nie "motylki" , to też taka "wspólna firma" ,
ale nie sp. z o.o i tu nie ma upadłości ,
choć jest upadek często .



I wlasnie dlatego nie moge tego tak zostawić.
Ostatnio pomyślałam, że na chwilę obecna kiedy oboje jesteśmy poranieni. Ja dla niego obojetna ona dla mnie nie wiem na chwilę obecna, to lepiej będzie jak każde pojdzie w swoją stronę, i kowdy powiedziałam to głośno poczułam ulgę. Niestety chwilową ulgę. Nagle zaczęło mnie w środku palić, że może dobrze będzie mi łatwiej, ale noe całej mojej rodZinie, za którą jestem odpowiedzialna i odpowiedzialna być muszę. Że sobie w oczy nie muszę spoglądać, ale od ich wzroku uciekać nie mogę. Ja swój świat potrafię poskładać. Wiem, że dam radę bez niego, ale dzieci, które stworzyliśmy i powolalismy na świat świadomie tego już nie przeŻyją. Wiem, że czeka mnie trudny czas, nie wiem jak dlugo to potrwa, ale latwo sie nie poddam. Pewnie moje racje go nie przekonaja, więc moze jacyś specjaliści, psychologowie dzieci. Może nie będzie aż takimi egoista. A może się mylę?!
Na pewno jest egoista, bo. Zawracajac w głowie kowalskiej też nie postepuje uczciwie, oboje niby zostali w swoich zwiazkach a wodzą sie nie do końca świadomie na pokuszenie i przedłużają swoje emocje. Kowalska.mieszka z chłopakiem w wynajmowanym mieszkaniu. Jest przed 30 trochę. Ale chyba nie jest dojrzała emocjonalnie.
Powiedzmy, że mój małżonek odszedł by do niej. To każda normalna kobieta, bedzie zazdrosna o jego czas. Czas wolny i nie tylko. Jak on chcialby to pogodZić. Bo nie da się tak, żeby dZieci nie ucierpiały. A potem wbrew sobie, ona zajdzie w szybką ciążę, chociaż nie chce mieć dzieci, ale to będzie jedyny jej sposób sensowny na większe odciagniecie go od nas. I dojdziemy do momentu, tzn On, że znów życie jest skomplikowane i trudne i nie takie jak miało być. A mialo być cudownie i inaczej. Ale wszyscy będą juz w takim miejscu, że ... nawet nie chcę o to myśleć.
I teraz jak wytłumaczyć takiemu delikwentowi, że to jego szczęście może być złudne i że jest na dobrej drodze do skomplikowania sobie zycia w taki sposób, że nawet na kilka osób to jest za dużo, i że nikt przy zdrowych zmysłach by się na to nie nabrał.
Wiem, że to tak nie musi wyglądać. Chociaż i tak moja wersja jest lajtowa, tak uważam. Ale może ktoś ma inne zdanie? Z chęcią je poznam.
janek
Posty: 26
Rejestracja: 01 gru 2017, 12:51
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: janek »

