Jak przetrwać ?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Jonasz

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Jonasz »

somnium pisze: 06 lis 2019, 17:56 Co u mnie słychać ?
Nieco napisałem nawet w sąsiednim wątku
No i dlatego ośmieliłem Cię zgadnąć o mały upgrad-e w Twoim.
Więści o Tobie jak dla mnie fantastyczne ;)

PS.
Jakoś rok temu czy dwa z powodu remontu wróciłem na chwilę z synem do domu rodzinnego.
Wychodziłem po remoncie z dziwnym poczuciem , że dopiero teraz - akurat kończyłem 12 kroków jako wisienkę na torcie po iluś tam latach bitwy o siebie - prawidłowo wychodzę z domu.
I to że inny, i to że z Bogiem.
W relacji dobrej z samym sobą i z Bogiem.
I sobie wybaczyłem i jestem pewien, że Bóg mi wybaczył.
No zdumiony byłem tym, co przezywałem.
To na motywach Twojego wpisu w sąsiednim wątku.
Przepraszam ze sie wtrącam ze swoim, ale tak jakoś mi się...przypomniało.
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

Przepraszać oczywiście nie ma za co, wręcz odwrotnie - cieszę się bardzo gdy Ktoś, w tym wypadku Ty Jonaszu dzieli się swoim cennym doświadczeniem.
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Pavel »

Moja kuzynka uczęszcza na terapię DDA przez NFZ.
Nie potrafię podzielić się jakością za nią, aczkolwiek przynajmniej z mego punktu widzenia zdaje sobie po tej terapii sprawę z wielu mechanizmów oraz sporo w sobie udało jej się zmienić.
Ja uczęszczałem z racji braku innych możliwości na terapię płatną.
Pierwszy terapeuta okazał się stratą czasu i kasy (poza początkowym etapem na którym potrzebowałem się wygadać), dużo więcej szczęścia miałem do osoby którą postanowiłem zastąpić pierwszego.
Nie warto więc się poddawać i jeśli jeden czy drugi terapeuta nie „grają” szukać dalej.
Oni są jak trenerzy na siłowni - mają wiedzę i doświadczenie więc pod ich opieką można sprawniej się kształtować. Niczego natomiast nie zrobią za nas.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

Witam w nowym roku.
Postanowiłem odświeżyć swój wątek i dokonać małego podsumowania.

Choć nie jestem mistrzem słowa pisuję czasem na forum w innych wątkach niemal zawsze wtrącając coś od siebie ze swojego życia.
Pisywanie tutaj oprócz nabycia wiedzy pomaga mi zdjąć z siebie część przytłaczającego mnie ciężaru - także proszę o wyrozumiałość.

Na plus mogę zaliczyć że tutaj trafiłem - szkoda, że tak późno o rok ... ale takie życie nie ma co gdybać
Myślałem, że jeżeli nie na nogach to chociaż na kolana się podniosłem - jednak świąteczny czas mocno to zweryfikował.

Także jeszcze sporo przede mną pracy - umieć zająć się sobą.
Jestem bardzo oporny w tym względzie niestety.
Życiowemu pesymiście ciężko w sobie znaleźć optymizm a tak bardzo jest mi potrzebny.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Somnium, ja też mam ciszę w swoim wątku i raczej piszę u innych :) U siebie piszę wtedy, gdy tak jak Ty, chcę się wygadać i nawet nie proszę nikogo o wyrozumiałość, bo uważam, że to moje święte prawo pisać w swoim wątku :D

"Życiowemu pesymiście ciężko w sobie znaleźć optymizm a tak bardzo jest mi potrzebny" - tak piszesz.
A ja powiem Ci, że życiowemu optymiście też jest trudno :) Dużo we mnie się już wydarzyło odkąd mąż odszedł i odwrócił się ode mnie. M. in. uświadomiłam sobie, że jestem optymistką i to też jest jeden z powodów, dla których wyszłam za mąż za tego konkretnego człowieka.
Z niczym nie można w życiu przesadzać, ani z optymizmem, ani z pesymizmem. Dla mnie najważniejsze jest znaleźć w życiu balans, zrównoważyć poszczególne dziedziny życia, zapanować nad dobrymi i złymi moimi cechami, tzn. żeby one mną nie rządziły, tylko ja nimi.

