Poważny kryzys małżeński

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Pustelnik pisze: 20 gru 2019, 5:01 Witaj ;)
Zgodnie z teorią (i warto by zobaczyć ich - Ojców Pustyni definicję słów, aby nie wyskoczyć jak ... Filip z Konopii z "krytyką") to do czego "można dojść" to ... "apatheia" i "agape".

Ale (jestem o tym przekonany) zazwyczaj trzeba by ... długiego życia i (ładnych paru) ciężkich "kryzysów" (nocy) w miarę dobrze "przeżytych". Czy są ochotnicy do takiej "historii życia" ? Czy ktoś się o to modli dla siebie, albo przynajmniej ... "zgadza" ?

Fajne masz obserwacje ... ;) . A "ciało", "psyche", "ducha" mocno rozdzielasz czy widzisz "powiązania" ... .
- tak sobie (z ciekawości) pytam 8-)
Do pewnego momentu mojego życia nie zastanawiałam się nad tym, jednak z perspektywy czasu widzę, że te sfery nie były u mnie zintegrowane. Pierwszy raz o tym, że człowiek "składa się" z tych trzech sfer, które niejako stanowią o istocie jego człowieczeństwa, usłyszałam jakieś 4 lata temu na wykładzie ówczesnego biskupa łotewskiego (z Rygi, nazwiska nie pamiętam, ale jest Polakiem z pochodzenia).

A teraz kryzys uświadomił mi m.in. to, że brak integracji tych sfer, zajmowanie się wyłącznie jedną z nich (i to zarówno przeze mnie, jak i przez męża) doprowadziło właśnie do kryzysu.
Dlatego teraz dużą uwagę przykładam do tego jak przeżywam to co dzieje się w moim życiu.
Rozumiem, że jestem człowiekiem, nie aniołem ani jakimś duchowym bytem.

Pewnie brzmi to przedziwnie (bo sama dziwię się odkrywając mój dotychczasowy, nieuświadomiony sposób funkcjonowania), ale naprawdę można czasami pomylić się w myśleniu o tym na czym polega bycie człowiekiem....
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Pustelnik

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Pustelnik »

Małgorzata Małgosia pisze: 20 gru 2019, 7:14
Pewnie brzmi to przedziwnie (bo sama dziwię się odkrywając mój dotychczasowy, nieuświadomiony sposób funkcjonowania), ale naprawdę można czasami pomylić się w myśleniu o tym na czym polega bycie człowiekiem....
;)
A może to jest (prze)dziwne, że ludzie (zazwyczaj ?) nie stawiają sobie takich pytań, ani się nimi nie dzielą ...
I poniekąd - smutne :(
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

Chwilę mnie tu nie było...

Myślałam, że święta coś zmienią, przełamią opór mojego męża.

Nic z tego. Jest coraz gorzej...

U mnie też słabo...

Zaczęliśmy w styczniu terapię.

Myślałam, że ta terapia coś w nim przełamie, ale widzę że jest coraz gorzej. Wiem, że potrzeba czasu, ale chciałabym dostrzec z jego strony chociaż mały krok w moją stronę...

Teraz nawet już nie stara się być dla mnie miły...Traktuje mnie jak najgorszego wroga. Jak mówi do mnie, to patrzy na mnie tak i ma taki wyraz twarzy i ton głosu, jakbym była jego najgorszym wrogiem...Co ja mu takiego zrobiłam? Nie potrafię tego zrozumieć...

Zmeinam się, nie robię już tego, co go denerwowało ale on jakby tego nie dostrzega. Zachwouje się, jaby nie pamiętał nic dobrego co było tylko jakbym go krzywdziła non stop przez wszystkie te lata i teraz postanowił sie odegrać..

Idą ferie i zpaytałam, czy jedziemy gdzieś z synem (zawsze jeździliśmy tydzień na narty lub gdzięś razem).
On do mnie na to, że nigdzie ze mną nie jedzie. Mam sama jechać albo on może sam z synem jechać. Ze mną na pewno nigdzie nie pojedzie.

Ja pytam czy dla dziecka nie możemy spędzić czasu razem. Przecież nie musi nawet ze mną rozmawiać, ale fajnie żeby syn miał nas oboje przez tydzień. On że nie ma takiej możliwości...
Dziecko też go prosiło. Na próżno.

