Jak się zachowywać w kryzysie

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Alinek74
Posty: 50
Rejestracja: 25 paź 2019, 10:39
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Alinek74 »

Dlatego MaryM napisałam emaila wlasnie do Ciebie bo czuje ze mamy te same typy
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

tata999 pisze: 18 lut 2020, 15:56
MaryM pisze: 18 lut 2020, 14:29
(...) taki niedojrzały tekst męża, mężczyzny... który zawarł umowę na określone korzyści i zaspokajanie swoich potrzeb (...)
Oj, to chyba nie tak, a przynajmniej nie daje się to tak uprościć. Więcej wyniesiemy z dyskusji, jak skoncentrujemy ją na sobie niż wyzłośliwianiu się na innych.
Tata, tekst o „oszukaniu” co do całokształtu, w tym atrakcyjności żony sam w sobie sugeruje roszczeniową postawę. Nie starałam się być złośliwa. W historii Alinki wybrzmiewają ciagle ucieczki rozczarowanego męża i jego powroty w nadziei, ze ona postara się bardziej. Jak w umówie z wykonawcą, który już teraz ma być dokładniejszy. Taka postawa męża może silnie wpływać na psychikę żony. Jeśli Alinka ma się zająć sobą, to kontekst jest bardzo istotny. Jej mąż nie doznał amoku po wielu latach małżeństwa. On jest recydywistą w próbach zrywania tej relacji. Dlaczego próbował jest kluczowe aby mogła zdjąć z siebie ten ból odpowiedzialności.
Alinek74
Posty: 50
Rejestracja: 25 paź 2019, 10:39
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Alinek74 »