Jest to bardzo bardzo trudne. I myślę, że każdemu w naszej sytuacji jest tak samo trudno, czy jest optymistą, czy pesymistą. Nie ma co na tym się skupiać za bardzo.
Tylko nie ustawać w modlitwie i to takiej oddajacej na serio małżonka Bogu (ja nic nie jestem w stanie zrobić, nic powiedzieć, żeby cokolwiek uratować, to przekracza moje ludzkie możliwości).
Mija już tyle czasu a ja dopiero teraz powoli tego męża oddaję. To nie jest jednorazowy akt, powtarzam to codziennie i codziennie co innego kłębi się w sercu.

Ale coraz mniej żalu o to co się wydarzyło. Coraz więcej prawdy o nim do siebie dopuszczam i coraz więcej prawdy o sobie.

Praca, praca i jeszcze raz praca. To jest orka na ugorze, praca nad sobą :)
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

Aby nieco uporzadkowac watki pozwolilem sobie skopiowac te wpisy z watku - czy kobiety nigdy nie wracaja bo tam dyskusja mocno odbiegla od tematu watku.


Post 02 sty 2020, 7:11
Monti pisze: ↑

JolantaElżbieta pisze: ↑Lukaszu, porzuć wszelką nadzieję i oczekiwanie - żyj swoim życiem, jakby ta osoba nigdy nie miała wrócić, inaczej nigdy się nie wyleczysz. To właśnie znaczy - zajmij się sobą, nie małżeństwem, nie żoną, sobą. Żyj teraz w relacji z Jezusem, nie z żoną, wtedy zobaczysz cuda 

Łukaszu, dla mnie to są "święte słowa" na dziś. Po tych kilkunastu miesiącach rozłąki ciągle dumam, co siedzi w głowie mojej żony i każdy jej uśmiech czy najdrobniejszy gest życzliwości biorę za dobrą monetę. Ostatnio też miałem nienajlepszy czas,bo wiadomo - Święta - czas pojednania, dziś jeszcze Niedziela Świętej Rodziny. Poza tym u mnie nie ma jeszcze w ogóle sprawy o rozwód, więc nadzieja się tli. I dzięki Bogu dziś trafiłem na te słowa JolantyElżbiety, które są trochę jak kubeł zimnej wody, ale przywracają trzeźwe spojrzenie. Dlatego nie kalkuluj, ile procent szans jest na powrót Twojej żony, bo to jest wróżenie z fusów.

Lepiej popatrz, jak zmieniłeś się przez ten czas, kiedy jej nie ma. Ja z pewnym smutkiem zauważyłem, że ciągle jest we mnie masa lęku, że nie poradziłem sobie jeszcze z tymi traumami, które zafundowała mi w najostrzejszej fazie kryzysu. Tak więc mam co robić - muszę pracować nad sobą i nie myśleć, czy wróci.

Miłej niedzieli 

Monti, Łukaszu- jestem w bardzo podobnej sytuacji. 
Tyle, że ja nie potrafię się odkleić od żony. 
Nie potrafię, gdy myślałem że jest nieco lepiej to Świeta mocno mnie uwsteczniły. 

Nie mieszkamy razem kilkanaście miesięcy. 
Rozwodu także brak (całe szczęście bo nie wiem czy to przetrwam) 
Ale żonę widuje w niemal codziennie . Piszemy do siebie czasem kilkanaście SMS dziennie (w większości dotyczą dziecka ale nie tylko, Także spraw codziennych) 

I to wszystko chyba nakręca cały czas we mnie nadzieję, zupełnie bez podstaw. 

Mózg chyba dostaje sprzecznych informacji A ja nie mogę wydobyć się z depresyjnego doła. I zdaje sobie sprawę że od tego w końcu zwariuje, bo tak się żyć nie da na dłuższą 

Taka relacja jest dla mnie bardzo trudna A dla żony chyba wygodna. Bo jak się rozstawalismy to dosyć mocno to zaznaczyła że nie kocha ale hm... lubi i by chciała abyśmy pozostali dobrymi znajomymi.

Inni znajomi w zasadzie poznikali. 

Staram się zająć sobą ale cały czas traktuje to jako ucieczkę a nie leczenie siebie. 

W Bogu pokładam nadzieję ale jest ciężko.
------------

Dziękuję Malgorzato Małgosiu za wpis.

