W którą stronę?
Moderator: Moderatorzy
Re: W którą stronę?
Jacek ,
chodzi mi o kilka spraw .
Rozprawienie się z mitem tzw, "drugich połówek" , "stworzonych dla siebie" itp. bzdur .
Owszem , takie wrażenie sprawia stan zakochania .
Fakty są jednak takie , że ......... no ile to tych niewiast widziałeś , spotkałeś
zanim akurat natrafiłeś na tę "niby jedyną" .
Trzy , 10 , 50 , 200 ?
Przecież tak serio , to ledwie jako tako coś tam się wie o kilku może kilkunastu .
A zakochanie tylko sprawia , że widzisz anioła , ale chyba niedoszłego .
I to są te małżeństwa z "wielkiej miłości" .
Ja twierdzę tylko , że być może lepsze są te zbudowane na czymś trwalszym
niż zakochanie , albo nie tylko na zakochaniu .
To może być koleżeństwo-przyjaźń-małżeństwo , wspólna hierarchia celów itd.
Pisząc , że nie na wieki miałem na myśli DO ŚMIERCI .
No chyba nie chcesz się męczyć jeszcze z żoną PO ?
No , chyba że ty akurat chcesz .
Staż małżeński 10 lat , znaczy ma około 35 , średnio .
Czysto teoretycznie , jeżeli mąż jednak "pójdzie w siną dal na stałe"
( czasem tak bywa )
to uważasz , że nikt się nie napatoczy
prędzej czy później ?
Nie mówię czy i co z tego będzie .
I ......... jak z mężem właśnie .
Poznał i on sam taką właśnie kobietę .
Jacek , no widzisz "zamordować" to chciałeś .
No i byłbyś "wolny" , czyli przemyśliwałeś wyjście drastyczne .
( autorka zresztą też , moja życzyła mi rozwalenie na pierwszym drzewie itp. )
Nie ma w nic szczególnego , wredni jesteśmy troszkę ,
no bo tak serio to jednak nie zamordowałeś .
I jeszcze jedno .
Nie mów , że ty NIGDY , bo "trzy razy .........zanim kur zapieje " .
Dobrze mieć świadomość swojej słabości , akurat w tym względzie
gdzie jak wiesz diabeł nie może
ale "babę pośle" i sprawę załatwi .
Sychar ma sens , ale Sychar nie jest Bogiem .
Nie będziemy sądzeni tylko z tego jednego przykazania chyba ,
choć może wierność w tym jednym nas uratuje , albo i owszem
niewierność doprowadzi do piekła .
chodzi mi o kilka spraw .
Rozprawienie się z mitem tzw, "drugich połówek" , "stworzonych dla siebie" itp. bzdur .
Owszem , takie wrażenie sprawia stan zakochania .
Fakty są jednak takie , że ......... no ile to tych niewiast widziałeś , spotkałeś
zanim akurat natrafiłeś na tę "niby jedyną" .
Trzy , 10 , 50 , 200 ?
Przecież tak serio , to ledwie jako tako coś tam się wie o kilku może kilkunastu .
A zakochanie tylko sprawia , że widzisz anioła , ale chyba niedoszłego .
I to są te małżeństwa z "wielkiej miłości" .
Ja twierdzę tylko , że być może lepsze są te zbudowane na czymś trwalszym
niż zakochanie , albo nie tylko na zakochaniu .
To może być koleżeństwo-przyjaźń-małżeństwo , wspólna hierarchia celów itd.
Pisząc , że nie na wieki miałem na myśli DO ŚMIERCI .
No chyba nie chcesz się męczyć jeszcze z żoną PO ?
No , chyba że ty akurat chcesz .
Staż małżeński 10 lat , znaczy ma około 35 , średnio .
Czysto teoretycznie , jeżeli mąż jednak "pójdzie w siną dal na stałe"
( czasem tak bywa )
to uważasz , że nikt się nie napatoczy
prędzej czy później ?
Nie mówię czy i co z tego będzie .
I ......... jak z mężem właśnie .
Poznał i on sam taką właśnie kobietę .
Jacek , no widzisz "zamordować" to chciałeś .
No i byłbyś "wolny" , czyli przemyśliwałeś wyjście drastyczne .
( autorka zresztą też , moja życzyła mi rozwalenie na pierwszym drzewie itp. )
Nie ma w nic szczególnego , wredni jesteśmy troszkę ,
no bo tak serio to jednak nie zamordowałeś .
I jeszcze jedno .
