Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Dziękuję jagodzianko, bardzo, bardzo. Dużo mi to dało.
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jakucja »

Fino, jestem bardzo ciekawa, co u Ciebie i męża? Udało Wam się naprawić małżeństwo? Jesteście na dobrej drodze?
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Dzień Dobry,

Dawno mnie tu nie było, sporo się zadziało, niestety finał nie jest optymistyczny, tzn. stanęłam przed decyzją być czy nie być ze swoim mężem.

Ostatnio, jak się „słyszeliśmy” byłam na etapie chaosu – stawiałam sobie dużo pytań. Przez ten czas nauczyłam się panować nad emocjami, podniosłam nieco wartość siebie, jestem pewniejsza swoich obserwacji, uczyłam się mówić krócej, bardziej wprost. Jestem z siebie zadowolona, choć nadal musze pracować nad tymi aspektami, szczególnie nad sposobem mówienia.
Przez ten cały czas, zadawałam siebie pytanie – czy mój mąż ma prawo non stop oskarżać mnie o wszystko co dzieje się między nami źle i w końcu doszła do wniosku, że nie (że ważne jest to, że zrozumiałam swoje błędy i ciągle pracuje aby ich nie popełniać – czasem się zdarzy).

Moja zmiana nie nastąpiła jakoś spektakularnie, szczerze mówiąc – mozolnie, przez co być może mój mąż praktycznie jej nie dostrzega.
To co znosiłam i znoszę.

Mój mąż nieco zmienił się pod moim wpływem ale te zmiany są znikome i teraz wyraźnie widzę jak bardzo wynika to z jego wewnętrznych problemów. Oczywiście zadaję sobie pytanie – a może jestem nieodpowiednią kobietą dla niego, może po prostu nie potrafię sobie z nim poradzić, nie mam odpowiedniego podejścia do niego. Być może tylko cos mi się zdaje, ze z dużym prawdopodobieństwem jego problemy wyjdą w każdym związku, w takiej czy innej formie.

Mój mąż był i jest skrajny – sprawy tzw. obowiązków ogarnia super i jestem mu za to wdzięczna ale sfera uczuć , relacji leży kompletnie.

Przez ten cały czas znoszę oskarżanie mnie o dosłownie wszystko, każdy jego nerw jest moją winą – to ja jestem odpowiedzialna za jego emocje i działania. Nadal jest wulgarny. I już kompletnie nie da się o niczym porozmawiać – nie mam już nawet na myśli trudnych rozmów ale takie codzienne, np. o wizycie u lekarza. Wszystko co mówię odbiera jako nakaz, mędrkowanie. Jest bardzo obrażalski i drażliwy. Nadal izoluje się po kłótni – ja tez potrzebuje czasem nawet kilku dni ale ze storny mojego męża jest to izolacj na kilka tygodni i mało kiedy sam próbuje z tego wyjść.
Nic co mówię nie ma wartości – to samo powie kto inny i jest słyszany, ja nie. Nadal pozwala swoim kolegom źle o mnie mówić (jestem dla nich sztywniarą ponieważ uważam, ze alkohol nie powinien być zawsze głównym celem imprez). Nie chce się rozumieć, nadal kara mnie jeśli pokażę większe emocje czy po prostu pęknę i pozwolę sobie na okazanie złości (jak mnie kara, np. wycofuje się z ważnych ustaleń lub spraw, wiedząc że są dla mnie ważne). Wychodzi wszędzie praktycznie sam – to nadal nasz problem (teraz już w ogóle mało spędzamy czasu razem, nie mamy o czym rozmawiać). Umniejsza moją osobę jak może – w niczym nie mam racji, reaguje lekceważąco, umniejsza wagę różnych spraw. Jest totalnie niestabilny emocjonalnie.

Nadal jest problem alkoholu, mało kiedy wraca trzeźwy albo chociaż w normie, najczęściej upija się bardzo. Usłyszałam, że alkohol nie jest zły, że on lubi pic i będzie.

