Sarah, akurat mimo, że jest to rodzina męża, to żyję z nimi w zgodzie (nawet teraz), zaproszenie dostaliśmy juz w zeszłym roku i w grudniu oraz styczniu się na ten ślub powoli zaczęliśmy szykować - m.in. kupując synowi eleganckie ubranie, buty, a że syn na weselu był dawno temu jak był malutki to teraz bardzo chce iść. Mimo, że w tym czasie mąż powoli planował odejście to wtedy jeszcze chodząc z nami po sklepach nie przeczuwałam co sie będzie teraz działo.
Za radą Lawendowej będę mówic prawdę, ale bez szczegółów, tym bardziej, że muszę uważać co będzie dziecko mogło usłyszeć.
MareS, niestety ale zarówno rodzina jak i znajomi mi ciągle mówią, że mam się nie martwic, bo za niedługo znajdę sobie nową miłość, kogoś lepszego. Tylko, że ja taka nie jestem, dla mnie przysięga jest na całe życie. I juz nie raz to wszystkim głośno mówiłam. I ciągle myślę o tym, że takie osoby jak ja i wielu na tym forum myślących podobnie doświadcza rozstania lub nawet rozwodu i cierpi bardzo z tego powodu, a inni, który są mniej wierzący, nie wyznają takich zasad, wartosci mają to szczęście, że trwają szczęsliwie w małżeństwie...MareS pisze: ↑08 cze 2020, 6:39Bławatku a może Twoja rodzina widząc Twój ból i cierpienie nie poruszają tego tematu aby Ci nie dokładać. Może po prostu nie wiedzą jak mają się zachować.Bławatek pisze: ↑07 cze 2020, 22:13 Dziś miałam spotkanie rodzinne mojej części rodziny gdzie wszyscy wiedzą o moim rozstaniu z mężem i nikt nie zadawał niewygodnych pytań choć boli mnie że wszyscy już postawili przysłowiowy krzyżyk na naszym małżeństwie i tak się poczułam jakbym już po rozwodzie była. A na dodatek za parę dni idziemy z synem na wesele do rodziny męża a ponieważ mój mąż stwierdził, że on jednak nie pójdzie więc byc może będę się zmagać z pytaniami tych którzy nas znają i pewnie będą pytać dlaczego jesteśmy sami. Nie wiem co mówić. A i pewnie w kościele się na przysiędze popłacze. Ciężkie dni mnie czekają. Może Bóg da mi więcej siły na te parę godziny ślubu i wesela. Nie chcę przy dziecku się rozklejać.
A, i naszła mnie taka refleksja - niby moja rodzina cała wierząca i chodząca do kościoła ale rozwód to dla nich już chyba jest normalnością, a dla mnie to tragedia, więc czemu mnie to właśnie spotyka...
Nino, nieraz czytałam o wielu podobnych zachowaniach męża i dalej nie mogę pojąć, jak ludzie mogą sie tak zmienić w stosunku do własnych dzieci, bo jeżeli sie miłość do żony "wypala" to jak można odtrącić dziecko, które zazwyczaj nie jest niczemu winne.Nino pisze: ↑08 cze 2020, 8:44 Blawatku, po tym co sama przeszlam i przechodze z mezem oraz po przeczytanych tu watkach: "irracjonalne" zachowanie meza to w sumie typowka. Tak zachowuje sie wielu mezczyzn, ktorzy daza do zerwania relacji z rodzina...
...Rozumiem twoj bol z powodu odrzucenia dziecka. Mnie to rowniez bardzo boli...
Próbuję się odwieszać i żyć własnym życiem, ale jest to trudne. I na razie zbyt bolesne, może za jakiś czas będzie mi łatwiej, ale pewnie wtedy syn zacznie bardziej wszystko przeżywać - bo ma moją naturę czyli nie afiszuje się ze swoimi uczuciami i przeżyciami za bardzo. A poza tym widzi ojców swoich kolegów, którzy zajmują się dziećmi, spędzają wspólnie czas. Niestety matka nie zastąpi dziecku ojca.