Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Minu »

Witam Was serdecznie po dłuższej nieobecności. Przez pewien czas postanowiłam nie kontynuowac wątku bo zwyczajnie czekałam na rozwój sytuacji...Nie mniej jednak pilnie czytałam Wasze historie i śledzilam przebieg wydarzeń...
Tak w wielkim skrócie...U mnie bez większych zmian... Minęły już 4 miesiąca od powrotu męża a nasza sytuacja pogarsza się coraz bardziej...W zasadzie ciągle się mijamy i żyjemy jak wspollokatorzy... a każda próbka rozmowy (inicjowana zazwyczaj z mojej strony)kończy się kłótnia...Mąż nadal mówi że mnie nie kocha i ze nie jest mi w stanie dać tego czego ja potrzebuje...odtraca na kazdym kroku zaznaczajac przy tym,ze nie chce mnie ranić. Mam takie kryzysowe momenty, że chciałabym się już od tego wszystkiego uwolnić i zacząć żyć...ale potem przychodzi takie otrzezwienie i powraca chęć walki...Ale w tej walce jestem osamotniona...Pani psycholog jak jej nakreslilam naszą sytuację zapytała mnie wprost:czego Pani jeszcze nie rozumie i czego Pani oczekuje od męża? Skoro mąż jasno komunikuje,ze jest już daleko....ze mnie nie kocha i ze nie jest w stanie dać mi tego czego potrzebuje... Nie powiedziała tego wprost ale dała mi do zrozumienia,ze się ponizam i nie mam swojej wartości...i tak chciałam się podpytac,jak Wy to widzicie?Czy naprawdę jest coś w tym upokarzajacego ze ciągle ma się nadzieję...ze ciągle kocha się tego drugiego człowieka i ze ciągle wierzymy,że uda się to wszystko naprawić,ze nadal się staramy i walczymy...Mam totalny mętlik w głowie...Mąż wspominał o rozwodzie za porozumieniem stron...żeby tylko rozstać się w zgodzie dla dobra córki...Ale jednocześnie mieszka z nami mimo możliwości wyprowadzki i nic nie robi w kierunku tego rozwodu...może czeka az ja peknę i sama tego będę chciała...Czy nadal czekać na cud?
teodora
Posty: 118
Rejestracja: 10 wrz 2019, 21:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: teodora »

Witaj, podzielę się moim doświadczeniem. Mam swój wątek tam jest moja histora, tutaj napiszę Ci co mi pomaga w trwaniu z mężem. Po pierwsze, wyrzucilam slowo rozwód ze swojego słownika. Kiedyś oboje z mężem rzucalismy sobie w kłótni i lekkomyślnie 'to się rozwiedź'. Teraz wiem, ze to było bardzo krzywdzące. Przeprosilam za to męża i powiedzialam, ze z mojej strony nie ma możliwości rozwodu. Że to jest wbrew moim wartościom i miłości. Jezeli on chce sie rozwieść, to to jest jego decyzja. Tak samo z wyprowadzką. To są jego decyzje, do ktorych ja będę musiala sie jakoś dostosować jeśli zacznie w tym kierunku działać.

Staram się skupiać na sobie. Najważniejsza praca to stawianie granic. U mnie to np. Nie pozwolenie się wykorzystywać jesli chodzi o obowiazki domowe,odpowiedzialność finansową.

Jestem uzależniona od męża. Na początku kryzysu (końcówka lipca) , wszystkie moje myśli, jak ćmy krążyły tylko wokół nas, naszej relacji. Doszlo do tego, że kilka razy złapałam sie na tym, ze mówię sama do siebie na ulicy, prowadząc wewnetrzny dialog z mężem! Teraz dzięki modlitwie (egzorcyzm małżeński) , lekturom ('miłość potrzebuje stanowczości', 'granice w relacjach małżeńskich'), spowiedzi i rozmowom z kilkoma osobami, które są dla mnie autorytetem, powoli pierwsze miejsce zaczyna zajmowac Bóg.