Zauważyłam taką powtarzalność – jest źle kilka miesięcy, nawet bardzo źle i nagle zbiera się i potrafi żyć naprawdę w normie – tak jest około 6, 7 miesięcy i pierdut, byle czego. Zazwyczaj wtedy jak usłyszy coś, co mu się nie podoba, nawet jeśli wypowiem to łagodnie i powiem że się po prostu martwię.
Nie jestem ideałem i nie będę, chcę móc czasem unieść głos, powiedzieć coś w nerwach, powiedzieć że coś mnie martwi, machnąć ręką jak cos mnie zdenerwuje – to ludzkie a czuję się jak na policji „wszystko co powiesz zostanie użyte przeciwko tobie”.
Wiem, że nie stawiałam granic – nie potrafię tego robić ale to nie oznacza, że druga osoba powinna zwalniać się z odpowiedzialności za związek.
To co jest bardzo istotne to fakt, że jakiś niedługi czas temu doszło do dwóch rozmów, podczas których mąż przyznał się do swoich błędów – to bardzo ważne ale co z tego skoro zachowaniem nie pokazuje aby chciał zwracać uwagę na moje potrzeby. Poza tym wycofał się z dalszych rozmów, które jak i on stwierdził są dla niego ostateczne. Zaufałam a dostałam w pysk. Straciłam wszelką nadzieję.
Zastanawiam się czy może to co dzieje się z moim mężem to powód braku miłości do mnie- nie stara się prawie w ogóle, jak się pokłócimy i wpadnie enter swój ciąg to ani nie stara się żeby zacząć rozmawiać ani nie dąży do jakiejkolwiek czułości. Może po prostu mnie nie kocha a boi się odejść. Z 2giej strony mówi coś tam o wspólnej przyszłości

Myślę o rozwodzie – nie widzę innego sposobu (seperacji nie chcę bo to takie dla mnie przeciąganie tylko sytuacji). Nie chcę tego, kocham swojego męża, wbrew wszystkiemu bardziej niż kiedykolwiek ale widzę, że jesteśmy pod ścianą totalną. Wiem, że jeśli nie zrobię czegoś konkretnego to absolutnie nic sienie zmieni a tak żyć już nie chcę. Jego problemy są zbyt głębokie aby uleczyła je miłość. Tu potrzebne są decyzje.

W sumie nie wiem dlaczego tu napisałam – chyba chętnie przeczytam jakieś głosy na ten temat bo po prostu nie jest łatwo.
zenia1780
Posty: 2170
Rejestracja: 18 sty 2017, 12:13
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: zenia1780 »

Witaj Fino po przerwie.
Ciesze sie, że tak wiele udało Ci się w sobie dostrzec i zmienić. Jesteś dzielną kobieta :) . Gratuluję :D
Fino pisze: 13 lis 2019, 15:09 Moja zmiana nie nastąpiła jakoś spektakularnie, szczerze mówiąc – mozolnie, przez co być może mój mąż praktycznie jej nie dostrzega.
Nie było Cię tutaj blisko rok. Rok to dużo i mało jednocześnie... Rozumiem, ze chciałabyś, aby zmiany jakich w sobie dokonałaś były zauważone... Jednak to nie dzieje sie tak szybko, Mojemu meżowi dostrzeżenie (a może raczej przyjęcie) tych zmin we mnie zajęło kilka ładnych lat. Otoczenie często bada na ile zmiany w nas są trwałe... W takim kontekscie rok to krótko...
Dużo, naprawdę dużo zrobiłaś w sobie. Moze jednak warto zadać sobie pytanie po co to wszystko robiłaś? Dla męża czy dla siebie? Czy sobie samej taka jaką teraz jesteś podobasz się?
Fino pisze: 13 lis 2019, 15:09 Jego problemy są zbyt głębokie aby uleczyła je miłość. Tu potrzebne są decyzje.
Decyzje? Twoje? Jego?
Mówisz, ze miłość to za mało... I tak i nie. Wszystko zalezy od tego co rozumiesz przez miłość. Miłość naiwna jak najbardziej nic tu nie zdziała, wrecz zaszkodzić może, jednak miłość mądra... Miłość mądra może wiele zdziałać...
Fino pisze: 13 lis 2019, 15:09 Myślę o rozwodzie – nie widzę innego sposobu (seperacji nie chcę bo to takie dla mnie przeciąganie tylko sytuacji).Nie chcę tego, kocham swojego męża, wbrew wszystkiemu bardziej niż kiedykolwiek ale widzę, że jesteśmy pod ścianą totalną. Wiem, że jeśli nie zrobię czegoś konkretnego to absolutnie nic sienie zmieni a tak żyć już nie chcę.
Naprawdę uważasz, że separacja to tylko przeciąganie obecnej sytuacji? Naprwdę?
Pozwolę sobie tu nie zgodzić się z Tobą. Separacja jest jak najbardziej działaniem konkretnym, jak również rodzjem granicy mającej chronić mnie przed krzywdą. Nie gorszą aniżeli rozwód w swojej skuteczności.
Dlaczego zatem bardziej skłaniasz sie ku rozwodowi?
lecz [Pan] mi powiedział: «Wystarczy ci mojej łaski. Moc bowiem w słabości się doskonali».
(2Kor 12,9)
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Dlatego skłaniam się ku rowodowi, że w sytuacji kiedy mój mąż popada w tygodnie milczenia z powodu jakiejkolwiek kłótni stworzy między nami jeszcze większy dystans. Bo być w separacji i mieszać razem to moim zdaniem pomyłka, to żadna separacja a nie stać mnie żeby wyprowadzić się i utrzymywać dwa mieszkania, mąż też się nie wyprowadzi - wiem to.

