Nino z Twojego postu wręcz wylewają się emocje. Wręcz targają tobą uczucia złości, nienawiści i poczucia niesprawiedliwości. Masz prawo tak się czuć ale niestety działają ona na Twoją niekorzyść. Czy sądzisz, że Twój mąż zgodzi się wziąść winę na siebie i przyznać się, że to on nie był zdolny psychicznie do podjęcia istotnych obowiązków małżeńskich? Z twoich wpisów wynika wprost przeciwnie. Ja bym się nie łudził, że nie będzie chciał wykorzystać wszystkich możliwych chwytów abyś to Ty była winna a zręczny adwokat bez trudu wykarze "jaka jesteś nieprzewidywalna emocjonalnie".Nino pisze: ↑10 cze 2020, 8:29 Mam wrazenie, ze moj maz przystalby, moze i nawet skwapliwie, aby ten proces zostal przeprowadzony. Maz pragnie rozwodu. Jest bardzo pochloniety praca i prawdopodobmie byloby mu na reke, gdybym zaczela to ogarniac, a on moglby tylko przyklepac. Z tego co sie dowiedzialam, funkcjonuje jakas uproszczona procedura, gdzie przy zgodnosci malzonkow w tej sprawie, proces obywa sie bez swiadkow.
Moja motywacje nazwalas pycha. Dziekuje za to spostrzezenie. Zastanowie sie nad tym.
Wynikaloby z tego, ze wciaz poleganie na sobie bierze gore nad zaufaniem i zawierzeniem Panu Bogu. Pytanie, co jeszcze maz moze zrobic, by jeszcze mocniej i dobitniej zakomunikowac mi, jak bardzo nie chce miec ze mna do czynienia? Jak dlugo, modlac sie, mam zaprzeczac temu?
I jego postawa wobec dzieci...
Maz uwaza, ze mam budowac sobie nowe zycie, moge robic co chce. Nie interesuje go to. co zrobie z wlasnym zyciem. Oczekuje, ze dam mu spokoj. Jestesmy dla niego w worku z napisem przeszlosc, ktory zostawil na smietniku.
Widzialam sie z nim. Wyglada dobrze, ale czy jest szczesliwy? Robi wrazenie osoby - jak zwykle - przepracowanej. Praca jest dla niego jak narkoryk. Nauczyl sie racjonaluzowac swoje uzaleznienie i nie dopuszcza mysli, ze ma problem w tej sferze
Kiedys myslalam ze pracoholizm odciagnal go od nas. Obecnie widze to inaczej: ze pracoholizm oraz zdrady byly i sa ucieczka od nas, poniewaz nie chcial/nie potrafil zbudowav z nami wiezi a i ja swoimi zachowaniami nie ulatwialam.
Osobną kwestią jest czy podołasz emocjonalnie, bo w trakcie procesu jesteś sama (przysięga dochowania tajemnicy) i jak będzie Ci źle, to jedynie Bogu będziesz mogła się wyżalić.
Podobnie jak Nirwana radzę wszystko przemodlić, wzmocnić się psychicznie, zaufać Panu Bogu i dać Mu się prowadzić a swoje chciejstwa i życzenia odłożyć na bok, bo owszem jest skrócona, 45 dniowa procedura a aktualna rzeczywistość pokazała co może zdarzyć się z naszymi planami.