ozeasz pisze: 15 gru 2017, 13:11 Mnie się klaruje taka myśl , że trudne sytuacje , które są powodem w rozumieniu naszych współmałżonków do zdrady, grają rolę testu , próby i może są po to żeby zobaczyć siebie w prawdzie .
Coś w tym jest.....Na rozmowie przed ślubem z księdzem kiedy sporządza się protokół ślubny, padło pytanie co zrobię kiedy żona mnie zdradzi. W tamtym momencie to pytanie było tak nierealne, że ciężko było mi sobie wyobrazić że dalej walczyłbym o małżeństwo. Oczywiście odpowiedziałem tak jak katolik powinien, że będę walczył - choć w duchu myślałem że nie dałbym rady i przegnałbym żonę na cztery wiatry. Życie zweryfikowało moje myśli.......bo w zasadzie w pierwszej chwili kiedy już dowiedziałem się o zdradzie, wiedziałem że chcę ratować małżeństwo, że to co czuję do żony do nie przelotny stan zakochania....
ozeasz pisze: 15 gru 2017, 13:11 ...za to człowiek który kieruje nią bodźcami Ii tylko zmysłowością zależny jest od bezwolnych reakcji które nim kierują.
Dopuki pozwalamy mu w tej rzeczywistości , często bezrefkeksyjnej tkwić , doputy nie będzie miał możliwości zmiany perspektywy , sposób zaś którym to można osiągać jest zaś różny , u jednego wstrząs, u innego delikatny nacisk , u jeszcze innego oddalenie .
I zastosowałem wstrząs.....kazałem żonie wyprowadzić się bo nie potrafiła przestać kontaktować się z kowalskim. Dawno nie przypominam sobie tak trudnej decyzji, którą musiałem podjąć. Pozostaje mi czekać na jej skutki.
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: lena50 »

bosa pisze: 15 gru 2017, 12:25 Uczciwe? To są po prostu (jeszcze) wyrzuty sumienia.., naprawdę uważasz,że to powiedział PRZED zdradą? Jeżeli coś takiego zadziało się w głowie ,to już jest zdrada.
Przecież powiedział ,że SZUKA odmian i nowych wrażeń...Ta "nowość" jest tak silna ,że przesłania wszystko..Zawrócenie z tej drogi jest prawie niemożliwe.
Bosa....niewiem,czy pytasz mnie,czy agakocha?
Czy powiedział przed zdradą?....ręki uciąć sobie nie dam,ale tak właśnie myślę po tym co napisała aga.
Co do szukania odmiany i nowych wrażeń to bardzo szerokie pojęcie,ktore wcale nie musi znaczyć szukania nowej miłości,czy sexualnych wrażeń.
Osobiście też marzy mi się odmiana i nowe wrażenia,ale zapewniam Cię,że nie jest to wcale nowy facet i nie chodzi o sex.Ta odmiana i nowe wrażenia tyczą ogólnie naszego małżeństwa.
bosa pisze: 15 gru 2017, 12:25 Można walczyć o małżeństwo, tylko czy wiesz jak? Masz stać się grubsza,czy chudsza, czy weselsza ,czy smutniejsza?
Jak walczyć z czymś takim.Z wolną wolą drugiego człowieka...
Można i nawet należy walczyć o małżeństwo,a jak?.....to już zależy od konkretnej sytuacji.
Napewno potrzeba zmiany siebie.
agakocha pisze: 15 gru 2017, 8:19 Lena 50 doceniam, naprawdę.Chociaż to nie było takie całkiem otwarte zakomunikowanie. Pomógł przypadek, który pociągnął za sobą bolesne rozmowy. Zawsze ( chyba ) mieliśmy dobry kontakt, teraz też dużo rozmawialiśmy, były łzy, ból, ale nie było awantury i wypominania.
Może i był to przypadek,super że wydusił to z siebie.Rozmawiacie i to jest ważne.W rozmowie nie koniecznie chodzi o to żeby było miło,ważne ,że takowa wogóle jest.U Was odbyło się bez awantury i wypominania .....tym lepiej.Dla niektórych to marzenie.
Moim zdaniem macie ogromne szanse na porozumienie.
agakocha pisze: 15 gru 2017, 8:19 Tylko powiedz, jak tej zdradzie teraz zapobiec??? Jak pokazać mu, że rodzina jest większym dobrem niż szukanie świeżości, która też w końcu przeminie.