Poza tym coś mnie ostatnio oświeciło -spisałam najgorsze sytuacje, które spotkały mnie że strony męża. Przypomniala mi się też sytuacja sprzed więcej chyba niż roku, kiedy to mąż w kłótni jakiejś, zapytany "czy chce się rozejść", zakrzyczal mnie oczywiście a przyparty do muru powiedział, że nie musi mi się tłumaczyć i że powie jak wykonczymy mieszkanie. Nie.mogłam pojąć dlaczego atak chce wykończyć mieszkanie zamiast usiąść, podjąć decyzję i wtedy zdecydować o mieszkaniu. Nie miałam wyjścia a też bojąc się że odejdzie nie cisnelam.
Trzy dni temu po około miesięcznym nie odzywaniu się (po kłótniach i czepianiu się mnie) nagle bardzo spokojnie zapytał czy myślałam o dalszym wykonczeniu mieszkania, oslupialam bo po tak długim czasie milczenia to przydałoby się jakoś zbliżyć do siebie. Nie wiedziałam co powiedzieć - no że tak. Widział moje zdenerwowanie i zaczął raptem się przymilac. Za dwa dni znów pytanie-kiedy będę do majstra dzwonia. Olśniło mnie, że on mnie już dawno nie kocha a jest bo celem jest wykończenie mieszkania żeby za większa kasę je sprzedać. Kiedyś mi wykrzyczal, że jakby coś to trzeba wykońcZyć mieszkanie bo takiego nikt nie kupi.
Uważam, że mnie nie kocha bo nie robi nic żeby się zbliżyć.
Rok mówisz to za mało żeby dostrzec zmiany-ok, tak może być ale on się mnie czepia, kłóci o wszystko praktycznie, nie daj Boże pozwolę sobie na takie ludzkie pokazanie nerw a już się czepia. Dosłownie nic nie mogę powiedzieć, za wszystko się obraża-sam przyznal ostatnio róże jest obrazalski. Tak nie da się żyć. Czuję się niekochanai nie czuję nosie z nim bezpiecNie.
Czas to skończyć. Będzie ciężko ale jak sobie przypomnę ile już razy mnie naprawdę upokozyl Ro nie pozwolę sobie tak więcej.
Na pewno ma duże problemy że sobą i część jego zachowań wynika z tego ale jest inteligentny i gdyby mnie kochał to nie uzywalby raz po raz tych przykrych słów, zdań i zachowań i starały się a nie robi tego.
Zamierzam powiedzieć mu o moich wnioskach. I zapytać co do mnie czuje i jakie są jego intencje. Jeśli nie uzyskam znowu odpowiedzi- prawdopodobnie złożę wniosek o rozwód. Tak nie można komuś robić-zatajac aż tak swoje myśli.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Fino pisze: ↑ Jego problemy są zbyt głębokie aby uleczyła je miłość. Tu potrzebne są decyzje.
Żenia1780 pisze Decyzje? Twoje? Jego?
Mówisz, ze miłość to za mało... I tak i nie. Wszystko zalezy od tego co rozumiesz przez miłość. Miłość naiwna jak najbardziej nic tu nie zdziała, wrecz zaszkodzić może, jednak miłość mądra... Miłość mądra może wiele zdziałać...
Zgadzam się i na pewno nie byłam przez ten czy taka mądra, wiem że nie umiem stawiać granic. Wiem, że przydalaby się jeszcze czas tylko mój mąż robi śniadania coraz gorszy. Nic nie jest w stanie na niego wpłynąć. Nie mam już środków aby sobie radzić z ta sytuacją. Chciałam się zmienić, już się jakoś zmieniłam i będę nadal ale jeśli mi nie pomaga to przynajmniej mógłby nie przeszkadzać a cały czas jest tak samo. Nie widzę innego wyjścia jak rozwód. Po prostu czuję, że już nie ma miłości z jego strony.
Zobaczcie, sam mi powiedział ostatnio, że wie że popada w takie milczenia i że nie robi tym dobrze a teraz znów, raptem miesiąc od rozmowy i mimo mojej inicjatywy żebyśmy już dali dość - nie wychodzi z tego, poza tym nie widzę żeby jakoś źle mu było w tej sytuacji-chodzi pewny, jakby nerw nie było, robi sobie jakieś swoje rzeczy, pogwizduje sobie.Jakby nigdy nic.
Mimo, że mówię mu że potrzebuję jego inicjatywy bo już nie chce się narzucać-on nic. Jakieś tylko zdawkowe idzywaniew się. Ileż on ma siły, przecież normalnie, nawet jak chce się odejść to dąży się do rozwiązania sytuacji a takie niewiadomo co.
Tak się nie da.
Ostatnio zmieniony 17 lis 2019, 19:06 przez Anonymous, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