Brak poczucia własnej wartości i dramatycznie niska samoocena (DDA) robi swoje.

Dodam, że chyba przez to wszystko mam ogromne problemy z pamięcią i koncentracją. Do tego stopnia że wszystko zapisuje na karteczkach. W pracy tylko notatki mnie ratują gdyż glowa niczego nie potrafi zapamiętać.

Zdarzało mi się wysiąść z auta i pójść sobie przy otwartych ba oścież drzwiach czy bagażniku.

I boję się że nawet jeżeli uporam się kiedyś z sobą to glowa. jest już tak zepsuta że te problemy z pamięcią i koncentracją już nie znikną.
Ostatnio zmieniony 02 sty 2020, 9:14 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Poprawiono cytowanie
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

I przepraszam, że robię z siebie takiego cierpiętnika.
Nie chodzi mi o to , że jestem taki biedny misio i potrzebuje głaskania po głowie i wspólnego umartwienia się.

--------

Sam sobie muszę powiedzieć głowa do góry - nowy rok nowe otwarcie , nowe nadzieje.
Oby z Bogiem - tak zdecydowanie łatwiej.
Może z Jego pomocą trafię na bratnią dusze - bo ta samotność mocno przygniata( właśnie zapewne przez nią wylewam swoje żale i smutki tu na forum) dzięki czemu jest mi lżej.
Lawendowa
Posty: 7662
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:44
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Lawendowa »

Somnium, a co przez bratnia duszę rozumiesz?
"Ty tylko mnie poprowadź, Tobie powierzam mą drogę..."
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: tata999 »

somnium pisze: 02 sty 2020, 9:08
Dodam, że chyba przez to wszystko mam ogromne problemy z pamięcią i koncentracją. Do tego stopnia że wszystko zapisuje na karteczkach. W pracy tylko notatki mnie ratują gdyż glowa niczego nie potrafi zapamiętać.

Zdarzało mi się wysiąść z auta i pójść sobie przy otwartych ba oścież drzwiach czy bagażniku.

I boję się że nawet jeżeli uporam się kiedyś z sobą to glowa. jest już tak zepsuta że te problemy z pamięcią i koncentracją już nie znikną.
Też tak miałem, a teraz jest w normie. Bywają dni, ze koncentracja jest lepsza, a bywają, że gorsza.
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

Lawendowa pisze: 02 sty 2020, 9:21 Somnium, a co przez bratnia duszę rozumiesz?
Nie chodzi mi o relację damsko-meską.
Ok, Bratnia dusza to może zbyt duże określenie ( choc byloby milo) - bo to przyjaciel i to taki najblizszy, zdecydowanie wiecej niż kolega.

Zresztą często przyjaciel nie jest bratnia dusza - to tak na marginesie.

Ale oby pojawil chociaż jakiś krąg bliższych znajomych.

Przez lata miałem przyjaciela - tak mi się wydawało przynajmniej ale moje rozstanie i zapasc psychiczna tym spowodowana znacznie osłabiła relacje. On jest z tych co się niczym nie przejmują za bardzo. Nie rozumiał mnie i nie rozumie tym wzgledzie. Ponadto znacznie zmieniłem swoje zycie. Stałem się nudziarzem bez rozrywek i używek.
Pustelnik

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Pustelnik »

tata999 pisze: 02 sty 2020, 9:57
somnium pisze: 02 sty 2020, 9:08
Dodam, że chyba przez to wszystko mam ogromne problemy z pamięcią i koncentracją. Do tego stopnia że wszystko zapisuje na karteczkach. W pracy tylko notatki mnie ratują gdyż glowa niczego nie potrafi zapamiętać.

Zdarzało mi się wysiąść z auta i pójść sobie przy otwartych ba oścież drzwiach czy bagażniku.

