No tak, ja tu sobie już tomy przyczyn w glowie rozpisalam (oraz przeżyłam wiele interesujących stanów emocjonalnych), a to w sumie prosta sprawa - dla większości osób mogę brzmieć jak nawiedzona wariatka... Muszę zacząć brać to pod uwagę, żeby więcej nie wyskakiwać, nie zwierzać się, nie starać się objaśniać. Myślę sobie po czasie... ale na przyszłość się przyda...nałóg pisze: ↑16 lut 2020, 21:49 Te ostatnie zdania to też mowa o granicach.Tym razem Twoich i masz prawo do ich postawienia nawet gdyby byli to b. bliscy krewni.Z przymusowym leczeniem jest tak jak piszesz.... tylko w przypadku zagrożenia życia.Dla ludzi nie znających schematów uzależnień nie do pojęcia jest postawa : kocham człowieka a odrzucam jego uzależnienia.Ruta bądź sobą i tak 3 maj.PD
Dziękuję Ci nałóg, niesamowite jest to jak potrafisz w krótkich słowach dojść do sedna. Jesteś jak brzytwa Ockhama. I to ogromny zamierzony komplement. Mam nadzieje, że z czasem moje spojrzenie i widzenie także stanie się takie bardziej jednoznaczne, nie obciążone taka ilościa wątpliwości. Czasem myślę że ja widzę rzeczywistość w stanie kwantowym, gdzie kwant pokonuje wszystkie możliwe drogi i robi to niesamowite spektrum i ślady po interferencjach, a przecież jako obserwator powinnam zobaczyć konkretny punkt... Wiem, 12 kroków Myślę o tym, martwię się jednak, czy to się da pogodzić czasowo z terapią i grupą, bo żeby z nich wyciągać jak najwięcej poświęcam sporo czasu. A nie chciałabym niedokładnie i niestarannie pracować, lubię solidną pracę...
Granica za to mi się postawiła od ręki Wiem, że mówi się, że dobra granica ma być elastyczna i przepuszczalna, no ale mi się mur zbudował i to z zasiekami od razu. Na razie niech sobie postoi, jak się wzmocnię i dojdę do siebie (poczułam się zraniona i krytyką i brakiem empatii i takim odżegnywaniem się, nie wierzymy, nie pomożemy, nie będziemy słuchać - to przykre gdy w ten sposób mówi rodzina, zwlaszcza, że o nic nie poprosiłam), to go zmienię na jakiś przyjemny parkan a potem w końcu dojdę do zdrowej granicy.