Bardzo pomaga mi tez lista Zerty. Np. Sama nie zaczynam trudnych rozmów o przyszłości. Jeżeli on zaczyna rozmawiać, to walczę o 'siłę spokoju', dystans do tego co mówi, szczególnie walczę o to żeby nie brać do serca trudnych, raniących rzeczy, które mówi. Nie rozpamiętuję ich potem, nie analizuję. Skupiam sie tylko na konkretach rozmowy. Sukcesem jest to, ze np. Nie pozwalam się obrażać. Jeżeli zaczynają się jakieś emocjonalne wycieczki w moją stronę, obrażanie, niemiłe komentarze, krytyka-jasno mówię, że nie zgadzam się na takie teksty i będę musiała zakończyć rozmowę.

Pomogło mi też wyzbycie sie oczekiwań co do mojego męża i tego co wg mnie powinnam od niego otrzymywać. Na teraz, muszę zaakceptować sytuację, że nie jest on dla mnie wsparciem. Szukam wsparcia gdzie indziej. Tzn. Jesli są jakis problem np. z dziećmi, to rozmawiam o tym z mężem, ale nie oczekuję, że bedzie dla mnie wsparciem. Nie ukrywam, ze coś jest trudne, ale tez nie oczekuję wsparcia.

Wydaje mi się, że na teraz pomogłaby Ci książka 'Mężczyźni są z marsa, kobiety są z wenus'.
teodora
Posty: 118
Rejestracja: 10 wrz 2019, 21:55
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: teodora »

Jeszcze jedna uwaga. Piszesz, że każda rozmowa inicjowana przez Ciebie, kończy się kłótnią. Może warto powalczyć o to, żeby tak nie było? Do tanga trzeba dwojga, jeżeli Ty bedziesz spokojna, opanowana, konkretna, nie dasz się sprowokować to kłótni nie będzie.
s zona
Posty: 3079
Rejestracja: 31 sty 2017, 16:36
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: s zona »

teodora pisze: 29 lut 2020, 0:40 Jeszcze jedna uwaga. Piszesz, że każda rozmowa inicjowana przez Ciebie, kończy się kłótnią. Może warto powalczyć o to, żeby tak nie było? Do tanga trzeba dwojga, jeżeli eTy bedziesz spokojna, opanowana, konkretna, nie dasz się sprowokować to kłótni nie będzie.
Moze warto przy okazji odswiezyc:
margaritum pisze: 05 maja 2017, 14:26
jacek-sychar pisze: 05 maja 2017, 14:36
Karen Ehman, "Przestań paplać. Zacznij mówić. Co mówić, jak mówić, a kiedy nie mówić nic", Wydawnictwo Gloria24.pl
np. tutaj:
http://gloria24.pl/przestan-paplac-zacz ... -mowic-nic
Czy wypowiedziane słowa nie wpakowały cię kiedyś w tarapaty?
Czy nie masz wrażenia, że wcale nie mówisz tego, co myślisz, i nie myślisz tak jak mówisz?
Czy nie łapiesz się na tym, że mówisz, by wypełnić ciszę?
Kiedy mówisz, to bądź w tym dobry!
Skoro twoi bliscy będą do ciebie mówić, to zatroszcz się, aby do tuszu docierały właściwe komunikaty!
Przetestuj na sobie rady Karen. Przestań paplać, a zacznij mówić!
Szukając wskazówek zawartych w Piśmie Świętym oraz poddając analizie osobiste doświadczenia, Karen Ehman wypracowała wiele skutecznych metod mających ci pomóc wydobyć moc języka, którą obdarzył cię sam Bóg. Czy chcesz podjąć to wyzwanie?

