Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Triste »

renta11 pisze: 28 lis 2019, 9:03Fino, kochanie, wsadź sobie watę do ust, otwórz oczy i .... czytaj, czytaj, czytaj.
Uważasz Rento że to jest pomocne i wspierające ?
Jestem zawiedziona tym wątkiem i postawą wielu z udzielających się tutaj.....
krople rosy

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy »

Fino pisze: 27 lis 2019, 11:32 white chocolate pisze: ↑
27 lis 2019, 9:22
Fino pisze: ↑ Ponieważ to ja odwolalam remont mąż wymaga abym ja teraz zadzwoniła do majstra.
A co ten majster ma robić?

Nie ma to tu żadnego znaczenia.
No nie wiem. Jesli ten majster ma wykonywać prace typowo męskie na których kobieta słabo się zna to może warto ten telefon i dopilnowanie sparwy zostawić męzowi? Dlatego o to zapytałam. Okażę się, że znalazłaś niezbyt ogarniętego fachowca (chyba, że to mąż go znalazł) , coś poszło nie tak i następny konflikt gotowy :) Mąż stwierdzi, że trzeba było zaczekać na niego, że znów wolałaś wściubić nos tam gdzie nie trzeba, że on zrobiłby to lepiej....itd. Trochę może szerzę czarnowidztwo , no ale w twojej sytuacji lepiej chuchać na zimno ;)
W każdym bądź razie wykazałabym się inicjatywą i pomysłowością twórczą jeśli chodzi o kobiecy punkt widzenia w urządzaniu mieszkania, pzredstawiłabym ten pomysł męzowi i poprosiła o zaangażowanie w tych sparwach remontowych na których się nie znasz . Jest tu więc przestzreń dla wykazania się męża , dla jego wolności.

Z tego, co piszesz męzowi na ulepszeniu Waszego gniazda zalezy więc jest to atut , warto to dobrze wykorzystać zamiast podejrzewać spisek.
Fino pisze: 27 lis 2019, 11:32 Może tak, może nie. Zawsze zastanawiam się co z czego może wynikać ale jestem już tym zmęczona. Nie chcę nic wymuszac, myślę po prostu, że mam prawo być zirytowana jego postawą i chcieć żeby drgnął.
Jak i on Twoją. Wszędzie dopatrujesz się drugiego dna, wymuszasz odpwoiedzi które w Twoim przekonaiu miałyby Ci zagwarantować poczucie bezpieczenstwa i dać napęd do działania .A napęd czesto przychodzi w trakcie tworzenia, nie przed.
Działaj od siebie, dawaj siebie bez szukania poklasku i potwierdzenia, że warto działać.
Puszczaj wszystkie swoje talenty, predyspozycje , mozliwości w obieg, niech przynoszą zysk. Nie zakopuj tego z lęku przed porażką i miną męża.
To wyglada tak, jakbyście oboje siebie draznili, prowokowali do spięć, mimo, że obydwóm Wam zalezy na sobie. Tak to widzę.
Jedno patrzy na drugiego i nie ufa. I stoicie w miejscu.
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: renta11 »

Triste pisze: 28 lis 2019, 9:48
renta11 pisze: 28 lis 2019, 9:03Fino, kochanie, wsadź sobie watę do ust, otwórz oczy i .... czytaj, czytaj, czytaj.
Uważasz Rento że to jest pomocne i wspierające ?
Jestem zawiedziona tym wątkiem i postawą wielu z udzielających się tutaj.....
To jedna z pierwszych rzeczy, które usłyszałam na Al-Anon i słuchałam potem wielokrotnie, skierowane i do mnie, i do wielu innych osób (tam było otwórz uszy oczywiście i słuchaj :D ). Program 12 kroków ma już swoje wieloletnie doświadczenie (od lat 80-tych w USA) i jest zdecydowanie pomocny i wspierający. Jest nawet na naszym forum i także na tym forum to sformułowanie było wielokrotnie przytaczane i to przez kilka różnych osób. Nie jest on mojego autorstwa. A moją motywację wyjaśniłam w poście do Nirwanny i tam możesz przeczytać, więc powtarzać się nie będę.
Swoją drogą, zapraszam na program 12 kroków, wg mnie powinien on być w programie na poziomie Gimnazjum czy Liceum.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
Jakucja
Posty: 35
Rejestracja: 20 gru 2017, 9:57
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jakucja »