Fino pisze: 17 lis 2019, 15:14 Dlatego skłaniam się ku rowodowi, że w sytuacji kiedy mój mąż popada w tygodnie milczenia z powodu jakiejkolwiek kłótni stworzy między nami jeszcze większy dystans. Bo być w separacji i mieszać razem to moim zdaniem pomyłka, to żadna separacja a nie stać mnie żeby wyprowadzić się i utrzymywać dwa mieszkania, mąż też się nie wyprowadzi - wiem to.
Fino, żebyś się nie zdziwiła. Rozwód nie załatwia automatycznie oddzielnego zamieszkania. Co więcej - nie załatwia automatycznie nawet rozdzielności majątkowej wstecz. Wyłącznie naprzód.
Wg mnie wciąż próbujesz zmusić męża do miłości, tym razem sięgając po broń atomową, czyli rozwód.
Jak zapewne wiesz - po zastosowaniu broni atomowej zostaje spalona ziemia i nie ma wygranych.
To właśnie Cię czeka, gdy sięgniesz po to rozwiązanie. Zwłaszcza z taką intencją. Nie będzie czego zbierać. Również po Tobie.

Dodam jeszcze, że przez ilość literówek i przeinaczeń bardzo źle się Ciebie czyta.
Może dlatego nie ma odzewu W Twoim wątku.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Ukasz

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ukasz »

