Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Refleksje, dzielenie się swoimi przeżyciami...

Moderator: Moderatorzy

Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Nirwanna »

A.zelia pisze: 16 maja 2020, 12:01 No to kiedy to konto przestało być wspólne skoro jak piszesz było do pewnego momentu? I dlaczego?
Ja się zastanawiam z kolei A.zelio, jaki cel ma to drążenie jednego tematu? W jaki sposób miałoby to pomóc SN?
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
A.zelia
Posty: 214
Rejestracja: 14 gru 2018, 13:04
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: A.zelia »

Być może ta sprawa to jedna z przyczyn obecnego kryzysu. Zdziwiłabyś byś się w ilu przypadkach kryzysy w związkach mają podłoże finansowe
SkonczonyNiepokorny
Posty: 16
Rejestracja: 13 maja 2020, 8:28
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: SkonczonyNiepokorny »

A.zelia pisze: 16 maja 2020, 12:01 No to kiedy to konto przestało być wspólne skoro jak piszesz było do pewnego momentu? I dlaczego?
Tak naprawdę każde z nas miało swoje pieniądze i jedno konto było jako wspólna kupka na którą odkładaliśmy określoną część naszych wypłat.
Chciałem, żeby Ona miała swoje pieniądze - Jednak poszło to w drugą stronę i tak jak piszę Caliope tak i moja żona wydawała własne pieniądze na dzieci a nie na siebie. Miała takie przekonanie, że nie może tych pieniędzy ruszyć bo znowu będę narzekał, że ich tam nie ma. Oczywiście nie miałem problemu żeby Ona brała te pieniądze i nie byłem świadom tego jak Ona do tego podchodzi. Nigdy nie obarczałem jej też za to winą, że pieniędzy tam nie ma. Zawsze to byliśmy "my". "My" to zaniedbaliśmy, że pieniądze nas się nie trzymają.

Z perspektywy tego co się stało oczywiście dostrzegam jak bardzo przewartościowałem wartość pieniądza. Nie jest on żadnym wyznacznikiem szczęśliwego życia. Dużo w moim podejściu i w mojej głowie się zadziało przez ten czas.

Tak - jestem ojcem. To na czym musze się skupić to nauczyć dzieci bezwarunkowej miłości i być jej przykładem. Życie stawia różne wymagania. i to nie tyko związane ze związkami. Muszą się nauczyć kochać drugą osobę bez względu na to co złego się dzieje. I nie mówię tutaj tylko o nieudanych związkach. Są też choroby, brak potomstwa, i wiele wiele różnych rzeczy gdzie ich miłość może zostać poddana próbie. Muszę być przykładem, nauczyć ich ufać Bogu. W końcu przyrzekałem to na ich chrzcie. Mam resztę życia na nauczenie ich tego. I jeżeli na chwilę obecną nie możemy być razem z żoną to wierzę, że kiedyś się uda. A jeżeli nie to bycie przykładem dla Dzieci jest najlepszą rzeczą jaką mogę zrobić na chwilę obecną dla rodziny.

Może rzeczywiście zbyt użaliłem się nad sobą na początku ale mam w sobie również siłę i nie załamuje się cokolwiek by się nie stało. Zaufanie do Boga które w tym momencie odbudowuje uczy mnie, że nawet jeżeli napiszę sobie scenariusz na życie to i tak ostateczne zdanie ma reżyser. Jednak mamy takiego reżysera który za każdy film powinien dostać Oskara. Trzeba Mu tylko zaufać i grać tak jak nas uczy - stworzy On wtedy prawdziwe dzieło sztuki a my źle na tym nie wyjdziemy, nawet jeżeli nie jest to nasza wymarzona rola.
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Nirwanna »

A.zelio, temat proporcji przyczyn finansowych do innych przyczyn wszystkich kryzysów sugerowałabym zostawić, bo się może okazać, że też mamy różne doświadczenia.
Dowcip polega na tym, że różne doświadczenia to tylko różne doświadczenia. Nie absolutyzowałabym ich, bo z reguły nie są prawdą obiektywną.