Nie mów , że ty NIGDY , bo "trzy razy .........zanim kur zapieje " .
Dobrze mieć świadomość swojej słabości , akurat w tym względzie
gdzie jak wiesz diabeł nie może
ale "babę pośle" i sprawę załatwi .
Sychar ma sens , ale Sychar nie jest Bogiem .
Nie będziemy sądzeni tylko z tego jednego przykazania chyba ,
choć może wierność w tym jednym nas uratuje , albo i owszem
niewierność doprowadzi do piekła .
Re: W którą stronę?
NiezapominajkaNiezapominajka pisze: ↑15 kwie 2017, 13:41 ALe to czekanie jest takie bezsilne. Martwe, żyjemy jak współlokatorzy mijając się, gadamy owszem jak minął dzien, co w pracy, jak dzieci, jakie zakupy itp. Ale czy tak bedzie już zawsze.
Czekanie nie ma być bezsilne i martwe. To jest właśnie czas dla Ciebie, żeby pokazać mężowi na powrót swoją miłość. On ma ja zobaczyć od Ciebie, nie usłyszeć. Pracuj więc ciężko, tak samo jak Twój mąż pracuje, żeby dzieci czuły się szczęśliwe.
Może pójdzie w świat, ale tylko od Ciebie zależy, czy będzie miał ochotę zostać z Tobą.
Jest to ciężka praca, ale chyba warto?
Re: W którą stronę?
Mare
Twój post zabrzmiał mało Sycharowsko.
A pamiętasz, jaka jest moja rola?
U Ciebie pojawiała się pewność, że po pewnym czasie Niezapominajka też będzie chciała pójść w świat.
Nie twierdzę, że tak się nie zdarzy, ale mamy przecież wolną wolę. To my decydujemy o swoim postępowaniu. Ja wiem, że ważne jest nastawienie, z którym podchodzi się do innych, szczególnie płci przeciwnej. Jeżeli szukasz, to pewno znajdziesz. Jak nie szukasz, to jest dużo mniejsze prawdopodobieństwo, że zauważysz.
Z chwilą ślubu nastawiłem się, że ta, którą wybrałem, będzie jedyna. Dlatego od tej pory nie było przypadku, żebym pomyślał: "Z tą to byłoby mi lepiej".
No chyba, że Ty masz tak z dziewczynami, jak ja z grzybami. Jak wejdę do lasu, to zawsze coś znajdę. Nawet na ścieżce.
A uważam, uważam, bo wiem, że jestem słaby człowiek. Dlatego moje założenie jest na nie. Lubię kobiety i je szanuję i dlatego wiem, że żadna inna nie może być moja. To mi bardzo ułatwia życie. Czyli mówiąc przykładem, na wszelki przypadek nie wchodzę do lasu.
A mieszkanie mam suche, więc i tutaj grzybów nie hoduję.
Twój post zabrzmiał mało Sycharowsko.
A pamiętasz, jaka jest moja rola?
U Ciebie pojawiała się pewność, że po pewnym czasie Niezapominajka też będzie chciała pójść w świat.
Nie twierdzę, że tak się nie zdarzy, ale mamy przecież wolną wolę. To my decydujemy o swoim postępowaniu. Ja wiem, że ważne jest nastawienie, z którym podchodzi się do innych, szczególnie płci przeciwnej. Jeżeli szukasz, to pewno znajdziesz. Jak nie szukasz, to jest dużo mniejsze prawdopodobieństwo, że zauważysz.
Z chwilą ślubu nastawiłem się, że ta, którą wybrałem, będzie jedyna. Dlatego od tej pory nie było przypadku, żebym pomyślał: "Z tą to byłoby mi lepiej".
No chyba, że Ty masz tak z dziewczynami, jak ja z grzybami. Jak wejdę do lasu, to zawsze coś znajdę. Nawet na ścieżce.
A uważam, uważam, bo wiem, że jestem słaby człowiek. Dlatego moje założenie jest na nie. Lubię kobiety i je szanuję i dlatego wiem, że żadna inna nie może być moja. To mi bardzo ułatwia życie. Czyli mówiąc przykładem, na wszelki przypadek nie wchodzę do lasu.
A mieszkanie mam suche, więc i tutaj grzybów nie hoduję.
Re: W którą stronę?
Przepraszam za chaos, wyciągnąłem kilka cytatów aby się do nich odnieść, myślę, że one są bardzo istotne w obecnej sytuacji.