Fino, cieszę się, że znowu to zajrzałaś. Twoja historia była mi bliska. Podziwiałem, z jaką determinacją starałaś się pracować nad sobą. Byłem przekonany, że idąc dalej tą drogą stopniowo odzyskasz Twoje życie - czy z mężem, czy bez niego, bo na jego wybory nie masz przecież wpływu.
Bardzo się smucę z powodu tego, co napisałaś. Trudno mi w tym odnaleźć nawet ślad tej Twojej pracy sprzed roku. Jedynie wyznanie, że nie umiesz stawiać granic. Tak, jakby to było zero-jedynkowe, jakbyś nawet nie spróbowała, albo doszła do przekonania, że nigdy nie będziesz w stanie zrobić żadnych postępów. Gdzie jest ta Fino, która walczyła o siebie?
Piszesz, że tak nie da się żyć, bo mąż... Chyba jeszcze nie widziałem tu na forum osoby tak totalnie uwieszonej na mężu lub żonie. On chodzi i gwiżdże, a Ty odchodzisz od zmysłów. Nie wiem, jak to jest między Wami i u niego, ale może być tak, że dla niego to jest układ idealny. On sam jest głęboko poraniony i nie potrafi skonfrontować się z własnymi uczuciami, więc żyje Twoimi. Bawi się nimi. Widzi, że może zagrać na nich jak na instrumencie. Sprawia mu to frajdę. Uzależnia się od tego. Daje mu to komfort ucieczki od własnych problemów. Ciebie boli coraz bardziej, bo wciąż go kochasz, a on to widzi i właśnie dlatego gra. Coraz mocniej. A Ty idziesz w to jak w masło. Rozwód? Przecież Ty chcesz zadać ranę nie jemu, który na Ciebie gwiżdże, tylko sobie. Zranić się tak mocno, żeby wreszcie zobaczył Twoje cierpienie. Tylko że on je widzi i właśnie dlatego to robi. Dlatego rani Cię coraz mocniej. To jego chory sposób na przykrycie własnych zranień.
Twój mąż nie jest w tym zresztą może – to znów moja projekcja, jak może być, a nie sugestia, że tak jest – bardzo różny od Ciebie. Ty też żyjesz jego uczuciami zamiast swoimi i też po to, żeby się z tymi własnymi nie skonfrontować. Żeby nie stanąć przed zadaniem do wykonania, przezwyciężeniem własnych zranień. Wchodzisz cała w rolę ofiary, co Cię zwalnia z wysiłku i działania. Zamiast tego chcesz krzyczeć rozwodem, jakby to w jakikolwiek sposób miało ukoić Twój ból.
Na początku Twojego wątku pisałaś o tym, że nie możesz się pogodzić z jego wizytami na stronach pornograficznych i na portalu randkowym. Że chcesz mu o tym powiedzieć, ale wciąż nie możesz się na to zdobyć. Powiedziałaś? Przezwyciężyłaś Siebie, Twój własny lęk? Co wtedy poczułaś?
Co zrobiłaś przez ten rok, żeby odzyskać siebie, Twoje życie? Masz nową pasję? Nabyłaś jakąś nową umiejętność – nie wiem, język, sport, cokolwiek? Masz nowych przyjaciół? Odbudowałaś Twoje życie towarzyskie? Byłaś w ciekawym miejscu? Zdarzyło się coś w Twoim życiu duchowym, jakieś ważne spotkanie, rekolekcje, jakaś odkryta ścieżka do Boga? Nie było Cię tu przez rok: co się stało przez ten rok z Tobą? Gdzie zaszłaś? Mąż nie chce budować z Tobą relacji – tym więcej przestrzeni miałaś na to, żeby budować siebie. Co się udało?
Fino, jesteś w ekstremalnie trudnej sytuacji, bo zawodzi Cię i rani ten człowiek, który miał być Twoim oparciem, miał Cię wziąć na ręce i przenieść przez trudny próg w Twoim życiu. Nie robi tego i wreszcie przyjmij to do wiadomości. On Ci teraz nie pomoże. Żeby mógł to zrobić, musiałby najpierw wykonać potężną pracę nad sobą, a to na pewno nie nastąpi od zaraz. Jesteś zdana na siebie. Jesteś u kresu sił. Kto Ci pomoże?
Ja w tym momencie zwróciłem się do Boga i otrzymałem wielką pomoc. Żyję. Widzę dalsze odchodzenie mojej żony i mnie to boli, ale nie zatrzymuje na mojej drodze. Ja odpowiadam za moje życie, za moją miłość do niej, za moją relację z Bogiem. Tu mogę iść naprzód i idę, ona mnie tu nie zatrzyma. Może kiedyś dołączyć, jak będzie chciała. Wtedy chętnie podam jej rękę. Na razie nie chce, więc używam obu rąk do roboty i mam tej roboty po łokcie. Życie galopuje, płynie intensywnie, jest moje, z wszystkimi jego smakami, cierpieniem i szczęściem. Chcesz tak żyć? Pełną piersią? To zacznij.
I jeszcze o rozwodzie. Pamiętam, jak pisałaś o Twoim bólu z powodu wirtualnej niewierności męża. A jak będziesz się czuła, gdy on po rozwodzie przyprowadzi kowalską do Waszego mieszkania i tam będzie z nią współżył? Powiesz mu, że jest niewierny Tobie, jego żonie?
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Nirwano, trochę zorientowałam się w temacie i wiem że nie ma od razu podziału majątku. W separacji natomiast nie ma w ogóle. Decydując się na separacja pozostawię sobie pustą nadzieję a nie chce karmić się marzeniami.