MaryM z tego co piszesz to Twój maż się wyprowadził? Dlaczego pytam bo ja jestem jakby przed tym krokiem. Zapowiedzi są i w niedzielę przedstawił mi wniosek o rozwód za porozumieniem stron. Uzasadniając różnicą charakterów i wygaśnięciem uczuć. Szpilę wbił pisząc ze wiekszosc czasu spędza z córka on gdyż ja pracuje 13 h dziennie... Szkoda ze nie napisał dlaczego. Dlatego ze wypomina mi ciagle te 20 tys długu mamy za mieszkanie ktore juz szło przez ręce komornika ma licytacje. Zlitował sie do św spokoju i dał mi biorąc pożyczkę z pracy wiec musze teraz tyrać po 13 h bo na korepetycje i opłaty nie bedzie bo on o 700 zł dostaje mniej z wypłaty! Przed wykupem mamy mieszkania pytałam sie go czy nie bedzie mi wypominał powiedział ze nie tymczasem teraz jest to kluczowy argument aby mnie utopić. Wiadomo ze nie chodziło mu o dobro mamy mojej, nie oszukujmy się... Nie mam rodzeństwa juz wiec mieszkanie przechodzi na mnie ale teraz żałuje ze dał, rozumiecie dał mi te 20 tys bo t....bedziesz miała mieszkanie a ja co? Gdyby on wiedział jak bardzo sie myli ze mam gdzies mieszkanie chciałam i chce rodziny normalnej ale sytuacja była bez wyjścia bo albo mamę zabierany do siebie albo ratujemy mieszkanie bo to szkoda aby komornik zlicytował a mamę on by nie znosł w domu. Postanowiłam zrekompensować jego straty i poszukalam pracy dodatkowej a on w tym czasie leżał na kanapie z kotem i myślał o Kowalskiej. Żałujmy ze mieszkanie idzie pod młotek to czy uchroniłaby tym krokiem małżeństwo? Śmiem wątpić....Sama juz nie wiem co miałabym zrobic aby było dobrze. Chyba urodzić sie w bogatej rodzinie bez problemów i miec prace gdzie chodzi sie w pąnczochach i krótkich spódniczkach.... Niby w labo mozna ale u mnie same kobitki😀
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Alinek74 pisze: 19 lut 2020, 12:51 MaryM z tego co piszesz to Twój maż się wyprowadził? Dlaczego pytam bo ja jestem jakby przed tym krokiem. Zapowiedzi są i w niedzielę przedstawił mi wniosek o rozwód za porozumieniem stron. Uzasadniając różnicą charakterów i wygaśnięciem uczuć. Szpilę wbił pisząc ze wiekszosc czasu spędza z córka on gdyż ja pracuje 13 h dziennie... Szkoda ze nie napisał dlaczego. Dlatego ze wypomina mi ciagle te 20 tys długu mamy za mieszkanie ktore juz szło przez ręce komornika ma licytacje. Zlitował sie do św spokoju i dał mi biorąc pożyczkę z pracy wiec musze teraz tyrać po 13 h bo na korepetycje i opłaty nie bedzie bo on o 700 zł dostaje mniej z wypłaty! Przed wykupem mamy mieszkania pytałam sie go czy nie bedzie mi wypominał powiedział ze nie tymczasem teraz jest to kluczowy argument aby mnie utopić. Wiadomo ze nie chodziło mu o dobro mamy mojej, nie oszukujmy się... Nie mam rodzeństwa juz wiec mieszkanie przechodzi na mnie ale teraz żałuje ze dał, rozumiecie dał mi te 20 tys bo t....bedziesz miała mieszkanie a ja co? Gdyby on wiedział jak bardzo sie myli ze mam gdzies mieszkanie chciałam i chce rodziny normalnej ale sytuacja była bez wyjścia bo albo mamę zabierany do siebie albo ratujemy mieszkanie bo to szkoda aby komornik zlicytował a mamę on by nie znosł w domu. Postanowiłam zrekompensować jego straty i poszukalam pracy dodatkowej a on w tym czasie leżał na kanapie z kotem i myślał o Kowalskiej. Żałujmy ze mieszkanie idzie pod młotek to czy uchroniłaby tym krokiem małżeństwo? Śmiem wątpić....Sama juz nie wiem co miałabym zrobic aby było dobrze. Chyba urodzić sie w bogatej rodzinie bez problemów i miec prace gdzie chodzi sie w pąnczochach i krótkich spódniczkach.... Niby w labo mozna ale u mnie same kobitki😀