W dodatku swoim zachowaniem nie pomagasz mu w przestawieniu się. Pamiętaj, że każda "wpadka", czyli awantura czy powrót starych zachowań "kasują" to co wypracowałaś. Dlatego tak ważne jest uzyskanie panowania nad swoimi emocami, zachowaniem.
On teraz może nie wierzyć, że jego uczucia się mogą zmienić. Ja na przykładzie różnych osób na forum, na przykładzie mojej żony, wiem, że się da. O ile się właściwie i mądrze do tego podejdzie.
Wiem jakie to trudne, ale - ochłoń, złap dystans, przestań się zadręczać sprawami na które nie masz wpływu, zacznij się natomiast zajmować tym na co wpływ masz - samą sobą.
To co wytłuściłem nie tylko świadczy o bezcelowości takiego myślenia, może też świadczyć o ciągłym dawaniu miłości W JEGO WŁASNY SPOSÓB. Może jednak kocha, tylko ma już dosyć, może myśli, że po tym co się stało może być tylko gorzej? Tylko swoją postawą masz szansę to zmienić.
Również miałem dość życia w rozkroku. Mimo żądań, żona nie potrafiła się określić. Ostatecznie, postanowiłem po głębokim namyśle, spróbować czegoś innego - napierw samemu zachowywać się przez długi czas tak jak funkcjonować pownienem, dopiero później stawiać takie granice.
Dlaczego? Bo wcześniej swoim rozchwianiem i zachowaniem (jak pisałem, pojedyńcze wpadki "kasują" to co zrobimy dobrego) nie dałem jej prawdziwej szansy, aby uwierzyła, że jest dla nas szansa.
Moim zdaniem jest za wcześnie na stawianie takich granic. Pisząc brutalnie - najpierw uporządkuj siebie, później dopiero oczeku tego od męża.
Oto on:
http://archiwum.kryzys.org/viewtopic.php?t=9306
Radziłbym zgodnie z jego prośbą przestać naciskać, bo tylko go od siebie odpychasz. Potrzebny jest dystans i przestrzeń.
Zgadzam się, wyciągnąłem to bardziej dla podkreślenia, jakie to i wg mnie istotne.
Ciężko uwierzyć w prawdziwość a tym bardzie stałość przemiany. To Twoje zadanie - ciężką pracą i panowaniem nad sobą pokazać sobie i jemu, że się jednak da. Ja wiem, że się da. Z Bożą pomocą można góry przenosićNiezapominajka pisze: ↑15 kwie 2017, 9:59 Ze teraz ma pewność, że się nie zmienię (przez tydzien był spokój, bo sie wycofałam), że właśnie nabył pewność, że nie chce do czegoś takiego powrotu.
Zabolało, bo tak w istocie jest. A że boli? Oj boli, dokładnie pamiętam jak mocno, ale tak jak było w moim przypadku - to Twój ból i Twój obszar do przepracowania.Niezapominajka pisze: ↑15 kwie 2017, 13:15 Powiedział, że mam problem z zaakceptowaniem faktu, że już mnie nie kocha (zabolało sto razy bardziej niż to że spotykał sie z kims) i nie może się tak przestawić.
W dodatku swoim zachowaniem nie pomagasz mu w przestawieniu się. Pamiętaj, że każda "wpadka", czyli awantura czy powrót starych zachowań "kasują" to co wypracowałaś. Dlatego tak ważne jest uzyskanie panowania nad swoimi emocami, zachowaniem.
On teraz może nie wierzyć, że jego uczucia się mogą zmienić. Ja na przykładzie różnych osób na forum, na przykładzie mojej żony, wiem, że się da. O ile się właściwie i mądrze do tego podejdzie.
Radziłbym, na ile się da (mnie jako mężczyźnie było łatwiej) podejść do tego "zadaniowo". Takie myślenie nie pomaga ani Tobie ani Waszej relacji (która bez takiego podejścia jest w złym stanie). Nawet jeśli robi coś złego, w ten sposób nic nie zyskasz. Tylko utwierdzasz go w przekonaniu, że podjął dobrą decyzę.Niezapominajka pisze: ↑15 kwie 2017, 13:15 Wczoraj wyszedł (ja znowu się zadręczałam gdzie, z kim, że na pewno z kimś żenskim, albo nie ważne z kim, ale że beze mnie, często sie tak zafiksowuję, bo chciałabym, żebyśmy w koncu razem wyszli), a potem okazało się, że cały ten czas biegał za sprawami "domu"
Wiem jakie to trudne, ale - ochłoń, złap dystans, przestań się zadręczać sprawami na które nie masz wpływu, zacznij się natomiast zajmować tym na co wpływ masz - samą sobą.