Modlę się nieustannie o wskrzeszenie na nowo miłości w jego sercu. O to by zobaczył co czy kto jest ważny. Zdaję sobie sprawę z własnych niedoskonałości, zaniedbań i chyba potrafię wyciągać wnioski. On też twierdzi, że wie że rodzina jest bardzo ważna, ze boli go jak nas krzywdzi, nie wie co będzie dalej, bo nie chce aby jego dzieci wychowywały się w rozbitej rodzinie ...i co? I mimo to nie może podjąć jednoznacznej decyzji. Wychodzi co rano do pracy, a moja wyobraźnia szaleje.
Napewno nie wykładami o przysiędze,o tym,że rodzina najważniejsza .....itp.
Modlitwa i owszem pomocna bardzo,ale.....
Czy samą modlitwą można zmienić czyjeś serce, drugiego człowieka?
Bóg pomaga,ale też nie zrobi nic wbrew naszej woli.
Wiesz ....kiedy ja byłam w głebokim kryzysie(wielokrotne zdrady)modliłam się nie o zmianę meża,ale o pomoc i wskazówki dla siebie.
O co prosiłam...dostałam.
agakocha pisze: 15 gru 2017, 8:19 Zdaję sobie sprawę z własnych niedoskonałości, zaniedbań i chyba potrafię wyciągać wnioski.
Więc wyciągaj,zmień to co dotąd się nie sprawdziło.Czasem dla nas to bzdura tylko,a efekt.....zdumiewający.
lena50....dawniej lena
lustro
Posty: 1499
Rejestracja: 02 sie 2017, 22:37
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: lustro »

Agakocha

Albo mi coś umknęło, jeżeli tak to przepraszam, albo nie znalazłam w twoich postach nic o tym, czy zaistniała sytuacja dala Ci impuls do zmian. Zmian siebie w waszym malzenstwie.
Bo czytając co piszesz mam wrazenie, że się z lekka okopalas i czekasz.
Na co?
Na to, że spłynie na twojego meza nawrot miłości pomimo, że sygnalizował Ci, ze z jego punktu widzenia dzieje się i was źle?
A co ma być impulsem do tego?
Poczucie odpowiedzialności?
To nie miłość.
Można przeżyć że sobą resztę życia z poczucia odpowiedzialności...ale tego chcesz?

Czy zrobiłaś coś, żeby wprowadzić trochę świeżości do waszego małżeństwa?

Można się oburzać, ze małżeństwo to zobowiązanie A nie wymiana starych mebli, bo się znudziły.
Można pisac, ze gdzie u meza przyzwoitość, rozum, uczciwość itp.
Ale to coś da?
Takie utyskiwania nie mają żadnej konstruktywnej mocy ani wpływu na twojego meza. To puszczanie paru w gwizdek.

Może lepiej zapytać - gdzie twoja dbałość o malzenstwo, żeby nie umieralo powoli w rutynie i braku tej iskry?
Bo taki stan otwiera drzwi kowalskim. A Kowalskich na świecie cala masa...nie ta, to inna.
Skoro mąż nowil... co z tym zrobiłaś? Co robisz?
lena50
Posty: 1391
Rejestracja: 17 sie 2017, 0:29
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: lena50 »

Lustro.....liczyłam na to ,że się pojawisz i przetłumaczysz po swojemu.
lena50....dawniej lena
agakocha
Posty: 25
Rejestracja: 06 gru 2017, 14:25
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: potrzebuję otuchy i wsparcia

Post autor: agakocha »

lustro pisze: 16 gru 2017, 0:41 Agakocha

Albo mi coś umknęło, jeżeli tak to przepraszam, albo nie znalazłam w twoich postach nic o tym, czy zaistniała sytuacja dala Ci impuls do zmian. Zmian siebie w waszym malzenstwie.
Bo czytając co piszesz mam wrazenie, że się z lekka okopalas i czekasz.
Na co?
Na to, że spłynie na twojego meza nawrot miłości pomimo, że sygnalizował Ci, ze z jego punktu widzenia dzieje się i was źle?
A co ma być impulsem do tego?
Poczucie odpowiedzialności?
To nie miłość.
Można przeżyć że sobą resztę życia z poczucia odpowiedzialności...ale tego chcesz?

