Co do granic... Próbuję, czytam ale chyba w dalszym ciągu nie potrafię wcielić w życie. Znowu moja osoba jest gdzieś daleko za mężem, dziećmi... A z tego co widzę i czytam to zdrowy egoizm jest nam potrzebny.
Co do moich małżeńskich relacji. Jest lepiej, worek przeszłości zawiązany (choć nie mogę powiedzieć że coś tam się zdrzylo zakurzyć ). Żyjemy, próbujemy na nowo a jakby tak coraz bardziej po staremu, ale moje wnętrze gnije od tego bagna. Umiem zapanować nad słowami, potrafię nacisnąć czerwony guzik jak mi sugerowała Nirwanna, ale powiedzcie jak wyrzucić to z siebie?
Lustro w punkt! Szukanie i grzebanie w tym mnie zabija.
Jestem Wami zauroczona! Wszystkimi Sycharkami, odwalacie kawał dobrej roboty! Nie przestawajcie, myślę że dzięki Waszemu wsparciu nie jedna osoba uratowała swoje małżeństwo. Przede mną daaaleka droga, ale wiem że nie byłabym w tym miejscu co jestem gdyby nie Wy! Dziękuję!