To co wytłuściłem nie tylko świadczy o bezcelowości takiego myślenia, może też świadczyć o ciągłym dawaniu miłości W JEGO WŁASNY SPOSÓB. Może jednak kocha, tylko ma już dosyć, może myśli, że po tym co się stało może być tylko gorzej? Tylko swoją postawą masz szansę to zmienić.
Napiszę co zrobiłem sam w swoim życiu, czyli sprawdzone w praktyce (ale mojej unikalnej rzeczywistości - nie ma uniwersalnych recept).Niezapominajka pisze: ↑15 kwie 2017, 13:41 ps przeczytałam tez "A. Jednej - ile jest warta twoja obrączka" oraz Dobsona "Milosc potrzebuje stanowczości". Zastanawiałam się pod wpływem tej lektury czy nie dać mężowi czasu (wyznaczyć termin np. do Gwiazdki, naszej rocznicy) na określenie się
Również miałem dość życia w rozkroku. Mimo żądań, żona nie potrafiła się określić. Ostatecznie, postanowiłem po głębokim namyśle, spróbować czegoś innego - napierw samemu zachowywać się przez długi czas tak jak funkcjonować pownienem, dopiero później stawiać takie granice.
Dlaczego? Bo wcześniej swoim rozchwianiem i zachowaniem (jak pisałem, pojedyńcze wpadki "kasują" to co zrobimy dobrego) nie dałem jej prawdziwej szansy, aby uwierzyła, że jest dla nas szansa.
Moim zdaniem jest za wcześnie na stawianie takich granic. Pisząc brutalnie - najpierw uporządkuj siebie, później dopiero oczeku tego od męża.
Dla mnie te obszary również są niesamowicie ważne, wiem jak jest ciężko z brakiem tego i jak ciężko starać się ratować małżeństwo z "górą lodową". Ja to potraktowałem jako pokutę za swoje świadome i nieświadome błędy/grzechy, za wszystkie rany które zadałem żonie. Co z tego, że najczęściej bez świadomości tego. Nieznajomość prawa nie zwalnia z jego przestrzegania.Niezapominajka pisze: ↑15 kwie 2017, 13:41 Czy da się tak długo żyć? Bez bliskości, robienia czegoś razem, posiadania wspólnego obszaru, dotyku, seksu? To by było tragiczne.
Czekanie nie musi takie być. Chyba najpięknieszy post który przeczytałem na tym forum traktuje między innymi o tym. Myślę, że warto abyś go kilkukrotnie przeczytała, a później co jakiś czas do niego wracała.
Oto on:
http://archiwum.kryzys.org/viewtopic.php?t=9306
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
Re: W którą stronę?
Nie wiem , czy się nie pogubisz w tych radach .
Lawina dobrych rad .
Tak , chyba dobrych , od "doświadczonych facetów" .
Wydaje mi się , że mąż miał zaspokoić , zrekompensować tobie
brak odczucia miłości ze strony własnego ojca .
( brak rzeczywisty czy tylko wpojony przez matkę )
Wybacz , ale jakoś nie wierzę w "świętość tej kobiety" .
I owszem , jak napisałaś przejęłaś po obojgu zestaw zachowań .
W tym taką zaborczą miłość i panikę , że on już nie kocha .
On , który ma przez tę miłość poświadczać twoją wartość .
A nie w tym rzecz , bo twoja wartość wynika z tego ,
że jesteś córką Boga , w pierwszej linii stworzenia .
Ta cała sytuacja jest szansą na twoją (waszą ) przemianę .
Osobistą i być może małżeńską .
11 miesięcy to nie jest dużo .
A przecież niezła z ciebie jędza .
Wbij sobie też do głowy , że dzieci są WASZE , a nie twoje .
( choć tak naprawdę to są Boga , oddane na wychowanie )
Chowasz i oddajesz komuś innemu ,
jako i sama oddana zostałaś
na utrapienie męża swego .
Tak jak pisali , to czas najpierw dla każdego was z osobna .
Jesteś prędzej na początku drogi naprawy siebie niż na jej końcu .
Sama napisałaś , byłam niedojrzała .
Więc czas by trochę dojrzeć , dojrzewać .
Tak więc , cieszyć się trzeba , że dostałaś szansę
na to przebudzenie .
A , że "kopnięcie" było bolesne ?
....... inaczej by nie podziałało
Rozum , jak mawiają
wchodzi przez zadek .