Teraz idzie weekend a ten oznajmia mi, że jedzie z synem na weekend do swoich rodziców. A ja pytam czy sami jadąe. Mówi tak, bez mnie oczywiście...

Nie żebym strasznie chciała jechać, ale takie traktowanie jest dla mnie upokarzające. Jakbym trędowata była. On zachwouje się, jakbym nie wiem jaką krzywdę mu wyrządziła. Jakbym była jego najgorszym wrogiem...Jakby mnie nienawidził.

Sama nie wiem ile to jeszcze wytrzymam. Ciężko mi coraz bardziej i coraz mniej mam do niego uczucia a szacunku już prawie w ogóle...Co ja mam zrobić? Nie mogę żyć w takim napięciu u matni bo tracę sama do siebie szacunek i czuję się coraz gorzej.

Już jakoś nawet oswajam myśl o rozstaniu. Nawet już nie potrafię się modlić o utrzymanie tego małżeństwa...
Odmawiałam Pompejankę ale kilka razy zasnęłam w trakcie i odpuściłam w końcu (w części dziękczynnej).
Planuje zacząć na nowo ale już chyba nie w intencji uratowania małżeństwa, bo już nawet nie wiem czy tego chcę. Tracę nadzieję...

To wszystko tak bardzo boli...

Pozdrawiam Was wszystkich
Triste
Posty: 445
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Triste »

WrocKa pisze: 16 sty 2020, 12:25 Chwilę mnie tu nie było...

Myślałam, że święta coś zmienią, przełamią opór mojego męża.

Nic z tego. Jest coraz gorzej...

U mnie też słabo...

Zaczęliśmy w styczniu terapię.

Myślałam, że ta terapia coś w nim przełamie, ale widzę że jest coraz gorzej. Wiem, że potrzeba czasu, ale chciałabym dostrzec z jego strony chociaż mały krok w moją stronę...

Teraz nawet już nie stara się być dla mnie miły...Traktuje mnie jak najgorszego wroga. Jak mówi do mnie, to patrzy na mnie tak i ma taki wyraz twarzy i ton głosu, jakbym była jego najgorszym wrogiem...Co ja mu takiego zrobiłam? Nie potrafię tego zrozumieć...

Zmeinam się, nie robię już tego, co go denerwowało ale on jakby tego nie dostrzega. Zachwouje się, jaby nie pamiętał nic dobrego co było tylko jakbym go krzywdziła non stop przez wszystkie te lata i teraz postanowił sie odegrać..

Idą ferie i zpaytałam, czy jedziemy gdzieś z synem (zawsze jeździliśmy tydzień na narty lub gdzięś razem).
On do mnie na to, że nigdzie ze mną nie jedzie. Mam sama jechać albo on może sam z synem jechać. Ze mną na pewno nigdzie nie pojedzie.

Ja pytam czy dla dziecka nie możemy spędzić czasu razem. Przecież nie musi nawet ze mną rozmawiać, ale fajnie żeby syn miał nas oboje przez tydzień. On że nie ma takiej możliwości...
Dziecko też go prosiło. Na próżno.

Teraz idzie weekend a ten oznajmia mi, że jedzie z synem na weekend do swoich rodziców. A ja pytam czy sami jadąe. Mówi tak, bez mnie oczywiście...

Nie żebym strasznie chciała jechać, ale takie traktowanie jest dla mnie upokarzające. Jakbym trędowata była. On zachwouje się, jakbym nie wiem jaką krzywdę mu wyrządziła. Jakbym była jego najgorszym wrogiem...Jakby mnie nienawidził.

Sama nie wiem ile to jeszcze wytrzymam. Ciężko mi coraz bardziej i coraz mniej mam do niego uczucia a szacunku już prawie w ogóle...Co ja mam zrobić? Nie mogę żyć w takim napięciu u matni bo tracę sama do siebie szacunek i czuję się coraz gorzej.