Triste pisze: 28 lis 2019, 9:48
renta11 pisze: 28 lis 2019, 9:03Fino, kochanie, wsadź sobie watę do ust, otwórz oczy i .... czytaj, czytaj, czytaj.
Uważasz Rento że to jest pomocne i wspierające ?
Jestem zawiedziona tym wątkiem i postawą wielu z udzielających się tutaj.....
Ja też. Jestem w niejako podobnej sytuacji jak Fino (może o wiele mniej u nas poważnych rozmów, prawie zero, bo mąż już mi parę lat temu powiedział, że jak mam problem, to mam się z nim udać do koleżanki, co wzięłam sobie do serca na parę lat, ale już tak nie mogę). To wszystko jest dla Fino bardzo trudne, bo ona wyczerpała swoje narzędzia do radzenia sobie z tą sytuacją, a nowe rzeczy, których próbuje, nie działają. Zaznaczam, że nie mówię tu o sytuacji zdrady, w której jeden z małżonków się pogubił, albo my go zawiedliśmy itd, bo ani Fino, ani ja jej nie doświadczam, ale o konflikcie dążeń/interesów/charakterologicznym. Są osoby bardzo "osobliwe", mega trudne we wspólnym życiu, zatwardziałe (również z winy kompleksów i zranień), nieufne, podejrzliwe nawet w stosunku do tych, którzy dobrze im życzą. Bywają osoby o wstrętnym charakterze. Osoby, które nie zauważają/nie doceniają wyciąganej do nich ręki. Zabijają chłodem. Ciężko się czyta Wasze rady w tym kontekście po takim upływie czasu. Jak najbardziej miały one rację bytu 2 lata temu czy rok temu. I jak słusznie zauważyliście, że jednak coś nie działa. Ale czy to jest na pewno wina Fino? Ja też wzięłam sobie do serca te rady: może jak ja postawię granice, zajmę się sobą, będę bardziej ugodowa, dam mężowi dużo przestrzeni, a wreszcie zaakceptuję jego ograniczenia, to będziemy jakoś funkcjonować. Jeśli ja zaakceptuję po części jego paskudny charakter, to on się zmieni. Bzdura. Nic się nie zmieniło. Oczywiście - mniej kłótni, bo mniej okazji do konfrontacji. Bo ja na spokojnie rozmawiam, tłumaczę, nie wybucham, tłumię uczucia, chodzę się wygadać do koleżanki. Tłumacze sobie, on tak ma. Ale on dalej jedzie po mnie jak po łysej kobyle. A kulminacja następuje w momencie, kiedy ja czegoś od niego chcę, czegoś bardzo ważnego. Już od lat starałam się nic nie chcieć, ale życie się toczy no i takie sytuacje się pojawiają tak? Że ktoś czegoś chce. Z gulą w gardle ośmielam się to wyartykułować i... póki co nie będę kończyć tej historii. Ale zadam pytanie: czy ból i strach, stany depresyjne to ma być cena, którą ktoś płaci za trwanie małżeństwa? Zajmij się sobą, nie wiś na mężu, powiecie. Dla mnie ta rada sprawdza się w przypadku ludzi bluszczy, pół bluszczy, ćwierć bluszczy. Ja bluszczem nie jestem bynajmniej, zajmuję się sobą od dawna, z mężem dzieli nas odległość 400 km, ja wychowuje sama dziecko i w ogóle robią wszystko sama, mam pracę, hobby, przyjaciół, rodzinę. Doświadczam takiej samotności w tym związku nie-związku, że wolę po prostu być sama. Z niektórymi po prostu nie da się żyć, albo inaczej: czasem dwie dane osoby po prostu nie umieją ze sobą żyć. I nic z tym się nie da zrobić. Dlatego ja bym nie przesadzała z ochrzanianiem Fino.
Jonasz

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz »

renta11 pisze: 28 lis 2019, 12:17 mnie powinien on być w programie na poziomie Gimnazjum czy Liceum.
Według mnie Rento jest on tak cenny, że absolutnie nie narażałbym go na podeptanie czy odrzucenie bądź też na sprowadzenie do jeszcze jednego przedmiotu.
Zresztą pomyśl proszę jaki byłby sprzeciw przemysłu pornograficznego, spirytusowego, tytoniowego, kreatorów wizji społecznych czy też koncernów nastawionych na zysk z konsumpcji ?
Taka szczepionka i odtrutka?
Podejrzewam że od razu by starali się wpłynąć i unieszkodliwić - rozmyć.
Po mojemu lepiej ich trzymać od tego z daleka :D
renta11
Posty: 846
Rejestracja: 05 lut 2017, 19:20
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: renta11 »

