Caliope pisze: ↑30 lip 2020, 9:54
(...)Szukam sobie jakiejś adrenaliny, bo nic nie idzie do przodu, stoję w miejscu(...)
Modlitwą koję nerwy i poczucie oszukania, nie znam swojego męża. Nie ufam mu, nie wiem czy mówi prawdę, ma wszędzie hasła.Do niego nie można podchodzić z miłością, bo weźmie, od siebie nic nie da i jeszcze zasunie kopa. Nie mam siły cały czas być twarda i stanowcza, jestem zmęczona, wycofana , nie chce mi się rozmawiać , bo to nie rozmowy o nas,najchętniej bym się gdzieś schowała.
Caliope, cierpliwości. Proces odwieszania się od małżonka w trakcie kryzysu, to... proces. Mi w odwieszaniu bardzo pomógł moment, w którym świadomie przestałam cokolwiek w relacji z mężem robić "po coś", w sensie wpłynięcia na męża, na jakąś zmianę w nim i jego stosunku do mnie, na uzyskanie miłego słowa, aprobatę - i przestałam mieć wobec niego jakiekolwiek oczekiwania.
Szczery obrachunek z sobą samą wypadł początkowo bardzo na moją niekorzyść, w zasadzie każdy mój komunikat, nawet podanie zupy, każde niemal moje zachowanie miały w tle jakieś ukryte intencje i oczekiwania. Same w sobie intencje nie były złe, oczekiwanie żeby mąż odnosił się do mnie przyzwoicie także, ale wkładanie takich spraw "między wiersze" to nie jest dobry i budujący sposób na relację. To prosta droga do tego, żeby strona takich zawoalowanych komunikatów poczuła się manipulowana.
Konsekwencją wycofania się ze stosowania podtekstów i prób wpływu była nauka wyrażania wprost i bez przemocy moich potrzeb i oczekiwań. Oraz nauka stawiania granic.
Podam przykład. Nie chciałam, aby mąż odnosił się do mnie w sposób, który mnie rani, bez szacunku, z agresją. Próby osiągnięcia tego poprzez bycie miłą, rozmowę, wykład, wpłynięcia na męża, żeby zrozumiał, że mnie rani, albo że nie jestem wobec niego wroga, uniesienie się, odpowiedzenie agresją nie były skuteczne. Jedyny efekt jaki osiągałam w ten sposób, to moja huśtawka emocjonalna, zawieszenie na mężu i koncentracja na tym co on myśli, robi czuje i dlaczego.
Efekt przyniosło natomiast, gdy po prostu przyjęłam, że obecnie mąż ma wobec mnie wrogą postawę, do czego ma prawo, to jego postawa i jego wybór. To do czego nie ma natomiast prawa, to wyrażanie swojej postawy wobec mnie w destrukcyjny dla mnie sposób. Więc gdy zaczynał podnosić głos, wyzwiska lub w inny sposób sprawiać, że czułam się niekomfortowo lub zaczynałam się bać, odchodziłam, a gdy był u nas w domu, prosiłam go o wyjście, w razie gdy nie zamierzał wyjść, informowałam, że wezwę policję. Policję musialam wezwać tylko raz, gdy mąż był w takim stanie, że się nie kontrolował. Teraz na wszelki wypadek nie wchodzi do domu, gdy jest pod wpływem czegokolwiek. Czyli mąż zaczął respektować moją granicę. A ja jego prawo do zajęcia wobec mnie postawy, na jaką tylko ma ochotę.
Nie da się kontynuować wrogiego wobec kogoś zachowania bez obecności tej osoby i trudno o bardziej jednoznaczny komunikat niż uniemożliwienie takiego zachowania poprzez odseparowanie się, przy czym skuteczność jest stuprocentowa

Nie ma też przy tym huśtawki emocjonalnej, analiz, co mam jeszcze zrobić, żeby mąż przestał itd.
Ważne, aby stawiając granice i komunikując swoje potrzeby uważać, czy nie skrywamy nawet przed sobą oczekiwań i próby wpływu na drugą osobę. Efekt może wtedy nas niemiło zaskoczyć. Gdy przestałam się zgadzać na zażywanie przez męża narkotyków w domu i przebywanie w domu w stanie odurzenia lub upojenia oraz na agresywne zachowania, mąż znalazł sobie miejsce, gdzie może tak robić, nowy support i się wyprowadził. Na tamtym etapie żywiłam przekonanie, że moja postawa sprawi, że mąż podejmie terapię i abstynencję. Czyli swoimi działaniami chciałam uzyskać wpływ na decyzję męża. Nie żałuję postawienia granicy, ale na tamtą chwilę nie byłam gotowa emocjonalnie na konsekwencje jej postawienia. A że emocjonalnie byłam zawieszona na mężu, zamiast się cieszyć spokojem w domu, przeżyłam emocjonalny dramat. Więc nasze pobudki, motywy i oczekiwania są bardzo istotne.
Piszę o tym, w odniesieniu to twoich słów że nie warto podchodzić do męża z miłością. Warto, tylko trzeba wyzbyć się oczekiwań, żeby uniknąć rozczarowań brakiem efektów takiej postawy. Do siebie także warto podchodzić z miłością i troską, aby mąż w kryzysie osobistym nas nie ranił.