Alinek mój mąż jeszcze mieszka ale czyni przygotowania do wyprowadzki 14 marca. Jest odległy, nie pyta o nic, i odpowiada na pytania organizacyjne. Taki wspolokator bez zmian. Nic nie tłumaczy i do niczego mnie nie przekonuje. Używa form bezosobowych, nie używa mojego imienia. Obcy człowiek. Za radą Nino „olewam” ten mur bo nie ma mocy na jego decyzję. Nie pytam o powroty z pracy, nie pytam o wyjścia w weekend- jestem miłą wspolokatorką z innego wydziału. Nie miał dla mnie grama litości gdy płakałam, gdy w środku umierałam. Grama. Po tylu latach czuł do mnie złość. Im bardziej byłam nisko, tym bardziej wbijał się w arogancję. Nigdy nie będę już go błagać, chociaż byłabym w stanie ( zespół odstawienny) ale to jest tak bez sensu ze aż szkoda energii bo przecięłoby nawet ta wątłą nic komunikacji. Dalej robię plany na tydzień, staram się być zajęta. Planuję książki do czytania i uczciwie je czytam. Byle do przodu. Obecnie myślę. że w najbliższych latach ( niestety moich najlepszych) nie będziemy razem, ze nie pokochał mnie do tej pory wystarczająco, ze kieruje się tylko egoizmem. Może jeszcze pokocha. Ale teraz biorę pod uwagę, ze jeszcze tego nie umiał. Ja byłam z nim na dobre i złe a in ze mną ani na złe ani na dobre- bo zawsze był obok i skupiony na sobie. Taka jego emocjonalność. Myślę o nim ze to mój mąż ale jestem tak rozczarowana, ze spadł z piedestału, oj spadł. Żaden bożek, a ja mam za swoje bo tak się angażowałam aby mnie pochwalił ze mnóstwo ważnych dla mnie spraw zaniedbałam. Nigdy tego nie docenił, robił uwagi za wszystko. Dlaczego? Bo MÓGŁ. Sama pozwalałam, starając się , prosząc o uwagę, płacząc jak dziecko gdy moje wysiłki spędzały na niczym i.... łasiłam się przy następnej okazji. Nie nie mam poważnych deficytów intelektualnych. Tak, kochałam za bardzo i głupio. Kochana moja, Twój mąż myśli tylko o sobie. Przejmiesz mieszkanie mamy, które wykupiliście razem ale to jest przecież zabezpieczenie np dla Waszej córeczki no. Moglibyście kiedyś wynajmować i w dwa lata odzyskałoby te 20 tys za które tak tyrałaś. Az by się udławił. Boli go, że jest na wylocie i pomógł i... nic nie będzie z tego miał. Ale przecież Dziecko skorzysta... jest niesamowity w swoim zacietrzewieniu. Wypomina różne rzecz jak dziecko, które chce uprawdopodobnić swoje racje. Nie współpracuj w tych opowieściach. Obe są szyte na miarę jego potrzeb. Im więcej gada, tym bardziej wierzy w to, ze jesteś okropna a on robił Ci łaskę przez ostanie lata (dawał Ci szanse! Wow! Jak można wogole dawać szanse kobiecie która nie pije, nie łajdaczy się, nie zaniedbuje dziecka? Szanse na co? Na poprawę? Z czego na co? Już wiem- na poprawę zadowolenia o satysfakcji jednej osoby w związku. Wypisz wymaluj mój mąż. Co my jesteśmy, żeby zasługiwać dopiero na miłość? Mamy zbierać punkty lojalnościowe na stacji benzynowej? Nachodzi mnie refleksja czy Bóg chce dla mnie takiej punktowanej „miłości”? A może mój kryzys ma właśnie mnie otrząsnąć, bo skończyłabym jako sfrustrowana i zgorzkniała, zbolała Żona, która wcale nie patrzy z czułością na męża. Tylko boli ją żołądek. Przyjmuję zatem racjonalne argumenty na temat tego co nie zagrało i co mogę poprawić. Odmawiam jednak przyjmowania odpowiedzialności za wyrwane z kontekstu sytuacje. Bo usprawiedliwiają wyłącznie mężowski egoizm. A serce mi pęka na kawałki bo już wiem, że mąż tak jak odrzuca mnie z byle powodów teraz, tak samo lub gorzej postąpiłby w sytuacji mojej choroby, jakiegoś traumatycznego doświadczenia. A braliśmy się na zawsze, w zdrowiu i w chorobie. W moim zdrowiu i ewentualnie w jego chorobie musiało być małym druczkiem 😂😂😂 i dziękuję Bogu, ze doświadczam odrzucenia jako zdrowa i pełna życia kobieta, która miała szansę w końcu postawić Boga na pierwszym miejscu. Ps co do pończoch tez tak myślalam, ale moja zgrabna i zamożna koleżanka tez została zdradzona przez męża. Powód?😂 nie stanowiła już dla niego wyzwania i 😂 I stracili porozumienie. A Kowalska jest mniej atrakcyjna ale była wyzwaniem bo początkowo wcale nie była nim zainteresowana 😂 Kazdy powód jest dobry.Ściskam i łączę modlitwę
Ostatnio zmieniony 20 lut 2020, 22:52 przez Al la, łącznie zmieniany 1 raz.
Powód: poprawiono cytowanie
Alinek74
Posty: 50
Rejestracja: 25 paź 2019, 10:39
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Alinek74 »