I właśnie nie próbuje zmusić męża do miłości - chcę dać mu wolność jeśli już mnie nie kocha. Miłość to podstawa, jeśli jej brak nie widzę sensu zmuszać męża do bycia razem.

Bardzo dziwi mnie tu częsta postawa na forum- nie pytaj, nie poruszaj tematu. Co długo robiłam a mąż nie daje z siebie prawie nic, stosuje agresję psychiczną - nie dam już tak rady.
Jeśli nie wyjaśni mi tak podstawowych kwestii co czuje i jakie są jego intencje z wykanczaniem mieszkania to co mogłabym zrobić?
Osobiście, nie widzę wyjścia- ściana, totalna sciana, nie mogę ciągle przejmować odpowiedzialności za wszystko. Nie jestem idelana, wiem co go wkurza ale nie mogę ciągle zastanawiać się nad każdym słowem bo to paranoja się zrobiła. Chodzi o normalność a ja nigdy nie wiem co zostanie źle odczytane.
Piszesz, że rozwód to spalona ziemia - to znaczy, że lepiej tkwić w czymś beznadziejnym?
Rozumiem, że tu nie namawia się do rozwodów ale czasem to jedyne wyjście. A jeśli mądra miłość to jaka w moim przypadku bo ja już pomysłów nie mam.
PS. Pisząc w pośpiechu telefon przekręca mi słowa.
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Fino pisze: 13 lis 2019, 15:09 Jego problemy są zbyt głębokie aby uleczyła je miłość. Tu potrzebne są decyzje.
Decyzje? Twoje? Jego?
Mówisz, ze miłość to za mało... I tak i nie. Wszystko zalezy od tego co rozumiesz przez miłość. Miłość naiwna jak najbardziej nic tu nie zdziała, wrecz zaszkodzić może, jednak miłość mądra... Miłość mądra może wiele zdziałać...

Naprawdę chciałabym dowiedzieć się co w mojej sytuacji oznacza mądra miłość. Nie pytam oby pytać - nie wiem. Ale wiem (jak już pisałam), że jeśli nie zrobię czegoś bardzo konkretnego to nasze małżeństwo i tak się rozpadnie. Czekanie aż mąż coś zrobi nie ma sensu-wiem to.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13317
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Nirwanna »

Fino pisze: 18 lis 2019, 1:01 Piszesz, że rozwód to spalona ziemia - to znaczy, że lepiej tkwić w czymś beznadziejnym?
Lepiej zająć się sobą, tak jak to opisał wyżej Ukasz.
Fino pisze: 18 lis 2019, 1:19 Naprawdę chciałabym dowiedzieć się co w mojej sytuacji oznacza mądra miłość. Nie pytam oby pytać - nie wiem.
Forum pełne jest opisów mądrej miłości. Podobnie internet pełen konferencji, a sklepy i biblioteki - książek.
Co przeczytałaś, co odsłuchałaś?
Czy byłaś przez ten rok na spotkaniu Ogniska sycharowskiego? albo na rekolekcjach?
Fino pisze: 18 lis 2019, 1:01 PS. Pisząc w pośpiechu telefon przekręca mi słowa.
Warto pisać wolniej i sprawdzać tekst przed wysłaniem.
To przejaw szacunku i do siebie i do odbiorców, oraz jeden z elementów mądrej miłości względem siebie samego i drugiego człowieka.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: tata999 »

Fino pisze: 18 lis 2019, 1:01 Piszesz, że rozwód to spalona ziemia - to znaczy, że lepiej tkwić w czymś beznadziejnym?
Rozumiem, że tu nie namawia się do rozwodów ale czasem to jedyne wyjście. A jeśli mądra miłość to jaka w moim przypadku bo ja już pomysłów nie mam.
Czy " lepiej tkwić w czymś beznadziejnym"? Pewnie, że nie. Czy tkwisz, w czymś beznadziejnym? A jaka jest alternatywa? Jak sobie ją wyobrażasz? Zakładam, że nie idealną miłość, królestwo na ziemi, czy inny raj.