Słowo ode mnie:
Opis "fabryczny" może trochę ogólnikowy. Dla mnie ta książka była odpowiedzią na całe miesiące modlitwy z prośbą do Matki Boskiej o to, bym w końcu zaczęła panować nad swoim językiem. Tak jak ona, która wciąż "rozważała w Swym sercu". Nad tym, że mówiłam do męża bardzo wiele pod wpływem emocji, nie do końca to, co tak naprawdę chciałam powiedzieć. W gniewie. Gwałtownie to, czego tak naprawdę nie myślę. Złośliwie, jakby zranienie męża miało mi pomóc odzyskać jego przychylność. Pretensja, żądania... nie pomagały nam w opanowaniu kryzysu. Powoli nauczyłam się zatrzymywać zanim odpowiem na to, co mówi mąż. Tak często okazuje się, że jeśli zaczekam i nie przerywam, rzeczywistość i zdanie męża jest zupełnie inne niż sobie to sama wyprojektowałam. Uczę się rozważać słowa zanim je wypowiem, modlić przez sformułowaniem kwestii najtrudniejszych i tak naprawdę znajduję drogę do serca mojego męża. Okazując mu, że obchodzi mnie to, co ma do powiedzenia. Szukam w sobie pokory, by nie "wiedzieć lepiej", co on myśli, czuje i dlaczego zachowuje się tak, a nie inaczej. Dawno wiedziałam, że moje usta są przyczyną grzechu, że ranię słowem, że to jedna z głównych przyczyn naszych problemów, ale nie wiedziałam, co z tym zrobić, kiedy nawet nie zauważałam sytuacji, w których popełniałam błędy, nie mogłam ich zidentyfikować. Dlatego na początku po prostu modliłam się o wskazówki. Potem w tej książeczce znalazłam praktyczne rady, jak zapanować nad sobą. Chociaż to nie jedyna, którą czytałam na ten temat, to ta właśnie była dla mnie przełomowa, czułam, że była odpowiedzią na moje prośby o pomoc. Była jednym z etapów przemiany serca, z którego pochodzą słowa. A modlitwą, którą z niej przepisałam, modlę się bardzo często:
Ojcze, przede mną kolejny dzień, w którym mogę używać moich słów dobrze i mądrze. Niech one zachęcają tych, którzy będą słuchać. Niech będą słowami prawdy, ale wypowiadanymi w miłości. Proszę, naucz mnie robić pauzę, zanim rzucę się w potok słów. Daj mi odwagę mówić, gdy potrzeba mówić, a nie uciekać. Panie, oddaję Tobie dzisiaj moje usta. Niech to, co trafia na mój język, nie będzie gorzkie, lecz słodkie. Niech droga, którą każde słowo przebywa, z umysłu poprzez serce do warg, będzie chroniona Twoją ręką. Aby to, co wyjdzie z ust, nie siało śmierci, ale dawało życie. Niech moje słowa sprawią, że będziesz ze mnie dumny, i niech przyniosą Ci chwałę. W imieniu Jezusa. Amen.
Często też modlę się tym fragmentem PŚ, kreślę znak krzyża na ustach wodą święconą, czasem egzorcyzmowaną i mimo tego że nadal się potykam, coraz częściej widzę, gdzie i jakie robię błędy i coraz dłuższe są okresy, kiedy panuję nad sobą. Ma to ogromny pozytywny skutek na relację małżeńską.
Panie, postaw straż moim ustom i wartę przy bramie warg moich...
viewtopic.php?f=30&t=246
Z wlasnego doswiadczenia wiem, jak ciezko jest kobiecie zapanowac nad wylaniem sie emocji .. Ale osobistego meza warto oszczedzac .. lepiej przegadac z przyjaciolka .. Moze jeszcze nasi Panowie sa tutaj na Forum zachartowani :)

Dla mnie szokujace bylo stwierdzenie, ze mezczyzna potrafii nas skutecznie sluchac tylko przez 3 min .. potem " sie wyłącza. " ;) ....
Teraz staram sie mowic sedno na poczatku .. a potem to juz tylko " kwiatki" 8-)