Już jakoś nawet oswajam myśl o rozstaniu. Nawet już nie potrafię się modlić o utrzymanie tego małżeństwa...
Odmawiałam Pompejankę ale kilka razy zasnęłam w trakcie i odpuściłam w końcu (w części dziękczynnej).
Planuje zacząć na nowo ale już chyba nie w intencji uratowania małżeństwa, bo już nawet nie wiem czy tego chcę. Tracę nadzieję...

To wszystko tak bardzo boli...

Pozdrawiam Was wszystkich
Wrocka ja Cię doskonale rozumiem, każde Twoje słowo.
Ja to przechodziłam rok temu. Terapia była ostatnią nadzieją niestety z każdym spotkaniem było chyba coraz gorzej.

Z tymi terapiami to też trzeba uważać.
U nas był ten błąd że to był "zwykły" terapeuta a nie była to poradnia przy kościele.

Tacy terapeuci potrafią rozłożyć człowieka na czynniki pierwsze ale nie zawsze mają kompetencje żeby go z powrotem złożyć.
Myśle też że to niechęć męża wpłynęła na niepowodzenie i taką bezsilność u mnie.

To zasypianie to pewnie z bezsilności i zmęczenia.

Trzeba odpuścić i zająć się sobą, dzieckiem - ja długo nie chciałam w to wierzyć. Ja też się zmieniałam ale chciałam robić to dla męża nie dla siebie a to nieprawidłowe.

Życzę Tobie wiele siły.
Ukasz

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Ukasz »

WrocKa pisze: 16 sty 2020, 12:25 Zaczęliśmy w styczniu terapię.

Myślałam, że ta terapia coś w nim przełamie, ale widzę że jest coraz gorzej. Wiem, że potrzeba czasu, ale chciałabym dostrzec z jego strony chociaż mały krok w moją stronę...
Jest 16 stycznia. Od początku terapii nie minęły zapewne nawet dwa tygodnie. Po tak krótkim czasie to mąż mógłby co najwyżej udawać jakąś zmianę.
Chyba ze wszystkich opisanych tu doświadczeń wynika potrzeba cierpliwości. Gotowości do pracy (nad sobą i swoim stosunkiem do współmałżonka) rozłożonej na lata, nie na miesiące czy tym bardziej tygodnie. I prowadzonej konsekwentnie niezależnie od tego, czy druga strona na miłość odpowiada i jak to robi.
Jeżeli jakieś zachowania uważasz za nieakceptowalne, to zastanów się, czy chcesz się im przeciwstawić i ponieść ewentualne konsekwencje, np. przerwanie terapii, wyprowadzkę męża, jego pozew o rozwód itd. Nikt Ci nie powie, że masz to zrobić lub. To będzie Twoja decyzja. Mi pomagała sama ta świadomość, że postępują zgodnie z tym, co sam wybrałem. Że sytuacja nic na mnie nie wymusza, lecz w tym miejscu dokonuję wyboru mając na uwadze możliwe konsekwencje. W tej chwili u mnie to jest odejście żony - nie chciałem tego, ale byłem na to gotów i nie ma o to żalu do nikogo włącznie z nią.
krople rosy

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: krople rosy »

WrocKa pisze: 16 sty 2020, 12:25 Zaczęliśmy w styczniu terapię.
Razem czy osobno?
Mąż zadeklarował że będzie kontynuował terapię?
WrocKa pisze: 16 sty 2020, 12:25 Teraz nawet już nie stara się być dla mnie miły...Traktuje mnie jak najgorszego wroga. Jak mówi do mnie, to patrzy na mnie tak i ma taki wyraz twarzy i ton głosu, jakbym była jego najgorszym wrogiem...Co ja mu takiego zrobiłam? Nie potrafię tego zrozumieć...
Tak się dzieje, wydaje mi się, gdy ludzie się zasklepią w swoim poczuciu zranienia. Nie wiem, gdzieś to już chyba pisałam, ale zauważyłam, że w czasie konfliktu pokusy przychodzą do dwojga małżonków. Ja osobiście nie raz miałam wrażenie a nawet pewność, że diabeł pracuje wtedy w naszych głowach . Podsyca złe wspomnienia, wyolbrzymia słowa i zachowania. Jeśli się człwoiek nie zorientuje i pójdzie za tym, to okaże się, że jest w jakimś diablelskim labiryncie z którego nie widzi wyjścia.
To, co miał mój mąż w swojej głowie nie miało nic wspólnego z rzeczywistością czyli z tym co ja myslałam czy robiłam. I odwrotnie. To, co ja sobie myslałam, co mu przypisywałam, co widziałam oczami swojej wyobraxni nie miało pokrycia w nim.
Każde z nas poczuło się dotknięte, źle potraktowane i przez jakąś chwilę trudno się było porozumieć.
Myślę, że tzreba pzreczekać ten czas , opzreć się na modlitwie i dystansować od napływu emocji i wyobrażeń.
Spokój w sercu i cierpliwość to podstawa.
WrocKa pisze: 16 sty 2020, 12:25 Teraz idzie weekend a ten oznajmia mi, że jedzie z synem na weekend do swoich rodziców. A ja pytam czy sami jadąe. Mówi tak, bez mnie oczywiście...

