Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Wyrzucona, rozumiem już dlaczego nie wracasz do domu. Psychicznie jest bardzo trudno znieść to, że nagle ten, który do tej pory był Twoją opoką, nagle staje się najgorszym wrogiem.
Zachowanie Twojego męża, to co mówi, co Ci wmawia, wysyła do specjalisty, uważa za przyczynę jego wewnętrznych trudności, jest w zasadzie identyczne z tym co prezentuje mój mąż.
Początkowo tak jak Ty nie wyobrażałam sobie życia bez niego, nie mogłam wyjść z błędnego koła: "to niemożliwe, to nie dzieje się naprawdę, jak on mógł" itd. Udało mi się z tego wyjść. Mija już prawie 10 miesięcy.

Chciałabym jak tylko mogę zachęcić Cię do nie poddawania się. Tzn. nie postępuj tak, jak mąż Cię programuje. Zobacz w nim przeciętnego człowieka, który robi ogromne świństwo i nie jest wcale poczciwy. I dobrze. Bo po prostu jest grzesznym i niedoskonałym czlowiekiem jak każdy z nas.

Mam wrażenie, że męża nie tylko postawiłaś na piedestale, ale wręcz wybudowałaś mu całą świątynię.

Jeżeli nie udowodni Ci tych wszystkich rzeczy, o których pisałam (uzależnień itp.), to nie bój się żadnego adwokata. To też są zwykli ludzie i nie wmanewrują Cię w nic co nie byłoby prawdą. Nie bój się tych gróźb męża, bo on to mówi nie dlatego, że jest taki potężny i wszechwładny, ale dlatego, że jest słaby i szuka najprostszego wyjścia. Podejrzewam, że to było jego typowe zachowanie w Waszym małżeństwie, na które nie zwracałaś uwagi.
A Ty zawsze ulegałaś. Więc po prostu stosuje znaną sobie metodę.
Z własnego doświadczenia powiem Ci, że nawet będąc tak naiwną i uległą jak ja, zapatrzoną ślepo w męża, można z tego wyjść. Bóg jest tym, który umacnia.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Dziękuję Małgosiu za twoje słowa. Zaczynam czytać dopiero historie użytkowników na tym forum. Właściwie to sporo tu podobieństw. Ja tez mam problemy zdrowotne i poczucie że dla męża jestem jak wadliwy model. Po ostatnim leczeniu u psychiatry mam wrażenie że on mnie uważa za umysłowo chorą. Mam dziś gorszy dzień, tak trudno mi żyć bez męża. Cały czas korci mnie żeby do niego zadzwonić, napisać choć z tego co w większości przeczytałam to powinnam dać mu spokój. Boję się tylko że ten spokój tylko pogłębi i tak już duży dystans między nami. Zawsze starałam się mieć nadzieję do końca tak ciężko mi teraz pogodzić się z tym że mam odpuścić. Moje serce pełne jest rozpaczy, tak bardzo brakuje mi rozmowy z drugim człowiekiem, nie mam z kim o tym pogadać. Każdy jest zajęty swoim życiem i swoimi problemami a jedyne co słyszę od rodziny , znajomych to: nie ty pierwsza i jedyna się rozwodzisz, takie czasy. Ja go nadal tak kocham czy jest w ogóle jeszcze jakaś szansa dla nas?
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Co mnie tak zdołowało, obecnie to już 2 miesiące jak mieszkamy osobno, sądziłam że mąż może choć trochę za mną zatęskni ale on przeciwnie stwierdził że nic mu przez te 7 lat nie dałam czego by mu teraz brakowało , że beze mnie odżywa, realizuje się, jest szczęśliwy. Zanegował nawet wszystkie piękne chwile które były między nami. Ja chyba nie rozumiem toku myślenia mężczyzn…
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13316
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Nirwanna »

Wyrzucona pisze: 11 kwie 2020, 12:12 Ja go nadal tak kocham czy jest w ogóle jeszcze jakaś szansa dla nas?
Jest - dzięki Panu Jezusowi: https://www.youtube.com/watch?v=O-Ax-TNgN8s - to homilia z tegorocznego Wielkiego Czwartku.
Wyrzucona pisze: 11 kwie 2020, 12:12 Moje serce pełne jest rozpaczy, tak bardzo brakuje mi rozmowy z drugim człowiekiem, nie mam z kim o tym pogadać. Każdy jest zajęty swoim życiem i swoimi problemami