Natomiast jeśli u autora wątku jest to jedna z przyczyn kryzysu, zostawiłabym jemu weryfikację tego, pamiętając, że na forum zachęcamy zawsze do daleko posuniętej dyskrecji i nie podawania charakterystycznych szczegółów, aby nie zostać rozpoznanym po nich w realu.
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Awatar użytkownika
Nirwanna
Posty: 13320
Rejestracja: 11 gru 2016, 22:54
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Nirwanna »

SkonczonyNiepokorny pisze: 16 maja 2020, 12:49 Jednak mamy takiego reżysera który za każdy film powinien dostać Oskara. Trzeba Mu tylko zaufać i grać tak jak nas uczy - stworzy On wtedy prawdziwe dzieło sztuki a my źle na tym nie wyjdziemy, nawet jeżeli nie jest to nasza wymarzona rola.
SN, bardzo mi się to porównanie podoba :-)
Nie żyje się, nie kocha się, nie umiera się - na próbę
Jan Paweł II
Pavel
Posty: 5131
Rejestracja: 03 sty 2017, 21:13
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Pavel »

tata999 pisze: 16 maja 2020, 9:33
Pavel pisze: 15 maja 2020, 19:46
To nie wspólne konto było powodem i źródłem tego typu zachowań. To bałagan w tobie i twoje żonie. Gdyby tam wszystko grało, temat nigdy by nie zaistniał.
Tam gdzie nie ma właściwych fundamentów i masa spraw wygląda niewłaściwie, efekty będą opłakane. Zwykły łańcuch przyczynowo-skutkowy.

Oddzielne konta to jeden z elementów z pewnością nie działających na korzyść małżeństwa.

Małżeństwo ma być wspólnotą, również majątkową.
Ja od początku mam z żoną wspólne konto, mimo bałaganu w wielu aspektach nie wyobrażałem sobie, by w małzeństwie było „moje” i „twoje”. Miało być NASZE.

Innego rozwiązania sobie nie wyobrażam i teraz.

Oczywiście sprawa inaczej może wyglądać np. w separacji, ale w normalnym małzeństwie - to po prostu błędna decyzja.
W tej wypowiedzi nie znajduję ani jednego argumentu. Czy mogę prosić o chociaż jeden argument do tych jednoznacznych, stanowczych tez?
Tato999, poza elemetarną logiką, polecam posłuchać/poczytać o tym czym jest i jak powinno wyglądać małżeństwo.
Dla mnie niepojęte jest, że to trzeba argumentować.
"Bóg nie działa poza wolą człowieka i poza jego wysiłkiem.(...) Założenie, że jeśli się pomodlimy, to będzie dobrze, jest już wiarą w magię." ks. dr. Grzegorz Strzelczyk
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: tata999 »

SkonczonyNiepokorny pisze: 14 maja 2020, 16:20 @tata999 - rozwiń proszę temat "nowego" małżeństwa z żoną. Zainteresowało mnie Twoje podejście do tej kwestii. Żona wprost powiedziała, że nie zamierza być sama i, że sobie kogoś znajdzie. Ciężko mi będzie się w tym odnaleźć. Mam udawać, że wszystko jest ok mimo, że będzie miała już innego ? Nie do końca rozumiem tą koncepcje.
Zdecydowanie nic nie udawać. Warto być szczerym, autentycznym. Nie będzie dla Ciebie wszystko ok, kiedy żona będzie miała innego. Dla mnie to zrozumiałe i nie warto byłoby udawać, że byłoby inaczej. Ciężko się będzie w tym odnaleźć. To też w pełni zrozumiałe. Świat runął i odbudowanie go nie jest kwestią jednego dnia zwłaszcza, że zgliszcza były budowane latami i część z nich trzeba będzie dokończyć burzyć samemu (pozbyć się złudzeń), żeby zrobić miejsce na coś nowego. Otwórz się na nowe, choćby miało boleć i nie wiadomo, co to miałoby być. Świat jest, jaki jest, a nie jaki powinien być.