I boję się że nawet jeżeli uporam się kiedyś z sobą to glowa. jest już tak zepsuta że te problemy z pamięcią i koncentracją już nie znikną.
Też tak miałem, a teraz jest w normie. Bywają dni, ze koncentracja jest lepsza, a bywają, że gorsza.
A ja jako (po)depresant mógłbym dużo o tym opowiadać.
Teraz moje myślenie jest inne ale nie znaczy że złe. Ale wymaga bardziej jasnych priorytetów i odpuszczenia wielu wielu rzeczy tudzież tematów.
I większej dbałości o siebie ...
Potwierdzam, że "są różne dni" a nawet godziny; próbuję się do tego dostosowywać ;)

P.S.
Ciekawe, że łatwo się przyzwaczajamy do tego "co było". Bo ja zaraz po (jako takim) wyjsciu z depresji poszedlem na test koncentracji (wydawała mi się co najmniej 30 % gorsza jak nie więcej). I jaki był wynik testu ?
"Potrafi Pan osiągnąć koncentrację statystycznego Niemca" (jakieś tam oczko wyżej niż nasza średnia krajowa :lol: )
8-)

P.S. A przykład z samochodem ? Na parę godzin "zapomniałem", że od "kilkunastu lat" jeżdzę samochodem z centralnym zamkiem i alarmem sterowanym z tego samego klucza od stacyjki.
Kilkadziesiąt minut poświęciłem na szukanie "osobnego pilota od alarmu" :roll: . Dopiero jak się poddałem, po paru godzinach, "rozwiązanie tematu" samo wróciło do głowy :mrgreen:.
TAK, wtedy podjąłem decyzję aby "odwiedzić lekarza".
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Małgorzata Małgosia »

somnium pisze: 02 sty 2020, 10:40
Lawendowa pisze: 02 sty 2020, 9:21 Somnium, a co przez bratnia duszę rozumiesz?
Nie chodzi mi o relację damsko-meską.
Ok, Bratnia dusza to może zbyt duże określenie ( choc byloby milo) - bo to przyjaciel i to taki najblizszy, zdecydowanie wiecej niż kolega.

Zresztą często przyjaciel nie jest bratnia dusza - to tak na marginesie.

Ale oby pojawil chociaż jakiś krąg bliższych znajomych.

Przez lata miałem przyjaciela - tak mi się wydawało przynajmniej ale moje rozstanie i zapasc psychiczna tym spowodowana znacznie osłabiła relacje. On jest z tych co się niczym nie przejmują za bardzo. Nie rozumiał mnie i nie rozumie tym wzgledzie. Ponadto znacznie zmieniłem swoje zycie. Stałem się nudziarzem bez rozrywek i używek.
Kolejna rzecz, którą odkryłam dzięki sytuacji w jakiej jestem: tak, przyjaciel wcale nie musi być bratnią duszą. A ja tak całe życie myślałam! Sądzę, że tego typu przekonania znajdują się w tej samej szufladzie co rycerz na białym koniu i druga połówka pomarańczy.
Fundamenty, na których niestety budowałam swoje życie.

Cieszę się, że jeszcze przed 40-stką Pan Bóg wstrząsnął tymi chorymi przekonaniami. Boli potwornie, nie do opisania. Nie mamy nawet dzieci, żebym jakoś odwróciła uwagę od cierpienia jakie przeżywam z powodu odejścia męża.
I to też dobrze.
Chcę żyć w prawdzie, na serio, nawet jak ona boli. Nie chcę już więcej dać się kierować jakimś stereotypom.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Małgorzata Małgosia »

I jeszcze w kwestii "bratniej duszy": ja to odnajduję tutaj na forum oraz na modlitwie przez Skype.
Kiedyś bratnia dusza to miał być ktoś kto czuje tak jak ja. Nasluchałam się tych wszystkich piosenek np. Edyty Geppert ("i spotkać człowieka, który kocha i czuje tak jak ja", uparcie i skrycie kocham cię życie :D ).
Co za bzdury.

Nikt nie poczuje tego co ja i kiedy w końcu uwolniłam się od tego moje przyjaźnie się pogłębiły, bo przestałam wymagać niemożliwego.

Cieszę się, że jest Sychar, w którym są ludzie czujący i myślący inaczej, ale patrzący w tym samym kierunku :)
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
somnium
Posty: 127
Rejestracja: 12 lip 2019, 19:40
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: somnium »

Witam ponownie w „swoim” wątku.

Piszę, ponieważ nie wiem co zrobić.
Nie jest łatwo.

Czuję ogromną bezsilność (nie jest na szczęście to już takie dla mnie destrukcyjne) i mam wątpliwości czy nic nie robienie jest dobrą drogą, bo oddaję żonę niejako walkowerem.
Wiem, że mam się sobą zajmować ale właśnie czy na pewno tak powinno być, ponieważ sam odbieram sobie szansę (a może tylko iluzję) .

