I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Moderator: Moderatorzy
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Możliwe, ja zaczęłam od schodzenia z drogi. Potem inne punkty, ale nie po kolei oczywiście. Najważniejszym dla mnie jest ,że mam się nigdy nie poddawać i nie schodzić z obranej drogi.
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Mój mąż przez dłuższy czas był w stosunku do mnie opryskliwy, roszczeniowy, szukał pretekstu do kłótni, zaczepki słownej a od niedawna wszystko ucichło, teraz raczej milczy, nasze kontakty ograniczają się do spraw związanych z naszym dzieckiem. Nie wiem co myśleć o tym, czy to zapowiedź czegoś dobrego, czy raczej znak, że ułożył sobie życie beze mnie? Czy ktoś z Was miał/ma podobnie? Jak interpretować takie zmiany emocji?
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Eleno, ja jestem nowa na tym forum, ale widzę, że nasi mężowie mają wiele wspólnego. Mój mąż też mnie oskarża o wszystko co złe się wydarzyło w naszym małżeństwie. Wyprowadził się po słowach, że już mnie nie kocha. Do syna wpada kiedy mu pasuje czyli rzadko. Raz jest milczący, nieobecny a innym razem miły i chce rozmawiać na różne tematy. A później znów się zamyka i mówi, że już nie naprawiamy naszego małżeństwa. Też tak jak Ty szukam odpowiedzi jak interpretować jego zachowanie. Może niektóre 'typy' osobowości tak mają. Jak widzisz nie tylko ty masz taką huśtawke emocjonalną dzięki mężowi.
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Hej,
Tak... tylko czy oby na pewno trzeba wsiadac na rozbujaną przez meża huśtawkę?
Stara to prawda... ale sami jestesmy odpowiedzialni za własne emocje - fakt ten sam... np. wychodzi mysz z norki... albo zza szafy - ktoś sie przestraszy ktoś inny uraduje widząc gryzonia ... zdarzenie to samo - emocje różne...
Dlatego ja zamiast oglądać świat z pozycji niestabilnej rozbujanej huśtawki - wole postać chwilę dłużej na dole i dobrze sie zastanowić, czy na pewno chcę na nią wsiąść.
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Wiedźminie,
I ja właśnie teraz tak stoję z boku - spoglądam wstecz, analizuję, obserwuję zachowanie męża teraz i wiem , że nie chce mieć takiego życia jakie mieliśmy. Oboje w naszym małżeństwie oddaliliśmy się od Boga (na zasadzie: ciągle się kłócę ze współmałżonkiem to nie będę chodzić do spowiedzi bo i tak jutro zgrzeszę), ale mi z tym bylo źle, ja szukałam dróg do Boga, i też Boga prosiłam, aby mąż przejrzał na oczy i chcial się zmienić. Ale jeszcze pewnie dużo czasu upłynie i mąż przemyśli swoje postępowanie. Wiem,że wpływ mamy tylko na siebie i na swoje zmiany, decyzje. Ja się zmieniam na lepsze, staram się walczyć ze swoimi słabościami i wadami. Chcę znów poczuć się wartościowa i ważna. Tylko obawiam się, że mój mąż nie stanie nigdy w prawdzie i nie przejrzy na oczy, że też mógłby co nieco zmienić u siebie. Łatwiej mu przychodzi zwalanie wszystkiego na innych.
Życie płynie, my się zmieniamy, zmienia się świat.
Trzeba umieć znaleźć złoty środek...
I ja właśnie teraz tak stoję z boku - spoglądam wstecz, analizuję, obserwuję zachowanie męża teraz i wiem , że nie chce mieć takiego życia jakie mieliśmy. Oboje w naszym małżeństwie oddaliliśmy się od Boga (na zasadzie: ciągle się kłócę ze współmałżonkiem to nie będę chodzić do spowiedzi bo i tak jutro zgrzeszę), ale mi z tym bylo źle, ja szukałam dróg do Boga, i też Boga prosiłam, aby mąż przejrzał na oczy i chcial się zmienić. Ale jeszcze pewnie dużo czasu upłynie i mąż przemyśli swoje postępowanie. Wiem,że wpływ mamy tylko na siebie i na swoje zmiany, decyzje. Ja się zmieniam na lepsze, staram się walczyć ze swoimi słabościami i wadami. Chcę znów poczuć się wartościowa i ważna. Tylko obawiam się, że mój mąż nie stanie nigdy w prawdzie i nie przejrzy na oczy, że też mógłby co nieco zmienić u siebie. Łatwiej mu przychodzi zwalanie wszystkiego na innych.