Bozej Odwagii i Pogody Ducha :)
ps u nas wiele zaczelo sie zmieniac na plus, odkad na powaznie zaczelam modlic sie i stosowac na codzien
Molitwe o Pogode Ducha :D
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Minu »

Teodoro, s żono bardzo Wam dziękuję za odniesienie się do mojego pytania i Wasze cenne uwagi i spostrzeżenia. Niestety z trudem muszę się przyznać ale są one trafione w punkt. Mam ogromny problem z pozostawieniem męża sobie samemu i nie inicjowanie rozmów,które w większości (jak nie wszystkie) kończą się dla nas źle...i nie wnoszą nic nowego prócz poglebiajacego sie kryzysu i narastajacej frustracji. Ale to już taka moja wada że nie umiem być bierna i ciągle naprawiam,nasiskam i próbuję...co zawsze kończy się dla mnie pstryczkiem w nos a raczej kopniakiem w 4 litery...
Tylko martwi mnie to nasze zupełne oddalenie...
Mąż wraca późnym wieczorem lub czesto pracuje w nocy. Jak zadzwonie w ciagu dnia o ktorej bedzie to juz jest zly bo rzekomo go kontroluje...a tak naprawde pytam bo czekam z obiadem...nigdy nie wiem o której będzie...bo nawet jak wskaże jakąś godzinę to zazwyczaj jest spozniony 2-3 h. Sporadycznie zdarzy się ze wróci na usypianie córki. Wtedy czyta jej bajki, usypia, idzie coś zjeść i siada do komputera w salonie ze słuchawkami w uszach i się wyłącza. Ja wtedy idę do salonu i siedzę....czasami zaczynam rozmowę i to zazwyczaj kończy się dla mnie źle...Ale jak naprawiać relację skoro nie ma kontaktu z tą drugą osobą?...Najwięcej kłótni jest o podział obowiązków a raczej ich brak...I tutaj Teodorę i bardziej doświadczonych proszę o radę i podpowiedź jak nie pozwolić się wykorzystywać jesli chodzi o obowiazki domowe i odpowiedzialność finansową. W tej chwili wygląda to tak jakby mieszkanie było hotelem dla męża. W zasadzie to je kolację i śpi. Jestem odcięta od spraw firmowych i nie mam wglądu do konta firmowego. Mąż dokłada mi do mojej pensji brakujące pieniądze na życie i rachunki. Wszystkie obowiązki domowe, zakupy, rachunki, sprawy dotyczące corki i opieka jest na mojej głowie plus praca. Wiele razy prosiłam go o pomoc i podzielenie obowiązków ale na prosbach i gadaniu się kończyło. Potem w klotniach wypominal ze się czepiam a przecież to są obowiązki każdej kobiety. Tylko tak szczerze....i mysle ze tutaj zgodzi sie ze mna wiele kobiet,ze po takim dniu pracy, biegania z wywalonym jezorem ciężko znaleźć w sobie pokłady dobroci i radości dla męża który zachowuje się jak duże obrazone dziecko...Mąż mi często zarzuca ze nie mam teraz zadnych zainteresowań i jestem mało ciekawym człowiekiem...Ale do jasnej ciasnej...ja bardzo chcialabym coś robić dla siebie tylko nie mam takiej możliwości bo zwyczajnie brak czasu i nie mam z kim córki zostawić bo męża wiecznie nie ma a jak przychodzi weekend to zostaje sama z córką w domu a on wyjeżdża do rodziców... Przepraszam...wygląda to na uzalanie się nad sobą...Ale tak niestety jest...to też bym chciała naprawić... Koniecznie przeczytam polecane lektury i popracuje nad tym moim bezsensownym paplaniem...Wiecej pokory i modlitwy...Te polecane przez s żona są piękne. Będę się modlić wytrwale!
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Minu »