MaryM wydrukuję sobie ten tekst i codziennie przed snem przeczytam go😀Autoportret psychologiczny doskonały mojego męża, zastanawiam się czy Twój maż to bliźniak mojego???😂
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Witajcie, trochę czasu upłynęło. Koronawirus pozostawił męża dłużej w domu. Poświęćił ten czas na całkowite odseparowanie od moich spraw. Nie zadaje pytań, nie komunikuje się przez telefon w żaden sposób od wielu miesięcy. Od grudnia nie zaczął ani jednej neutralnej rozmowy o czymkolwiek. Ani poważnej. Zadaje średnio jedno pytanie na dwa tygodnie, dotyczące bieżącej logistyki najwyższego rzędu (czyli jak już musi). Przestał patrzeć z pogardą i czasem odpowiada na pytania w sposób skrajnie obojętny. Jest grzeczny w sposób bardzo wymuszony, nie wiem czy mnie zrozumiecie ale nawet poranne cześć brzmi jak wydeklamowane na szkolnej akademii przez 7-latka. Gdy dziecko proponuje pogranie w wspólnie w gry lub obejrzenie filmu - zawsze odmawia. Wraca bardzo późno do domu aby zasnąć lub beznamietnie oglądac tv i działać na telefonie. Rano znika. Zakupił wszystkie potrzebne rzeczy do wyprowadzki i czeka na znak właściciela. Nie wykonał przez ten czas ani jednego kroku w moim kierunku. Nawet w codziennych sprawach nie kumunikuje się, nie robi zakupów, nie pyta o nie, nie wypowiada się w rodzinnych rozmowach z dziećmi gdy jestesmy wszystcy razem. Nie wiem czy dostrzega moje zmiany, nie komentuje ich ale jakby jest mniej spięty. Widzi że jestem spokojna i skupiona na sobie, nie jest tym zainteresowany ale nie boi się nieprzyjemności typu łzy i próba rozmowy (ostatnią próbę w styczniu uciął zdecydowanie- powiedział że nie chce mojego samobiczowania, podjął decyzję, nic nie uratujemy, nie odpowiadam mu w jakimkolwiek stopniu jako zona). Jakieś pomysły na jego wyprowadzkę? Komentować to jakoś? Nie mam na to ochoty, on odbierze dobrze żadnych zapewnień o mojej miłości itp. jest mu wygodnie z obecną sytuacją, z tym, że zajęłam się sobą (mój mąż boi się wszelkich konfrontacji z kimkolwiek, nawet niekonfliktowych- zawsze ich unika, nie znosi rozmów). Widzę w nim tą lekką ulgę że już nic od niego nie chćę i nie potrzebuję. Zapewniłam mu komfort odejścia i uważa, że ma prawo do szczęscia skoro przy mnie nic wielkiego nie osiągnie (!) - tak, jakbym ja była tego kreatorką (jego zdaniem nie byłam dofinansowaną modelką więc przestało mu się chcieć starać dla takiej zwykłej mnie np. biznesowo bo nie było dla kogo). Obecnie znowu jestem bardzo zadbana (kosztem rezygnacji z czasu na sprawy rodzinne). Mąz jednak prawdopodobnie gdzieś ulokował uczucia i brnie raz wybraną droga by kowalskiej nie zranić. Przy poprzedniej zdradzie kilka lat temu zarzucił mi braku czasu dla niego - mam z tego tekstu dzisiaj ubaw po pachy (mlodsze dziecko, praca, studia, dodatkowa praca bo chciał mieszkanie nowiutkie i samochody, zajęcia sportowe z dzieckiem, które on wymyślał i mi kazał realizować). Wtedy była kowalska- przechodząca z łozka do łozka firmowa panienka w 33 roku życia. Mąż bardzo chronił wtedy jej uczucia, bał się ja zwieść bo przecież obiecał że porzuci mnie z dziećmi, bo była taka delikatna i bezbronna. Myślę, że jest teraz powtórka z rozrywki i tak mnie odpiłował emocjonalnie, aby nie zawrócić juz z tej drogi i nie zawieść obecnej dziewczyny. Doradźcie, jak zachować się w obliczu tej wyprowadzki (dziecku powiedział, że jak się wyprowadzi to na zawsze).
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

