Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino » 05 sty 2020, 23:07

Mam jednak świadomość że to już farsa jakaś. A słowa i rady zostały wyczerpane.
Muszę chyba zajrzeć w głąb siebie i zrobić to co czuję. W przciwnym razie będę pytać i radzić się do końca życia. Trudno, takie ryzyko- najwyżej popełnię błąd.

Jonasz

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Jonasz » 06 sty 2020, 0:00

Fino pisze:
05 sty 2020, 23:07
Mam jednak świadomość że to już farsa jakaś. A słowa i rady zostały wyczerpane.
Muszę chyba zajrzeć w głąb siebie i zrobić to co czuję. W przciwnym razie będę pytać i radzić się do końca życia. Trudno, takie ryzyko- najwyżej popełnię błąd.
Słusznie Fino.
Ja zaglądnąłem.
I odkryłem że tam jest prawdziwe źródło moich kłopotów.
To co czułem było prawdziwe, ale mijało się z prawdą. ;)

krople rosy

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: krople rosy » 06 sty 2020, 11:36

Fino pisze:
05 sty 2020, 23:00
o naprawdę - znowu coś nie tak zrobiłam. To jest wręcz niesamowite jak każdy mój ruch jest tu krytykowany.
Naprawdę ma alergię ? No i może ma ale aż chciałoby się powiedzieć "i co z tego", ja też mam na wiele rzeczy a ciągle nie tłumaczę się tym
Poprosilas o pomoc. Odpowiedziałam bazując na Twoim wpisie/ Twoich wpisach.
Z doswiadczenia z mężem ale i z innych wiem, że mężczyźni nie lubią być terapeutyzowani ani przez własne żony ani przez obcych. Nie wszyscy rzecz jasna bo jak pokazuje to forum niektorzy panowie podejmują wyzwanie.
Ale ogólnie takie psychologiczne maniery żon wobec mężów i arcypowazne rozmowy przy byle detalu mogą irytować i powodować oddalenie.
Zresztą chyba na to samo zwróciła Ci uwagę Twoja pani psycholog.....gdzieś to pisałaś.
Nawet te moje i nie tylko wpisy traktujesz bardzo poważnie czyli dopisujac do nich swoją wizję: że to krytyka Ciebie.
A to tylko zwrócenie uwagi na pewien aspekt.
Może jest taj jak piszę a może nie ) tak należy do tego podejść a nie jak do wyroczni.
Fino pisze:
05 sty 2020, 23:00
Co do 2giego, może masz rację, ale nie widzę tego jako podchody.
Ale niesamowite jest zdanie "może za bardzo potegujesz sprzeczki ". Naprawdę? Będę już sarkastyczna " no co ty?".
Nadajesz im moc. Ty. Chodzi mi o to że byle pierdołę można zdemonizowac do takuch rozmiarów że nic innego nie jest tak wazne jak ta pierdola w naszym odczuciu jest armagedonem.
Bo sprzeczki i nieporozumienia są wszędzie. Tylko je trzeba umieścić na odpowiednim miejscu i nie ulegać pokusie rozdmuchiwania ich w naszej głowie do takiego stopnia że żyć się odechciewa albo małżonkowie patrzą na siebie spod byka i siedzą w osobnych pokojach.
Rozumiesz?
Fino pisze:
05 sty 2020, 23:07
Mam jednak świadomość że to już farsa jakaś. A słowa i rady zostały wyczerpane.
Muszę chyba zajrzeć w głąb siebie i zrobić to co czuję. W przciwnym razie będę pytać i radzić się do końca życia. Trudno, takie ryzyko- najwyżej popełnię błąd.
Słowa i rady zostały wyczerpane już dawno.
Życzę spokoju w sercu. I odwagi.
Na błędach swoich i cudzych człowiek się uczy ....o ile wyciąga wnioski . Powodzenia.

Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino » 06 sty 2020, 23:24

Mówisz, traktować jako czegoś zauważenia -ok tylko jak ciągle szukanie jest wytlumaczenia zachowań mojego męża to to już wkurza.

A co do demonizowania kłótni to nie masz racji bo robi to mój mąż, to on wybrał milczenie.

Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino » 06 sty 2020, 23:43

Słowa i rady zostały wyczerpane już dawno.
Życzę spokoju w sercu. I odwagi.
Na błędach swoich i cudzych człowiek się uczy ....o ile wyciąga wnioski . Powodzenia.

Wyczuwam sugestię, że może ja się nie uczę. Nie chcę ani się tłumaczyć ani atakować. Uważam, że nie wszystkie postawy tu na forum są słuszne a raczej może wszystkie ale nie każda dla każdego. Idea jest jasna- małżeństwo rzecz święta natomiast tak jak już pisałam - nie zgadzam się z Wami aby tkwić w małżeństwie gdzie tylko jedna strona ma przyjmować rolę ogarniacza sytuacji. I jak tu już ktoś napisał- czasem nie jest możliwe życie z kimś, nawiązanie relacji bo to wynika z czyjegoś oporu i możesz robić wszystko ok a i tak ściana. Zauważył am wtedy że nie było za dużo odzewu na ten post, jakby nie pasował do interpretacji większości. To jest przykre bo to na takim forum powinna być wolność podejścia do tematu.

Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino » 07 sty 2020, 0:03

Jonasz pisze:
06 sty 2020, 0:00
Fino pisze:
05 sty 2020, 23:07
Mam jednak świadomość że to już farsa jakaś. A słowa i rady zostały wyczerpane.
Muszę chyba zajrzeć w głąb siebie i zrobić to co czuję. W przciwnym razie będę pytać i radzić się do końca życia. Trudno, takie ryzyko- najwyżej popełnię błąd.
Słusznie Fino.
Ja zaglądnąłem.
I odkryłem że tam jest prawdziwe źródło moich kłopotów.
To co czułem było prawdziwe, ale mijało się z prawdą. ;)
Jonasz, ja też zaglądam cały czas i ciągle znajduję coś do poprawy ale nie uważam żebym była jedynym źródłem moich problemów.
A zaglądnąć chce jeszcze bardziej, może zdziwię się co znajdę. A mam też nadzieję że znajdę odpowiedź jak tak naprawdę postępować w tej sytuacji bo to nie jest proste. Nie tak proste jak pisaliście. Nie da się od tak nie myśleć o kimś jeśli się z kimś żyje, trzeba się dopasować - tak aby się odlepic ale muru nie tworzyć jeśli to w ogóle możliwe. Prostu przykład z wspólnym wychodzeniem - ma być tak jak mój mąż chce czyli wybiera sobie czas i formę spędzania czasu, możemy iść do kina albo na spacer ale nie pójdziemy razem z innym towarzystwem się pobawić bo że mną wstyd. Czuję się jak zabawka wyciagna z szafy w razie potrzeby. Wstyd bo zdarzyło się że na coś zwróciłam mu uwagę, tysiąc innych par tak funkcjonuje, czasem ktoś nawet niestosownego powie, tak po ludzku-zdarzy się ale nikt nikomu nie mówi że z nim wstyd i nie izoluje go od innych ludzi. Mówicie, a co ci zależy iść do kina czy coś tam, albo jak chcesz coś zaproponować to zaproponuj - to nie takie proste bo w sytuacji kiedy ktoś mnie tak przedmiotowo traktuje to mam się pchać? Pomyślcie chwilę czy te rady są takie zero jedynkowe do wykonania. Tu jest dużo niuansów, które są istotne.

Nie widzę na dzień dzisiejszy nadzieji. I podziwiam tych z was i to z pełną powagą, którzy trwają przy swoich malzonkach mimo że wciąż dostają po głowie. Przez jakiś czas, wyobrażam sobie tak ale całe życie- nie, bo to niszczy, nikt z nas nie jest nadczłowiekiem.

Noelka

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Noelka » 07 sty 2020, 8:06

Fino pisze:
07 sty 2020, 0:03
ale nie uważam żebym była jedynym źródłem moich problemów.
A kto tak uważa na forum?