Żona wprost powiedziała, że nie zamierza być sama i że sobie kogoś znajdzie. Ja to interpretuję tak, że jest z Tobą szczera. Ja bym z tego korzystał: słuchał, co ma do powiedzenia i ew. dopytywał, ale beznamiętnie. Cokolwiek potwornego, głupiego, nieobyczajnego itp. byłoby powiedziane. Bez unoszenia się, bez komentowania, bez wchodzenia słowo, czy innego przerywania. Wysłuchać, zdystansować się, podziękować za rozmowę, umówić na następną i pójść w swoją stronę.

Drugi wniosek z tego, że oznajmiła Ci, że nie zamierza być sama i że sobie kogoś znajdzie jest właśnie ten, że nie zamierza być sama i, że sobie kogoś znajdzie. Nie będzie to rycerz na białym koniu, bo takich nie ma. Nie zamierza zmieniać swojego zdania pod Twoim, ani niczyim wpływem. Nie zamierza być sama i nie zamierza (przynajmniej tymczasowo) z Tobą. Nie konsultowała tego z Tobą i nie bez powodu... (raczej nie chodzi o Twoje cechy, bo zwykle nie o to chodzi, a dodatkowo nie przeszkadzałoby jej wówczas zostać samą). Wiem, że niełatwo, żeby to dotarło (dlatego powtarzam wielokrotnie). To przecież zupełnie, co innego niż to, na co byłeś przygotowany, czego się spodziewałeś, co sobie obiecywaliście, czym się kierowałeś, co jest dla Ciebie normą. Potrzeby się zmieniają, okoliczności się zmieniają, ludzie zmieniają swoje zamiary, decyzje itd.

Cała koncepcja to wynalezienie nowego, np. małżeństwa, stylu życia, zupełnie nieadekwatnego do Twoich dotychczasowych przewidywań, założeń, wyobrażeń itp. Konkretów nie chcę sugerować, bo ani nie chcę zakotwiczać Twoich myśli, ani podsuwać czegoś, co by wcale by nie trafiało w Twoje upodobania.
SkonczonyNiepokorny
Posty: 16
Rejestracja: 13 maja 2020, 8:28
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: SkonczonyNiepokorny »

tata999 pisze: 18 maja 2020, 16:22
wynalezienie nowego, np. małżeństwa,
Przez to oczywiście rozumiem aby trwać w obecnym małżeństwie tylko w inny sposób.

Wiesz, trochę inaczej narazie to widzę. Dobro wraca i nie boje się go okazywać. Odbudowując swoją wiarę właśnie staram się pojąć, że nie wszystko jest tak jak sobie to wyobrażamy. Nie mam zamiaru zatracić siebie - nie jestem aż tak złym człowiekiem jaki obraz sobie w głowie zrobiła moja żona. Będę pracował nad swoimi wadami i tyle.
Czy ona zechce mnie takiego ( wierzącego i dobrego ) ? Nie wiem.
Ja chcę być dla niej zawsze pomocny - ślubowałem jej to. A jak ona to oceni - też nie wiem.
Odnośnie nowego związku - jasno określiłem, że nie wyrażam na to zgody jako jej mąż. Nie zgadzam się również na rozwód. Nie będę czuł się z tym dobrze i pewnie Ona będzie to widzieć. Ale muszę się z tym pogodzić.
Dodatkowym aspektem są tutaj dzieci i nasze rodziny które są ze sobą bardzo blisko.
Widzę jak ją to męczy mimo, że próbuje być twarda i udawać, że jej dobrze. Tyle lat potrafiła ukrywać negatywne uczucia - dopiero teraz to dostrzegam.

Jest jeszcze coś czego nie rozważyłeś - ludzie często mówią pewne rzeczy ponieważ chcą aby One stały się prawdą, chcą w nie uwierzyć. Skąd pewność, ze nie jest tak w tym przypadku? Czas pokaże trzeba tylko cierpliwie poczekać.

Pewnie zmienię swoje podejście w stosunku do Niej w momencie gdy znajdzie sobie kogoś innego. Będę myślę bardziej zdystansowany i może bardziej obojętny. Jednak cały czas będę miał na nią wpływ - przez wychowanie dzieci, przez to jakim człowiekiem jestem.