Otóż przez epidemię siedzę od 2 tygodni w domu i codziennie mam syna którego przywozi żona na cały dzień i jedzie dalej do swojej pracy. Mimo tragicznej otoczki jest to dla mnie super czas. Widzę syna cały dzień. Pomagam mu w przedszkolnych zadaniach. Bawimy się razem, po prostu spędzamy super czas jakiego od dawna nie mieliśmy.

Tylko jest małe ale…
Syn zawsze opowiada jak się bawił z „kolegą” mamy. Co robili razem poprzedniego dnia.
Widzę z dnia na dzień jak on wchodzi małymi krokami i bardzo cierpliwie w ich życie. Żona jest bardzo zamknięta uczuciowo i u niej o motylkach raczej nie ma mowy, zawsze zimna opanowana i wyrachowana. Zna go wiele lat, na pewno już dawno temu ją w jakiś sposób oczarował. Byłem zazdrosny ale zostawiłem to w sobie . Bardzo jej ufałem i nie miałem absolutnie podstaw aby myśleć inaczej. Ogólnie bardzo ufaliśmy sobie żyliśmy mocno niezależnie.

Ale gdy już niemal 2 lata temu się wyprowadziłem na żądanie żony (uważam że to był ogromny błąd, którym sam zabrałem być może ostatnią szansę na pokazanie że po chudych latach małżeństwa pracując nad sobą można się zmienić ) wiedziałem, że jeżeli ktoś będzie to właśnie on.
Przez 1,5 roku występował jako bliżej nieznany kolega ale niedawno i tak wyszło że to on.

Aż bym chciał to wszystko wykrzyczeć, że ten jej ideał ( dużo starszy facet z 3 dorastających dzieci i sprawą rozwodową w toku) nie jest taki wspaniały skoro dopuścił do rozpadu swojej rodziny.
Choć to żonę a w zasadzie mnie za jej pośrednictwem kiedyś pouczał jak prawdziwy facet powinien się zachowywać względem żony i pieniędzy i jak być głową rodziny. (to wiem od żony gdyż będąc razem nie raczej nie mieliśmy przed sobą tajemnic ) . Nawijał jej ten makaron na uszy i trafił na podatny grunt, nieszczęśliwej żony którą naprawdę nietrudno czarować czy wręcz owinąć wokół palca i zrobić z siebie alfę i omegę i autorytet.

Czasem nachodzą mnie te myśli aby że mógłbym żonie narobić dużo zawodowego i nie tylko „smrodu” ale po co ? Nie jestem mściwy nie umiałbym tak. Zresztą wówczas „zyskałbym” tylko nienawiść z jej strony, i tak by zapewne nie zrozumiała mojego „wołania”.
Przepraszam, uzbierało mi się znowu trochę żali, ale pytanie zadane na wstępie jest jak najbardziej aktualne.
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Jak przetrwać ?

Post autor: Minu »

Somnium,wspieram Cię dobrym słowem i modlitwą. Nawet nie umiem sobie wyobrazić tego,co czujesz...bardzo mi przykro...
Przeszedłeś już tak długą drogę, zrobiłeś już tak wiele...Świetnie,że ten trudny czas spędzasz z synem...Wiem,że to co napiszę może wydawać Ci się niedorzeczne ale to dobrze,że aktualny partner Twojej żony ma dobry kontakt z Twoim synem,że mimo iż to okrutnie boli,spędzają miło czas. Że dobrze go traktuje. Ja najbardziej sie obawiam tego,że potencjalna partnerka męża nie będzie akceptowala naszej córki...to takie irracjonalne myślenie ale niestety czasami mi towarzyszy...
To dla syna też bardzo ważne żeby umiał sie odnaleźć w tej całej sytuacji. Żeby nie czuł się odrzucony,zagrożony...Pamietaj,że to Ty jesteś tatą i będziesz nim do końca życia. Dbaj o kontakty z synen jak tylko potrafisz. To co wypracujecie razem rzutuje na całe jego życie. Na pewno inni coś dobrego,mądrego doradzą, podpowiedzą. Ja życzę Ci dużo siły i spokojnych myśli.
ODPOWIEDZ