Czy próbowałaś połączyć się na modlitwy sycharowskie na Skype? http://sychar.org/skype/
Wiele Ognisk ma również obecnie swoje spotkania na Skype - szukałaś wśród tych, które są od Ciebie najbliżej?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Dziękuję Nirwana,
Tak docelowo będę chciała dołączyć do spotkań na skype muszę się jednak technicznie zorganizować (zestaw, stałe łącze ) i nieco ośmielić. Nie przywykłam do zwierzania się nieznanym mi osobom. Pierwszy raz piszę na jakimkolwiek forum. Modlę się jednak sama o to by moje małżeństwo przetrwało ten kryzys.
Małgorzata Małgosia
Posty: 306
Rejestracja: 05 wrz 2019, 14:31
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Małgorzata Małgosia »

Wyrzucona, bardzo bardzo zachęcam do grupy modlitewnej na Skype. Ja mogę reklamować swoją, w której jestem :)
Dzięki tym codziennym spotkaniom wieczornym, ale też rozmowom w trakcie dnia, nie czuję się samotna. Mogę poprosić o modlitwę zawsze kiedy tego potrzebuję i modlę się za tego kto o modlitwę prosi. Nie widzieliśmy się z większością nigdy na żywo, a wszyscy z mojej grupy są mi bliscy jak rodzina. Tylko taka zdrowa rodzina (bo wiem, że różne są doświadczenia).

Naprawdę to jest ogromne umocnienie.
"Ty zaś powróć do Boga swojego - strzeż pilnie miłości i prawa i ufaj twojemu Bogu!" (Oz 12, 7).
Jezu ufam Tobie.
JolantaElżbieta
Posty: 748
Rejestracja: 14 wrz 2017, 8:03
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: JolantaElżbieta »

Wyrzucona pisze: 11 kwie 2020, 12:12 Zawsze starałam się mieć nadzieję do końca tak ciężko mi teraz pogodzić się z tym że mam odpuścić.
Nie masz odpuszczać, cokolwiek masz na myśli, masz się odsunąć na bok i pozwolić działać Panu Bogu. A Ty zajmij się sobą i modlitwą za meża, co najwyżej. Ale najbardziej sobą. No i przede wszystkim musisz zrozumieć, że nic nie jesteś w stanie zrobić, nie zmienisz decyzji męża, jeśli on tego nie będzie chciał. Najlepiej spokojnie módl się o jego nawrócenie, ale przede wszystkim oddaj go Panu Bogu i nie przeszkadzaj :-)
Al la
Posty: 2671
Rejestracja: 07 lut 2017, 23:36
Jestem: w separacji
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Al la »

Ja też mogę potwierdzić to, co napisała Małgorzata Małgosia.
Grupa modlitewna to również wsparcie takie codzienne, w różnych problemach, kiedy można pogadać z osobami przeżywającymi podobne problemy.
Szczególnie teraz, w tym trudnym czasie, gdy nie ma spotkań w realu.
Ty umiesz to, czego ja nie umiem. Ja mogę zrobić to, czego ty nie potrafisz - Razem możemy uczynić coś pięknego dla Boga.
Matka Teresa
3letniaMężatka
Posty: 150
Rejestracja: 23 lut 2020, 22:16
Jestem: już po kryzysie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: 3letniaMężatka »

Wyrzycona a ja jestem przekonana, że mąż do Ciebie wróci. Może nie za tydzien, nie za dwa alw może za rok. Ale wróci.
Jak dla mnie on "bawi" sie w psychologa. I to chyba czytając ksiązki i ogladajac filmiki zrobil nawet Profesora z psychologii... (wedlug niego)
Nie radziłabym Ci w tym czasie wprowadzic się na nowo - wedlug mnie to pogorszy sytuacje. Chociaż dla sądu bardzo ważny jest fakt "kto sie wyproawdził" i nie patrzy na przyczynę np bo mąż mi kazał. Dla sądu to Ty sie wyprowadziłaś, po kłotni z męzem - ale to będzie Twoja wina. Musialabys mieć jaks dowód, że to on cie wyrzucił.

