Nino, MaryM, podrzucę Wam nagranie kazania ks.Pawlukiewicza:
https://www.youtube.com/watch?v=jF56nZzUiAE ; jest tam m.in.o tym, po co Bóg "nie wysłuchuje" naszych modlitw. Polecam wstęp o Paulince i wszystko, co z tego wątku wynika
Inaczej mówiąc - tak jak pisze Ukasz - decyzja wystąpienia w z pozwem do sądu biskupiego jest może dobra, może nie, i ona zależy m.in.od motywacji występowania z pozwem.
Nino pisze: ↑09 cze 2020, 23:58
wszczecie procesu sila rzeczy
zmusiloby meza do konfrontacji z naszym kryzysem. I tez: ze wreszcie ktos spojrzalby na to z boku. Czy to nie myslenie zyczeniowe?
Jest. I pycha też. Wymyślę i zrobię coś takiego, co ruszy męża i skonfrontuje z kryzysem. Mam tę moc. Wciąż się łudzę, że mam wpływ na drugiego człowieka. Lub sprowokuję innych, aby mieli.
Tymczasem nasze doświadczenie wspólnotowe pokazuje, że pochopnie podjęte tak radykalne decyzje potrafią tak rozjechać człowieka i innych dookoła, że długo trzeba go ściereczką z podłoża zbierać.
Dotyczy to takich decyzji, jak wyprowadzka ze wspólnego domu "bo odpoczniemy od siebie i może on/ona zatęskni za mną", wystąpienia o rozwód "bo może coś ją/jego wreszcie ruszy", zgody na rozwód "bo łatwiej nam będzie wrócić", wreszcie stwierdzenia nieważności małżeństwa "bo wreszcie będę mieć spokój". Wszystko, co następuje po "bo" - to mity i legendy Egiptu.
Dlatego Pan Bóg nie daje od razu tego, o co proszę na modlitwie - czeka na oczyszczenie intencji i daje ku temu wiele łask. Byle się chciało z tą łaską współpracować.
Nino, jeśli teraz wystąpisz z pozwem o stwierdzenie nieważności małżeństwa, wystąpisz przeciwko samej sobie, bo wciąż się czujesz emocjonalnie związana z mężem. Inaczej mówiąc skrzywdzisz samą siebie, zaprzeczysz samej sobie.
Składając pozew do sądu biskupiego twierdzisz, że masz głębokie przekonanie że to małżeństwo jest nieważne i będziesz to udowadniać. To po Twojej stronie będzie leżało zgromadzenie dowodów i wskazanie świadków. Będąc wciąż emocjonalnie uwieszoną będziesz przez wiele miesięcy (lat?) zaprzeczać swoim emocjom, a takie coś dobrze się nie kończy.
To o tym mówił ów zakonnik - że nie jesteś jeszcze wolna wewnętrznie.
Tylko taka postawa - wolności wewnętrznej - daje możliwość przyjęcia prawdy, jakakolwiek by nie była.
Bo o to chodzi w procesie stwierdzenia nieważności małżeństwa - o prawdę.