Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Caliope, ale to pytanie już padło. Mąż ustalił. A Ty? Jak myślisz, w którą decyzję ze wsparciem wejdzie Bóg?

Poza tym wiesz, jak się zawiesisz i zafiksujesz na terminie "czerwiec", to w lipcu się rozsypiesz i wylądujesz w szpitalu z załamaniem nerwowym. Po to macie sakrament trwający do końca Waszego życia, aby nadzieja sięgała aż do końca Waszego życia, nawet gdy po drodze zaliczycie separację. Po ludzku to niemożliwe. U Boga wszystko jest możliwe. Skorzystasz z tego daru, który dostałaś w dniu ślubu?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Wiedźmin

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Wiedźmin »

Caliope pisze: 28 lut 2020, 19:49 [...] Do czerwca mieszkamy razem, potem już będzie oddzielnie, boję sie że nie starczy mi czasu by zawalczyć.
Najważniejsze Caliope, abyś zawalczyła o siebie.
A na to masz czas do końca swojego życia... więc o to się nie martw i nie bój.

Zwykle bywa tak - że im bardziej nalegamy... napieramy, tym druga strona bardziej ucieka.
Akcja <-> reakcja.

Boisz się, że nie starczy czasu "aby zawalczyć" ...
To może już teraz daj mu więcej przestrzeni... skoro mąż myśli, że tego tak bardzo potrzebuje.

Może czuje się przytłoczony/osaczony... i ta wyprowadzka widzi mu się jako "wyzwolenie"...
To może namiastkę tej wolności daj mu teraz... nie pytaj, nie zagaduj... daj mu tę jego wolność.

Piszesz, że bolesne są ustalenie około-rozwodowe - zatem po co je prowadzisz?
Daj mężowi tę wolność już teraz... idź do parku na spacer, zamknij się z książką w drugim pokoju... zostaw go samego z jego myślami i jego wolnością.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Nirwanno, moja decyzja to ja nie chcę rozwodu, chcę moją rodzinę, w tym Bóg mi może pomóc i o to proszę.
Wiedźminie, nie będę już o nic pytała, ustalony jest plan .Zostawię go całkowicie samego z jego myślami.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Caliope, pamiętaj, że oprócz próśb do Boga warto wykonać konkretną pracę nad sobą, aby łaska miała się gdzie wlać, aby znalazła dla siebie miejsce. Wyobraź sobie, że jesteś garnkiem, który stoi do góry nogami, chroniąc pod sobą poczucie skrzywdzenia i oczekiwania. W takiej sytuacji, nawet gdy Bóg daje swoje łaski strumieniem pod ciśnieniem, garnek co najwyżej się trochę przesunie, dalej chroniąc te swoje oczekiwania i poczucie skrzywdzenia. Zmiana (metanoja) zaczyna się od odwrócenia garnka na właściwą pozycję, aby strumień łaski mógł się w niego wlać i rozpuścić te osady oczekiwań i poczucia skrzywdzenia.
Sama sobie odpowiedz, w jakiej sytuacji "garnek" będzie szczęśliwszy ;-)

Ta zmiana, czyli metanoja, czyli nawrócenie, to zmiana myślenia.
Rzeczywiście, pewnie warto, abyś zostawiła męża z jego myśleniem, a co z Twoim myśleniem? Jak planujesz je zmienić?
Jaką książkę z naszej listy lektur przeczytałaś? jaka konferencja z youtube`a poruszyła Cię ostatnio?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Pamiętaj też, że nie Ty pierwsza przechodzisz tę drogę, myślę, że post Teodory z sąsiedniego wątku elegancko to pokazuje:
teodora pisze: 29 lut 2020, 0:20 Witaj, podzielę się moim doświadczeniem. Mam swój wątek tam jest moja histora, tutaj napiszę Ci co mi pomaga w trwaniu z mężem. Po pierwsze, wyrzucilam slowo rozwód ze swojego słownika. Kiedyś oboje z mężem rzucalismy sobie w kłótni i lekkomyślnie 'to się rozwiedź'. Teraz wiem, ze to było bardzo krzywdzące. Przeprosilam za to męża i powiedzialam, ze z mojej strony nie ma możliwości rozwodu. Że to jest wbrew moim wartościom i miłości. Jezeli on chce sie rozwieść, to to jest jego decyzja. Tak samo z wyprowadzką. To są jego decyzje, do ktorych ja będę musiala sie jakoś dostosować jeśli zacznie w tym kierunku działać.