Lawina dobrych rad .
Tak , chyba dobrych , od "doświadczonych facetów" .
Wydaje mi się , że mąż miał zaspokoić , zrekompensować tobie
brak odczucia miłości ze strony własnego ojca .
( brak rzeczywisty czy tylko wpojony przez matkę )
Wybacz , ale jakoś nie wierzę w "świętość tej kobiety" .
I owszem , jak napisałaś przejęłaś po obojgu zestaw zachowań .
W tym taką zaborczą miłość i panikę , że on już nie kocha .
On , który ma przez tę miłość poświadczać twoją wartość .
A nie w tym rzecz , bo twoja wartość wynika z tego ,
że jesteś córką Boga , w pierwszej linii stworzenia .
Ta cała sytuacja jest szansą na twoją (waszą ) przemianę .
Osobistą i być może małżeńską .
11 miesięcy to nie jest dużo .
A przecież niezła z ciebie jędza .
Wbij sobie też do głowy , że dzieci są WASZE , a nie twoje .
( choć tak naprawdę to są Boga , oddane na wychowanie )
Chowasz i oddajesz komuś innemu ,
jako i sama oddana zostałaś
na utrapienie męża swego .
Tak jak pisali , to czas najpierw dla każdego was z osobna .
Jesteś prędzej na początku drogi naprawy siebie niż na jej końcu .
Sama napisałaś , byłam niedojrzała .
Więc czas by trochę dojrzeć , dojrzewać .
Tak więc , cieszyć się trzeba , że dostałaś szansę
na to przebudzenie .
A , że "kopnięcie" było bolesne ?
....... inaczej by nie podziałało
Rozum , jak mawiają
wchodzi przez zadek .
Re: W którą stronę?
Daj sobie spokój .
Nie wyznaczaj mu terminów .
Chłop siedzi w domu , dba o dzieci , tobie też krzywdy nie robi .
Dzieci mimo wszystko widzą rodziców RAZEM
i to jest najważniejsze dla nich .
Nie wierz , że wolałyby widzieć "szczęśliwą mamę z wujkiem"
i "szczęśliwego tatę z ciocią" .
Tak to tylko w serialu TVN , poradach "gazety" ,
albo u "postępowych psychologów" .
Nie wyznaczaj mu terminów .
Chłop siedzi w domu , dba o dzieci , tobie też krzywdy nie robi .
Dzieci mimo wszystko widzą rodziców RAZEM
i to jest najważniejsze dla nich .
Nie wierz , że wolałyby widzieć "szczęśliwą mamę z wujkiem"
i "szczęśliwego tatę z ciocią" .
Tak to tylko w serialu TVN , poradach "gazety" ,
albo u "postępowych psychologów" .
Re: W którą stronę?
Witaj niezapominajka,Bóg mi przebaczył, ale ja sobię nie potrafie tego przebaczyć, mam wielkie poczucie winy, które mnie spala od srodka. Ilekroć spojrzę na męża i dzieci to widzę wszystkoco złe bardzo wyraźnie.
nie czytałam co pisali Tobie inni. Brak czasu. Przeczytałam tylko ten post pierwszy.
Koncentrujesz się na sobie, a to wykorzystuje demon, powodując, że Twoje cierpienie jest większe niż być powinno. Dopuściłaś działanie złego. Wyjściem ku uldze jest nie koncentrowanie się na sobie. Wiem, że zaraz postawisz pytanie z automatu: to na kim się nam koncentrować? Patrz na Krzyż, na Pana Jezusa na krzyżu, codziennie. Jeśli nie będziesz patrzyć na Niego, to na krzyżu zobaczysz samą sobie wyłącznie, co też obecnie jest Twoim aktualnym stanem, i jak widzisz jest to nie do udźwignięcia.
Nie przyjmiesz Bożego przebaczenia, jeśli nie przebaczysz sama sobie. Jedno jest z drugim powiązane.
Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. (Rz 8,28)
Re: W którą stronę?
Swiete slowa Metanoja i dzialaja - wyprobowalam Twoje rady i " dziala" ....Metanoja1 pisze: ↑15 kwie 2017, 17:33Witaj niezapominajka,Bóg mi przebaczył, ale ja sobię nie potrafie tego przebaczyć, mam wielkie poczucie winy, które mnie spala od srodka. Ilekroć spojrzę na męża i dzieci to widzę wszystkoco złe bardzo wyraźnie.
nie czytałam co pisali Tobie inni. Brak czasu. Przeczytałam tylko ten post pierwszy.