Jakucja pisze: 28 lis 2019, 12:18

Ja też. Jestem w niejako podobnej sytuacji jak Fino (może o wiele mniej u nas poważnych rozmów, prawie zero, bo mąż już mi parę lat temu powiedział, że jak mam problem, to mam się z nim udać do koleżanki, co wzięłam sobie do serca na parę lat, ale już tak nie mogę). To wszystko jest dla Fino bardzo trudne, bo ona wyczerpała swoje narzędzia do radzenia sobie z tą sytuacją, a nowe rzeczy, których próbuje, nie działają. ... Są osoby bardzo "osobliwe", mega trudne we wspólnym życiu, zatwardziałe (również z winy kompleksów i zranień), nieufne, podejrzliwe nawet w stosunku do tych, którzy dobrze im życzą. Bywają osoby o wstrętnym charakterze. Osoby, które nie zauważają/nie doceniają wyciąganej do nich ręki. Zabijają chłodem. Ciężko się czyta Wasze rady w tym kontekście po takim upływie czasu. Jak najbardziej miały one rację bytu 2 lata temu czy rok temu. I jak słusznie zauważyliście, że jednak coś nie działa. Ale czy to jest na pewno wina Fino? ...Dlatego ja bym nie przesadzała z ochrzanianiem Fino.
To raczej nie przypadek, który opisujesz. Wkleję fragment z pierwszego postu Fino
Poznaliśmy się kiedy byłam na terapi (oboje pochodzimy z alkoholowych rodzin). Od początku klocilismy się w przewazajacej części z powodu moich różnych wewnetrznych problemów. Mąż też wnosil od początku destrukcyjne działania i zachowania ale wtedy myślałam, że to być może moja wina, ze ja swoimi zachowaniami powoduje jego. Mimo to pobralismy się. Z miłości i uważałam, ze mimo wszystko pasujemy do siebie.
Czepialam się praktycznie o wszystko, raz nawet doszło do bardziej agresywnej akcji z mojej strony ( z męża nigdy - on od jakiegoś czasu poszedł mocno w agresje słowna)). Byłam chorobliwie zazdrosna, mąż nie madawal mi powodów ale do dziś nie mówi otwarcie o różnych sprawach i duzo niedopowiada i dlatego tworzy się sie atmosfera podejrzliwosci.
Mąż najpierw dusil wszystko w sobie ale powoli zaczął tracic cierpliwość aż pękł jakies półtora (ale wczesniej coraz bardziej przeatawal liczyć się ze mna itp) roku temu na dobre. Zaczął stawiać mi granice ale w agresywny i wulgarny sposób mówiąc ze sobie zasluzylam. Zaczął mnie lekcewazyc i nie liczy się ze mną, przestal mnie sluchac i uslyszlam dużo przykrosci po ktorych dawno powinnam odejść. Deprecjonuje moją osobę przy kazdej okazji, rozmowa zawsze była z nim trudna a dzis praktycznie niemozliwa.
św. Augustyn
"W zasadach jedność, w szczegółach wolność, we wszystkim miłosierdzie".
logika
Posty: 25
Rejestracja: 31 sie 2018, 11:59
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: logika »

"pasję miałam i mam, ale faktycznie nie rozwijam jej"

nie trzeba rozwijać swojej pasji, wystarczy jej się oddać..
chyba, że Twoją pasją jest mąż, to faktycznie, oddałaś się pasji, ale jej nie rozwijasz..

Prosty przepis na odwieszenie się od kogoś:

aby samej wyjechać, bo ma się taką potrzebę,
a nie wyjeżdżać, w odpowiedzi na wyjazd męża z kolegami!

należy zacząć żyć swoim życiem, nie oglądając się na życie męża, ale żeby to zrobić trzeba mieć własne życie, gdy się go nie ma, należy je sobie stworzyć,

o co chodzi?
-poznaję koleżankę, dobrze się rozumiemy i lubimy, a zatem lubię spędzać z nią czas,
-umawiam się z nią na wspólny wyjazd,
-ona proponuje spływ kajakowy,
-mimo, że nigdy nie byłam, jadę z nią, w zasadzie, dla niej, bo nie wiem czy mi się spodobają kajaki,
-jestem zachwycona,
-poznaję ludzi, którzy spędzają tak każdą wolną chwilę, tworzą już paczkę, która umawia się na kolejne spływy,
-jestem zachwycona, sprawiało mi to przyjemność, byłam szczęśliwa,