A lubisz swoj zawod ? Może to szansa na znalezienie czegoś nowego. Czegoś co da Ci kopa do dzialania i rozwijania skrzydeł.
Ja przy pierwszym kryzysie - zmieniłam parce. Potem poszło z górki. Zmieniłam sie na plus.
Narazie przeczekaj tą sytuację ciszą. Chociaż wiem jakie to ciężkie. I jak korci... byle by napisać. Ale puszemy głupoty a potem tego żałujemy.

Jak dla mnie Twoj mąż przechodzi swój własny kryzys a nie kryzys waszego małzeństwa. Tylko sam ma klapki na oczach i nie umie sie określić "do jakiej on grupy należy" Prosciej mu próbować na kimś. Jak nie będzie mial Ciebie (fizycznie na miejscu) i pokusy zaszufladkowania Cie do grupy "wampirow" i tym podobnych - może zajmie się swoją psychiką.
Ukasz

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Ukasz »

Wyrzucona pisze: 11 kwie 2020, 12:12 Cały czas korci mnie żeby do niego zadzwonić, napisać choć z tego co w większości przeczytałam to powinnam dać mu spokój. Boję się tylko że ten spokój tylko pogłębi i tak już duży dystans między nami.
Nie bój się. Bóg nie wzywa nas do lęku. Szczególnie teraz.
I chyba - ale to już możesz rozeznać tylko Ty sama - to nie dystans jest problemem, tylko to, że Twój mąż chce tego dystansu. Źródłem jest jego wola, a nie jakieś okoliczności. Jego niechęć. A tę możesz pogłębić, jeśli teraz będziesz próbować uwiesić mu się na szyi, choć wiem, że tego pragniesz i trudno zrozumieć, jak on może to odrzucać. Na pewno jest taki mechanizm, że gdy współmałżonek chce się odsunąć, a porzucona strona próbuje wtedy się zbliżyć, to on odsuwa się jeszcze bardziej. Doświadczyłem tego przez lata, zupełnie nieświadomie i w dobrej wierze niszcząc resztki relacji między mną a moją żoną.
Wyrzucona pisze: 11 kwie 2020, 12:12 Zawsze starałam się mieć nadzieję do końca tak ciężko mi teraz pogodzić się z tym że mam odpuścić.
Nie odpuszczaj, kochaj coraz bardziej - ale w wolności. Nie dla tego, że on odwzajemnia, bo przecież tego nie robi. I nie po to, żeby on odwzajemnił, bo może tego wcale nie zrobić. Kochaj po prostu, Bożą miłością, nie po coś lub za coś.
Odpuść tylko założenie, że relacje między Wami muszą się zmienić - nie muszą, a w dodatku mogą się zmienić na jeszcze gorsze. Odpuść przekonanie, że Ty możesz zmienić skłonić męża do powrotu. Nie możesz. Jest wolnym człowiekiem i sam podejmie decyzję.
Ja tak widzę swoją drogę: nie jest łatwo, często boli i to bardzo, ale wciąż się przekonuję, że nie ma teraz dla mnie nic lepszego. Na żadnej innej nie znalazłbym tyle szczęścia. I że na żadną inną Bóg mnie zaprasza.
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Dziś Wielkanoc dzień radosny a ja nadal nie umiem się pozbierać. Siedzę i płaczę. Czuję się taka przytłoczona tym wszystkim co się stało. Mąż się nie odzywa, konsekwentnie realizuje plan naszego oddalania się. Zwykle chodziliśmy do jego rodziców dziś wiem że sam tam poszedł. To przykre ale nie czułam się od początku akceptowana przez jego rodzinę . Czułam że nie spełniam ich oczekiwań i wyobrażeń nt idealnej żony. Czuję się jak przepędzony pies który już nie ma prawa do miski. Kiedyś miałam lepsza samoocenę , nie jakąś wysoką ale na pewno nie taką niską. Żyję z poczuciem tego że to ja jestem w 100% winna tego że nasze małżeństwo się nie ułożyło, tak twierdzi mąż. Tak mi przykro że on mnie tak postrzega, w jego oczach jestem nikim. To takie przykre gdy trzeba komuś udowadniać że jest się coś wartym. Jestem prawie pewna że rodzina męża go do tego rozwodu skłania, bo przecież zasługuje na lepszą żonę. Wiem że kiedy mąż pisał te kilkanaście stron o moich wadach prosił rodzinę by mnie oceniła , okropnie się z tym czułam nawet nie mogłam się bronić. Czuję się taka obnażona z tym wszystkim, przecież mogliśmy to omówić przed psychologiem a nie całą rodzina ale celem męża było ośmieszyć mnie. Stwierdził że mam zeżreć zupę którą sama nawarzyłam. Czy tak powinno wyglądać ratowanie małżeństwa?
Czuję tez coraz większy stres związany z brakiem pracy, obawiam się że w dobie takiego kryzysu jeszcze długo nic nie znajdę a brakuje mi pieniędzy, mam ograniczony budżet i sporo wydatków, mieszkam teraz kątem u rodziny.
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Nino »