Koncentrujesz się na sobie, a to wykorzystuje demon, powodując, że Twoje cierpienie jest większe niż być powinno. Dopuściłaś działanie złego. Wyjściem ku uldze jest nie koncentrowanie się na sobie. Wiem, że zaraz postawisz pytanie z automatu: to na kim się nam koncentrować? Patrz na Krzyż, na Pana Jezusa na krzyżu, codziennie. Jeśli nie będziesz patrzyć na Niego, to na krzyżu zobaczysz samą sobie wyłącznie, co też obecnie jest Twoim aktualnym stanem, i jak widzisz jest to nie do udźwignięcia.
Nie przyjmiesz Bożego przebaczenia, jeśli nie przebaczysz sama sobie. Jedno jest z drugim powiązane.
jest o niebo lepiej ..JEST LZEJ..
Pozwolisz Niezapominajko ,
ze oficjalnie - na forum- podziekuje Metanoi
za "paralitykow" - rowniez ..
Tez mialam problem z przebaczeniem,
nadal chyba mam ..
ale to o czym pisze jacek- sychar ,ma sens ,
nie wiem ,czy czytalas ten watek pt
"potrzeba cudu " ,jesli nie ,to wkleiam :
Post autor: jacek-sychar » 14 kwie 2017, 20:48
Chrisvip
Idziesz typową droga wielu z nas. Jesteś skoncentrowany na żonie, masz w sobie wiele winy i przez to oskarżasz samego siebie.
Przeczytaj może coś takiego:
etapy przebaczenia (żałoby)
http://www.katolik.pl/przebaczenie-jako ... 16,cz.html
Przeżywasz teraz żałobę po swoim małżeństwie. Mnie zrozumienie tego bardzo pomogło.
Re: W którą stronę?
S_zona, cieszę się że pomagają Tobie te wskazówki. Dlatego napisałam niezapominajce. Jestem daleka od udzielania rad, ale to nie jest rada, to dzielenie się własnym doświadczeniem, które mi pomaga. Koncentrowanie się na sobie to domena egocentryków, do których należę (nie ja jedna, ale tę cechę wyczuwam na kilometr) i w przypadku tej wady demon posługuje się nią chętnie, by nas opanować. Odwodzi nas od tego by nie patrzeć na Krzyż, by nie koncentrować się na potrzebach bliźnich, lecz na sobie. Kluczem rozwoju duchowego jest zapomnienie o sobie.
Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. (Rz 8,28)
-
- Posty: 393
- Rejestracja: 06 kwie 2017, 11:07
- Jestem: w kryzysie małżeńskim
- Płeć: Kobieta
Re: W którą stronę?
Dziękuję za wszystkie slowa - przeczytam na spokojnie pod wieczór. Dziewczyny - trafilyście w sedno. Za bardzo koncentruję się na swojej rozpaczy, dlatego nie mam sił. Mam je tylko kiedy się modlę, wczoraj o 1 w nocy zaczęłam Nowennę Pompejanską, myślałam, że padnę ale udało się (bez intencji, tylko tak ogólnie - o siły dla nas, prawdę i poprowadzenie, bo nadal bezczelnością i butą mi się wydaje prosić o męża z powrotem,po tym co mu zafundowałam na drodze małżeńskiej, tak, właśnie to mój problem...dziewczyny, mega diagnoza).
Chciałabym życzyć wszystkim Radosnych Swiąt Zmartwychwstania Pańskiego.
Chciałabym życzyć wszystkim Radosnych Swiąt Zmartwychwstania Pańskiego.
Re: W którą stronę?
Niezapominajka pisze: ↑16 kwie 2017, 8:34 Dziękuję za wszystkie slowa - przeczytam na spokojnie pod wieczór. Dziewczyny - trafilyście w sedno. Za bardzo koncentruję się na swojej rozpaczy, dlatego nie mam sił.
To nie proś. Ofiaruj swoją miłość.bo nadal bezczelnością i butą mi się wydaje prosić o męża z powrotem,po tym co mu zafundowałam na drodze małżeńskiej
Rozważ jednak przy okazji: czy Bóg prosi o miłość człowieka, by Go kochał?
Miłość (także we wierze) jest odpowiedzią na miłość, tak jak wiara jest odpowiedzią na Słowo.