Staram się skupiać na sobie. Najważniejsza praca to stawianie granic. U mnie to np. Nie pozwolenie się wykorzystywać jesli chodzi o obowiazki domowe,odpowiedzialność finansową.

Jestem uzależniona od męża. Na początku kryzysu (końcówka lipca) , wszystkie moje myśli, jak ćmy krążyły tylko wokół nas, naszej relacji. Doszlo do tego, że kilka razy złapałam sie na tym, ze mówię sama do siebie na ulicy, prowadząc wewnetrzny dialog z mężem! Teraz dzięki modlitwie (egzorcyzm małżeński) , lekturom ('miłość potrzebuje stanowczości', 'granice w relacjach małżeńskich'), spowiedzi i rozmowom z kilkoma osobami, które są dla mnie autorytetem, powoli pierwsze miejsce zaczyna zajmowac Bóg.

Bardzo pomaga mi tez lista Zerty. Np. Sama nie zaczynam trudnych rozmów o przyszłości. Jeżeli on zaczyna rozmawiać, to walczę o 'siłę spokoju', dystans do tego co mówi, szczególnie walczę o to żeby nie brać do serca trudnych, raniących rzeczy, które mówi. Nie rozpamiętuję ich potem, nie analizuję. Skupiam sie tylko na konkretach rozmowy. Sukcesem jest to, ze np. Nie pozwalam się obrażać. Jeżeli zaczynają się jakieś emocjonalne wycieczki w moją stronę, obrażanie, niemiłe komentarze, krytyka-jasno mówię, że nie zgadzam się na takie teksty i będę musiała zakończyć rozmowę.

Pomogło mi też wyzbycie sie oczekiwań co do mojego męża i tego co wg mnie powinnam od niego otrzymywać. Na teraz, muszę zaakceptować sytuację, że nie jest on dla mnie wsparciem. Szukam wsparcia gdzie indziej. Tzn. Jesli są jakis problem np. z dziećmi, to rozmawiam o tym z mężem, ale nie oczekuję, że bedzie dla mnie wsparciem. Nie ukrywam, ze coś jest trudne, ale tez nie oczekuję wsparcia.

Wydaje mi się, że na teraz pomogłaby Ci książka 'Mężczyźni są z marsa, kobiety są z wenus'.
Bożej soboty Ci życzę :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Prawie jak u mnie, ja zaczęłam stawiać granice by nie czuć się służącą to zadecydował o rozwodzie. Żyjemy z względnym szacunkiem do siebie i bardzo obok.Muszę pracować nad emocjami, za dużo ich wyrzuciłam, ale przecież to jest do przebaczenia. Wspiera mnie rodzina, jego wsparcia nie potrzebuję. Zastanawia mnie tylko jak trwać nie pielęgnując miłości do małżonka, przecież ona któregoś dnia uleci, on stanie się obojętny mi, nieatrakcyjny siedzący przed komputerem.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Jeszcze mam pytanie, jak się zachować w przypadku kiedy mąż uważa że wszystko załatwione, rozwód to tylko formalność i rozmawia ze mną jakby nic się nie stało i każde jest zimne jak on. Ja się gotuję w środku, wyrywa mi tym serce, mam mu to powiedzieć czy zacisnąć zęby ?
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: nałóg »

To „prawie” czyni wielką różnicę.Odnoszę wrażenie że jeszcze miotasz się emocjonalnie i werbalnie w relacji z mężem.PD
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13319
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Nirwanna »

Caliope pisze: 29 lut 2020, 9:49 Zastanawia mnie tylko jak trwać nie pielęgnując miłości do małżonka, przecież ona któregoś dnia uleci, on stanie się obojętny mi, nieatrakcyjny siedzący przed komputerem.
Rezygnując z miłości "po ludzku", tej tylko emocjonalnej, a ucząc się miłości po Bożemu, czyli postawy miłości, tej, która wszystko przetrzyma i we wszystkim pokłada nadzieję; tej, której towarzyszą emocje, też trudne, ale której fundamentem nie są emocje, a decyzja.
nałóg pisze: 29 lut 2020, 11:26 Odnoszę wrażenie że jeszcze miotasz się emocjonalnie i werbalnie w relacji z mężem.PD
Jest to również moje wrażenie.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

