Post
autor: Caliope » 04 lip 2020, 13:33
Nikt pewnie już tego nie czyta co piszę. Jestem sama, jestem zła, obawiam się że już nic nie da się uratować w tej relacji. Nie idę do pracy z obawy że mój syn zachoruje i będę musiała zrezygnować, bo mąż myśli tylko o sobie i nie starczy mi siły by ogarnąć jeszcze więcej sama. Też obawiam się że to będzie koniec jak zacznę pracę, bo teraz mąż jest odpowiedzialny za finanse (uważa że jest tylko od tego), ja zarabiając swoje pieniądze nie będę go już potrzebowała, nie będę miała czasu i sił na małżeństwo, na odbudowę. Kiedyś bardzo ciężko pracowałam i się dziwię że mi się coś chciało, żyłam tylko pracą, nie lubiłam jej, ale potrzebowałam pieniędzy. Bardzo długo trwało nawiązywanie relacji ze względu na stres w pracy, skrajne zmęczenie, a teraz będzie gorzej ,bo kiedyś miałam tylko siebie i wynajęty pokój do spania. Boję się, bo nikt mi nie pomoże, bo wsparcie mówione nic nie ma do czynów. Jestem w skrajnej rozpaczy, też pytam Boga dlaczego od początku życia mam kłody pod nogami, nie wiem czy byłam kiedykolwiek szczęśliwa, dlaczego muszę żyć w takim czymś, jestem strasznie naiwna. Po co moje wartości to rodzina i miłość ,kiedy tego nie ma, a mi się tylko coś wydawało. Mogłam być sama, być wolna, żyć w swoim świecie, mieć pasje, hobby, swoje życie samemu, a mi się zachciało niemożliwego. Dziś myślę tylko o tym żeby wszystko zakończyć, ten kierat, brak wolności, miłości,zrezygnowałam z wszystkiego i jeszcze moje modlitwy nie są wysłuchane. Męczę się tylko, sama że sobą, dałam życie dziecku, a może to był błąd, bo on będzie cierpiał przeze mnie, przez egoistyczną decyzję, że ja chcę mieć rodzinę. Moja praca nad sobą nic nie dała, jeszcze większe poczucie beznadziejności, nie ważne co zrobiłam dla mnie i tak czuję się głupia i brzydka. Naprawdę nie ma znaczenia dom, obiad na stole, posprzątane, czekająca bardzo zadbana żona, zaopiekowany syn, też mi się naiwnie, wydawało, że to są jakieś wartości. Lepiej się żyje egoistom, ludziom którzy wykorzystują innych, nie takim co chcą tylko miłości, czułości i akceptacji. Bóg jeśli ma dla mnie inną drogę, to pomodlę się żeby już mi ją pokazał, nie mam sił już ciągnąć tego brzemienia które mam teraz.