Jeszcze tylko dodam,że jak próbowałam odpuścić sobie obowiązki domowe,sprawy organizacyjne to nic to nie dało. Mąż przewracal się o własne ubrania rzucone na podłodze, posciele lezaly w salonie przez caly dzien, śmieci wysypywaly się z kosza...naczynia wypadaly ze zlewu...Mąż nic sobie z tego nie robił a mój gniew narastal i narastał...moze to kwestia wychowania albo wina tego ze mama wyreczala go ze wszystkiego a ja potem ten schemat powielalam..
nałóg
Posty: 3357
Rejestracja: 30 sty 2017, 10:30
Jestem: szczęśliwym mężem
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: nałóg »

Miłość wymaga stanowczości ..... spójności.PD
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Minu »

Witam Was serdecznie! Mój mąż wczoraj poprosił mnie o rozmowę i oznajmił,ze na dniach chce złożyć pozew o rozwód...oczywiście wiadomość sciela mnie z nóg...nie muszę chyba opisywać mojej reakcji i reakcji organizmu....nie spodziewałam się tego zupełnie chodź wcześniej była o tym rozmowa...była też chwilowa poprawa w naszych relacjach...I ja się tego znowu chwyciłam...
Mąż poinformował mnie o swoich planach bo chce wszystko ustalić wcześniej i rozwiązać sprawę za porozumieniem stron...Pytał co ja o tym myślę i odpowiedziałam że nie chce tego rozwodu....na co mąż, czy chcę w takim razie wyciągać wszystkie brudy i prać je przy obcych...nie wspominając o kosztach jakie będzie trzeba ponosić...Jestem w totalnym szoku i rozsypce...płaczę od wczoraj nieustannie...A jak patrzę na córkę to pękam...Co robić?Jak się zachować?Mąż tak spokojnie o tym wszystkim mówił...o podziale majątku itd...ja nie umiałam zapanować nad emocjami, połowy rzeczy nie słyszałam...Boję się tego wszystkiego...Jakie są Wasze doświadczenia?Czy godzić się na rozwód oszczędzając sobie i dziecku tego dodatkowego bólu? Błagam Was o modlitwę...
tata999
Posty: 1173
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: tata999 »

Minu pisze: 12 mar 2020, 11:01 (...).Co robić?Jak się zachować?Mąż tak spokojnie o tym wszystkim mówił...o podziale majątku itd...ja nie umiałam zapanować nad emocjami, połowy rzeczy nie słyszałam...Boję się tego wszystkiego...Jakie są Wasze doświadczenia?Czy godzić się na rozwód oszczędzając sobie i dziecku tego dodatkowego bólu? Błagam Was o modlitwę...
Nic nie robić. Masz do tego prawo. Dla mnie to jest odkrywcze choć wydaje się banalne. Jak nie jestem gotowy, to mówię to otwarcie (przede wszystkim sobie) i nie wchodzę w rozmowę. Jeśli nie chciałoby mi się myśleć o podziału majątku, w jakiej proporcji, co i kogo to po prostu nie podejmowałbym takiej rozmowy, ani się nie zastanawiał. Być może nawet wcale, a może dopiero jak przyjedzie odpowiedni dla mnie czas. Czy roztrząsać zgodę lub brak? A potrzebne to mi, czy ktoś chce mi narzucić taki przymus? Przy takiej postawie, mam wolną głowę i czas na zajmowanie się ważnymi sprawami i to takimi na które mam bezpośredni wpływ.
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Triste »