Nic z tego zaś nie było miało wartości bez wolności, bez której nie ma żadna! cnota wartości (zarówno wiara jak i miłość), więc tak jak Bóg się zgadza na to, że my możemy Jego miłości nie przyjąć, Jego miłość odrzucić, wzgardzić Jego Słowem, tak i dla nas zdrowie daje zgoda wewnętrzna na to, że nasza miłość również może nie zostać przyjęta i odrzucona, a mimo to dalej kochamy (dezycja).
, tak, właśnie to mój problem...dziewczyny, mega diagnoza).
Trafna diagnoza to dopiero punkt wyjścia , punkt dojścia zaś zakłada codzienną pracę wewnętrzną polegającą na zaparciu się samego siebie codziennie. Życzę owocnej pracy.
Nawzajem. Radosnego Alleluja!Chciałabym życzyć wszystkim Radosnych Swiąt Zmartwychwstania Pańskiego.
Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. (Rz 8,28)
Re: W którą stronę?
a ja myślę, że to koncentrowanie się na sobie można też pozytywnie wykorzystać..
koncentruję się na sobie -> "sięgam" po modlitwę;
koncentruję się na sobie -> szukam nowych, ciekawych zajęć;
koncentruje się na sobie -> staram się wyciszyć swoje emocje, opanować je i uczyć się nad nimi panować;
koncentruję się na sobie -> chcę żeby "było mi lepiej" -> ale nie bez Boga, więc SIEBIE staram się poprawić, uzdrowić
itd.. skoro jesteśmy już tymi egocentrykami, wykorzystajmy to : )
Niezapominajka, Nowenna daje ogrom łask, poczucie spokoju, opieki. Ja odmawiam już drugą w intencji mojego małżeństwa.
W ostatni dzień części błagalnej (mojej pierwszej NP) mój mąż przyznał się do romansu, powiedział, że chce rozwodu i wyprowadził się.
Bez Nowenny nie wstałam bym chyba od tych 7 tygodni z łóżka.. a tak, cieszę się Świętami (zresztą chyba pierwszy raz w swoim dorosłym życiu..), mimo że jestem sama w domu.
koncentruję się na sobie -> "sięgam" po modlitwę;
koncentruję się na sobie -> szukam nowych, ciekawych zajęć;
koncentruje się na sobie -> staram się wyciszyć swoje emocje, opanować je i uczyć się nad nimi panować;
koncentruję się na sobie -> chcę żeby "było mi lepiej" -> ale nie bez Boga, więc SIEBIE staram się poprawić, uzdrowić
itd.. skoro jesteśmy już tymi egocentrykami, wykorzystajmy to : )
Niezapominajka, Nowenna daje ogrom łask, poczucie spokoju, opieki. Ja odmawiam już drugą w intencji mojego małżeństwa.
W ostatni dzień części błagalnej (mojej pierwszej NP) mój mąż przyznał się do romansu, powiedział, że chce rozwodu i wyprowadził się.
Bez Nowenny nie wstałam bym chyba od tych 7 tygodni z łóżka.. a tak, cieszę się Świętami (zresztą chyba pierwszy raz w swoim dorosłym życiu..), mimo że jestem sama w domu.
Re: W którą stronę?
]Inga, egocentryzm się leczy zaparciem się siebie, a nie koncetrowaniem się na sobie.
Leczy się w ten sposób, że:
https://www.youtube.com/watch?v=jbD0QcswFNc
Do szczęścia tak naprawdę potrzeba człowiekowi tego poczucia, że jest kochany. Wielu tutaj na forum cierpi na brak miłości, na jej utratę i gorączkowo chcą ją odzyskać, proszą o to, by Bóg zainterweniował i stał się cud (mąż, żona wrócił i zaczął na nowo kochać). Oczekiwania i interesy czysto ludzkie.
