Ruta, tak bardzo cieszę się, że to napisałaś.Ruta pisze: ↑27 lis 2019, 1:37Cudowna nowomowa psychologów. Ksiądz widać też psycholog, studiował może, albo i co gorsza czytał świeckie nauki. Nie widzę emotka, żeby go wstawić, ale tu mrugam... Nie żebym negowała osiągnięcia psychologii, chociaż pozostaję psychosceptyczna. Większość podobnych tez psychologicznych pada, gdy przepuścimy je przez młyny logiki. Jak wprowadzimy kryterium przyzwoitości i moralności - to padają wszystkie..
No to do dzieła. Logika. Małżonek wikła się w romans, bo w małżeństwie czegoś brakuje. Czyli gdyby w małżeństwie niczego nie brakowało, to małżonek nie wikłałby się w romans. Czyli dobre małżeństwo to takie, w którym niczego nie brakuje. Bam, bam, bam... właśnie wali się teza. Pokażcie mi małżeństwo, czy w ogóle jakąkolwiek relację między ludźmi w której niczego nie brakuje...
No to teraz przyzwoitość. Odkrywam, że w moim małżeństwie czegoś brakuje. W sumie nie muszę odkrywać, brak jest ewidentny i ogromny, bo brakuje męża. Biegnę romansować...Paaaaa...Napiszcie mężowi, że jest współwinny...
Moralność. Nie zdradzam, nie łamię danego słowa, nie oszukuję, nie ranię osób, które mnie kochają, nie obwiniam nikogo za swoje złe postępowanie. Panuję nad popędami. Dziękuję.
Jeśli umawiamy się na wierność, to jesteśmy wierni. Jeśli nie jesteśmy wierni, to jesteśmy winni niewierności. Nie sąsiadka, nie trudne dzieciństwo, nie stres w pracy, nie pies za rogiem i nie współmałżonek, ani nie domniemana dziura w małżeństwie. Nie kupujcie takich bzdur, nie biczujcie się i nie bierzcie na siebie winy za czyjeś złe postępowanie.
Jeśli ktoś nadal nie czuje się przekonany, że 100 procent winy, udziału i odpowiedzialności za zdradę ponosi zdradzający proponuję przyjrzeć się wypowiedziom zdradzających o przyczynach: samotność lub nadmierna bliskość, stres lub bezczynność, nuda lub nadmiar wrażeń, żona za gruba albo za chuda, mąż za ciapowaty albo zbyt zdecydowany, brak uwagi lub nadmiar uwagi, zbyt dominujący małżonek lub zbyt uległy. Zdradzający bierze sobie z tego bazarku to, co kupi współmałżonek - doskonale go zna i wie, za co obwinić i jak choć troszkę go w tym wszystkim unurzać.
Myślę, że szczere wypowiedzi zdradzających o motywach byłyby zupełnie inne, niż te podawane na terapiach albo w tzw. szczerych rozmowach. Mroczniejsze i przerażające. Zanim dojdzie do zdrady trzeba przejść niezłą ścieżkę i trening, czasem kręgosłup moralny jest tak silny, że trzeba go sobie złamać - znienawidzić małżonka, odwrócić znaczenie wszystkiego w co się wierzy, porzucić wiarę. Zdrada w małżeństwie to poważny upadek wewnętrzny i moralny.
Gdyby zdradzający spojrzał szczerze w siebie, w pierwszą myśl, która przywiodła go do zdrady i prześledził całą drogę jaką od tej jednej myśli przeszedł, to ruszyłby przed siebie i biegł w panice jak Iwan Bezdomny po Moskwie, ze świecą w jednym ręku i ikoną w drugiej. Wiem co mówię. Dwa razy w ciągu małżeństwa przytrafiło mi się "zakochanie" - dwa razy spokojnie w tym stanie czekałam, przyglądałam się sobie, temu co się we mnie pojawia i żadna z tych rzeczy nie miała nic wspólnego z moim mężem. A potem mijało. Gadałam też parę razy z innymi "zakochanymi' - i z tymi co się zatrzymali i z tymi co nie. Myślę, że najszczersze w tych wyznaniach jest powtarzające się wyznanie, że "pchała mnie jakaś siła". A czasem to jeszcze prostsze - dopuszczasz kogoś do siebie zbyt blisko - z głupoty, z ciekawości, nudy, z ego, gdy ten ktoś taki fajny i miły się interesuje tobą (hoho, nadal jestem atrakcyjny dla młodych kobiet) - i pojawia się zwykła ruja. To silny instynkt, ale on także nie ma nic wspólnego z postępowaniem współmałżonka. Ruja to ruja. Dojrzała osoba z przepracowaną seksualnością potrafi nad nią zapanować, wie co się dzieje i nie myli rui ze znalezieniem miłości życia. Głupi myli - a potem gdy ruja mija, budzi się na niezłych zgliszczach. Są też zdradzający kompulsywnie z nałogu - i znowu małżonek nie ma nic wspólnego z tym, bo to nie małżonek podsuwa pornografię, ulotki agencji czy witryny portali randkowych.
Więc nie, nie i nie. Zdrada nie jest produktem kryzysu czy braków w małżeństwie, tylko osobistego upadku zdradzającego.
Naprawdę się cieszę.
Pozdrawiam Cię serdecznie