Droga Dziewczyno, piszę tak do Ciebie, ponieważ jesteś dużo młodsza, a nie przypadł mi za bardzo do gustu Twój nick ;)

Mój mąż "poniża mnie" od ośmiu lat. Jednak są one poprzetykane okresami zejść, kiedy "kocha" i "chce być ze mną". Dopiero ostatnie "trzęsienie ziemi", które trwa już prawie rok, uzmysłowiło mi, że mój mąż jest dla mnie najwspanialszą lekcją, jaka mogła mi się przytrafić. Jego zachowanie wobec mnie i dzieci: totalne nas odrzucenie, zerwanie emocjonalnych więzi, przekreślenie 30 wspólnych lat, poranienie swoim milczeniem i ignorancją dzieci, które przecież kocha( ? ), i które nic złego mu nie uczyniły: sprawiły, że WRESZCIE zaczęłam patrzeć na siebie z innej ( Bożej? ) perspektywy. Pojęłam, że jeśli cokolwiek zmieni się na lepsze w moim życiu, to tylko wtedy, jeśli ja sama sobie to życie poprawię. Zmieniając swoje nawyki, myślenie, odpuszczając pewne oczekiwania a wyznaczając granice, których nie wyznaczyłam. Ze trzeba mi ( a to było bardzo trudne ), skierować wzrok z męża na siebie. Pragnąć nie jego przemiany, a swojej ( a tu jest bardzo dużo do ogarnięcia, m.in. praca nad swoimi wadami, ale też akceptacja ograniczeń swoich i męża). Nie, żeby mu się spodobać, ale żeby poczuć się lepiej ze sobą. Nie, żeby mi wybaczył, ale żebym w pierwszej kolejności sama sobie wybaczyła i otoczyła siebie samą miłością i troską.
Nie, aby sprawić, że spojrzy na mnie łaskawszym okiem, lecz aby na samą siebie spojrzeć w lustrze z uśmiechem i aprobatą. Zobaczyć wreszcie i USZANOWAĆ tę fajną kobietę, jaką jestem. Odrębną od mojego męża istotę. Samodzielną, odważną, radosną, zaradną, czułą. Godną szacunku, troski, czułości i bliskość, a nie kopów w tyłek od pogubionego misia.
Ale nie od razu to się stało i proces trwa nadal.

Przede wszystkim przylgnęłam do Pana Jezusa i poprosiłam o pomoc Matkę. Zaczęły się dziać różne ważne rzeczy w płaszczyźnie duchowej. Wiele modlitw, zmagań wewnętrznych, upadków i powstań.

Wiele pokus, ale też skruchy i nieustannej prośby do Boga o miłosierdzie.

To nie dla męża masz się zmieniać. Spadło Ci poczucie wartości do zera? Własnie masz szansę odbudować je w oparciu o inne wartości, niż poniżający Cię mąż.

Nęka Cię potworne poczucie winy? Mnie też nękało. Bardzo długo. Ale to już przeszłość. Każdy mój grzech z przeszłości, który przyczynił się do kryzysu małżeńskiego i był ostrzem wymierzonym w mojego męża, został odkupiony Krwią Baranka. Wszystko mu oddałam, przepłakałam, odżałowałam i pozostaję otwarta na zadośćuczynienie. na pracę nad sobą. Chcę się rozwijać itd, ale.... też widzę, jak okej jest tu i teraz. że jest tak w sumie, jako powinno być. To trudno wytłumaczyć......

I kiedy odpuściło poczucie winy, a ja nie uciekłam od Pana Boga, tylko dalej uparcie z nim przez to wszystko, zaczynam odczuwać w sercu, jak kiełkuje we mnie zupełnie nowe poczucie godności i.... pewności siebie.