Bardzo długo to Ona była na pierwszym miejscu, potem dzieci, ja i Bóg. Wiem, że to nie było właściwe ale tak to oceniam. Czeka mnie teraz rewalidacja wartości w życiu i priorytetów. Duże zmiany wydaje mi się, że już w tym temacie zaszły. Czy będą trwałe - czas pokaże.
Niestety odnoszę wrażenie, że obecny świat jest przeciwko tego typu wartościom. Ludzie przejmują się aby być szczęśliwymi tu i teraz nie myśląc zbytnio o konsekwencjach, o wpływie ich decyzji na innych. Wielu chce rozwijać umiejętności ciała a nie duszy.
Mam jednak skrytą nadzieję, że tak nie jest a moje postrzeganie świata jest spowodowane tym, że takim go sobie wykreowałem i nie znam innego.

Nie odpuszczanie w miłości do żony i byciu dla Niej po prostu dobrym człowiekiem wcale nie oznacza zatracenie swojego szczęścia. Szczęściem dla mnie jest moja rodzina. Zakładając ją wziąłem za nią pełną odpowiedzialność.

Wiem, że moja Żona nie jest taka jaką chciałem żeby była, ale chce ją taką jaka jest.
tata999
Posty: 1172
Rejestracja: 29 wrz 2018, 13:43
Jestem: po rozwodzie
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: tata999 »

SkonczonyNiepokorny pisze: 19 maja 2020, 9:28 Wiem, że moja Żona nie jest taka jaką chciałem żeby była, ale chce ją taką jaka jest.
Jeśli zejdziecie się na nowo, to żona będzie jakąś inną osobą i Ty będziesz jakąś inną osobą i okoliczności będą inne. Na to, jaki Ty będziesz i co będziesz chciał masz wpływ. Może już teraz wiesz, a może będziesz wiedział lepiej (zmieni się) później. Pogody ducha i niespożytych sił!
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Caliope »

Zauważyłam że napisałeś, że żona była długo na pierwszym miejscu. Co robiłeś że tak myślisz?
Ja zawsze przy kontrolach i braku podejmowania wlasnych decyzji czułam się na ostatnim miejscu, jak robot do wykonywania poleceń.
SkonczonyNiepokorny
Posty: 16
Rejestracja: 13 maja 2020, 8:28
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: SkonczonyNiepokorny »

Caliope pisze: 19 maja 2020, 12:11 Zauważyłam że napisałeś, że żona była długo na pierwszym miejscu. Co robiłeś że tak myślisz?
Ja zawsze przy kontrolach i braku podejmowania wlasnych decyzji czułam się na ostatnim miejscu, jak robot do wykonywania poleceń.
Wydawało mi się, że robiłem bardzo dużo dla niej... Tylko byłem przekonany, że tylko ja wiem co ją może uszczęśliwić. Po prostu - wiedziałem wszystko lepiej.
Dom budowałem taki aby jej było dobrze ( niekoniecznie taki jaki chciała ), w pracy też wiedziałem co jest dla niej lepsze - wiecznie doradzałem. Chciałem ją zmienić aby jej się lepiej żyło. Była wiecznie niezdecydowana - chciałem aby nabrała pewności siebie. Pytałem ją nawet o czym marzy - nie potrafiła sprecyzować.
Miałem takie poczucie, że muszę się nią opiekować, zadbać o status materialny rodziny w ten czy w inny sposób. Poświęcałem swój obecny czas na rzecz wyidealizowanej, lżejszej przyszłości dla całej mojej rodziny.
Teraz mam świadomość, że tak naprawdę Ona też na to pozwoliła, nie jestem sam jeden winien tego kryzysu.
Jakkolwiek moje postępowanie może wydawać się nieodpowiednie. Jednak nie mogę sobie zarzucić, że chciałem źle dla rodziny.
Poprostu nie wiedziałem gdzie szukać tego szczęścia.