Mary..., puść go.

Nie myśl, jak zachować się w obliczu tej wyprowadzki. Po prostu: PUŚĆ GO.

Dokładnie te same słowa usłyszałam w ubiegły piątek od mojej kochanej siostrzenicy i stawiają mnie one do pionu przez dni kryzysu, które nastąpiły po mojej rocznicy.

Mary, ja wiem dokładnie, o czym piszesz. Gdy jednak myślisz o zachowaniach swojego męża, one wciąż i wciąż i wciąż Ciebie dotykają. Wiem, jak trudno postawić straż na myślach. Mam z tym nieustanny problem.

Mary, Bóg wie wszystko o Tobie i Twoim mężu. To, jaki jest, co nim kieruje, jakie ma plany i... jak Was rani. Jeśli prawdziwie uda się nam oddać naszych mężów Jemu, odwiesić się do końca: wierzę, że to odczujemy.

Ja jeszcze walczę o tę wolność od mojego męża. Prawdopodobnie walczę również w ten sposób o odbudowanie poczucia godności, miłości do siebie, radości z życia, które jest teraz takie, a nie inne. Bez męża.
Wypracowuję w sobie zgodę na to wszystko, co się dzieje.
Nie obwiniam się.
Szukam śladów działania Łaski, które zakrywa mi poczucie żalu, gdy tylko je do siebie dopuszczam.
Wbrew pozorom, tych łask jest bardzo wiele. Dziękuję za nie. Wiem, że też tak robisz.

Mój mąż miał pojawić się w domu od maja. Tak się nie stało. Jeszcze przeżywam tę sytuację. Kupiłam papierosy...

Jednak: "miał się pojawić", w obliczu okoliczności, które opisałam w swoim wątku, a które się zmieniły.

Dziś rozmawiałam z moją mamą i ona powiedziała mi, że być może Bóg czuwał nade mną, że to właśnie jest łaska, że mąż "się nie pojawił"....

Nie chciał przecież WRÓCIĆ.

Tydzień temu "jakimś cudem" zgodził się towarzyszyć mi we mszy świętej z okazji naszej 25 rocznicy ślubu. Pojechałam po niego, a potem razem: do kościoła. Mąż był zdystansowany, ale uprzejmy. Po kościele wypiliśmy kawę w mieszkaniu, które wynajmował przez ostanie miesiące i które opuścił z końcem kwietnia. Po raz kolejny usłyszałam, że "nasze drogi się rozeszły". To podczas tego spotkania dowiedziałam się też, że podjął nową decyzję. Firma przenosi go do innego miasta. O kolejne kilkadziesiąt kilometrów od domu. Od czerwca rozważa wynająć tam pokój, a na razie "ktoś" życzliwy udzielił mu lokum na maj.

Rozstaliśmy się spokojnie, ale następnego dnia targało mną. Wsiadłam w auto i pojechałam do niego jeszcze raz. Mąż pakował kartony. Zerknęłam do pierwszego lepszego. Były w nim maskotki: m.in. miś z serduszkiem "love" i komplet świeczek w kształcie serduszek. Na stole, odwrócone do góry dnem, stały dwa kieliszki do wina. W kartonie "głównym" były przedmioty, które, ku mojemu zaskoczeniu, należały do męża: gustowny czajnik i ekspres do kawy, nowiutka kuchenka elektryczna, ładna zasłona prysznicowa, podwójne naczynia... Ładne. M.in. kubki, z których dzień wcześniej piliśmy naszą rocznicową kawę.

Sporo też rzeczy z łazienki. Mój mąż, który potrafił obejść się szczoteczką do zębów, teraz obrósł w rzeczy do higieny osobistej.

Czy potrzebowałam więcej informacji? Na ten moment na pewno nie.

Już piąty dzień dochodzę do siebie.

Mary, puść swojego męża. Nie analizuj jego zachowania. Oddawaj go Panu Bogu, błogosław mu i... idź dalej swoją drogą. Te słowa piszę również do siebie.

Dziękuję za różaniec odmówiony z okazji mojej rocznicy ślubu :) Maryja jest z nami cały czas. Wierzę w to.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Nino pisze: 05 maja 2020, 18:41 Mary..., puść go.

Nie myśl, jak zachować się w obliczu tej wyprowadzki. Po prostu: PUŚĆ GO.

Dokładnie te same słowa usłyszałam w ubiegły piątek od mojej kochanej siostrzenicy i stawiają mnie one do pionu przez dni kryzysu, które nastąpiły po mojej rocznicy.