Nie żebym strasznie chciała jechać, ale takie traktowanie jest dla mnie upokarzające. Jakbym trędowata była. On zachwouje się, jakbym nie wiem jaką krzywdę mu wyrządziła. Jakbym była jego najgorszym wrogiem...Jakby mnie nienawidził.
WrocKa, spróbuj nie iść za tymi myslami. Może po prostu maż na tym etapie na jakim teraz jesteście nie potrafi z Tobą być. Coś Was dzieli więc trudno też być ze sobą swobodnie .
Nic na siłę. Klimat stypy udzieli się też dziecku więc nie wiem czy byłby to dla niego szczęśliwy czas.
Może coś jednak z tej terapii w męzu pracuje. Zostaw go.
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

Ukasz słuszny komentarz. Wiem, że brakuje mi cierpliwości.
Chciałabym wszystko rozwiązać w tydzień lub dwa a to tak jak piszesz wymaga lat....

Będę się zatem modlić przede wszystkim o cierpliwość.
I o mądre decyzje, bo czasem naprawdę nie wiem co robić, aby nie pogorszyc jeszcze sytuacji...
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

No i pojechał z synem na weekend...

Wiem, co powiedzie zajmij się sobą, zrób coś, wyjdź. Ale ja wpadłam w panikę, bo uzmysłowiłam sobie, że w przyszłości tak mogą wyglądać nasze weekendy...Że w co drugi weekend będę sama.

I tak mi się smutno zrobiło, taki żal...

Przed wyjazdem rozamwiali jeszcze jak to bedzie fajnie, gdzie pojadą itd. A mi serce pękało. Bo wcześniej robiliśmy to razem. I też było fajnie. Przynajmniej ja tak to odbierałam. Mój mąż najwyrażniej nie...
Marcin83
Posty: 36
Rejestracja: 07 sie 2019, 8:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Marcin83 »

Wrocka,
Domyślam się że pytałaś męża (pewnie nie raz) co jest powodem takiego jego zachowania względem Ciebie. Czy uzyskałaś odpowiedź? Jeśli tak to jaką?
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: s zona »

WrocKa pisze: 18 sty 2020, 8:59 No i pojechał z synem na weekend...

Wiem, co powiedzie zajmij się sobą, zrób coś, wyjdź. Ale ja wpadłam w panikę, bo uzmysłowiłam sobie, że w przyszłości tak mogą wyglądać nasze weekendy...Że w co drugi weekend będę sama.

I tak mi się smutno zrobiło, taki żal...

Przed wyjazdem rozamwiali jeszcze jak to bedzie fajnie, gdzie pojadą itd. A mi serce pękało. Bo wcześniej robiliśmy to razem. I też było fajnie. Przynajmniej ja tak to odbierałam. Mój mąż najwyrażniej nie...
Wrocka,
wiem jakie to dolujace, tez bylam zazdrosna, co maz robi " beze mnie " .. lepiej sie bawi z kolezankami , wyluzowany .. no jak mlody bog a przy mnie juz " jestem stary " ..
Dzieci byly ze mna,ale potem kiedy jada na studia, nie raz b daleko .. to wtedy wszystkie we jestesmy same ...
Mysle ,ze z kazdym kolejnym moze byc juz lzej .. moze spojrz na to z tej strony,ze maz sie stara byc dobrym Ojcem ..