Niestety, pomysłów raczej nie ma. Rozwód cywilny też nie jest żadnym pomysłem moim zdaniem. To nie jest tak, że masz tylko dwie opcje (i to akurat takie, jakie daje Ci prawo cywilne uchwalone przez setki polityków i narzucane przez obcych Ci urzędników).
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Nirwanna pisze: 18 lis 2019, 6:37
Fino pisze: 18 lis 2019, 1:01 Piszesz, że rozwód to spalona ziemia - to znaczy, że lepiej tkwić w czymś beznadziejnym?
Lepiej zająć się sobą, tak jak to opisał wyżej Ukasz.
Fino pisze: 18 lis 2019, 1:19 Naprawdę chciałabym dowiedzieć się co w mojej sytuacji oznacza mądra miłość. Nie pytam oby pytać - nie wiem.
Forum pełne jest opisów mądrej miłości. Podobnie internet pełen konferencji, a sklepy i biblioteki - książek.
Co przeczytałaś, co odsłuchałaś?
Czy byłaś przez ten rok na spotkaniu Ogniska sycharowskiego? albo na rekolekcjach?
Fino pisze: 18 lis 2019, 1:01 PS. Pisząc w pośpiechu telefon przekręca mi słowa.
Warto pisać wolniej i sprawdzać tekst przed wysłaniem.
To przejaw szacunku i do siebie i do odbiorców, oraz jeden z elementów mądrej miłości względem siebie samego i drugiego człowieka.

Wiesz, wyczuwam irytację z twojej strony i naprawdę nie zamierzam już tu udowadniać ile zrobiłam, ile nie.

Czytałam, nie byłam bo byłam raz i nie tego potrzebuję. Czytam, nie wszystko od razu umiem zastosować.

Zajęłam się sobą i nadal będę ale nie chcę już znosić upokorzeń ze strony męża.

A literówki to nie brak szacunku do innych - czasem będą.
renta11
Posty: 842
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: renta11 »

Ukasz pisze: 17 lis 2019, 23:21 On sam jest głęboko poraniony i nie potrafi skonfrontować się z własnymi uczuciami, więc żyje Twoimi. Bawi się nimi. Widzi, że może zagrać na nich jak na instrumencie. Sprawia mu to frajdę. Uzależnia się od tego. Daje mu to komfort ucieczki od własnych problemów. Ciebie boli coraz bardziej, bo wciąż go kochasz, a on to widzi i właśnie dlatego gra. Coraz mocniej. A Ty idziesz w to jak w masło. Rozwód? Przecież Ty chcesz zadać ranę nie jemu, który na Ciebie gwiżdże, tylko sobie. Zranić się tak mocno, żeby wreszcie zobaczył Twoje cierpienie. Tylko że on je widzi i właśnie dlatego to robi. Dlatego rani Cię coraz mocniej. To jego chory sposób na przykrycie własnych zranień.
Twój mąż nie jest w tym zresztą może – to znów moja projekcja, jak może być, a nie sugestia, że tak jest – bardzo różny od Ciebie. Ty też żyjesz jego uczuciami zamiast swoimi i też po to, żeby się z tymi własnymi nie skonfrontować. Żeby nie stanąć przed zadaniem do wykonania, przezwyciężeniem własnych zranień. Wchodzisz cała w rolę ofiary, co Cię zwalnia z wysiłku i działania. Zamiast tego chcesz krzyczeć rozwodem, jakby to w jakikolwiek sposób miało ukoić Twój ból.
Na początku Twojego wątku pisałaś o tym, że nie możesz się pogodzić z jego wizytami na stronach pornograficznych i na portalu randkowym. Że chcesz mu o tym powiedzieć, ale wciąż nie możesz się na to zdobyć. Powiedziałaś? Przezwyciężyłaś Siebie, Twój własny lęk? Co wtedy poczułaś?
Co zrobiłaś przez ten rok, żeby odzyskać siebie, Twoje życie? Masz nową pasję? Nabyłaś jakąś nową umiejętność – nie wiem, język, sport, cokolwiek? Masz nowych przyjaciół? Odbudowałaś Twoje życie towarzyskie? Byłaś w ciekawym miejscu? Zdarzyło się coś w Twoim życiu duchowym, jakieś ważne spotkanie, rekolekcje, jakaś odkryta ścieżka do Boga? Nie było Cię tu przez rok: co się stało przez ten rok z Tobą? Gdzie zaszłaś? Mąż nie chce budować z Tobą relacji – tym więcej przestrzeni miałaś na to, żeby budować siebie. Co się udało?
Wybrałam słowa Ukasza, które wydają mi się bardzo istotne.
1. Oboje patrzycie tylko i żyjecie tylko emocjami i zachowaniami drugiej osoby. To jest centrum wszystkiego i jednocześnie pułapka, bo po co patrzeć na siebie? Być reaktywnym jest najłatwiej.
2. Co zrobiłaś ze sobą, dla siebie przez ten rok? Pytania pozostawiłaś bez odpowiedzi.
3. Myślisz, piszesz rozwód, jakby to było magiczne COŚ co zmieni Twoją, Waszą sytuację. A nie możesz już zacząć żyć tak, jakby już było po rozwodzie? Czyli: nie interesujesz się mężem, a zajmujesz tylko sobą. Tylko o sobie myślisz, na siebie patrzysz, tylko Ty podejmujesz decyzje o sobie i dzieciach. A mąż? Męża nie ma, nie istnieje.
Założę się, że nie będziesz potrafiła.
I tak też będzie po rozwodzie.
Więc może NAJPIERW zacznij tak żyć, a POTEM zdecyduj się, bądż nie, na rozwód. Bo rozwód to nie czarodziejska różdżka. To tylko papierek.
Taa taka mądra jestem, a sama krok do przodu i dwa do tyłu. :D
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