Minu pisze: 12 mar 2020, 11:01 Witam Was serdecznie! Mój mąż wczoraj poprosił mnie o rozmowę i oznajmił,ze na dniach chce złożyć pozew o rozwód...oczywiście wiadomość sciela mnie z nóg...nie muszę chyba opisywać mojej reakcji i reakcji organizmu....nie spodziewałam się tego zupełnie chodź wcześniej była o tym rozmowa...była też chwilowa poprawa w naszych relacjach...I ja się tego znowu chwyciłam...
Mąż poinformował mnie o swoich planach bo chce wszystko ustalić wcześniej i rozwiązać sprawę za porozumieniem stron...Pytał co ja o tym myślę i odpowiedziałam że nie chce tego rozwodu....na co mąż, czy chcę w takim razie wyciągać wszystkie brudy i prać je przy obcych...nie wspominając o kosztach jakie będzie trzeba ponosić...Jestem w totalnym szoku i rozsypce...płaczę od wczoraj nieustannie...A jak patrzę na córkę to pękam...Co robić?Jak się zachować?Mąż tak spokojnie o tym wszystkim mówił...o podziale majątku itd...ja nie umiałam zapanować nad emocjami, połowy rzeczy nie słyszałam...Boję się tego wszystkiego...Jakie są Wasze doświadczenia?Czy godzić się na rozwód oszczędzając sobie i dziecku tego dodatkowego bólu? Błagam Was o modlitwę...
Minu domyślam się jakie to dla ciebie jest przykre i bolesne.
Oczywiście wspomnę w modlitwie.
Widzisz Twój mąż przynajmniej zdobył się na szczerą rozmowę z Tobą.
Mój poinformował mnie smsem....
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Minu, nie zgadzaj się na nic co jest wbrew Twojej woli. Dzięki Sycharowi nie poddałam się szantażom męża i nie zgodziłam się na rozwód. Teraz będzie udowadniał moją winę. I niech sobie udowadnia. Złożył ten pozew, to niech teraz się postara, żeby uzyskać to co chce. Nie będę mu w tym pomagać.
A takie namawianie małżonka na rozwód za porozumieniem stron, żeby nie wyciagać brudów itd. to jest czysta manipulacja. Nie daj się po prostu.
Chce prać brudy to trudno. Da się to wszystko przeżyć, naprawdę. Mówię to świeżo po pierwszej rozprawie rozwodowej (we wtorek) i w sumie pierwszym w życiu "byciu" w sądzie jako "bohater" procesu.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Minu »

tata999 dziękuję za te słowa.... Triste,dziękuję również. A jak sytuacja u Ciebie?Czy mąż złożył pozew czy tylko informował smsem o takich zamiarach? Jak to wszystko się rozwija?
Triste
Posty: 446
Rejestracja: 11 kwie 2019, 9:14
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Triste »

Minu ...poinformował mnie w styczniu.
Pisma nie dostałam jeszcze.
Pewnie się zbiera w sobie ;)
Nie mamy żadnego kontaktu.
wiesz, on swoim postepowaniem udowodnił mi tak naprawdę ile ja znaczyłam w jego życiu, kim dla niego byłam...
Nasza sytuacja była/jest specyficzna bo my małżeństwem bylismy 1,5 roku jak to się wszystko stało.
Także bardzo krótko.

Natomiast na mnie to już nie robi żadnego wrażenia.
Ja tak samo jak ty nie wyobrażałam sobie przeżyć bez niego dnia ....potem nie wyobrażałam sobie że może jego zabraknąć ogólnie w moim życiu.
I chociaż bardzo go kochałam to nauczyłam się żyć bez niego.
I powiem Ci coś jeszcze - to życie ma teraz wiele kolorów i barw. A ja na swój sposób jestem szczęśliwa :)
Al la
Posty: 2722
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Al la »