Przeczytałam z uwagą cały wątek i nigdy nigdzie u nikogo nie znalazłam stwierdzenia, że jesteś jedynym źródłem swoich problemów.
Przeczytałam, że jesteś TAKŻE źródłem swoich problemów i że zmieniając siebie NAPRAWDĘ, w środku, możemy zmienić to, jak potem odbieramy otoczenie.
Nie obrażaj się na ludzi, że nie piszą tego, co chcesz przeczytać i co jest Ci na rękę. Powinnaś być raczej wdzięczna, że od obcych ludzi otrzymujesz bardzo cierpliwy feedback, jak oni Ciebie odbierają, gdzie widzą problem. Stoją z boku i widzą czasami więcej. Wiele też można wyczytać między wierszami. Chociażby w Twoim stwierdzeniu sugerującym, że ktoś tu uważa, że jesteś jedynym źródłem Twoich problemów. NIKT TAK NIE NAPISAŁ, ale obrażasz się właśnie za to. Czy nie jest tak np. w rozmowach z mężem? Że widzisz coś, czego nie ma, że bierzesz za pewnik SWOJE WYOBRAŻENIA na temat tego, co mąż myśli, co zamierza?

Jedyny przekazem, jaki otrzymujesz na tym forum od lat (bo to już lata są) jest taki:

1. Męża nie możesz zmienić. Nie jesteś jego matką, Bogiem, psychologiem, pracodawcą, właścicielką, stwórcą. Jest wolnym człowiekiem i jak każdy wolny człowiek ma prawo popełniać błędy, robić złe i głupie rzeczy. Twój mąż nie jest plastelinowym ludzikiem, którego możesz kształtować.
Tak samo jak Ty. Też popełniasz mnóstwo błędów, robisz złe i głupie rzeczy. Tak nas stworzył Bóg - jako istotny ułomne, grzeszne.

2. Jedyną osobą, którą możesz zmienić czy kształtować, rozwijać - jesteś Ty sama. Od Ciebie zależy, jak będziesz podstępować, chcesz dostawać po głowie, czy się wyprowadzić, czy odseparować od męża, czy iść na WŁASNĄ terapię, czy uczyć się komunikacji, czy zostawić tak jak jest i eskalować problemy.

Niestety - z uporem maniaka odrzucasz te przekazy i usiłujesz wyegzekwować porady: jak zmienić męża.

Zapomnij o tym, że możesz jakkolwiek zmienić męża.

Nie zmienisz go. Wydrukuj sobie to i gdzieś powieś w widocznym miejscu. Za każdym razem, kiedy będziesz chciała coś napisać na forum, napisz sobie pierwsze zdanie: nie mogę zmienić męża, nie zmienię go. I potem dalej pisz, ciągle patrząc na to jedno zdanie. Może wtedy dostrzeżesz, że Twój plan na naprawę małżeństwa od lat jest taki sam: mąż ma się zmienić.

Masz rację, że niektórzy nie nadają się do małżeństwa i nie potrafią budować zdrowych relacji. Ale taką osobą możesz być także i Ty... Im szybciej sobie z tego zdasz sprawę, tym lepiej.

Na koniec - trwanie w małżeństwie nie oznacza zawsze życia razem. Wiele tu osób na forum trwają w małżeństwach, a z małżonkami się nie widują od lat. Ja też. To możesz robić nawet bez obecności swojego męża w swoim życiu. Można być żoną, mężem na odległość - jeśli nie da się żyć razem. Czasem tak bywa, czasem tak być musi.

Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino » 07 sty 2020, 17:46

Noelka pisze:
07 sty 2020, 8:06
A kto tak uważa na forum?
Stwierdsialam tam ponieważ za każdym razem praktycznie, otrzymuję jakieś uwagi. Nawet jak w normie postapie - coś na zasadzie - zawsze coś można wynaleźć.

W rozmowach z mężem, jak u każdego-bywa różnie ale głupia nie jestem - słyszę jak się do mnie odzywa, co mówi.

I jestem wdzięczna, nawet jeśli w czymś się nie zgadzam z Wami.

Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino » 01 lut 2020, 3:50

Mój mąż jakoś od miesiąca niecalego zaczął coś się odzywać i czuję mniejsze jakby nabuzowanie. Ale nic poza tym. Ja sobie, on sobie. Zaczęłam wychodzić, sama totalnie organizować sobie czas, nie robię piruetow ale jestem normalna w zachowaniu i po tak krótkim czasie widzę, że tak to można chwilę ale nie niewiadomo ile. Nadal zachowuje do niego szacunek, coś zagadauje ale nie na siłę skoro widzę, że tylko w każdej dosłownie wolnej chwili siedzi z telefonem albo w 2gim pokoju.

Doszłam w zajmowaniu się sobą do pewnego momentu i zacielam się. Jak widzę faceta, który jest totalnie bierny i jak ksiezniczka czeka aż dostanie to co chce to odechciewa mi się.

Z jednej strony coś mi mówi żeby nie patrzeć na nic i przełamać ten cyrk (podejść, przytulić, temat wspólnego spędzania czasu wziąć w swoje ręce) a z 2giej, myślę że dam się nabrać kolejny raz, tzn. ja dam mu siebie a on będzie wobec mnie falszywy, tzn. Będzie brał a w głowie będzie miał te same myśli na mój temat co ma. Dlatego myślę też o twardym postawieniu sprawy - albo mąż określi się, tzn. czy chce razem pracować nad naszym małżeństwem,czy chce normalności albo zechcę żeby się wyprowadził.
. Tkwienie w takiej sytuacji jest chore. Obawiam się, że jak jeszcze trochę pobede w takiej sytuacji to przestanę go kochać.

Nie ruszyłam nadal sprawy pornografi - mówiąc o tym chciałam jakkolwiek oczyścić atmosferę. Teraz mam wrażenie, że to bez sensu. Choć nigdy nie ma na to dobrego czasu.
Chciałabym też żebyśmy wyszli z kłamstwa, polprawd i obłudy. Nie mam wpływu na męża ale ja tak dalej nie chcę, nie chcę go oskarżać, krzyczeć ale chcę mówić wprost dlatego też chciałam dowiedzieć mu że wiem o jego zeszłej zdradzie byłej dziewczyny. Uważam, że powinien był zaryzykować stratę mnie i powiedzieć mi o tym. Wszedł w związek z kłamstwem i ciągnie to dalej (niedopowiada, mówi polprawde albo zataja).

Mimo, że jestem coraz silniejsza, spokojniejsza, mniej się szarpie sama że sobą to jestem już tak zmęczona takim niewiadomo czym, takim czekaniem niewiadomo na co, taką miernotą ... potrzebuje świętego spokoju. Nie godze się na wieczne dobruchanie mojego męża. Myślę że gdyby chciał to by zadzialal.

Fino
Posty: 584
Rejestracja: 20 wrz 2017, 7:15
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Fino » 01 lut 2020, 4:09

Pavel, może przeczytasz i może zechcesz odpisać. Kiedyś tak powiedziałeś
"Fino,
U mnie w pewnym momencie kryzysu, gdy nie widziałem już za bardzo nadziei, postanowiłem spróbować jeszcze czegoś.
Po pierwsze oddałem małżeństwo Bogu, przestałem wisieć emocjonalnie na żonie, dałem jej przestrzeń a skupiłem w pełni na sobie (i dzieciach).
Po drugie, postanowiłem, że zanim podejmę stanowcze kroki (mające na celu określenie się przez żonę, czy chce nią być czy też nie, bo ponad pół roku nie mogła się zdecydować), przez dłuższy czas sam będę zachowywał się tak, aby obiektywnie nie mogła mi nic zarzucić.
A więc postanowiłem sprawdzić jak bedzie się zachowywać, reagować żona w warunkach zbliżonych do optymalnych.
Czyli przestałem dostarczać zonie jakichkolwiek negatywnych emocji, nawet gdy mnie raniła i prowokowała.
Sam zaś robiłem swoje, wspomagałem w domu, zajmowałem się dziećmi, starałem się subtelnie mowić do niej jej językiem miłości (przysługi, dobry czas), na ile to było możliwe oczywiście.
Jednocześnie wszystko tak, aby istniała jakaś równowaga, oraz aby się nie narzucać. "

Mój mąż nie może określić się od około ponad 2 lat, tzn. co do mnie czuje i czy chce działać razem - jest bierny poza małymi przeblyskami które do niczego nie prowadzą.
Mam pytanie- ile czasu dzialales jak napisałeś?