Życie płynie, my się zmieniamy, zmienia się świat.
Trzeba umieć znaleźć złoty środek...
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Bardzo trafna uwaga, chyba za bardzo analizowałam zachowania męża, szukając za wszelką cenę przyczyn i powodów dla których tak postępuje.Wiedźmin pisze: ↑13 maja 2020, 0:30Hej,
Tak... tylko czy oby na pewno trzeba wsiadac na rozbujaną przez meża huśtawkę?
Stara to prawda... ale sami jestesmy odpowiedzialni za własne emocje - fakt ten sam... np. wychodzi mysz z norki... albo zza szafy - ktoś sie przestraszy ktoś inny uraduje widząc gryzonia ... zdarzenie to samo - emocje różne...
Dlatego ja zamiast oglądać świat z pozycji niestabilnej rozbujanej huśtawki - wole postać chwilę dłużej na dole i dobrze sie zastanowić, czy na pewno chcę na nią wsiąść.
Dziękuję za porównanie do sytuacji z myszą
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Idealnie się odnajduję w tym co piszesz o zachowaniach męża. Czasem to nawet nie jest huśtawka emocjonalna tylko raczej emocjonalny rollercoaster.Bławatek pisze: ↑13 maja 2020, 9:47 Wiedźminie,
I ja właśnie teraz tak stoję z boku - spoglądam wstecz, analizuję, obserwuję zachowanie męża teraz i wiem , że nie chce mieć takiego życia jakie mieliśmy. Oboje w naszym małżeństwie oddaliliśmy się od Boga (na zasadzie: ciągle się kłócę ze współmałżonkiem to nie będę chodzić do spowiedzi bo i tak jutro zgrzeszę), ale mi z tym bylo źle, ja szukałam dróg do Boga, i też Boga prosiłam, aby mąż przejrzał na oczy i chcial się zmienić. Ale jeszcze pewnie dużo czasu upłynie i mąż przemyśli swoje postępowanie. Wiem,że wpływ mamy tylko na siebie i na swoje zmiany, decyzje. Ja się zmieniam na lepsze, staram się walczyć ze swoimi słabościami i wadami. Chcę znów poczuć się wartościowa i ważna. Tylko obawiam się, że mój mąż nie stanie nigdy w prawdzie i nie przejrzy na oczy, że też mógłby co nieco zmienić u siebie. Łatwiej mu przychodzi zwalanie wszystkiego na innych.
Życie płynie, my się zmieniamy, zmienia się świat.
Trzeba umieć znaleźć złoty środek...
Ja też postawiłam na zmianę swojego charakteru i skupieniu się na sobie, wiadomo, że bywają gorsze momenty i chwilowe spadki, ale w dłuższej perspektywie to przyniesie więcej dobra niż nam się teraz wydaje.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Eleno,elena pisze: ↑06 maja 2020, 15:48Trzymam się modlitwy, to mi daje wytrwałość każdego dnia. Ale nie ukrywam, że pojawiają się chwile zwątpienia, złe myśli, tęsknota, ból, smutek... zwłaszcza teraz w czasie izolacji kiedy mamy ograniczony kontakt z ludźmi i drobnymi przyjemnościami, które kiedyś były na wyciągnięcie ręki. Ostatnio miewam więcej tych gorszych myśli. Oczywiście nie daje się, mam dziecko, którym muszę się opiekować i dla którego muszę być dzielna. Ale jak odganiać te złe myśli, że już wszystko stracone, że mąż nie wróci, że kiedyś było pięknie, że moja wina też w tym jest? Może są jakieś ćwiczenia, żeby się tego nauczyć? Nie wiem sama...