Mary, ja wiem dokładnie, o czym piszesz. Gdy jednak myślisz o zachowaniach swojego męża, one wciąż i wciąż i wciąż Ciebie dotykają. Wiem, jak trudno postawić straż na myślach. Mam z tym nieustanny problem.

Mary, Bóg wie wszystko o Tobie i Twoim mężu. To, jaki jest, co nim kieruje, jakie ma plany i... jak Was rani. Jeśli prawdziwie uda się nam oddać naszych mężów Jemu, odwiesić się do końca: wierzę, że to odczujemy.

Ja jeszcze walczę o tę wolność od mojego męża. Prawdopodobnie walczę również w ten sposób o odbudowanie poczucia godności, miłości do siebie, radości z życia, które jest teraz takie, a nie inne. Bez męża.
Wypracowuję w sobie zgodę na to wszystko, co się dzieje.
Nie obwiniam się.
Szukam śladów działania Łaski, które zakrywa mi poczucie żalu, gdy tylko je do siebie dopuszczam.
Wbrew pozorom, tych łask jest bardzo wiele. Dziękuję za nie. Wiem, że też tak robisz.



Mary, puść swojego męża. Nie analizuj jego zachowania. Oddawaj go Panu Bogu, błogosław mu i... idź dalej swoją drogą. Te słowa piszę również do siebie.
Dziękuję kochana Nino za tą lekcję - jest bardzo cenna. Podzieliłaś się bardzo ciężkim doświadczeniem. Masz rację, najlepiej jest puścić i nie myśleć. Zamknąć ta szufladę. Cóż, przejdę żałobę drugi raz bo alienacja a wyprowadzka to osobne etapy...Także wierzę, że Matka jest z nami a to rozstanie bardziej mnie i Ciebie ratuje przed krańcowym załamaniem nerwowym... Cóż, trzeba to przetrwać. To absurdalne, że miałam resztki nadziei w tej lodówce uczuciowej. Ale były to faktycznie resztki. Rozum mówi puść go. Nasze zycie na ziemi jest takie krótkie. Nie wiem kiedy minął czas od początku mojego kryzysu to już rok! Modlę się za niego i za nas. Przytulam w modlitwie
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

Mary, trzymalas sie resztek iluzji. Te nadzieje trzeba chyba budowac w sobie inaczej.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Nino pisze: 06 maja 2020, 22:25 Mary, trzymalas sie resztek iluzji. Te nadzieje trzeba chyba budowac w sobie inaczej.
Tak, trafnie to oceniłaś Nino - niby się odwieszałam mocno ale miałam ten promil iluzji że to się nie może tak skończyć...
Nino
Posty: 611
Rejestracja: 14 gru 2019, 18:26
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Nino »