I czy twoja żona określiła się? I w jakiś sposób? Powiedziała wyraźnie że teraz to chce razem, że będzie nad sobą też pracowała?

I czy nie uważasz, że trzeba mieć też szacunek do siebie i nie pchać się na siłę? Myślę tu np. o mojej sytuacji spędzania razem czasu. Godząc się tylko na pewne formy, które ustala mój mąż - godzę się z jego poglądem. Albo zauważyłam, że egoistycznie wykorzystywał mnie aby jechać na urlop przez ostatnie dwa lata żeby jakoś tam odpocząć. Choć dziwiło mnie to bi jaki to odpoczynek w takiej atmiaferze ale jak to o mówił- tu pojedzie bo nawet jak się chodzi i nieodzywa to jest to znosnie a z tego to się wycofuje bo tak. Uważam, że użył mnie do osiagniecia własnego celu. Albo po czasie usłyszałam - jak na ciebie to i tak było dobrze. A byka to sytuacja wyjazdu normalna. Zachowywałam się normalnie, więcej - znosialam jego dogryzanie, [... ]się na niewiadomo co, nawuazywalam rozmowę. Jakbym miala teraz spędzać z nim urlop.Wydaje mi się że są pewne granice ugodowosci.
I wiem, że nie jestem sobą pełną parą ale jednocześnie mam wrażenie, że u nas już czas aby mąż się określił.
Ostatnio zmieniony 01 lut 2020, 11:27 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: Wulgaryzmom na tym forum mówimy: nie

marylka
Posty: 1372
Rejestracja: 30 sty 2017, 17:01
Jestem: szczęśliwą żoną
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: marylka » 01 lut 2020, 11:18

Fino....przeczytaj caly swoj wątek. Tam masz odpowiedzi na wszystkie swoje pytania. Wystarczy że cokolwiek zastosujesz a bedzie Ci lepiej

Pozdrawiam

Ewuryca

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Ewuryca » 01 lut 2020, 12:38

Fino po pierwsze myślę że dwa lata życia obok kogoś kto zamilkł napewno jest wyczerpujące psychicznie. Niedawno zaczęłam czytać o DDA chociaż sama nie jestem to myślałam sobie o takich osobach, jak o bardzo skrzywdzonych którym naprawdę jest ciężko stworzyć zdrowy związek więc to że oboje jesteście DDA pewnie nie pomaga. Już 2017 pisałaś że uczęszczasz na terapię więc po 3 latach jakiś już obraz siebie i twojej relacji z mężem powinnaś wydaje mi się mieć przepracowany a jednak każdy post od 2017 roku jest praktycznie taki sam a celem jest zmiana zachowania męża. A czy 3 lata próby zmiany męża nie udowodniły ci że nie da się kogos zmienić? Jeśli będzie chciał dla siebie cos zrobić to będzie to jedyna szansa ale naprawdę nie zmienisz kogoś. Sama odpowiedziałaś sobie na swoje pytanie co możesz zrobić:
- zostać i robić swoje, jest szansa że będziecie żyć obok siebie już zawsze, ale tego nikt nie wie
- odejść skoro nie jesteś w stanie żyć razem a osobno i czujesz się krzywdzona psychicznie, wtedy będziesz żyła osobno również fizycznie.
Pisałaś, że jeśli miałabyś odejść to mąż się wyprowadzi. Moje pytanie: czyje to mieszkanie? Dlaczego zakładasz wyprowadzkę męża a nie swoją?

Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pilną pomoc - małżeństwo w rozsypce

Post autor: Pavel » 14 lut 2020, 14:19

Fino pisze:
01 lut 2020, 4:09
Pavel, może przeczytasz i może zechcesz odpisać. Kiedyś tak powiedziałeś
"Fino,
U mnie w pewnym momencie kryzysu, gdy nie widziałem już za bardzo nadziei, postanowiłem spróbować jeszcze czegoś.
Po pierwsze oddałem małżeństwo Bogu, przestałem wisieć emocjonalnie na żonie, dałem jej przestrzeń a skupiłem w pełni na sobie (i dzieciach).
Po drugie, postanowiłem, że zanim podejmę stanowcze kroki (mające na celu określenie się przez żonę, czy chce nią być czy też nie, bo ponad pół roku nie mogła się zdecydować), przez dłuższy czas sam będę zachowywał się tak, aby obiektywnie nie mogła mi nic zarzucić.
A więc postanowiłem sprawdzić jak bedzie się zachowywać, reagować żona w warunkach zbliżonych do optymalnych.
Czyli przestałem dostarczać zonie jakichkolwiek negatywnych emocji, nawet gdy mnie raniła i prowokowała.
Sam zaś robiłem swoje, wspomagałem w domu, zajmowałem się dziećmi, starałem się subtelnie mowić do niej jej językiem miłości (przysługi, dobry czas), na ile to było możliwe oczywiście.
Jednocześnie wszystko tak, aby istniała jakaś równowaga, oraz aby się nie narzucać. "

Mój mąż nie może określić się od około ponad 2 lat, tzn. co do mnie czuje i czy chce działać razem - jest bierny poza małymi przeblyskami które do niczego nie prowadzą.
Mam pytanie- ile czasu dzialales jak napisałeś?

I czy twoja żona określiła się? I w jakiś sposób? Powiedziała wyraźnie że teraz to chce razem, że będzie nad sobą też pracowała?
Przeczytać przeczytałem, ale do odpisania potrzebowałem laptopa, a w domu niestety nie daję rady znaleźć czasu na forum za bardzo. Czwórka dzieci plus żona "organizują" mi czas :lol: Dziś zabrałem laptopa do pracy, intuicja mnie nie myliła, jest czas coś naskrobać.

Ile działałem jak napisałem?
Od wtedy do teraz. I zamierzam przy tym trwać.
Oczywiście nie oznacza to, że stałem się idealnym mężem. Były i bywają upadki, zaniedbania, ale uczciwie powiedziawszy...radzę sobie chyba całkiem nieźle. Było przez te niemal 4 lata między nami kilka spięć (tzn. takich w których i mnie poniosły emocje, ale jednak moje reakcje były "z innego świata" porównując do reakcji przedkryzysowych).
Wziąłem sobie do serca, że nie da się kłócić w pojedynkę.
Bardzo mocno się staram (i w sumie wychodzi) nie podejmować tematów gdy emocje są trudne. Czyli zamknąć dziób gdy emocje moje czy żony nie pozwalają na normalną, spokojną rozmowę, nauczyłem się szanować, że ona nie ma chęci rozmawiać.
Działa dobrze o tyle, że moja żona potrzebuje czasu by przyznać się do nawet najbardziej oczywistych błędów, z przepraszaniem też ciężko. A gdy upłynie trochę czasu, jakoś czasem da się do jakichś tematów wrócić. Wada taka, że niektóre tematy idą w zapomnienie (do kolejnego razu :lol: )
Największy problem sprawia mi język miłości żony, który dla mnie jest zupełnie niezrozumiały i staram się dawać miłość w ten sposób kompletnie tego nie czując i nie wiedząc czy robię to dobrze. A moja żona nie jest największą gadułą w okolicy (chyba dobrze, bo ja jestem ;) ), więc pytam co jakiś czas prosząc o ewentualne wskazówki. Te się pojawiają :)