No tak miotam się, to jest dopiero kilka dni od tej jego chęci rozwodu. Ciągle płaczę i myślę czemu mnie to spotkało po tylu latach, wolałabym zdradę, bardziej bym się podniosła i szybciej.
nałóg
Posty: 3318
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: nałóg »

Wolałabyś zdradę? A wiesz jak w takim przypadki byś się zachowała? Co byś czuła? Wiesz...... znasz siebie tylko w takim zakresie w jakim zostałaś sprawdzona
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Zostałam już zdradzona przez innego partnera, odeszłabym ja. W tym wypadku on chce, poza tym jest DDA jak ja. Tylko ja przeszłam terapię w trakcie małżeństwa.
Wiedźmin

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Wiedźmin »

Caliope pisze: 29 lut 2020, 23:04 Zostałam już zdradzona przez innego partnera [...]
I co? tak fajnie było, że chciałabyś to powtórzyć?

Zdrada ... dla mnie, sama w sobie, wcale nie jest najbardziej niszczącym mechanizmem.
Przed zdradą i zaraz po zdradzie... niestety kroczy kłamstwo/oszustwo/kręcenie.

W kłamstwie i braku zaufania do najbliższej osoby... dosyć trudno jest prowadzić wspólne życie - nawet jeśli ono ogranicza się tylko do współlokatorstwa.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Caliope »

Dlatego bym odeszła od razu Wiedźminie, a tak trwam w miłości gdzie mam koszmary ,że wszystko jest w porządku, budzę się i płaczę. Ta rodzina to największy z darów dla mnie, ma wartość taką jak rodzina Jezusa .Oddałabym wszystko by ją dalej mieć, poświęciłem siebie dla miłości i rodziny. Modlę się, pójdę też poświęcić jeszcze raz obrączki, ja noszę swoją nadal, on nie.
Ukasz

Re: Czy warto mieć nadzieję? czy to koniec.

Post autor: Ukasz »

Caliope pisze: 29 lut 2020, 9:49 Zastanawia mnie tylko jak trwać nie pielęgnując miłości do małżonka, przecież ona któregoś dnia uleci, on stanie się obojętny mi, nieatrakcyjny siedzący przed komputerem.
Sądzę, że można w tej sytuacji pielęgnować miłość do małżonka - ja przynajmniej próbuję i na razie chyba się to udaje.
Caliope pisze: 29 lut 2020, 11:07 Jeszcze mam pytanie, jak się zachować w przypadku kiedy mąż uważa że wszystko załatwione, rozwód to tylko formalność i rozmawia ze mną jakby nic się nie stało i każde jest zimne jak on. Ja się gotuję w środku, wyrywa mi tym serce, mam mu to powiedzieć czy zacisnąć zęby ?
Staram się dbać o to, żeby żona wiedziała, że ją kocham - ale zarazem ograniczać powtarzanie tego komunikatu (nie mam na myśli tylko słów) do niezbędnego minimum, aby się z tym nie narzucać.
Caliope pisze: 01 mar 2020, 14:33 Ta rodzina to największy z darów dla mnie, ma wartość taką jak rodzina Jezusa .Oddałabym wszystko by ją dalej mieć, poświęciłem siebie dla miłości i rodziny.
To znaczy, że rodzina jest dla Ciebie bożkiem. I nie odbudujesz relacji, jeśli nie postawisz jej na właściwym miejscu: wysoko, ale nie najwyżej. Niemal identycznymi stwierdzeniami utwierdziłem żoną w przekonaniu, że może wszystko, a ja i tak będę skamleć o każdy ochłap. Straciłem zupełnie jej szacunek i jak dotąd nie potrafiłem w żaden sposób tego odkręcić. Teraz nawet nie próbuję, zajmuję się tylko sobą. Jest o tyle łatwe, że żona zerwała właściwie wszystkie kontakty ze mną.
ODPOWIEDZ