Mary, tak mysle jeszcze o Was i powiem szczerze, ze zadziwia mnie przedluzajacy sie okres wyprowadzania. To trwa juz pol roku! Mysle, ze gdyby maz byl totalnie zdeterminowany, to juz mialoby miejsce. Byc moze to objaw wygodnictwa, nie oplaca mu sie czekac na inne mieszkanie i tez nie chce, ale...nie wyprowadza sie do kowalskiej, nawet, jesli pojawila sie w jego zyciu. Staram sie stronic od tego typu dywagacji, bo nie chce tez wzbudzac w Tobie plonnych nadziei i sama naklaniam do porzucenia iluzji, jednak Twoj maz wciaz pozostaje w domu. Taki fakt.
Mary, takie alienowanie sie malzonka jest na pewno strasznie trudnym doswiadczeniem. Moze troche, skoro jeszcze z wami jest, wybijaj go z tej alienacji? Z ta zgoda wewnetrzna na puszczenie, bo przeciez nie staniesz w poprzek jego wolnej woli, ale tez proba dzialania,by chocby zmniejszyc napiecie.
Piszesz, jak maz separauje sie od dzieci. Moze podejmij probe rozmowy o tym z nim? O waszych dzieciach. Bez pretensji i wyrzutow ale rzeczowo. Ze widzisz, jak ta sytuacja miedzy wami ich dotyka. Co mozecie zrobic aby zminimalizowac niepotrzebne cierpienie emocjonalne synow.
Jestes juz mocno odwieszona. Odpadaja lzy i trzesiawka. To dobrze. Maz, z tego co piszesz, jest zdolny wejsc w grzeczna wymiane zdan. Moze popros go, aby poswiecal chlopcom troche czasu w ciagu dnia, kiedy jest troche w domu z Wami?
Mary, a modlisz sie tez egzorcyzmem o zerwanie wiezi z kowalska?
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Nino pisze: 08 maja 2020, 7:43 Mary, tak mysle jeszcze o Was i powiem szczerze, ze zadziwia mnie przedluzajacy sie okres wyprowadzania. To trwa juz pol roku! Mysle, ze gdyby maz byl totalnie zdeterminowany, to juz mialoby miejsce. Byc moze to objaw wygodnictwa, nie oplaca mu sie czekac na inne mieszkanie i tez nie chce, ale...nie wyprowadza sie do kowalskiej, nawet, jesli pojawila sie w jego zyciu. Staram sie stronic od tego typu dywagacji, bo nie chce tez wzbudzac w Tobie plonnych nadziei i sama naklaniam do porzucenia iluzji, jednak Twoj maz wciaz pozostaje w domu. Taki fakt.
Mary, takie alienowanie sie malzonka jest na pewno strasznie trudnym doswiadczeniem. Moze troche, skoro jeszcze z wami jest, wybijaj go z tej alienacji?i
Mary, a modlisz sie tez egzorcyzmem o zerwanie wiezi z kowalska?
. Niestety Nino dziś zacznie spać w tym mieszkaniu.Jeszcze nie zabrał rzeczy ale napisał ze zostaje tam. Próbowałam wybijać go z tej alienacji ale tak jakby moje dobre gesty, moja pogoda ducha sprawiały mu przykrość, irytowały . Gdy próbowałam łagodnie rozmawiać, wychodził z pokoju ostentacyjnie. Myślę, ze moja łagodność , nienarzuczanie się także była dla niego drażniąca. Modliłam się egzorcyzmem z całego serca. No cóż, może Bóg wie, co dla mnie dobre. I co dobre dla mojego męża.... czuję się bardzo dziwnie.
Ritka
Posty: 48
Rejestracja: 07 wrz 2017, 12:33
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: Ritka »

MaryM ja również doszukuję sie podobieństwa mojej sytuacji do Twojej. Mój mąż równiez jest bardzo obojętny na mnie. Mieszkamy razem jak współlokatorzy, póki co nie ma mowy z jego strony o rozwodzie i ewentualnej jego wyprowadzce. Nie wiem też czy jest kowalska. Rozmawiamy czasem ze sobą spokojnie ale na neutralne tematy. od jakiś 3 miesięcy nie istetnieje temat MY. Jak spróbowałam rozmawiać z min co się między nami stało, dlaczego jejst jak jest odrazu skończyło się awanturą oczywiście wg niego ja jestem wszystkiemu winna. poprostu odstawił mnie z dnia na dzień bez jakiego kolwiek wytłmaczenia, tak poprostu rzucił w kat jak dziecko jak się znudzi zabawką.W domu gotuję, sprzątam itp. On zajmuje się tzw męskimi sprawami. Staram sie odwiesić od niego, ale chyba slabo mi idzie. On wychodzi lub wyjedza z domu nic mi nie mówi, a ja nadal jak gdzies wychodzę to mówię. Jak już wyjdę to myslę, co on o tym moim wyjściu mysli i tak w kółko. A on jak ja wychodze to zaraz korzysta i gdzieś wyjeżdza . I znowu moja głowa {choć tego nie chcę} mysli że pewnie pojechał do kowalskiej i snuje jakieś durne scenariusze. Zupełnie nie mam pomyslu jak wyjść z takiego stanu.
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