-po powrocie do domu, zaczynam już planować wszystko na następny raz,
-kupuję sobie mapy, czytam, co chciałabym zobaczyć kolejny raz,
-na wet nie widzę, czy maż ma dobry humor, czy nie ma, odzywa się do mnie, czy nie odzywa,
-nie mam czasu na cudze humory, bo coś innego mnie pasjonuje, przez telefon opowiadam znajomym z entuzjazmem,
-jestem skupiona tylko na swojej pasji,
-krytyka męża, spływa po mnie jak po kaczce, mimo, że sam szydzi z jakiegoś tam spływu, ja wiem lepiej, jak było i co ja tam sama przeżyłam, nawet mu współczuję, że tego nie doświadczył..

-no i pada wreszcie: wiesz, może też bym pojechał z Tobą następnym razem, skoro tak wychwalasz,

i teraz gwóźdź programu:
-jedzie ze mną mąż, i nic mu się nie podoba, wszystko krytykuje, psuje mi wyjazd jednym słowem, bo ja akurat zgadzam się, że można komuś zepsuć i obrzydzić wszystko w danym momencie! ale nie życia!
-postanawiam następnym razem jechać sama, bo ja to kocham już, a on jak nie chce to nie..

-i dopiero jak mąż zauważy, że nie udało mu się odebrać mi mojego świata, że znowu wyjechałam, że znowu się umawiam z innymi, że znowu jestem szczęśliwa,

dopiero wtedy, MOŻE powiedzieć:
-wiesz, może rzeczywiście nie byłem ostatnio zadowolony, bo padał deszcz ciągle, może następnym razem będzie ładniejsza pogoda, chętnie zobaczę te TWOJE kajaki w słońcu!

zawsze chętnie wchodzi się do świata innych, gdy widzi się, że tam jest, czy może być fajnie,
że ludzie mają pasję, która zwyczajnie zaraża..

a kajaki osobiście polecam, i sama wprowadziłabym obowiązkowy spływ kajakowy dla par w naukach przedmałżeńskich, to niesamowite, jak widać wszystko na tacy, zgranie i dopasowanie, reakcje i kto i jak traktuje drugą osobę, i jak liczy się z innym, któremu coś nie wychodzi, czy boi się, czy zwyczajnie chce płynąć w drugą stronę..

i ostatnie zdanie dla Ciebie, Fino:
zmarnowałaś kolejny rok, ale gdy nawet teraz dopiero, coś ze sobą zrobisz,
to będziesz mogła się cieszyć,
że nie zmarnowałaś kolejnych 10 -ciu lat,

nikogo nie obchodzi Twój mąż, ani co zrobił, ani co powiedział.
o Ciebie ludzie się martwią,

z szacunku do innych, w ogóle nie powinnaś o nim pisać, wystarczy jedno słowo: LOKATOR,
a lokatorami, nikt się nie zajmuje, żyją jak chcą..

wszyscy tu piszą o sprawach,
właściciela swojego życia - Twoim.
nałóg
Posty: 3358
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: nałóg »

A program 12 Kroków jest datowany na 1935 rok ubiegłego wieku a „ kroki” spisał Bił W. Był alkoholikiem a jego nieformalnym sponsorem był jezuita.To tak dla jadności
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Przeczytam raz jeszcze wszystko.
Zajmę się na dobre sobą i jeśli psychicznie wytrzymam to pobede jeszcze z mężem choć jest ochydnie. Nadal nie odzywa się-czasem tylko coś, czasem.
Zaczęłam działać z wykończeniem mieszkania. To usłyszałam, że on ma to już gdzieś i nie obchodzi go to. Tak źle i tak niedobrze. Jak chłopiec, który staje na bakier "bo tak".
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

No i co , miałam nie pisać a piszę... bo chwytam się wszystkiego. Szanuję wszystkich, tych którzy nie chcą pisać też.

Twardy kiedyś tak napisał "To nie tak. "Nie czekając" nie oznacza "nie podejmować działań".
Oczywiście, że podejmować, ale nie działania prosząco - błagające wobec małżonka, ale utrzymywanie kontaktu, składanie życzeń z różnych okazji i oczywiście praca nad sobą."