Mnie pomagaly takie " okruchy dobra " .. po prostu, zeby zrobic cos dobrego dla kogos.. obojetnie co .. ale zeby sie nie zasklepiac w tym swoim zalu/zlosci na meza i wscieklosci w jednym ...

A moze warto spojrzec na siebie troche z boku.. znalesc to, co dobre, co mozna wykorzystac /zmienic polepszyc :)
Moze w co drugi We pojdziesz na " silke " basen , lyzwy .. ja stara baba a chodze, endorfiny sie wyzwalaja, zmeczenie pomaga sie lepiej ogarnac .. moze cos innego dla ducha i ciala .. cos zawsze mozna wymyslec ..

Mnie bylo najgorzej ze soba, jak nie mialam zajecia i Kudlaty podsuwal do glowy rozne samodreczenia :roll:

Wybacz ,ze sie wymadrzam.. moge napisac, ze " masz zle, maz wredny, dziecko moglo zostac w domu"itd .. ale co by to pomoglo ?

Pomodle sie o pokoj w sercu dla Ciebie :)

ps wczoraj dostalam od kolezanki przesylke ... a w niej piekna ksiazka o O Dolindo.. chcialam zamowic i tak jakos schodzilo .. zrobilo mi sie tak cieplo na sercu ..Dobro wraca ...a nawet jesli nie , to i tak Warto :)a ksiazka wciaga :)
https://www.tolle.pl/pozycja/dolindo-twarda
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

Marcin83 pisze: 18 sty 2020, 10:13 Wrocka,
Domyślam się że pytałaś męża (pewnie nie raz) co jest powodem takiego jego zachowania względem Ciebie. Czy uzyskałaś odpowiedź? Jeśli tak to jaką?
Pytam od kilku miesięcy. Mówi, że się wypalił. Że nie wie czy kocha i chce ze mną być. Powód to moje złe i rozszczeniowe zachowanie przez lata. I on powiedział dość, koniec Twoich rządów...

Temat jest złożony pewne żale obustronne zgromadziły się przez lata.

Nic konkretnego, po prostu całokształt...
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: s zona »

WrocKa pisze: 18 sty 2020, 10:44
Marcin83 pisze: 18 sty 2020, 10:13 Wrocka,
Domyślam się że pytałaś męża (pewnie nie raz) co jest powodem takiego jego zachowania względem Ciebie. Czy uzyskałaś odpowiedź? Jeśli tak to jaką?
Pytam od kilku miesięcy. Mówi, że się wypalił. Że nie wie czy kocha i chce ze mną być. Powód to moje złe i rozszczeniowe zachowanie przez lata. I on powiedział dość, koniec Twoich rządów...

Temat jest złożony pewne żale obustronne zgromadziły się przez lata.

Nic konkretnego, po prostu całokształt...
Wrocka,
a moze zajrzysz https://www.tolle.pl/pozycja/kto-tu-rzadzi-181
Sama jeszcze nie czytalam,ale tez mi sie przyda ;)
Bozego Dnia :)
WrocKa
Posty: 124
Rejestracja: 28 lis 2019, 15:27
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: WrocKa »

Chętnie zajrzę. Nie słyszałam o tej książce. Zaraz zamówię.
Marcin83
Posty: 36
Rejestracja: 07 sie 2019, 8:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Marcin83 »

Wrocko,
Doświadczenie wielu forumowiczów uczy, że w małżeństwie "wypala się" w momencie gdy "zapala się" poza nim... Wspomniałaś kiedyś że mąż zareagował agresywnie gdy podeszłaś do niego podczas gdy pisał na telefonie. Czy drążyłaś ten temat w jakikolwiek sposób?
Marcin83
Posty: 36
Rejestracja: 07 sie 2019, 8:35
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Poważny kryzys małżeński

Post autor: Marcin83 »

Ponadto, wydaje mi się iż "wypalenie" jak najbardziej może rodzić obojętność, natomiast nie widzę związku między nim a wrogością czy nienawiścią. Moim zdaniem temat jak najbardziej wymaga zgłębienia, chociaż mam świadomość że przy takiej postawie małżonka może to być trudno wykonalne...
ODPOWIEDZ