takie " cwiczenie " zaczynam dzisiaj .. moze sie dolaczysz, w grupie razniej i latwiej
pisze: ↑12 maja 2020, 20:00 Wielka Nowenna Pompejańska 13 maja - 5 lipca 2020 r. - zaproszenie - ks. Sławomir Kostrzewa
https://www.youtube.com/watch?v=pkqvluV ... lRzfgscuHw
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
To jest bardzo dobre ćwiczenie, w kwietniu skończyłam odmawiać 4 nowennę, na pewno będę odmawiać kolejną, tylko nie wiem czy już teraz. Dziękuję za podesłany link.s zona pisze: ↑13 maja 2020, 13:26Eleno,elena pisze: ↑06 maja 2020, 15:48Trzymam się modlitwy, to mi daje wytrwałość każdego dnia. Ale nie ukrywam, że pojawiają się chwile zwątpienia, złe myśli, tęsknota, ból, smutek... zwłaszcza teraz w czasie izolacji kiedy mamy ograniczony kontakt z ludźmi i drobnymi przyjemnościami, które kiedyś były na wyciągnięcie ręki. Ostatnio miewam więcej tych gorszych myśli. Oczywiście nie daje się, mam dziecko, którym muszę się opiekować i dla którego muszę być dzielna. Ale jak odganiać te złe myśli, że już wszystko stracone, że mąż nie wróci, że kiedyś było pięknie, że moja wina też w tym jest? Może są jakieś ćwiczenia, żeby się tego nauczyć? Nie wiem sama...
takie " cwiczenie " zaczynam dzisiaj .. moze sie dolaczysz, w grupie razniej i latwiejpisze: ↑12 maja 2020, 20:00 Wielka Nowenna Pompejańska 13 maja - 5 lipca 2020 r. - zaproszenie - ks. Sławomir Kostrzewa
https://www.youtube.com/watch?v=pkqvluV ... lRzfgscuHw
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Kochani, jak sobie radzicie z momentami gdy dopada was tęsknota, smutek, pustka, gdy brakuje wam małżonka tak po ludzku? I czy wogole ta tęsknota mija z czasem? Nie mieszkam z mężem już 10 miesięcy i sama nie wiem czy jest mi teraz łatwiej czy trudniej... czy po 2-3 latach, po 5-10 latach ta tęsknota minie, zmniejszy się? Staram się myśleć pozytywnie, cieszyć z małych rzeczy, ale tęsknota i smutek gdzieś co jakiś czas powraca...
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Tęsknota za małżonkiem, jako wymarzoną osobą bliską przypomina mi, że wymarzonych osób nie ma nigdzie, nie istnieją. Trzeba trzymać fantazje na wodzy.elena pisze: ↑23 maja 2020, 9:50 Kochani, jak sobie radzicie z momentami gdy dopada was tęsknota, smutek, pustka, gdy brakuje wam małżonka tak po ludzku? I czy wogole ta tęsknota mija z czasem? Nie mieszkam z mężem już 10 miesięcy i sama nie wiem czy jest mi teraz łatwiej czy trudniej... czy po 2-3 latach, po 5-10 latach ta tęsknota minie, zmniejszy się? Staram się myśleć pozytywnie, cieszyć z małych rzeczy, ale tęsknota i smutek gdzieś co jakiś czas powraca...
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Eleno, odnoście pustki i smutku z powodu braku męża:
Nie mieszkam z mężem od ponad 2 miesięcy.Staram się żyć ,,normalnie'', ale prawda jest taka,że ciągle myślę o mężu, czuję jakiś nieokreślony ból, brakuje mi męża w domu.
Tylko:
1. Ja jakiś dziwny ból, smutek, tęsknotę czułam również jak z mężem mieszkałam!!!
2. Stwierdzam, że mój stosunek do męża jest jakiś wyimaginowany, chory, wyidealizowany, jakby w moim umyśle było coś niedobrego, co nie pozwala mi realnie spojrzeć na mojego męża. Chyba to bardziej przeszkadza, niż brak męża.