"Ale utrzynywanie kontaktu" - super tylko mój mąż nie odzywa się, czasem coś zagada ale generalnie nic i taka mijanka. Kiedy ja zagadywalam to jakoś wracaliśmy do "normy". Widzę, że byłam takim resoiratorem. Nie chcę tak. Zajmę się sobą i na pewno to będzie dobre ale jednocześnie będzie się tworzył nadal mur. Wiem, że mój mąż musi zobaczyć konsekwencje swojego postępowania ale co zrobić żeby nie wyszła z tego kara.
Jozka
Posty: 66
Rejestracja: 07 wrz 2019, 10:56
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jozka »

Fino ja to widzę tak: Twoj mąż ma problem ze sobą ale to jego problem. Ty też masz problem ze sobą i postanowiłas się nim zająć. Niech on się zajmie swoim problemem a Ty swoim. Jeśli się nie odzywa trudno. Jeśli Cię obraża trudno. To zostanie u niego. To jego problem z którym sam ma się uporać. Nie rozmawia z Tobą trudno. Ty się nie martw że go karzesz. Przecież jak będzie chciał to sam przyjdzie i porozmawia.
Fino Bóg Cię bardzo bardzo kocha wiesz?
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

No pewnie tam, jak zejdziesz zechce to coś zrobi. Dziś już wiem, że muszę pozostawić go w tej strefie dyskomfortu bo tylko wtedy, może, zacznie widzieć że problem jest też w nim.
Tylko tak ciężko znosić te jego nastroje, wczoraj w miarę, dziś jak tylko wstał już jakiś [...], wszyscy są do [...] nawet prowadzący w telewizji to durnie, za wszystko obraza. Wczoraj był dzień pewnego świętowania-dałam prezent, całus w policzek, przytuliłam. Widziałam, że chce tego ale sam z siebie całusa nic zero jakiegokolwiek wyjścia na przeciw. Zsproponowal film-nic innego tylko te pieprzone filmy. Powiedziałam że mam ochotę ale też na inne ma formy spędzania wspólnie czasu do bo przy filmir nadal milczymy, usłyszałam - to co mamy robić.
Ręce opadają. Mój mąż jest inteligentny, może nie umieć tak zupełnie wyjść na przeciw ale jakby chciał to by zaczął się starać. Pytanie - o co mu chodzi.
Nie wiem czy dobrze zrobiłam z tym gestem czułości- czy to nie jest wbrew zasadzie żeby być zdrowo zdystansowana.

Podziawiam osoby które w sytuacji oporu małżonka tak żyją latami. Szanuję wybór ale osobiście uważam, że to jest nieludzkie. Ja np. choć mam ogromne wsparcie w rodzinie i znajomych to tu, w domu czuję się strasznie bo samotna.
Wiem też że mój mąż nic nie zrobi jeśli nie dostanie ku temu jakiegoś bodźca. Kiedy nie znjadzie się w jakiejś sytuacji ostatecznej. Wiem, że ja latami nie chcę tego ciągnąć.
Ostatnio zmieniony 08 gru 2019, 10:40 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: wulgaryzmy precz
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

A takie pytanie w kontekście tego robienia swojego - mąż nie interesuje się tym jak się czuję w całej tej sytuacji, czy ja mam się interesować? Widzę, że lekko mu nie jest- smutek, złość itd. Musi się dziać tam w środku. Ale np. dziś, widziałam że coś chodzi i ciężko oddycha. Zapytałam czy coś mu jest . Odpowiedział że coś nie może oddechu złapać. Powiedziałam, że może to z nerw i tyle, nie drazylam. Ale martwi mnie to. Ta sytuacja daje się nam już we znaki też fizycznie. Ja mam momenty paniki - taki sam objaw-brak oddechu, kolarskiego serca, ucisk.
Czy w sytuacji odwieszania się, kiedy mąż nie ma odruchów zainteresowania się mną - jest dobre żebym ja głębiej się nim interesowała?
To może głupio brzmieć ale chodzi o to że jak zwykle wychodzi na to że mój mąż jest najbiedniejszy w jego zachowań mniemaniu. Mi jest ciężko ale nie pokazuję tak tego- staram się panować nad emocjami więc nie chodzę [...], nie smucę się cały czas, nie mówię że mam też takie a nie innne objawy fizyczne. W jakichś konfrontacjach nie medze że nie ma sensu i tylko sznur przysłowiowy na szyję, wykazuje wolę porozumienia. No i zastanawiam się po prostu czy powinnam dawać mu komfort zainteresowania który być może jeszcze bardziej pozwoli mu pozostać w roli umartwiania się. Może jeśli zostanie pozbawiony wszelkich bodźców ,nie wiem jak to nazwać, takich które nie zmuszają go do wyjścia z tej jego roli, może dopiero wtedy, jak już sięgnie zenitu na coś się zdecyduje.
Obawiam się tylko, że z jego strony czarniwidztwem prędzej spakuje manatki niż zrobi coś konstruktywnego.
Ostatnio zmieniony 08 gru 2019, 10:41 przez Nirwanna, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: wulgaryzmy precz
logika
Posty: 25
Rejestracja: 31 sie 2018, 11:59
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: logika »

