Somnium, ja też mam ciszę w swoim wątku i raczej piszę u innych
U siebie piszę wtedy, gdy tak jak Ty, chcę się wygadać i nawet nie proszę nikogo o wyrozumiałość, bo uważam, że to moje święte prawo pisać w swoim wątku
"Życiowemu pesymiście ciężko w sobie znaleźć optymizm a tak bardzo jest mi potrzebny" - tak piszesz.
A ja powiem Ci, że życiowemu optymiście też jest trudno
Dużo we mnie się już wydarzyło odkąd mąż odszedł i odwrócił się ode mnie. M. in. uświadomiłam sobie, że jestem optymistką i to też jest jeden z powodów, dla których wyszłam za mąż za tego konkretnego człowieka.
Z niczym nie można w życiu przesadzać, ani z optymizmem, ani z pesymizmem. Dla mnie najważniejsze jest znaleźć w życiu balans, zrównoważyć poszczególne dziedziny życia, zapanować nad dobrymi i złymi moimi cechami, tzn. żeby one mną nie rządziły, tylko ja nimi.
Jest to bardzo bardzo trudne. I myślę, że każdemu w naszej sytuacji jest tak samo trudno, czy jest optymistą, czy pesymistą. Nie ma co na tym się skupiać za bardzo.
Tylko nie ustawać w modlitwie i to takiej oddajacej na serio małżonka Bogu (ja nic nie jestem w stanie zrobić, nic powiedzieć, żeby cokolwiek uratować, to przekracza moje ludzkie możliwości).
Mija już tyle czasu a ja dopiero teraz powoli tego męża oddaję. To nie jest jednorazowy akt, powtarzam to codziennie i codziennie co innego kłębi się w sercu.
Ale coraz mniej żalu o to co się wydarzyło. Coraz więcej prawdy o nim do siebie dopuszczam i coraz więcej prawdy o sobie.
Praca, praca i jeszcze raz praca. To jest orka na ugorze, praca nad sobą
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.