Bóg wcale nie chce, abym je uzależniała od męża, który mnie zdradza i opuszcza na wiele miesięcy. Modlę się za męża i tęsknię za nim, ale nie upatruję już szczęścia w byciu z nim za wszelką cenę.

Nauczyłam się żyć bez niego. To jest możliwe, choć nie raz jeszcze buntuję się. I jest całkiem znośnie, chociaż zmartwień nie brakuje, bo u mnie z powodu koronawirusa też zrobiło się niedobrze pod względem finansowym i obecnie nie mam pracy.

Dziś też się poryczałam. Bo mąż już kolejne święta ( wcześniej było Boże Narodzenie ), nie odzywa się do dzieci. Zero życzeń zwykłych.....

Poryczałam się i każdą łzę oddałam Zbawicielowi świata.

Nikt, kto by mnie widział w tamtej chwili, nie pomyślałby, że ta babka, która wyszła na spacer z psem wystrojona w kieckę i wypachniona ( w końcu wielkie święto dziś! ), płacze.... Miałam ciemne okulary. A te łzy przyniosły mi ulgę, potem pomodliłam się i wróciłam do domu, do dzieci z uśmiechem na ustach, gotowa do dalszego, DOBREGO życia bez mojego męża. Z Panem Bogiem.

Życzę Ci Pogody Ducha!
wertor1
Posty: 102
Rejestracja: 24 lut 2017, 6:36
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: wertor1 »

Wyrzucona to co twój mąż robi tobie to nie jest miłość .Prawdziwa miłością obdarza nas Bóg posłuchaj ks Dziewieckiego który doskonale określił ak powinno to wyglądać .Pulikowski też mówił że. na pierwszym miejscu powinien być Bóg na drugim żona lub mąż potem dzieci .na czwartym rodzice a pozostali ludzie na dalszym ,Czy taka hierarchia jest w twoim małżeństwie?Czy Bóg jest na pierwszym miejscu a ty na drugim dla męża?Jeśli nie to teraz możesz to zmienić ale tylko sama za siebie Od tej chwili patrzysz co Bóg o mnie myśli ,co Bóg powie do mnie (słuchaj ,czytaj Pismo św).Kim jesteś dla Boga.Jesteś Jego umiłowaną ,ukochaną córką.Najlepsza najdroższa,za którą oddał życie.....A to co mąż ci robi to znęcanie psychiczne a nie miłość.Może niedojrzal do prawdziwej miłości.
Wyrzucona
Posty: 117
Rejestracja: 20 mar 2020, 12:13
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Wyrzucona »

Dziękuję Wam Nino i Wertor,
Najgorsze dla mnie jest to że na tych kilkunastu stronach nie ma nic czego nie mogłabym mężowi dać, czego nie mogłabym dla nas zmienić, nad czym popracować. W moim odczuciu to boli najbardziej brak szansy. Maż stwierdził że już ją miałam a ja się z nim nie zgadzam. Męczę się z tym pismem. Nie wiem skąd w mężu nagle tyle nienawiści do mnie, czy on mógł aż 7 lat udawać że mu ze mną dobrze.
Zdradzona
Posty: 480
Rejestracja: 13 sie 2019, 11:54
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Mąż odchodzi - nie daję już rady psychicznie

Post autor: Zdradzona »

Wyrzucona, Nino łączę się z wami, dla mnie święta też są smutne bez męża odszedl 7 marca poraz drugi. Dzisiaj czuję się trochę lepiej ale wczoraj przeplakalam cały dzień. Wyrzucona twój mąż znenca się nad tobą psychicznie wiem co czujesz bo też przez to przechodzilam i przechodzę nadała też nie byłam akceptowana przez jego matkę i nie raz jego matka coś złego zrobiła albo mi coś powiedziała ale zawsze ja bronił a nigdy mnie. Do mnie mąż też się wcale nie odzywa i nie mogę pogodzić się z tym że nawet nie interesują go wnuki co u nich słychać. [...] Kowalska obwinela sobie go wkoło palca. Jeśli chodzi o finanse to jedziemy na tym samym wózku mnie mąż zostawił z dlugami i bez środków do życia. Z Bogiem kochana.
Ostatnio zmieniony 12 kwie 2020, 22:00 przez Lawendowa, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: wulgaryzmom mówimy: nie
ODPOWIEDZ