tata999 pisze: 18 lis 2019, 7:04
Fino pisze: 18 lis 2019, 1:01 Piszesz, że rozwód to spalona ziemia - to znaczy, że lepiej tkwić w czymś beznadziejnym?
Rozumiem, że tu nie namawia się do rozwodów ale czasem to jedyne wyjście. A jeśli mądra miłość to jaka w moim przypadku bo ja już pomysłów nie mam.
Czy " lepiej tkwić w czymś beznadziejnym"? Pewnie, że nie. Czy tkwisz, w czymś beznadziejnym? A jaka jest alternatywa? Jak sobie ją wyobrażasz? Zakładam, że nie idealną miłość, królestwo na ziemi, czy inny raj.

Niestety, pomysłów raczej nie ma. Rozwód cywilny też nie jest żadnym pomysłem moim zdaniem. To nie jest tak, że masz tylko dwie opcje (i to akurat takie, jakie daje Ci prawo cywilne uchwalone przez setki polityków i narzucane przez obcych Ci urzędników).
Moim zdaniem tkwię ponieważ próbowałam różnie i na dłuższą metę mąż nie zmienia myślenia. Jest coraz bardziej nerwowy, nie panuje nad emocjami, wszystko odbiera na opak. Wypiera się tego co mówi, wycofuje z ważnych spraw - nie wszystko jest zależne ode mnie. To jest po jego stronie. Czuję, że mnie nie kocha.
Oczywiście, że zdaję sobie sprawę, że skoro tak, to moja postawa nie jest jeszcze taka jaka powinna być ale nie potrafię z dnia na dzień, zachowuję jednak przyzwoite granice.
Absolutnie nie chcę idelanej miłości ale chcę czuć się bezpiecznie, chcę być ważniejsza od kolegów, chcę móc powiedzieć, że się czymś martwię i nie być zakrzyczana.
Nie chcę czekać kolejnych 10 lat że może coś mój mąż zrobi że sobą a może nie. Poczucie, że odpowiada się za wszystko i na nic nie ma się z wpływu jest wykanczajace.


Piszesz, że nie jest tak że mam tylko 2 opcje - niestety innych nie widzę (mogę albo odejść albo zostać, pracować nad sobą i czekać na lepsze czasy a ja już o miłość i szacunek nie chcę się prosić.
ODPOWIEDZ