Tak jak mówisz, ten pierwszy nie został przez nas w ogóle przepracowany, przemyślany, rozwiazany.Jonasz pisze: ↑17 lis 2019, 20:33Maiuu ja zastanawiam się że pierwszy kryzys zdaje się nie został porządnie i właściwie przepracowany.W maju 2019 poznałam mężczyznę, który mnie mocno zauroczył i z którym weszłam w romans. Wyobrażałam sobie, że będę szczęśliwa. Ale tak się nie stało. Zdradziłam męża, tamten mężczyzna zakończył znajomość, a ja zniszczyłam nam życie.
Mąż dowiedział się o wszystkim z wiadomości telefonicznych.
Początkowo nie chciał dać mi drugiej szansy, ale ostatecznie zgodził się najpierw na separację, potem z upływem dwóch miesięcy na podział i rozdzielność majątkową i na tym się skończyło.
Te ostatnie 4 miesiące były najcięższym momentem naszego życia. Mąż wyrzucał złość, gniew, do czego miał prawo. Stał się obojętny. Nasze drogi rozchodziły się jeszcze bardziej. Czułam się odrzucona, beznadziejna i straciłam wiarę.
We wrześniu poznałam na weselu znajomych mężczyznę, z którym korespondowaliśmy przez ok 2 tygodnie. Po tym czasie zorientowałam się, co ja robię. Zamiast walczyć o męża, to wchodzę w kolejną beznadziejną relację.
Przez każde z Was osobno i razem jako małżeństwo.
Rozwiązany?
Przemyślany?
Wnioski nie zostały wyciągnięte.
Efektem mogł być i drugi.
Ale doceniam to że w drugim SAMA się wycofałaś w porę.
Cierpliwości, czasu na pewno trzeba.
Dać czas drugiemu.
I zajęcia się w końcu samą sobą - krzywdą wyrządzoną samej sobie, zranieniem samego siebie.
To też będzie bardzo ważne i trudne- przebaczyć i zaufać samemu sobie.
Trudno żyć w nieustannym poczuciu winy i coś z tym budować sensownego.
Jak takie przepracowanie powinno wyglądać? Nie wiem od czego powinniśmy zacząć. Najpierw powinnam zacząć od samej siebie.
Może masz jakieś wskazówki, literaturę godna polecenia?