Minu pisze: 12 mar 2020, 11:01 Witam Was serdecznie! Mój mąż wczoraj poprosił mnie o rozmowę i oznajmił,ze na dniach chce złożyć pozew o rozwód...oczywiście wiadomość sciela mnie z nóg...nie muszę chyba opisywać mojej reakcji i reakcji organizmu....nie spodziewałam się tego zupełnie chodź wcześniej była o tym rozmowa...była też chwilowa poprawa w naszych relacjach...I ja się tego znowu chwyciłam...
Mąż poinformował mnie o swoich planach bo chce wszystko ustalić wcześniej i rozwiązać sprawę za porozumieniem stron...Pytał co ja o tym myślę i odpowiedziałam że nie chce tego rozwodu....na co mąż, czy chcę w takim razie wyciągać wszystkie brudy i prać je przy obcych...nie wspominając o kosztach jakie będzie trzeba ponosić...Jestem w totalnym szoku i rozsypce...płaczę od wczoraj nieustannie...A jak patrzę na córkę to pękam...Co robić?Jak się zachować?Mąż tak spokojnie o tym wszystkim mówił...o podziale majątku itd...ja nie umiałam zapanować nad emocjami, połowy rzeczy nie słyszałam...Boję się tego wszystkiego...Jakie są Wasze doświadczenia?Czy godzić się na rozwód oszczędzając sobie i dziecku tego dodatkowego bólu? Błagam Was o modlitwę...
Moje doświadczenia są takie, że czy zgadzając się na rozwód, czy nie zgadzając się, nie oszczędzisz bólu, cierpienia ani sobie, ani dziecku, ani też (wbrew pozorom) mężowi. Do Ciebie należy decyzja, co wybierasz.
Zapraszam do zapoznania się z naszą pozycją nt mitów okołorozwodowych http://www.mity.sychar.org/
Przeczytaj również świadectwo Małgorzaty Małgosi viewtopic.php?f=10&t=2578&start=225#p229841
Małgorzata Małgosia świetnie dała radę!
Minu, życzę Ci dużo siły w najbliższym okresie, wiem, jakie to trudne, kiedy wszystko Ci się wali.
Jednak nie pomaga w tym pisanie scenariuszy, rozmyślanie, co będzie, wchodzenie w buty męża.
Ważne, żebyś Ty wiedziała, czego chcesz.
Możesz skorzystać ze wsparcia i wiedzy, chociażby na tym forum, korzystając z doświadczeń innych.
Pogody Ducha!
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
Minu
Posty: 78
Rejestracja: 14 wrz 2019, 17:21
Płeć: Kobieta

Re: Prośba o pomoc...czy walczyć o małżeństwo wbrew woli męża?

Post autor: Minu »

Kochani, dziękuję że podzieliliście się swoimi doświadczeniami. Jestem po rozmowie z mężem,którą tym razem sam zainicjował. To kontynuacja naszej poprzedniej rozmowy odnośnie złożenia przez niego pozwu o rozwód za porozumieniem stron...A jego pytanie brzmiało: czy sobie już to przemyslalam i czy podjęłam jakieś decyzje?... W sumie miałam raptem 2 dni na zastanowienie( dzisiaj był po prostu wściekły od rana i widać że już nie może wytrzymać mojego towarzystwa)...ale wiecie co...pierwszy raz podczas rozmowy o rozwodzie nie uleglam emocjom...i pierwszy raz z ogromnym spokojem,bez łez, bez trzesacego sie głosu powiedziałam co ja o tym myślę i czego tak naprawdę bym chciała dla siebie,co dla mnie jest ważne...Powiedzialam dokladnie,to co czuję,to co mysle o tym rozwodzie itd. Z każdym moim słowem widziałam jak złość w mężu narasta,wręcz kipi...Ale słuchał mnie uważnie...Oczywiście wszystko co usłyszał nie jest absolutnie po jego myśli ale poraz pierwszy poczułam ze to ja panuje nad sytuacją,nad sobą...Nie wiem jakie teraz będą jego ruchu...chyba coraz bardziej mnie nienawidzi...czepia się dosłowny o wszystko...Ale trudno...mam czyste i spokojne sumienie...powiedziałam szczerą prawdę:) Pewnie i tak nie uda się tego uratować na tym etapie i w pojedynkę dlatego wszystko powierzam teraz Bogu. Jeśli przyjdzie ten pozew to będę się martwić i z tym mierzyć...nie ma wyjścia... pozostaje jedynie wierzyć,ze z Bożą pomocą wszystko jest możliwe...
ODPOWIEDZ