Ritka pisze: 10 maja 2020, 17:25 MaryM ja również doszukuję sie podobieństwa mojej sytuacji do Twojej. Mój mąż równiez jest bardzo obojętny na mnie. Mieszkamy razem jak współlokatorzy, póki co nie ma mowy z jego strony o rozwodzie i ewentualnej jego wyprowadzce. Nie wiem też czy jest kowalska. Rozmawiamy czasem ze sobą spokojnie ale na neutralne tematy. od jakiś 3 miesięcy nie istetnieje temat MY. Jak spróbowałam rozmawiać z min co się między nami stało, dlaczego jejst jak jest odrazu skończyło się awanturą oczywiście wg niego ja jestem wszystkiemu winna. poprostu odstawił mnie z dnia na dzień bez jakiego kolwiek wytłmaczenia, tak poprostu rzucił w kat jak dziecko jak się znudzi zabawką.W domu gotuję, sprzątam itp. On zajmuje się tzw męskimi sprawami. Staram sie odwiesić od niego, ale chyba slabo mi idzie. On wychodzi lub wyjedza z domu nic mi nie mówi, a ja nadal jak gdzies wychodzę to mówię. Jak już wyjdę to myslę, co on o tym moim wyjściu mysli i tak w kółko. A on jak ja wychodze to zaraz korzysta i gdzieś wyjeżdza . I znowu moja głowa {choć tego nie chcę} mysli że pewnie pojechał do kowalskiej i snuje jakieś durne scenariusze. Zupełnie nie mam pomyslu jak wyjść z takiego stanu.
Zająć się jeszcze bardziej sobą. Odganiać myśli. On nie myśli nic o Twoich wyjściach bo uznał, że to już nie jest jego życie. Robić swoje, być kobietą z klasą. Może wróci czas, gdy zatrzyma swój wzrok na dłużej...nie wiem co jeszcze Ci poradzić, to bardzo ciężkie doświadczenie, tak pakować swoja miłość i chęć bliskości do pojemnika próżniowego - aby tam trwały w miarę świeżo, czekając na lepsze czasy... musisz zadbać o siebie, bo Cię to udusi. Rob szczegółowy plan dnia i się tego trzymaj- mi pomagało
MaryM
Posty: 240
Rejestracja: 18 gru 2019, 17:21
Jestem: w trakcie rozwodu
Płeć: Kobieta

Re: Jak się zachowywać w kryzysie

Post autor: MaryM »

U mnie postęp - relacje męża z młodszym dzieckiem lekko lepsze- jakby miał wyrzuty, ze układa sobie życie. Wyglada bardzo dobrze, jest spokojny i pod byle pretekstem podkreśla osobność, która jeszcze bardziej nas czeka. Używa zwrotów jak do bardzo obcej osoby, maile są pozbawione jakichkowiek elementów grzecznościowych... nic od niego nie chcę, lista Zerty wdrożona, on spędza weekendy na spotkaniach z nowym środowiskiem, planuje szybkie zamknięcie spraw finansowych ze mną i osobny kredyt na .... dom. Jest zirytowany koniecznością rozmowy ze mną. To nie bardzo rozumiem, bo nie robię nic przeciw niemu, jestem bardzo neutralna, potrafię się śmiać, pochwalić, podziękować i odwrócić się na pięcie nie oczekując miłego rewanżu. Żadnych teatrzyków, wychodzi naturalnie. On wie, ze nie jestem roszczeniowa. Ze o siebie zadbam. Ze straciłam nadzieję, ze przestałam walczyć. Od 5 miesięcy nie widział mnie zdenerwowanej. Ani razu. A zachowuje się, jakby miał zal o lata, które ze mną spędził. Nie walczę a on stara się na wszelki wypadek zachowywać tak, abym nie odważyła się pomyśleć ze RAZEM będzie możliwe. Mówiąc literacka przenośnią- na wszelki wypadek wbija jeszcze kołek osinowy w zabitego wampira... jakby uważał mnie za źródło wszelkiego zła. Mało to rozumiem, powinien się cieszyc, ze łatwo poszło, ze mu to wszystko ułatwiam w sposób niespotykany?
ODPOWIEDZ