W przypadku, Twojego męża,
spakowanie manatków, byłoby czymś bardzo konstruktywnym, dlaczego tego nie robi? nie wie nikt..

wiesz, Fino, ja w swoim życiu widziałam różne przypadki, ale Twój jest wyjątkowy..
naprawdę, nigdy w życiu nie spotkałam się z taką postawą, jak Twoja,
owszem, z niewidzącymi pewnych spraw, ale gdy im się coś wyjaśniło, to doznawali olśnienia i przeglądali na oczy..
A Ty nie,
z uporem maniaka, chcesz żeby mąż zrozumiał swoje błędy,
sama nie rozumiejąc swoich własnych..

jego zachowanie - niewątpliwie naganne, bo to chcesz usłyszeć! - jest niczym innym jak obroną przed Tobą, on nie znalazł innego sposobu, by się przed tym obronić, a zatem ustanowił granice, nie odzywa się..

trudno pojąć, chyba wszystkim, jak można tak długo tkwić w ruchomych piaskach, kiedy się w nie wpadnie..
każdy chce się z nich wydostać,
próbujesz sama lub prosisz kogoś o pomoc..
Ty nie próbujesz sama, a pomoc innych odrzucasz..

czy mogłabyś wytłumaczyć,
dlaczego nie chcesz sama, zmienić czegoś u siebie w pierwszej kolejności?
i poczekać, na zmianę w konsekwencji, drugiej osoby?
Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino »

Nie rozumiem tych ciągłych zarzutów że nie chcę się zmienić, to że wspominam że nie rozumiem męża nie oznacza że nie robię swojej pracy.
Ciągle słyszę, że on tak robi bi ja jestem diabłem wcielonych. Właśnie tego mam tu dość na forum- czy wy wszystko tak idelanie wcielacie w życie unikał ręki? Nie macie żadnych potrzeb i nie rusza Was jak nic nie dostajecie od najbliższych? Tak po ludzku - nigdy nie macie wątpliwości, wszystko rozumiecie i jak burza idziecie przez życie realizując je we własnym zakresie doznając zranienia od najbliższych? Strach wspomnieć, że w czymś mam trudność bo zaraz mówicie, że nic nie rozumiem a to nie tak.
Piszesz, że mój mąż tak się broni - pewnie tak co nie oznacza, że jego wszystkie obawy są realne. Nie on tylko ja słyszę wulgaryzmy, nie ja tylko in za wszystko się obraża, nie ja tylko on ucieka w alkohol, nie ja krytykuje wszystkich za wszystko - daj spokój, taka obrona jego -ok a jak ja mogłabym się wycofać za to wszytko - uuuuuuu, mogłabym. Więc nie ryb proszę że mnie takiej zmory, przed która mój mąż tak strasznie musi się kryć bo tak nie jest. Nie pomyślałaś, że taka ma też postawę bo ma sam że sobą duże problemy, bo on to jest dopiero ślepy?
Przecież napisałam, że postanowiłam robić swoje, a że dodałam że trudno mi się odnaleźć w obecnej sytuacji to powiedz, poważnie, co w tym jest nie tak.
Dalczego uważasz że nie próbuje? Napisz wprost.

A ja napiszę co robię:
- już napisałam że nie daję się ponieść emocjom
- czytam obecnie książkę "granice w relacjach małżeńskich" i słucham audycji
- zaczęłam czytać swój wątek od początku żeby zaczerpnąć z tego co zostało już napisane
- jutro zapisuję się na swoje zajęcia
- podjęłam decyzję o remoncie i mimo olewki męża nie daję się temu i podejmuję temat jak jest potrzeba
- nie pytam go już o nic,
- nie podstawim mu obiadu pod nos (zrobię, widzi że jest).

Ale to nie oznacza, że nie boli mnie ta sytuacja i nie oznacza, że zawsze wiem jak się zachowywać. Jest ciężko i nie będę tego ukrywać. I nie będę ukrywać, że tak od razu wiem jak postępować, że wszystko rozumiem. To nie jest nic złego, to jest ludzkie.
ODPOWIEDZ