Wiele rzeczy bym w żonie "udoskonalił" :lol: :lol: :lol:
Nauczyłem, a właściwie niezmiennie uczę - "rzeźbić" w tym co mam, doceniać co mam, akceptować, nie oczekiwać. Robić swoje, zajmować się sobą a żonie zostawić przestrzeń własnego rozwoju i pracy nad sobą jej samej. Czyli to co ewentualnie robię by (mimochodem) wpłynąć na żonę - to własna postawa.
Efekty jednak są.
Pewnie, że wolałbym więcej i szybciej. Ale to moja pycha, szczęśliwie nauczyłem się to zauważać chociaż.
I czy twoja żona określiła się? I w jakiś sposób? Powiedziała wyraźnie że teraz to chce razem, że będzie nad sobą też pracowała?
Właściwie to nie zwerbalizowała chęci niczego z powyższych.
Na początku, z mojej perspektywy, wyglądało to tak: Moja wizja nowego szczęścia bez ciebie runęła (bądź okazała się być nie taka jednak fajna) więc wrócę...od biedy mogę spróbować.
To nie tylko mój odbiór, ale właściwie tak to werbalizowała (pomijając wizję szczęścia, bo o kowalskim wspomniała dopiero 2 lata później).
Ja nie miałem wiele do stracenia, chociażby dzieci oraz odpowiedzialność własna za to całe bagno powodowały, że przyjąłem ją bez konkretnych warunków i oczekiwań (jednocześnie jasno sygnalizując, że takiej atrapy małżeństwa jaką byliśmy nie chcę tworzyć).
Czyli po raz kolejny - ja robię swoje i pilnuję obszaru własnej odpowiedzialności nie wchodząc z butami w obszar odpowiedzialności żony.
Fino pisze:
01 lut 2020, 4:09
I czy nie uważasz, że trzeba mieć też szacunek do siebie i nie pchać się na siłę? Myślę tu np. o mojej sytuacji spędzania razem czasu. Godząc się tylko na pewne formy, które ustala mój mąż - godzę się z jego poglądem. Albo zauważyłam, że egoistycznie wykorzystywał mnie aby jechać na urlop przez ostatnie dwa lata żeby jakoś tam odpocząć. Choć dziwiło mnie to bi jaki to odpoczynek w takiej atmiaferze ale jak to o mówił- tu pojedzie bo nawet jak się chodzi i nieodzywa to jest to znosnie a z tego to się wycofuje bo tak. Uważam, że użył mnie do osiagniecia własnego celu. Albo po czasie usłyszałam - jak na ciebie to i tak było dobrze. A byka to sytuacja wyjazdu normalna. Zachowywałam się normalnie, więcej - znosialam jego dogryzanie, [... ]się na niewiadomo co, nawuazywalam rozmowę. Jakbym miala teraz spędzać z nim urlop.Wydaje mi się że są pewne granice ugodowosci.
Uważam, że warto i należy szanować i kochać siebie. Bez tego ciężko dać to bliźniemu.
Równowaga w relacji jest ważna, więc pchanie się na siłę nie jest moim zdaniem dobrym rozwiązaniem.
Natomiast to co opisujesz, przeczy jednak nieco mojemu postrzeganiu braku równowagi.
Co robię ja?
Gdy czegoś nie chcę - odmawiam. Gdy mi żona odmawia - szanuję to (w przypadku pewnego obszaru uszanowanie odmowy nie przychodzi mi z automatu i wymaga "przełknięcia").
Przede wszystkim jednak z własnej strony staram się budować, dawać przykład cierpliwości, życzliwości i ciepła. Zauważyłem, że jednak to kruszy i lodowe posągi ;)

Zauważyłem Fino jak wiele zależy od mojej (otrzymanej od Boga, bo w kryzysie to były moje główne intencje modlitewne) siły, spokoju, cierpliwości.
Od mego nastawienia.
Od tego, że nie poddaje się nastrojom żony (generalnie, bo czasem i ja wymiękam jak już wspomniałem), od tego, że nie jest wyznacznikiem ani mojej wartości ani celem mego życia.
Od tego, że ciężko mnie sprowokować i wyprowadzić z równowagi (a jednak temperament w duuużej części to mam szybkogotujący się).

Sama zauważyłaś, że mąż funkcjonuje inaczej, gdy ty działasz bliżej optimum. Po raz tysięczny - na niego wpływu nie masz. Masz natomiast na siebie.

Możesz i potrafisz to zmienić.
Ja jestem o tym przekonany.
Nie da się tego jednak zrobić jeśli nie przestaniesz się oglądać na to co robi mąż. Nie oddasz tego Bogu i nie zajmiesz TYLKO I WYŁĄCZNIE SOBĄ.
Bo dotychczas większość twojej energii (znam to z autopsji) kierujesz na męża.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk

ODPOWIEDZ

Kto jest online

Użytkownicy przeglądający to forum: Obecnie na forum nie ma żadnego zarejestrowanego użytkownika i 38 gości