Niestety - stało się. Nie jestem też w stanie ocenić czy jakby stało się 2 lata wcześniej to czy byłbym gotowy naprawdę się zmienić. Albo czy jeżeli stałoby się to za 2 lata to czy nie byłoby już czego tak naprawdę ratować. Bóg dopuścił aby się to stało tu i teraz, więc tak musi być. Daje mi motywacje i siłę do zmiany. Pokazał mi nie tylko moje wady ale też moje silne strony.
Nie umiem przewidzieć przyszłości czy mi się uda... Jednak z własnego doświadczenia znam wiele par które spróbowały ponownie - po miesiącu, dwóch, po roku. W każdym z tych przypadków też był to najpierw "zdecydowany koniec".
Czemu mam więc nie sądzić, że tak może być i tutaj? Z drugiej strony też zmieniam wartości w życiu i rozwijam się duchowo aby mieć siłę wytrwać wiele lat bez Niej.

Nie wiem czy to dobre podejście ale czy jakiekolwiek podejście jest dobre i uniwersalne ? Jeżeli by tak było wtedy to forum zamknęło by się w jednym wątku w którym był by wywieszony schemat postępowania.
No i jeszcze może drugi - ze świadectwami :)
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Caliope »

SkonczonyNiepokorny pisze: 19 maja 2020, 14:39
Caliope pisze: 19 maja 2020, 12:11 Zauważyłam że napisałeś, że żona była długo na pierwszym miejscu. Co robiłeś że tak myślisz?
Ja zawsze przy kontrolach i braku podejmowania wlasnych decyzji czułam się na ostatnim miejscu, jak robot do wykonywania poleceń.
Wydawało mi się, że robiłem bardzo dużo dla niej... Tylko byłem przekonany, że tylko ja wiem co ją może uszczęśliwić. Po prostu - wiedziałem wszystko lepiej.
Dom budowałem taki aby jej było dobrze ( niekoniecznie taki jaki chciała ), w pracy też wiedziałem co jest dla niej lepsze - wiecznie doradzałem. Chciałem ją zmienić aby jej się lepiej żyło. Była wiecznie niezdecydowana - chciałem aby nabrała pewności siebie. Pytałem ją nawet o czym marzy - nie potrafiła sprecyzować.
Miałem takie poczucie, że muszę się nią opiekować, zadbać o status materialny rodziny w ten czy w inny sposób. Poświęcałem swój obecny czas na rzecz wyidealizowanej, lżejszej przyszłości dla całej mojej rodziny.
Teraz mam świadomość, że tak naprawdę Ona też na to pozwoliła, nie jestem sam jeden winien tego kryzysu.
Jakkolwiek moje postępowanie może wydawać się nieodpowiednie. Jednak nie mogę sobie zarzucić, że chciałem źle dla rodziny.
Poprostu nie wiedziałem gdzie szukać tego szczęścia.

Niestety - stało się. Nie jestem też w stanie ocenić czy jakby stało się 2 lata wcześniej to czy byłbym gotowy naprawdę się zmienić. Albo czy jeżeli stałoby się to za 2 lata to czy nie byłoby już czego tak naprawdę ratować. Bóg dopuścił aby się to stało tu i teraz, więc tak musi być. Daje mi motywacje i siłę do zmiany. Pokazał mi nie tylko moje wady ale też moje silne strony.
Nie umiem przewidzieć przyszłości czy mi się uda... Jednak z własnego doświadczenia znam wiele par które spróbowały ponownie - po miesiącu, dwóch, po roku. W każdym z tych przypadków też był to najpierw "zdecydowany koniec".
Czemu mam więc nie sądzić, że tak może być i tutaj? Z drugiej strony też zmieniam wartości w życiu i rozwijam się duchowo aby mieć siłę wytrwać wiele lat bez Niej.

Nie wiem czy to dobre podejście ale czy jakiekolwiek podejście jest dobre i uniwersalne ? Jeżeli by tak było wtedy to forum zamknęło by się w jednym wątku w którym był by wywieszony schemat postępowania.
No i jeszcze może drugi - ze świadectwami :)
Dziękuję za tak obszerny opis. Podobnie było u mnie, czułam się jak dziecko, córka mojego męża, nie byłam kobietą, żoną, matką. Byłam w depresji i robiłam wszystko dla świętego spokoju, by tylko przeżyć. Wiem że jest zawsze nadzieja na inne życie i to nawet razem jeśli druga strona też zechce zmian w sobie. Nawet po tym "definitywny końcu", można stawiać granice, wprowadzać zmiany niezależnie czy to 2 czy 20 lat po ślubie. Nie ma limitu dopóki ludzie chcą poprawiać jakość życia :)
sasanka
Posty: 201
Rejestracja: 09 sie 2017, 23:08
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: sasanka »