Leczy się w ten sposób, że:
Na modlitwę idę dla Boga, nie dla siebie. Miłość i modlitwa oddycha i rozwija się dzięki bezinteresowności. Wiele na tej stracie zyskamy. Właśnie w ten sposób można rozumieć słowa Ewangelii: Kto straci swoje życie, ten je zyska. Jeśli zajmiemy się Bogiem, On zajmie się naszymi sprawami znacznie lepiej od nas.koncentruję się na sobie -> "sięgam" po modlitwę;
Szukam nowych, ciekawych zajęć, ale po co (to jest wtedy najważniejsze pytanie)? Z tzw. "miłości własnej"? Czy aby służyć docelowo? Tylko wtedy na to sens.koncentruję się na sobie -> szukam nowych, ciekawych zajęć;
https://www.youtube.com/watch?v=jbD0QcswFNc
Nawet rachunek sumienia który jest wglądem w siebie można robić źle, gdy koncentrujemy się wyłącznie na sobie, bez przeglądania się w lustrze Słowa Bożego. Istnieje niebezpieczeństwo, że zredukuje się go jedynie do psychologicznej autoanalizy własnego wnętrza, a egocentryzm będzie się panoszył coraz bardziej.koncentruje się na sobie -> staram się wyciszyć swoje emocje, opanować je i uczyć się nad nimi panować;
A co to znaczy właściwie by "było mi lepiej"? Będzie człowiekowi lepiej, gdy swe życie będzie czerpał z Boga, gdy będzie się przez Niego czuł kochany i będzie trwał w Jego miłości. Wtedy będzie mu lepiej, nawet gdy będzie niósł krzyż. Nie będzie wówczas musiał trwożliwie zaspokajać jej szukając jej u męża, żony. Tylko Boża miłość jest WIECZNA.koncentruję się na sobie -> chcę żeby "było mi lepiej" -> ale nie bez Boga, więc SIEBIE staram się poprawić, uzdrowić
Do szczęścia tak naprawdę potrzeba człowiekowi tego poczucia, że jest kochany. Wielu tutaj na forum cierpi na brak miłości, na jej utratę i gorączkowo chcą ją odzyskać, proszą o to, by Bóg zainterweniował i stał się cud (mąż, żona wrócił i zaczął na nowo kochać). Oczekiwania i interesy czysto ludzkie.
Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. (Rz 8,28)
Re: W którą stronę?
hm.. zacznę od tego z czym się zgadzam - > właśnie o tym myślałam z "by było mi lepiej", to jest bardzo trudne ale im szybciej się to zrozumie, tym właśnie będzie nam łatwiej. Masz rację, to proszenie o to, by mąż wrócił - bo JA mam taką potrzebę, jest czysto egocentryczne.
ale wracając do modlitwy - czy to źle, że modlitwa przynosi nam ukojenie? wynika wszak ze skupienia się na sobie (oczywiście nie mówię, że modlitwa ma być tylko błaganiem o powrót małżonka), przybliża nas do Boga nawet jak jest niedoskonała
a te inne zajęcia - np. po to, żeby nie popaść w rozgoryczenie, gniew, rozżalenie i rozpacz - bo Bóg dał nam życie i cały świat dookoła żeby z niego czerpać radość;
Może ja jestem zbyt słaba, niedoskonała i zwyczajnie zbyt "ludzka" ale uważam, że jeśli będziemy nad sobą pracować, siebie zmieniać, ulepszać - w ścisłej relacji z Bogiem i innymi ludźmi to bycie szczęśliwszym człowiekiem nie znaczy od razu egocentryzmu..
ale wracając do modlitwy - czy to źle, że modlitwa przynosi nam ukojenie? wynika wszak ze skupienia się na sobie (oczywiście nie mówię, że modlitwa ma być tylko błaganiem o powrót małżonka), przybliża nas do Boga nawet jak jest niedoskonała
a te inne zajęcia - np. po to, żeby nie popaść w rozgoryczenie, gniew, rozżalenie i rozpacz - bo Bóg dał nam życie i cały świat dookoła żeby z niego czerpać radość;
tutaj nie rozumiem Cię , bo owszem istnieje niebezpieczeństwo, ale to nie znaczy że mamy tego nie robić (rachunku sumienia, pracy nad emocjami)..Metanoja1 pisze: ↑16 kwie 2017, 16:52Nawet rachunek sumienia który jest wglądem w siebie można robić źle, gdy koncentrujemy się wyłącznie na sobie, bez przeglądania się w lustrze Słowa Bożego. Istnieje niebezpieczeństwo, że zredukuje się go jedynie do psychologicznej autoanalizy własnego wnętrza, a egocentryzm będzie się panoszył coraz bardziej.koncentruje się na sobie -> staram się wyciszyć swoje emocje, opanować je i uczyć się nad nimi panować;
Może ja jestem zbyt słaba, niedoskonała i zwyczajnie zbyt "ludzka" ale uważam, że jeśli będziemy nad sobą pracować, siebie zmieniać, ulepszać - w ścisłej relacji z Bogiem i innymi ludźmi to bycie szczęśliwszym człowiekiem nie znaczy od razu egocentryzmu..
Re: W którą stronę?
Spoko inga, rozumiem co piszesz.
Bóg z tymi, którzy Go miłują, współdziała we wszystkim dla ich dobra. (Rz 8,28)