B. wartościowy post Rito ...Ruta pisze: ↑27 gru 2019, 11:54 Witaj Aleks. Twój post bardzo mnie poruszył, bo... mógłby napisać go mój mąż. Jestem opuszczoną żoną i mogę napisać Ci jak wygląda to z mojej perspektywy.(...)
Piszesz, że Twoja żona jest osobą "tak naprawdę niewierzącą". Tego nie wiesz. Mój mąż z różnych powodów oceniłby mnie w podobny sposób. Dla męża podstawą wiary zawsze była obecność w Kościele. Ja w Kościele zostałam poraniona, trudno mi było zaakceptować złe sprawy (...)
Mój mąż podobnie jak Ty sądzi, że robię wszystko, aby go znienawidziło i aby się go bało. (...)
Piszesz też, że Twoja relacja z żoną była zła, a nawet, że zakończyła się, zanim podjąłeś decyzję o wyprowadzce. Tak również mógłby napisać o naszym małżeństwie mój mąż. Ja naprawdę odsunęłam się od męża (...) Piszesz, że żona cię nienawidzi. To także mógłby napisać o mnie mój mąż, mimo że kocham go i zawsze kochałam. Zaprzecza temu, nawet gdy mówię i piszę mu o tym wprost. To czego się uczę to twarda miłość, którą mój mąż faktycznie może postrzegać jako wrogą i kompletnie różną od mojej wcześniejszej postawy. Uczę się też szacunku
(...) Co do emocji w relacji z nową kobietą: zakochanie przytrafia się małżonkom, szczególnie gdy w relacji małżonków jest kryzys. Emocje są silne, dramaty prawdziwe. Wierzę w twój ból i że jest on obecnie realny. Wiem, że postrzegasz nową partnerkę jako wspaniałą i czystą i dobrą. Jako żona i kobieta patrzę inaczej. Żadna dobra i uczciwa i prawdziwie wierząca kobieta nie zwiąże się z żonatym mężczyzną i nie stworzy mu iluzji, że wspólnie stworzą warunki dla jego dziecka, któremu przecież właśnie niszczy rodzinę. Często też odsunięcie się kochanki, bo tym jest twoja relacja, choć tak jej nie postrzegasz, bywa ogromną manipulacją kochanki. Kolejnym sposobem na przywiązanie mężczyzny, gdy zaczyna mieć wątpliwości, odczuwa choćby cień lepszych emocji w stronę żony, a wątpliwości wobec kochanki i jej postawy. Być może twoja kochanka to w Tobie dostrzegła zanim jeszcze Ty zdążyłeś się połapać i stąd jej decyzja o separacji. Kobiety lepiej rozpoznają emocje i lepiej nimi zarządzają lub nawet sterują - także emocjami innych.
Zapewne sądzisz, że napiszę Ci żebyś wrócił do żony, ale tego nie zrobię. Mój mąż może wrócić do mnie bezpiecznie, gdy tylko będzie trzeźwy i w terapii. Kocham go i wykonuję ogromną pracę nad sobą, aby jego powrót mógł być bezpieczny, pracuję w terapii, pracuję nad relacją z Bogiem, nad swoim macierzyństwem. Robię wszystko co mogę aby dojrzeć jako żona, kobieta matka i jako człowiek. Aby mój mąż mógł być przy mnie bezpieczny. Podjęłam się dobrowolnej abstynencji, aby nie być dla męża już nigdy zagrożeniem i pretekstem do stosowania używek. Nie znam Twojej żony, nie wiem, czy pracuje nad sobą, jak postrzega Ciebie, Wasze małżeństwo i jakie ma emocje. Więc nie wiem, czy Twój powrót może być w chwili obecnej bezpieczny. Ani z Jej ani z Twojej strony.
Zwykle staram się nie doradzać, ale to co chcę Ci napisać i doradzić na pewno nie jest niczym złym. I jest tylko sugestią, ale płynącą z moich doswiadczen. Odsuń się od obu kobiet, bo obie widzisz w sposób jednostronny i zaburzony. Jedna jest czarna, druga jest biała. Wydajesz się rozsądny, więc sam wiesz, że to niemożliwe, aby tak było w realu. Tylko emocje Ci ten rozsądek przysłaniają.
Skup się na dwóch innych ważnych relacjach: twojej relacji z dzieckiem i twojej relacji z Bogiem. Gdy na pierwszym miejscu postawisz Boga, a na drugim póki co naprawę relacji z dzieckiem (w tym podjęcie z żoną współpracy w tym wymiarze, bo inaczej się po prostu nie da, zwłaszcza gdy dzieckiem na codzień zajmuje się żona) reszta wskoczy z czasem na swoje miejsca sama.
A co do emocji, które teraz tak silnie odczuwasz... Gdy parę lat temu mój mąż się ode mnie odsunął, także fizycznie, bardzo się zakochałam. W innym. Samotność, poczucie pustki, tęsknota za przytulaniem, spojrzeniem, akceptacją, dobrym slowem. Nie spostrzegłam się, że wpuszczam w to miejsce innego mężczyznę, zdecydowanie zbyt blisko. Byłam pewna że tylko się przyjaźnimy. I nagle, naprawdę nagle, stanęłam przed sobą rozdarta i przestraszona. Z jednej strony mąż, z którym było mi źle, z drugiej obiecujący zakochany we mnie mężczyzna, do którego czułam tak wiele emocji. No zakochana po uszy byłam. Miałam ogromne szczęście dobrze to rozpoznać. Akurat ja nie miałam dylematu co zrobic, dla mnie dane przeze mnie słowo jest święte. Niezależnie od wiary, miłości i innych rzeczy. To mój fundament. Co nie znaczy, że było to łatwe i nie cierpialam.
(...) Dzielę się z tobą tą historią, bo czuję że jesteś bardzo zaangażowany w swoje zakochanie. To ułuda. Znika, jeśli jej nie podsycać. To boli, wiąże się z cierpieniem, ale jest do przeżycia. Bóg nie ma z tym nic wspólnego. Miłość też nie. Gdy dopuścimy blisko inną osobę, może przytrafić się zakochanie. Rzecz bardzo przejściowa. Przechodzisz przynajmniej drugi raz w życiu, bo zakładam że w żonie też byłeś zakochany. I jak sam widzisz minęło. To drugie uczucie też minie. Jeśli kiedykolwiek dopuścisz blisko siebie inną kobietę, także w niej się pewnie znów zakochasz. Także jeśli tą kobietą będzie twoja żona.
Nie w "moim języku" (chociażby brak "tudzież" ) ale b. wartościowy ...