I mam momentami takie ,,prześwity, że ten czas ,,wolności od męża'' został mi dziwnie dany po to, aby coś zrobić z tym moim ,,stosunkiem''do męża ...? Zrobić rzecz jasna nie samej, bo ja nie mam takiej mocy ani umiejętności, ale znak KOGOŚ, kto by takie żeby mógł ze mną wykonać .
Nie mieszkam z mężem od ponad 2 miesięcy.Staram się żyć ,,normalnie'', ale prawda jest taka,że ciągle myślę o mężu, czuję jakiś nieokreślony ból, brakuje mi męża w domu.
Tylko:
1. Ja jakiś dziwny ból, smutek, tęsknotę czułam również jak z mężem mieszkałam!!!
2. Stwierdzam, że mój stosunek do męża jest jakiś wyimaginowany, chory, wyidealizowany, jakby w moim umyśle było coś niedobrego, co nie pozwala mi realnie spojrzeć na mojego męża. Chyba to bardziej przeszkadza, niż brak męża.
I mam momentami takie ,,prześwity, że ten czas ,,wolności od męża'' został mi dziwnie dany po to, aby coś zrobić z tym moim ,,stosunkiem''do męża ...? Zrobić rzecz jasna nie samej, bo ja nie mam takiej mocy ani umiejętności, ale znak KOGOŚ, kto by takie żeby mógł ze mną wykonać .
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
A ja sobie cenię takie chwile i takie dni. Wchodzę w tę tęsknotę, staram się ją przeżyć jak najpełniej. Zapragnąć do nowa tej jedności. Pomarzyć. To też jest smak życia i smak miłości. Piękny.
Sądzę, że w tej chwili nie towarzyszy temu u mnie żadne idealizowanie mojej żony. Raczej patrzenie na nią jak pewną nieodgadnioną zagadkę i trochę ze współczuciem. To ostatnie konstatuję z lekkim niepokojem, bo nie chcę na nią patrzeć z góry.
Sądzę, że w tej chwili nie towarzyszy temu u mnie żadne idealizowanie mojej żony. Raczej patrzenie na nią jak pewną nieodgadnioną zagadkę i trochę ze współczuciem. To ostatnie konstatuję z lekkim niepokojem, bo nie chcę na nią patrzeć z góry.
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Ja tez nie idealizuje męża, patrzę na niego ze współczuciem, jest mi go szkoda, widzę, ze cierpi, ale woli reagować na ból agresją, złością, obwinia mnie za rozpad małżeństwa, wraca do przeszłości, wypomina sytuacje, błędy, które miały miejsce przed ślubem, nie chce się zbliżyć do Boga i ciagle jest na „nie”.Ukasz pisze: ↑24 maja 2020, 14:53 A ja sobie cenię takie chwile i takie dni. Wchodzę w tę tęsknotę, staram się ją przeżyć jak najpełniej. Zapragnąć do nowa tej jedności. Pomarzyć. To też jest smak życia i smak miłości. Piękny.
Sądzę, że w tej chwili nie towarzyszy temu u mnie żadne idealizowanie mojej żony. Raczej patrzenie na nią jak pewną nieodgadnioną zagadkę i trochę ze współczuciem. To ostatnie konstatuję z lekkim niepokojem, bo nie chcę na nią patrzeć z góry.
„Kocha się nie za cokolwiek, ale pomimo wszystko, kocha się za nic”. Ks. Jan Twardowski
Re: I żyli długo i szczęśliwie, czyli czemu życie to nie bajka
Mam podobne odczucia do merymery. Przeciez, jak maz byl blisko tez cierpialam! Tez czulam sie raniona. Ten czas, kiedy jestem sama, bardzo trudny czas, ale jednak zmusza do czegos....
Nie musi byc wcale zmarnowany, bo meza nie ma obok.
Dla mnie obecnie najtrudniejsze jest zwatpienie.
Nie musi byc wcale zmarnowany, bo meza nie ma obok.
Dla mnie obecnie najtrudniejsze jest zwatpienie.