Czy zrobiłaś coś, żeby wprowadzić trochę świeżości do waszego małżeństwa?

Można się oburzać, ze małżeństwo to zobowiązanie A nie wymiana starych mebli, bo się znudziły.
Można pisac, ze gdzie u meza przyzwoitość, rozum, uczciwość itp.
Ale to coś da?
Takie utyskiwania nie mają żadnej konstruktywnej mocy ani wpływu na twojego meza. To puszczanie paru w gwizdek.

Może lepiej zapytać - gdzie twoja dbałość o malzenstwo, żeby nie umieralo powoli w rutynie i braku tej iskry?
Bo taki stan otwiera drzwi kowalskim. A Kowalskich na świecie cala masa...nie ta, to inna.
Skoro mąż nowil... co z tym zrobiłaś? Co robisz?
Oczywiście, że nie chcę żeby był ze mną z poczucia obowiązku, nie chcę nawet żeby był ze mną ze względu na dzieci ( choć jest to bardzo ważne ). Chcę żeby był ze mną bo chce być ze mną.
Może masz rację, że może zaniedbałam małżeństwo dając się ponieść rutynie, ale całkiem nieświadomie, też jestem tylko człowiekiem. Nie dostrzegłam, że zaczyna się w nim męczyć i dusić. Mam do siebie o to wielki żal, ale i do niego, że nie wysłał jaśniejszych sygnałów lub nie powiedział co go zaczyna męczyć. Ale nie ma co gdybać co by było, choć może byłoby łatwiej.

Od kiedy mąż zaczął mówić, od kiedy zaczęliśmy rozmawiać o tych sprawach, naprawdę ciężko pracuję żeby było lepiej, wiem co mu najbardziej przeszkadza we mnie, w moim zachowaniu i zmieniam to/pracuję nad tym. Nie tryskam energią i radością po tym
czego się dowiedziałam i przeżyłam w ostatnich dniach ( już tygodniach ), co mu to otwarcie powiedziałam, sugerując, że też potrzebuję czasu

Ponadto ;)
- szykując obiad, staram się przyrządzić to co mu posmakuje ( nie jak do tej pory: byleby dzieciom smakowało)
- gdy on szykuje pokazuje że cieszę się, że się za to wziął i choć nie mam ostatnio apetytu - zajadam
- cieszę się ( naprawdę, anie dla ratowania związku ) gdy wraca z pracy, witamy się buziakiem co było zaniedbane
- spędziliśmy weekend tylko we dwójkę
- zapisaliśmy się na wspólne "zajęcia"
- rozmawialiśmy, że mąż będzie chodził się na "zajęcia" rozwijające jego pasję, aby tam szukał urozmaicenia i nowych wrażeń, wspieram go w tym i namawiam, niestety jeszcze nie doszły do skutku
- nowa fryzura, bielizna, te sprawy ( dostrzeżone)
- poprosiłam aby podczas domowych czynności włączył głośno muzykę jaką lubi ( ostatnio w użyciu były tylko słuchawki )
- płaczę tylko wtedy gdy nikt nie widzi

Czy nasza miłość jest do uratowania? Czy to możliwe żeby uczucie, które nas połączyło i trwało przez kilkanaście lat ( jesteśmy z mężem po kilku szczerych i bolesnych rozmowach - uczucie było wielkie i trwało i we mnie i w nim - nie są to moje imaginacje ) czy to możliwe żeby tak po prostu umarło ???

Co/jak mogę jeszcze zrobić, co możemy zrobić wspólnie?

Lustro - podpisujesz się jako szczęśliwa mężatka, może masz dla mnie jakąś radę?

Czy namawiać go na zmianę pracy ???

Wiem, że lubi to co robi, ale wiem też że co dzień ją widzi i choć niby nie ma czasu pewnie rozmawia...
ODPOWIEDZ