Kochanakrople rosy pisze: ↑18 sty 2018, 11:16
MNie cieżko uwierzyć, że....ale to problem mojej niewiary a nie tego, co napisałaś. W każdym razie dziękuję za ustosunkowanie się
I na tym koniec.
Ani nikt nie robił z tego dramatu i problemu, ani nikt nie popadł w nałóg.
Jest tak jak napisałam.
Oczywiście możesz w to nie wierzyć.
Nie wiem kiedy ostatni raz mąż zaglądał na takie strony - pewnie w naszym ostrym kryzysie, czyli dobre kilka lat temu.
A ja tez nie pamietam kiedy to było u mnie.
W każdym razie lata...i na tym koniec. nie ma ciągu dalszego.
Jednak gdzieś on jest. I trzeba szukać jesli obecna sytuacja jednak boli Bjamial. Bo samo nie ruszenie tematu i brak rozmowy z dwóch stron pogłębia problem a sam jak wiadomo się on nie rozwiąże.
Droga Krople Rosy
przeczytaj co napisala na ten temat Biamjal.
Moim zdaniem ma zdrowe podejście do tematu i wiec o jaką ma dla niej wartość.
Może i by się dało...w tym sensie, że mąż nie oglądałby....bo i takich sposobów się imałam. Nawet ostatnio wyłączyłam internet i jasno zakomunikowałam, że nie będę tego .... tolerować w naszym domu. Jeśli chce niech sobie mąż idzie gdzieś indziej realizować swoje pragnienia ale nie w tym domu, gdzie jestem ja, żona i dzieci, które głupie i ślepe nie są.
I mogłabym być takim strażnikiem Teksasu (internetu) , tylko ile by mi sił na te kontrole starczyło i jaka to wartość patrzeć na nieszczęśliwego męża, który jest ze mną bo musi a nie ogląda bo mu zakazałam. Mogłabym dopiąć swego bo mąż się poddał i ze mną nie walczył ale w miłości i wolności nie o to chodzi. Chciałabym również by Jego zwycięstwo było nie tylko Jego decyzją (męża) ale i zasługą za swój wkład i wysiłek włożony w pokonywanie swoich słabości. Będąc heterą zabrałabym mu to. I może byłby spokój w domu. Ale martwy. Bez życia. Wymuszony.
Cieszę się kwiatami które mąż przy okazji normalnych zakupów w markecie mi kupuje i przynosi. Nie musiałby. Chce. Dlatego mnie to cieszy. Gdybym mu kazała je sobie kupić to jaka z tego przyjemność? Ani dla niego ani dla mnie.
Piszesz nie o zmianie męża, tylko o możliwości skutecznego spacyfikowania go.
To nie ma nic wspólnego z przemianą będącą elementem osobistego rozwoju.
Do zmiany siebie trzeba dojść, chcieć jej, poczuć taką potrzebę. I dlatego nie da sie nikogo zmusic do prawdziwej przemiany.
Mozna kogoś wytresiować...ale to też nie przemiana.
Dlatego zmieniac mozemy tylko siebie...jak do tego dorośniemy.
Inaczej to niemożliwe.
Cieszę się bardzo z reakcji forumowiczów na twój problem. Imyslę, że trafiłas w dobre miejsce.
Ja osobiście nie mam doświadczenia w walce z uzaleznieniami, w tym pornografią. Ale jak widać sa tu tacy, na których pomoc i pokierowanie można liczyć.
Za co wszystkim ogromnie dziekuję.
I chciałam napisac jeszcze jedno - na początku tego wątku irytowała mnie jego akademickość.
Rozmowa o czymś, ale w ramach "sztuki dla sztuki" i takiego gadania.
Myslę, że zdecydowanie lepiej jest jak mówi sie o kimś konkretnym, o problemach kogos konkretnego.
Wtedy i łatwiej o konkretne podejście rozmówców i o pożytek płynący z takiej rozmowy.