Skończony Niepokorny czytając to co napisałeś o swoim życiu i postępowaniu w stosunku do żony nie widzę w tym nic nagannego. Powiem więcej, wiele zon chciałoby mieć takiego męża , który tak zabiega i dba o dobro rodziny.I dobro żony.
Miałeś dobre intencje a wyszło jak wyszło. Zawinił tutaj brak komunikacji, zresztą jak w wielu małżeństwach.
I na koniec czy te spotkania towarzyskie żony z kolegami nie spowodowały , że poczuła się bardzo "dowartościowana" i już nie zależy jej tak na tobie. Często od tego się zaczyna tzw. zauroczenie i z kolegi robi się kowalski nawet zupełnie nieoczekiwanie. Znam kilka takich przypadków w realu i na tym forum też.
SkonczonyNiepokorny
Posty: 16
Rejestracja: 13 maja 2020, 8:28
Jestem: w separacji
Płeć: Mężczyzna

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: SkonczonyNiepokorny »

Tak jak piszesz - zawiodła komunikacja. Jednak mam świadomość, że ciężko jest się komunikować z kimś kto stara się mieć zawsze rację i wie najlepiej. Może te komunikaty były lecz za słabe. Na pewno brakowało rozmowy szczerej o uczuciach - tylko ja mówiłem jak się czuje w tej lub tamtej sytuacji. Żona zaciskała zęby i milczała - tak została wychowana.

Wiele kobiet może i by chciało takiego mężą, znam nawet wiele które mają wydaje mi się nawet gorszych. Mają mężów którzy podchodzą do swoich żon wręcz z pozorną pogardą. A mimo to za zamkniętymi drzwiami domu jakoś się dogadują. Nie ma uniwersalnego schematu - nie na tym to polega.

Czy Kowalski się pojawi - nie wiem. Tak samo jak nie wiem czy jeżeli się zjawi a w przyszłości jednak będzie chciała odbudować związek ze mną to czy wtedy ja będę potrafił jej zaufać. Na chwilę obecną wydaje się to proste, ale uczucia takie nie są.
Dlatego nie chcę teraz się na to nakręcać - po co mam jeszcze dodatkowo osłabiać swoje zaufanie do niej - czas pokaże i chociaż z każdym dniem wydaje mi się, że szanse są coraz mniejsze to jednak cały czas są.

Czasami zastanawiam się - jasno określiłem żonie, że zawsze będzie mogła wrócić. Może ona żyje w takim przeświadczeniu teraz, że wszystko jej wolno bo i tak ma zawsze furtkę otwartą. Może określić jasno, że nie będę miał innej ale do niej też nie wiem czy będę w stanie wrócić - wyznaczyć pewien limit po którym nie będzie to takie proste. Jednak - czy to znowu nie jest z mojej strony manipulacja ? Tak naprawdę boję się podejmować wszelkich działań z obawy jak to zostanie odebrane przez Nią. A tak naprawdę co bym nie robił i nie mówił Ona odbiera teraz jako atak.
Caliope
Posty: 3013
Rejestracja: 04 sty 2020, 12:09
Jestem: w kryzysie małżeńskim
Płeć: Kobieta

Re: Idealne małżeństwo - i nadszedł ten dzień...

Post autor: Caliope »

Sasanko, uległa żona to nie partnerka, są granice które trzeba sobie twardo postawić.
Przekroczone granice i udowadnianie żonie że mąż jest lepszy, to już raczej nie jest tylko brak komunikacji. U mnie tak było, a moją pracą i pewnością siebie pracuję na równość z mężem, nie jestem gorsza. On nie zawsze słucha co ja czuję, tylko wygłasza monologi o tym co on czuje. A ma być po równo wszystkiego w małżeństwie.
ODPOWIEDZ